piątek, 28 lutego 2014

Five

Julie
-Kate!-zawołałam,widzą przyjaciółkę wyjmującą książki ze szkolnej szafki-Czekaj!
Dziewczyna spojrzała na mnie i wywróciła oczami.
-Więc po tygodniu nagle sobie o mnie przypomniałaś?-spytała naiwnie.
-Kate-zaczęłam-wiesz,że to nie tak.
-Julie,nie rób ze mnie idiotki!Spotykasz się z przestępcą,czy ty tego nie widzisz,że on jedynie chce Cię wykorzystać?!-uniosła ręce w górę na znak frustracji-Albo czekaj...Może już się z nim przespałaś,huh?
Moje oczy szeroko się rozszerzyły a szczęka dotknęła ziemi.
-Czy ja Ci wyglądam na kogoś,kto wskakuje do łóżka nieznajomego faceta?-szepnęłam smutno.
Prawdopodobnie Kate teraz tego pożałowała,przypominając sobie o zdarzeniu sprzed 2 lat.
-Jul...Przepraszam-szepnęła robiąc krok ku mnie-Nie powinnam.
-Jest okej.Wiem,że nie miałaś tego na myśli.I jeśli chcesz wiedzieć nie przespałam się z nim i nie prześpię.
-Trzymaj się od niego z daleka,dobrze?
-Dobrze,mamo-zachichotałam i wtuliłam się w ramiona przyjaciółki.
Kate lekko się zaśmiała i odsunęła się z powrotem do szafki.
-Um,dziś piątek i Ashley-największa suka w szkole planuje imprezę na plaży.I uważaj teraz-udała zdziwioną-zaprosiła nas.
-I co?Zamierzamy tam iść?-spytałam nie pewnie-Po za tym...Mam szlaban.
Przyjaciółka spakowała rzeczy i ruszyłyśmy prosto korytarzem do wspólnej sali angielskiego.
-Julie Megan Jones!-dziewczyna praktycznie wykrzyczała przez co połowa szkoły odwróciła się w naszą stronę ale dziewczyna to zignorowała-To chyba pierwszy raz w życiu kiedy masz szlaban!Co nawywijałaś?
-Ryan nagadał moim rodzicom Bóg wie co,ale spokojnie-położyłam rękę na jej ramię-Wymknę się lub powiem,że mamy do zrobienia razem projekt i nie mogą mi odmówić.
Kate głośno się zaśmiała.
Po chwili zadzwonił dzwonek ogłaszający pierwszą lekcję.
Z głośnym jęknięciem ruszyłyśmy do sali.

Justin
-Bieber!-ktoś wykrzykiwał z drugiej strony drzwi-Otwórz te pierdolone drzwi!
Jezu Chryste człowiek już w spokoju nie może spać!
Z jękiem wstałem z łóżka.
-Drzwi są otwarte,kurwa!-syknąłem i udałem się do łazienki.
-Nie możesz opuszczać szkoły następne tygodnie!-syknął Scott.
-Kolejne pierdolenie.Scott! Jest wcześnie rano!-jęknąłem.
-Za niecałe 20 minut masz szkołę,więc lepiej się streszczaj-wysyczał i wyszedł zatrzaskując drzwi.
Ktoś jest nie w humorze.

Po wzięciu szybkiego prysznica,osuszyłem całe ciało i perfekcyjnie  ułożyłem grzywkę.
Założyłem parę czystych bokserek,wybrałem białą koszulkę wyciętą w serek,jeansy niskie w kroku a na to wszytko czarną szeroką bluzę i fullcap na głowę.
Popsikałem się perfumami,zgarnąłem telefon,portfel,kluczyki i zbiegłem na dół.
-Justin-usłyszałem znajomy głos za moim plecami.
Odwróciłem się by zobaczyć Daniela.
-Ta?-uniosłem brwi czekając na odpowiedź.
-Nasza wczorajsza rozmowa...Nie powinienem mówić żebyś nie widywał się z tą dziewczyną...po prostu-przerwał oblizując usta-Nie mów Scottowi.Jestem pewien,że wścieknie się na wiadomość,że już następna dziewczyna wie o tym co robimy.
-Jasne-posłałem w jego stronę mały uśmiech,poklepałem go po plecach i ruszyłem do garażu.
Scott coś kombinował,przegrał zakłady i oddał trzy cenne auta.Zajebiście.
Wsiadłem do czarnego Range Rovera i ruszyłem.

