piątek, 3 lipca 2015

Twenty Four

Obudziłam się z potwornym bólem głowy.Próbowałam sobie coś przypomnieć z ostatniej nocy ale...kompletna pustka. Jęknęłam kilka razy, rozciągnęłam się i otworzyłam jedno oko. Byłam nie w swoim pokoju,nie w pokoju Kate...O kurwa.
-Dzień dobry-usłyszałam tak bardzo znajomy mi głos,który wyłonił się zza drzwi łazienki-Jak się czujesz?
-C-co ja tu robię?-szepnęłam i rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze leżały moje szpili z wczorajszej nocy a obok nich...moja sukienka. Spojrzałam szybko w dół pod  kołdrę i zdałam sobie sprawę,że spałam  w bieliźnie i w koszulce chłopaka. Super.-Dlaczego jestem w twoim ubraniu?-pomyślałam na głos,za co uderzyłam się w myśli pięścią w twarz-Dobra,nie ważne.Nie wiem co tu robię,ale nie powinno mnie tu być. Z nami już koniec,więc tym bardziej nie powinnam tu stać. Miałam nocować u Kate i...-chłopak przerwał mi podchodząc do mnie szybko i łącząc nasze usta w jedność. Na początku sprzeciwiałam się i nie oddawałam pocałunku,ale kiedy naparł na mnie bardziej i poczułam tą delikatność,tą miłość kierowaną tym jednym pocałunkiem,oddałam go. Całował tak delikatnie,jakby bał się,że zaraz mu ocieknę...Stop!
-M-my nie możemy!-warknęłam i szybko wstałam z łóżka-Muszę iść.
-Nie pójdziesz nigdzie dopóki mnie nie wysłuchasz-uśmiechnął się delikatnie,wygodnie siadając na ogromnym łóżku. Co z nim jest nie tak?
-Nie mamy o czym rozmawiać,Justin! To koniec,zrozum to!-syknęłam.
-Proszę tylko o jedno.Żebyś usiadła obok mnie i po prostu mnie wysłuchała.
-Co mi chcesz powiedzieć? Zdradziłeś mnie!-krzyknęłam-Nie mogłeś już dłużej znieść,że ja Ci nie daje,rozumiem.
-Czy ty się kurwa słyszysz?-podniósł głos podchodząc do mnie-Kocham Cię jak nikogo innego na tym pieprzonym świecie,czekałbym na ciebie do końca świata.Więc pozwól mi to...-przerwał mu dzwonek rozchodzący się po całym domu-Chodź ze mną na dół, tam leżą dresy,proszę załóż je-uśmiechnął się. Spojrzałam w dół,gdzie t-shirt Justina sięgał mi do połowy ud. Lekko się zarumieniłam i spełniłam prośbę chłopaka. Nie wiem czemu nadal tu jestem...Kiedy powiedział,że mnie kocha,jakaś część mnie chciała go wysłuchać...Ale czy tego nie pożałuje?
Ubierając szybko dresy spojrzałam na chłopaka,który smutno się do mnie uśmiechał.
-Dlaczego mam iść z Tobą?-spytałam kiedy wyszliśmy już z pokoju. To nie był pokój ani w domu rodziców Justina ani w jego byłym domu jego i chłopaków. Dziwne.
Justin ignorując moje pytanie,wyprzedził mnie na schodach i poszedł otworzyć drzwi. Schodziłam bardzo powoli,bojąc się kto mógł dobijać się do Justina tak wcześnie.
-Co z nią? Wszystko w porządku? Nic jej nie jest?-usłyszałam znajomy głos  osoby,która zadawała setki pytań.
-Kate!-krzyknęłam i zbiegłam ze schodów prosto w jej ramiona-Nie wiem co u niego robię i dlaczego tu spałam,ale miałam nocować u ciebie, i proszę zabierz mnie stąd-ostatnią część zdania wyszeptałam.
Przyjaciółka lekko się zaśmiała i odsunęła się ode mnie a po chwili przy jej boku stanął Kayl.
-Nie ma mowy,kochanie-uśmiechnęła się.
-Jak to 'nie ma mowy'?-spytałam lustrując wzrokiem najpierw ją a potem Justina,który opierał się o framugę drzwi-Ja chcę stąd iść,nie rozumiecie? Zresztą...Nie muszę pytać was o zdanie czy mogę wyjść czy nie,bo właśnie to robię-uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Nie obchodzi mnie to,że byłam bez butów, w dresach i,że wyglądałam jak gówno. Chciałam po prostu o nim zapomnieć.