Po około 10 minutach byłem już  w szkolnym korytarzu.
Akurat zadzwonił dzwonek i wszyscy frajerzy- kujoni strasznie śpieszyli się do klas,aby nie dostać spóźnienia-idiotyczne.
Moje oczy napotkały brązowowłosą dziewczynę przytulając się z inną laską,którą gdzieś już widziałem.
I tak kurwsko seksowne pomyślałem.
Muszę  z nią pogadać.
Ruszyłem do mojej pobliskiej sali historii i wygodnie się rozsiadłem czekając na ciągłe brednie nauczycieli.
Wyjmując swój telefon ze swojej kieszeni i wybrałem numer Jul.
Postanowiłem wysłać jej sms proszący o spotkanie w trakcie lunchu.
Po chwili telefon zawibrował.

Od Julie:
Um,dobrze.Więc przy wejściu do szkoły.x

Kiedy młoda praktykantka odwróciła się w moją stronę widząc mój telefon na wierzchu podeszła do mnie.
-Panie Bieber,chyba nie chce pan,żeby ten telefon wylądował u dyrektora.
Lekko się zaśmiałem chowając urządzenie do kieszeni.
-Nie-puściłem jej oczko-Nie widziałem Cię tu wcześniej.Wyglądasz na młodą i chce Ci się jeszcze uczyć?
Dziewczyna lekko się zarumieniała.
-Nie sądzę,że przeszliśmy na ty.Dla ciebie Pani Lopez-machnęła blond włosami i wróciła do biurka.
Cała klasa idiotów wpatrywała się we mnie,a szczególnie dziewczyny robiąc maślane oczka.
Westchnąłem.
Dziewczyna siedząca obok mnie,stuknęła mnie obcasem w kolano,jadąc nim wyżej i wyżej.
Pochyliłem się lekko w jej stronę,wpychając jej włosy za ucho.
-Uwierz,skarbie-jęknąłem-Gdyby nie Ci wszyscy ludzie z chęcią bym Cię przeleciał.Ale jest lekcja więc-posłałem jej oczko i widząc jej napaloną reakcję uśmiechnąłem się sam do siebie.
Tak już działam na dziewczyny.