-Nie rozumiesz,że nie możesz być sama,kiedy nie ma twojej mamy?-oburzyła się-Ten psychol widzi wszystko i nie wiadomo do czego się posunie! I to on dosypał Ci narkotyk na wczorajszej imprezie.
Stanęłam jak wryta. Jaki narkotyk? Jaki psychol?
-O czym ty mówisz,Kate?
-Wczoraj na imprezie przeholowałaś z piciem, a koleś,który nazywa się Andre dał Ci drinka,w którym był narkotyk-wytłumaczyła.
-Niby dlaczego to zrobił?-spytałam.
-Jeszcze tego nie wiem-wtrącił się Justin-Ale postaram się to rozwiązać.
Popatrzałam na wszystkich po kolei i mając tego wszystkiego dość ruszyłam w stronę drzwi. Łzy napłynęły do moich oczu i były blisko wydostania się. Kiedy chciałam złapać za klamkę i wybiec z domu ktoś złapał mnie w tali.
-Puść mnie!-krzyczałam-Chcę stąd wyjść,rozumiesz?!-łkałam.
-Julia, uspokój się-szepnął Justin sadzając mnie na kanapie w salonie-Musimy porozmawiać, nie tylko o tym co się stało...
-Nic nie musimy!-dalej krzyczałam i próbowałam wstać ale na marne-Masz zamiar mnie tu więzić?!
-Julia,wysłuchaj go. Musisz mu uwierzyć w to co mówi.Mówi prawdę-odezwała się Kate a Kayl ją poparł.
-Jaką prawdę? Chce się wytłumaczyć z tego,że ją przeleciał?-prychnęłam i spojrzałam w dal. Moja głowa coraz mocniej bolała.
-To my już was zostawimy samych-odezwał się Kayl-Julia,proszę uwierz mu w to co ma zamiar Ci powiedzieć. Na początku chciałem go zabić,ale to co mówił Justin i kolesie z wyścigu jest zgodne z prawdą-uśmiechnął się delikatnie i podszedł do mnie po czym wziął mnie w ramiona i wyszeptał w moje ucho-Daj mu drugą szansę,mała.Każdy na nią zasługuje.
Oszołomiona patrzałam jak przyjaciele opuszczają dom i zostajemy tylko ja i...Justin.
-Gdzie my w ogóle jesteśmy?-wypaliłam.
-W moim nowym domu-uśmiechnął się po czym usiadł obok mnie. Nie ukrywam,że przez jego bliskość moje serce biło dwa razy mocniej. Nadal bardzo go kocham.
-Może zacznę od początku, od tego jak wyszedłem z twojego domu,dobrze?-zaczął.
Kiwnęłam głową i ciągle patrzałam w dal. Justin westchnął.
-Więc,tak jak miałem w planie pojechałem na opuszczone lotnisko,gdzie zawsze odbywają się wyścigi. Cholernie zależało mi na tym,aby tam być bo...kocham to-spojrzałam na chłopaka,który patrzył w swoje dłonie i delikatnie się uśmiechał-Kiedy już tam byłem, znajomy dał mi jointa na rozluźnienie. Marihuana to tylko trochę śmiechu i nic więcej. Drugi ziomek,którego nie kojarzyłem dał mi piwo,już otwarte-zakaszlał.Spojrzałam na niego i był cały napięty, jego dłonie były zwinięte w pięści-Koleś dosypał mi jakieś zmieszane gówna. Pamiętam,że Sam pojawiła się znikąd i wsiadła do mojego auta. Każdy uczestnik musiał jechać z jakąś dziewczyną...
-Czy gdybym ja tam była,wybrałbyś mnie,jako tą dziewczynę?-przerwałam mu. Byłam po prostu ciekawa.
-Oczywiście,że nie-zerknął na mnie i się uśmiechnął-Twoje bezpieczeństwo stawiam ponad wszystko.