Julie
-Przyszłaś-odezwał się znajomy głos zza moich pleców.
Odwracając się szybko stanęłam twarzą w twarz z Justinem.
-Pisałam,że będę-odezwałam się,upewniając się,że Kate nie ma nigdzie w pobliżu.
-Uciekasz przed kimś?-chłopak spojrzał na mnie jakbym miała co najmniej pięć głów.
Westchnęłam.
-Słuchaj,po prostu możemy iść gdzieś indziej?-spytałam.
-Zabiorę Cię gdzieś,gdzie nikt nigdy nie chodzi-mruknął mi do ucha,wywołując tym gęsią skórkę na moim ciele.
Już po chwili siedzieliśmy w jakimś czarnym samochodzie.
-Ile masz jeszcze tych samochodów?-pytania same z siebie leciały z moich ust.
-Cóż,Scott przegrał jakieś zakłady,o których nic nie wiedziałem-wzruszył ramionami.
Moje brwi złączyły się na nowe usłyszane imię.
-Scott?-spytałam z zmieszaniem.
-Jeden z chłopaków-szepnął.
Wyciągnął ze schowka paczkę Malboro,wyjął jednego papierosa i go odpalił.
-Nie przeszkadza Ci to?-spytał nagle.
-Co masz na myśli?
-Że spotykasz się z gangsterem-mruknął,zaciągając się po raz kolejny.
Nie zdążyłam odpowiedzieć,kiedy samochód stanął.
Chłopak wyszedł z auta kończąc papierosa.
-Idziesz czy mam otworzyć Ci drzwi?-zadrwił.
Wywracając oczyma złapałam za klamkę i otwierając drzwi wyszłam.
Staliśmy przed częścią opuszczonego miejsca Stratford,w której nigdy nie byłam.
Był to rozwalony mały, opuszczony domek.Myślałam,że to właśnie tutaj przywiózł mnie Justin...
-To nie tutaj-albo on czyta w myślach albo ja świruje-Chodź za mną.
Zrobiłam co rozkazał i szłam za nim krok w krok.
Szliśmy jakąś stromą ścieżką,na której łatwo można się potknąć.
Po chwili moim oczom okazało się malutkie czyste jeziorko,z małą wysepką.
-O mój boże-pisnęłam-Tu jest pięknie,Justin.
Chłopak schował ręce w kieszenie spodni,pozwalając kciukom wystawać.
-Wiem-szepnął-Mówiłem,że zabiorę Cię gdzieś,gdzie nikogo nie ma.
-Ale wiesz,że to nie potrwa długo?-spytałam.
Chłopak złączył brwi nie wiedząc o co chodzi.
-...Jak wiesz,mam szlaban-kontynuowałam.Justin pokazał miejsce,w którym możemy usiąść i tak też zrobiliśmy.Usiedliśmy blisko wody.
Chłopak cicho się zaśmiał,rzucając kamyki do wody.
-Niegrzeczna dziewczynka dostała szlaban-poruszał sugestywnie brwiami a ja wybuchałam śmiechem.
-W gruncie rzeczy przez ciebie i mojego brata-wzruszyłam.
-Co nagadał twoim rodzicom?
-Cóż,jak opuściliśmy park,wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do domu a Ryan zaraz ze mną,zaczął gadać,że-zrobiłam w powietrzu cudzysłów-''ich mała córeczka'' spotyka się z gangsterem.
-Ja jestem gangsterem,skarbie.
Jęknęłam.Ten człowiek doprowadza mnie do szału!
-Ale nie uważasz,że oni nie powinni o tym wiedzieć?-spytałam.
Chłopak lekko kiwnął głową.
-A teraz powiesz mi o co chodzi z Ryanem,bez żadnych wybryków-ostrzegłam.
-Nie odpuścisz,prawda?
-Nie.
-Jak wiesz,miałem dziewczynę Kelly.Nie będę opowiadał od początku bo wszystko już znasz-wytłumaczył-Więc,pewnej nocy postanowiłem ją śledzić.Wsiadła do samochodu jakiegoś typa,oczywiście pojechałem za nimi.Pamiętasz ten magazyn w dzień wyścigu?-gdy kiwnęłam głową kontynuował-Tam zawsze ją zabierałem,bo podobał jej się widok.To było moje miejsce.
Chłopak urwał zamykając oczy.
Nieświadomie złapałam jego dłoń i lekko ją ścisnęłam,na co Justin szybko otworzył oczy wpatrując się w nasze ręce.
Dałam mu znak żeby kontynuował.
-...Wyszli z samochodu,ja zaparkowałem w bezpiecznej odległości i chwile po tym podążyłem za nimi.Ona już zdążyła być naga-warknął-A teraz przejdę do najlepszej części-spojrzał w moje oczy-Zgadnij kto był tym chłopakiem,który głupio śmiał się z mojej reakcji.
Moje oczy szeroko się otworzyły.
To mógłby być mój brat?Nie...
-To twój braciszek...
-Co?To nie może być prawda-potrząsnęłam głową puszczając jego dłoń.
-Jeśli nie wierzysz,nie musisz.
-Justin,przepraszam za niego.On...On ostrzegał mnie przed tobą,że ty tylko chcesz dobrać się do moich majtek...
Chłopak głośno się zaśmiał.
-Pierdolony niech uważa na słowa.