Uśmiechnęłam się. Poczułam ogromne motyle w brzuchu
-Wiem tylko tyle,że wygrałem ten wyścig. Później obudziłem się z nią na tyle mojego samochodu-syknął,pewnie zły na samego siebie-Ale wiesz o czym pomyślałem jak tylko otworzyłem oczy?-spojrzał na mnie-Myślałem,że to ty. Myślałem,że to twoje drobne ciało jest we mnie wtulone. Przysięgam Ci,że gdyby nie ten narkotyk nic bym z nią nie zrobił. W ten sam dzień kiedy się o tym dowiedziałaś,Sam powiedziała mi całą prawdę. Specjalnie to uknuła,to ona  dosypała to gówno,żeby to się stało.
-Niby po co to zrobiła?
-Bo jak uważa 'kocha mnie i z nią byłoby mi lepiej',dziwka-prychnął-Tak czy inaczej,pojechałem do ziomka,który dał mi skręta w dzień wyścigu i powiedział to,że to co dosypała było masakryczną mieszanką,przez którą mogłem nawet zginąć. Dodał,że to cud,że przeżyłem ten wyścig.
-Nie pamiętasz niczego?
-Tylko to,że wygrałem. Nic poza tym-westchnął-Bardzo zależy mi na tym,abyś dała mi drugą szansę. Wiesz jak bardzo Cię kocham i nigdy nie chciałbym Ci skrzywdzić a to co się stało...Po prostu przepraszam. Nie robiłem tego umyślnie,przysięgam.
Justin wstał i uklęknął między moimi nogami, chcąc złapać ze mną kontakt wzrokowy,którego unikałam.
-Julia,spójrz na mnie-zachęcił.
Pokręciłam głową. Łzy,które formowały się w moich oczach wypłynęły.
-Skarbie,spójrz na mnie-złapał moją brodę w swoje dwa palce abym na niego spojrzała.Kiedy zobaczył moje łzy spływające po mojej twarzy,usiadł obok mnie,posadził mnie na swoich kolanach i mocno mnie przytulił-Shh,nie płacz-głaskał mnie po plecach a ja szlochałam  w jego koszulkę.
-J-Justin-zaszlochałam-Ja się po prostu boję. Boję się,że znów mnie skrzywdzisz,że znów coś takiego może się wydarzyć.
-Julia, nic takiego się nie powtórzy,obiecuje. Kocham cię bardzo mocno i nie chcę byś przeze mnie znów cierpiała,uwierz mi-odsunął mnie od swojej klatki i otarł moją twarz z łez.
-Ja...też Cię kocham-uśmiechnęłam się smutno i mocno go przytuliłam.
-Dasz mi drugą szansę? Obiecuję,że nie spieprzę tego-musnął moją skórę nad uchem.
-Justin to...ja nie wiem. Te dwa miesiące były najgorszymi w moim życi...
-Uwierz mi,że skorzystam z niej jak tylko będę mógł. Kocham cię,skarbie-uśmiechnął się po czym połączył nasze usta w razem. Muskał moją dolną wargę a ja pod wpływem chwili oddałam pocałunek i przybliżyłam Justina bliżej. Naparł na mnie bardziej, jeżdżąc językiem po mojej wardze prosząc o dostęp,którego mu nie dałam. Chłopak umieścił dłonie na moim tyłku i lekko go ścisnął, przez co głęboko złapałam powietrze i dałam mu dostęp do mojego języka,które zaczęły walczyć o dominacje. Justin wstał razem ze mną i zaczął iść schodami w górę,gdzie po chwili byliśmy z jego pokoju i położył mnie na łóżku. Oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy. Tak bardzo brakowało mi jego czekoladowych oczu.
-Tak-wypaliłam.
Justin spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Tak co?-spytał.
-Dam Ci drugą szansę-uśmiechnęłam się.
-Kocham Cię!-złożył na moich ustach długi pocałunek.
-Ja ciebie też-uśmiechnęłam się i ziewnęłam.
-Brakowało mi ciebie,maleńka-zachichotał.Położył się obok mnie i zachęcił abym się do niego przytuliła i tak też zrobiłam-Jak się czujesz?
-Raczej dobrze, moja głowa boli coraz bardziej-jęknęłam-Ale nie jest źle.
-Zaraz pójdziemy na dół po tabletki,dobrze?
Kiwnęłam głową. Chłopak bawił się moimi włosami co było bardzo miłe,przez co robiłam się bardziej senna.
-Jak to wczoraj się stało?-spytałam.