Nadal nie mogąc się otrząsnąć po tym co usłyszałam,powtarzałam sobie w kółko że muszę z nim ostro pogadać.
Nawet nie zauważyłam jak blisko Justina siedzę,ale nie przeszkadzało mi to.
-Która godzina?-wypaliłam nagle.
-za piętnaście druga,czemu pytasz?
Szybko wstając strzepałam piasek ze spodni.
-Cholera,moi rodzice pewnie są już w domu-syknęłam.
-Sweetie,spokojnie-Justin cicho się zaśmiał również wstając i idąc w moją stronę.
Cholera.
Moje plecy zderzyły się z czymś twardym-prawdopodobnie z drzewem.
-Za chwilę będziesz w domu-wyszeptał do mojego ucha.
Położył ręce po obu stronach mojej głowy.
Moje serce zaczęło bić szybciej niż zwykle.
Justin jedną ręką złapał delikatnie zagubione pasmo moich włosów i wsunął je za ucho.
-P-powinniśmy już iść-szepnęłam.
Przybliżając się do mnie,jego usta milimetry od moich.
-Pokaż z czego jesteś zrobiona,kotku-wyszeptał a już po chwili,pewnie naprał wargami na moje,zanim zdążyłam to rozszyfrować czy go powstrzymać.
W moim brzuchu pojawiło się stadu motyli.Pierwszy raz czułam coś tak wspaniałego.Minęła chwila gdy moja głowa zaczęła powili rozumieć co właśnie się dzieje.
Chłopak przysunął się jeszcze bliżej,aż jego biodra przyciskały mnie bardziej do drzewa.
Oplatając ręce na jego szyi przyciągnęłam go jeszcze bliżej sobie.
Justin złapał moje biodra w dłonie,jego palce wbijały się w moją skórę.
Głośno jęknęłam kiedy lekko przygryzł zębami moją wargę.
Nie przerywając pocałunki mierzwiłam palcami jego idealnie ułożone włosy.Ugh,wspaniałe uczucie.
Zjechał dłońmi z moich pleców,a później na tyłek raptownie zaciskając na nim dłonie.Mocno zaczerpnęłam powietrza jednocześnie dając mu dostęp do mojego języka.
Wślizgując się językiem do moich ust,oboje jęknęliśmy kiedy nasze języki walczyły o dominacje.
Oderwał się ode mnie wciąż trzymając dłonie na moim tyłu.Oparł czoło o moje głośno oddychają czułam na sobie jego świeży oddech.
Chłopak łobuzersko się uśmiechnął a ja przygryzłam wargę
-Teraz możemy iść-szepnął,przygryzając płatek mojego ucha.

Cała droga minęła w komfortowej ciszy.Żadne z nas się nie odezwało od chwili tej namiętnej chwili.
To było...Gorące.
Nawet się nie obejrzałam kiedy byliśmy już pod moim domem.
-Chyba śpieszyłaś się do domu,ale jeśli chcesz możemy pojechać do mnie-chłopak puścił mi oczko.
-Po moim trupie,Bieber.
Justin głośno się zaśmiał.
-A dostanę chociaż buziaka?-zrobił minę szczeniaczka na co teraz ja się zaśmiałam.
Niepewnie pochyliłam się w stronę chłopaka i musnęłam jego usta.
Justin głośno jęknął.
-Będziesz dziś na imprezie?-spytał.
-Jeśli nie będę nadal więziona we własnym domu to tak.
-Dobra dziewczynka.A teraz idź już.
Przygryzając wargę otworzyłam drzwi i lekko kiwnęłam na niego głową.
-Do później-zawołał.
-Taa.Pa.
Z szerokim uśmiechem weszłam na szczęście do pustego domu.

Justin
4 godziny po tym jak odwiozłem Jul.do domu postanowiłem wziąć prysznic i przebrać się na tą całą ''imprezę''.
Przypominając sobie to co zdarzyło się w lesie uśmiechnąłem się do siebie.Nie oszukując siebie...Całowała zajebiście.Nie zdziwiłbym się gdyby chciała pójść nieco dalej.Ale dziwne  w tym było to,że była spięta...
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Wejść-krzyknąłem.
-Siema,stary-odezwał się Marco.
Chłopak przybił ze mną piątkę i usiadł obok mnie na łóżku.
-Wybierasz się gdzieś?-spytał.
-A co?Któryś z chłopaków wysłał Cię tutaj,aby spytać co zamierzam robić,czy co?
-Bieber,po prostu jestem ciekaw-wzruszył-Jutro o północy będzie twój dzień, pamiętaj.Scott dzwonił do McCann i umówił się na spotkanie.Jeśli nie odda kasy zabijasz gnoja.
Uśmiechnąłem się na tą wiadomość.
-Nareszcie robota dla mnie-mruknąłem-A teraz sory ale wybieram się na imprezę.
Wstając zarzuciłem swoją skórzaną skórę na ramię.
Marco również wstając lekko westchnął.
-Chłopie,wyluzuj z tym.Prawie codziennie przyprowadzasz jakieś panienki na jedną noc-syknął-Co mi przypomina,gdzie dzisiaj byłeś?
-W szkole?
-Mnie stary nie oszukasz,więc radzę się teraz przyznać-ostrzegł.
-Ugh...Wtedy w parku,kiedy zabijałem Lego jakaś dziewczyna to słyszała,wtedy zniknąłem,żeby wytłumaczyć jej wszystko...cóż nie wszystko-poprawiłem się.
-Zabiłeś Lego kilka tygodni temu,a teraz umawiasz się z tą dziewczyną?-uniósł brwi-Kurwa,Bieber nie wiesz w co się pakujesz.Ona może zadzwonić na gliny...
-Nie mam na to czasu,idę-warknąłem.
Zabrałem potrzebne mi rzeczy i zbiegłem do garażu,gdzie wsiadłem do samochodu i z piskiem opon wyjechałem na drogę w stronę plaży.
Nie umawiam się z Julie.Wiem,że jej ojciec jest gliniarzem.Zresztą...to moje sprawy.

Po 10 minutach byłem na miejscu.Wszędzie pijani ludzie,dziewczyny ubrane jak dziwki...
Ale moje oczy od razu znalazły jedną brązowowłosą dziewczynę,ubraną w jeansy i bluzkę w kwiaty ze skórzaną kurtką.Wyglądała kurewsko seksownie.
Miała w ręku piwo i widząc jak szybko to wypiła widać było,że robiła to pierwszy raz.Widząc to wybuchłem śmiechem.
-Cześć,skarbie-wyszeptałem jej do ucha.
Dziewczyna podskoczyła kładąc rękę na klatce.
-Idioto!Wystraszyłeś mnie!-syknęła.
-Julie?-zawołała jakaś dziewczyna,tak jakby jej szukając.
-Zaraz wrócę!Udawaj że z kimś rozmawiasz!-rozkazała i podbiegła do przyjaciółki,prowadząc ją w nieznajomy mi kierunek.Zaśmiałem się na jej niewinność.Po chwili straciłem ją z oczu.
-Podać coś?-usłyszałem głos barmana za plecami.
-Piwo.
-Się robi-uśmiechnął się facet,który wyglądał na co najmniej 30 lat.
Po chwili facet postawił przede mną puszę  piwem.
-To twoja dziewczyna?-spytał po chwili.
Rozglądając się zmrużyłem oczy.
-Kogo ma pan na myśli?
-Oh,nie udawaj-zaśmiał się-Ta dziewczyna,która piła tak szybko piwo,jakby chciała się wpasować w imprezę.Znam ją.
-Czyżby?-posłałem mu mały uśmiech.
-Tak.Uważaj z nią.Ona jesteś świetną laską,ale bądź delikatny.
-Delikatny?
Odwracając wzrok z barmana zauważyłem Julie z jakimś obcym mi chłopakiem...Nie wyglądali jakby się znali.
-Dzięki za radę,muszę iść-warknąłem-Obić komuś ryja-tej części barman nie dosłyszał.
-Puść mnie!-usłyszałem słaby głos Julie,która za wszelką cenę chciała wydostać rękę tego śmiecia ze swoich spodni.
-Ej,kolego?!-syknąłem/
W chwili kiedy chłopak się odwrócił dostał pięścią w twarz.
Splunął krwią nadal mając przy tym uśmiech na twarzy.
-To za wsadzanie łap tam gdzie nie potrzeba!-oberwał następny raz,ale teraz w nos.Usłyszałem chrupnięcie,co oznaczało złamanie.
Spojrzałem na zszokowaną Jul.Była kompletnie nawalona.
Kiedy chłopak się wyprostował,wycelowałem w jego jelito aż syknął z bólu.
-A to za bycie idiotą-splunąłem.
Podszedłem do dziewczyny przerzucając ją sobie przez ramię.
-Nie było cię zaledwie 10 minut i już zdążyłaś się tak schlać?-spytałem nie dowierzając.
Dziewczyna cicho zachichotała.
-Jesteś taki silny,Justin-wyszeptała,zwisając głową w dół.
Będąc już przy samochodzie,otworzyłem drzwi i wrzuciłem dziewczynę na przednie siedzenie,sam po chwili siadając za kierownicą.
Chciałem już przekręcić kluczyk w stacyjce ale powstrzymał mnie jej głos.
-Pocałuj mnie-jęknęła.
W myśli się zaśmiałem.
Kładąc rękę na jej udo pochyliłem się do jej ucha.
-Z chęcią ,skarbie.
Pochylając się jeszcze bardziej złączyłem nasze usta w słodkim pocałunku.
Julie zarzuciła ręce za moją szyję,bawiąc się krótkimi włosami.
Przejechałem językiem po jej  dolnej wardze prosząc o dostęp,który z chęcią mi dała.Po chwili nasze języki toczyły walkę.
Odsuwając się ode mnie z głośnym mlaskiem,Julie jęknęła.
-Całujesz tak dobrze.
-Jestem pewien,że połowy z tych rzeczy,co mówisz teraz jutro nie będziesz pamiętać-zaśmiałem się.
Julie lekko się nadymała,krzyżując ręce na piersi.
-Będę pamiętać wszystko,skarbie.