-Kate zadzwoniła do mnie,żebym był w klubie w którym właśnie się znajdujecie bo chciała mi coś powiedzieć-zaczął-Kiedy już tam byłem, Kate wraz z Kaylem powiedzieli mi o dziwnych Sms skierowanych do ciebie. Właśnie wtedy zobaczyłaś nas przy ścianie i zamówiłaś kolejkę wódki. Swoją drogą nie wiedziałem,że potrafisz tyle wypić w tak krótkim czasie-zaśmiał się przez co uderzyłam go w jego tors-Później zauważyłem jak siedzisz z jakimś kolesiem i pijesz drinka. Wstałaś i prawie upadłaś ale on cię złapał i powiedział coś,że będzie miał z Tobą dużo zabawy i wtedy odpłynęłaś. Kayl zajął się kolesiem a ja zabrałem cię z klubu do mojego domu. Gdybyś była przytomna wątpię,że chciałabyś gdziekolwiek ze mną iść-zaśmiał się.
-Gdyby nie ty on pewnie by mnie gdzieś zabrał-szepnęłam zdając sobie sprawę z sytuacji jaka miała miejsce-To on wysyłał mi te sms,kiedy się przebierałam w poko...
-Widział Cię nagą?-syknął.
Poczułam jak moja szyja zaczyna palić,tak samo jak moje policzki.
-Em...-zaczęłam zastanawiając się co powiedzieć-Spieszyłam się na imprezę,bo Kate miała być lada chwila i po prostu wyszłam w ręczniku do pokoju. Zapomniałam z łazienki bielizny,więc po prostu ubrałam się w pokoju. Skąd mogłam wiedzieć,że ktoś mnie podgląda-wyjaśniłam w ekspresowym tempie-Justin,nie bądź zły.
Podniosłam głowę do góry,aby spojrzeć na Justina,który przyglądał się mnie.
-Nie jestem na ciebie zły-uśmiechnął się-Po prostu skurwiel patrzał na to co moje.
Kiwnęłam głową i zaczęłam myśleć o dzisiejszych wydarzeniach. Nie sądziłam,że pogodzę się z Justinem. Słowa Kayla dały mi dużego kopa w tyłek. ''Daj mu drugą szansę,mała.Każdy na nią zasługuje''. Wyjaśnienia Justina były wiarygodne,bo...po co miałby kłamać? Sam od zawsze była w moich oczach dziwką a teraz moja niechęć do niej jedynie się zwiększyła.
Usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości,więc wygramoliłam się z objęć Justina i wstałam po telefon.
''Już myślałem,że tamtej nocy zobaczę z bliska te cudne ciałko. No cóż,innym razem. Już niedługo,laleczko. A''
-Co do kurwy?!-krzyknął Justin na co wzdrygnęłam. Nie wiedziałam,że stał za mną i czytał wiadomość-Zabije śmiecia-wrzał ze złości ale kiedy zobaczył mnie,wpatrzoną w telefon ze łzami w oczach,przytulił mnie do swojego torsu i szeptał-Skarbie, nikt Cię już nie skrzywdzi,rozumiesz?
-Czego oni ode mnie chcą?-szepnęłam i mocniej wtuliłam się w klatkę chłopaka.
-Cii,maleńka-uspokajał mnie-Teraz jestem ja,tak? Jesteś przy mnie bezpieczna. Zostaniesz ze mną aż do powrotu twojej mamy,dobrze? Połóż się a ja przyniosę Ci tabletki.
Pomógł mi wejść pod kołdrę,złożył pocałunek na moim czole i wyszedł z pokoju.
Usłyszałam jak jego telefon dzwoni a po chwili głos chłopaka co znaczyło,że odebrał.
Nie chcąc myśleć o tych głupich sms,zdjęłam dresy,ponieważ było mi zbyt ciepło,otuliłam się kołdrą i przytuliłam się do poduszki,która pachniała perfumami Justina. Po chwili moje oczy robiły się coraz cięższe i zasnęłam.
~~
Już jest! Powiem szczerze,że pisałam rozdział kilka dni. Napisałam początek ale nie mogłam napisać końca bo co chwile coś zmieniałam. Ale ważne,że jest! :)
Julia i Justin w końcu razem!!!!! Ale to oczywiście początek ich kłopotów:) 
Komentujcie, udostępniajcie i tak dalej! 
Tu możecie pytać o co chcecie Klik
Do zobaczenia! xo

Obserwatorzy