-Gdzie jedziemmmmy?-spytała ziewając.
W tej samej chwili wjechałem na parking mojego domu.
-Idziemy na chwilę do mnie,muszę zgarnąć jedną rzecz-wytłumaczyłem-Idziesz ze mną,czy czekasz?
-Idę-uśmiechnęła się.
Wyszła z samochodu o własnych siłach,więc nie było z nią tak źle,od rzeczy też nie gadała,też plus.
Przytrzymałem jej drzwi,po czym wszedłem za nią.
Spojrzałem w stronę salonu,który był na szczęście pusty.
-Chodź za mną-kiwnąłem na górę.
-Wielki masz dom-szepnęła za mną.
Zaśmiałem się z jej niewinności.
Po chwili otworzyłem drzwi sypialni.

Julie
Kurwa...Jego pokój jest chyba 2 razy taki jak mój...
-Co?-odezwał się nagle.
Znów myślę na głos...
-Nic...Po prostu mówiłam sobie,że twój pokój jest 2 razy taki jak mój-zachichotałam.
-Bieber,w końcuu!-ktoś gwałtownie otworzył drzwi,przez co podskoczyłam.
Odwróciłam się by zobaczyć,wysokiego ciemnowłosego o niebieskich oczach chłopaka.
-Kolejna?-spytał.
Uniosłam brwi ku górze nie wiedząc o co chodzi.
Justin odszedł o jakiejś szafki i podszedł do mnie otwierając drzwi.
-John,żadna kolejna!-wysyczał i praktycznie wypchał mnie ze swojego pokoju.
-O co chodziło temu facetowi?-spytałam.Justin wciąż pchał mnie po schodach,aby po chwili wsiąść do auta.
-Pewnie pomyślał,że jesteś kolejną laską do pieprzenia-mruknął wyjeżdżając z podjazdu.
Moje oczy się rozszerzyły.
-Więc-urwałam,uświadamiając sobie co właśnie powiedział-Jestem dla ciebie kimś do pieprzenia?
-Nah,Julie.To nie tak.
Poczułam jak słona ciesz spływa po moim policzku.Postanowiłam się przed nim nie rozklejać.
-Więc teraz będziesz mnie ignorować?-syknął.
Zignorowałam to.
Po chwili samochód stanął.Nawet nie zorientowałam się,że tak szybko jechaliśmy,bo staliśmy już kilka metrów od mojego domu.
-Kurde,no przepraszam-odezwał się sięgając po moją dłoń.Nie zabrałam jej.
-On serio uważał mnie za dziwkę?
Chłopak westchnął.
-Co? Skrabie...To nie tak...Chodzi o to-przerwał oblizując usta-Chodzi o to,że cytuje prawie codziennie przyprowadzasz sobie panienki na jedną noc.
Moje oczy się rozszerzyły
-Więc ja będę jedną z nich?-spytałam.
-Nie-uśmiechnął się,i musnął mój policzek.
-P-pójdę już.
-Buziaka na dobranoc dostanę?-jęknął.
Zachichotałam pochylając się by musnąć jego wargi.
-Umm-oblizując usta westchnął-teraz już idź.Dobranoc,księżniczko.
Księżniczko.
Pochylając się po raz kolejny dałam mu kolejnego całusa.
-Uwielbiam jak mówisz do mnie księżniczko lub skarbie-mruknęłam z uśmiechem.
-Gwarantuje,że tego też nie będziesz pamiętać-zaśmiał się.
-Dobranoc,Justin-szepnęłam i wyskoczyłam z jego samochodu.
-Dobranoc,skarbie.
Wysłałam mu buziaka i pobiegłam do domu.
Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do domu,spodziewając się,że wszyscy śpią.
-Gdzie byłaś młoda damo? Kate dzwoniła i pytała o ciebie!-syknęła mama stojąc w korytarzu.
Przeklinam swoje życie.
~~
To mamy 5 rozdział :)
Julie+Justin moment jest?
rozdział przed weekendem jest?
aww
wydaje mi się że wyszedł dość długi :) pisałam bez niczyjej pomocy :)
więc...nie będę się rozpisywać... +nie jestem genuszem z matmy ale jak mi się wydaje to za 1h i 30 min,Justin skończy 20 lat...20 lat...ta strasznie szybko...:((
Miłego czytania,miśki :)
http://ask.fm/BieberBigLove - ask :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ



czwartek, 20 lutego 2014

Four

Justin
Minął cały tydzień odkąd  gadałem z Jul.Olewałem wszystko, nawet głupią szkołę.
Kilka razy widziałem jak dziewczyna biegała,miałem chęć zatrzymania się i przeproszenia jej...Ale stop...Moja duma na to nie pozwalała.
Od tamtego dnia ciągle o niej myślę.
Dlaczego wtedy tak się wystraszyła,gdy opadała na kanapę a pytając co zamierzam zrobić powiedziałem że ją zgwałcę...To miał być niewinny żart,a wyszło jak zawsze.
Muszę ją przeprosić,bo inaczej nie wytrzymam tego pieprzonego poczucia winy.
Leżałem tak jeszcze chwilę na moim - już jak dla mnie małym łóżku w domu moich rodziców.Dzisiejszą noc właśnie tam spędziłem.
Po chwili usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
Musi to być Jazzy pomyślałem.
-Braciszku,mogę wejść?-nie myliłem się,był to jej słodki dziewczęcy głos.
-Wchodź,mała-powiedziałem na tyle głośno by usłyszała.
Mimo,że Jazzy ma już 15 lat nadal będzie moją małą słodką dziewczynką.
Weszła do mojego niebieskiego pokoju pokrytego plakatami różnych gwiazd sportu i usiadła obok mnie.
Nie zdążyłem się przywitać a Jazzy zaczęła rozmowę.
-Justin...Ja wiem że coś się dzieje-zaczęła-Na prawdę się o ciebie martwię.Powiesz mi o co chodzi?
Westchnąłem.
-Widzisz,mała nie wszystko jest takie proste jak się wydaję.Poznałem kogoś i spieprzyłem kilka spraw.Nie umiem tego naprawić i nie uraź się ale nie potrzebuje twojej  pomocy-posłałem jej lekki uśmiech-Jestem dużym chłopcem i poradzę sobie.
-Awww-zagruchała-więc to jednak dziewczyna?!
W sekundzie Jazzy podniosła się i owinęła ręce wokół mojej szyi, a ja objąłem ją ramieniem w talii.
-Dobra już,dobra-odsunąłem ją od siebie-Mała podstępna żmija!
W jej pobliżu leżała poduszka,więc nie miała problemu z sięgnięciem jej i rzuceniem we mnie.
Rzuciła nią we mnie a ja w locie ją złapałem i wstałem.
-Nie jestem mał...
-Na twoim miejscu bym uciekał!-wskazałem na nią palcem z szerokim uśmiechem co wywołało u niej histeryczny śmiech.
Jazzy zaczęła wstawać i zmrużyła na mnie oczy.
-I tak mnie nie złapiesz.Mam dużo miejsca do popisu, mamy wielki dom więc...nie wyjdzie Ci to Drew.
Gdy z jej ust wyleciało moje drugie imię,pewnie sama w myślach się za to skarciła.
W sekundzie odwróciła się i zaczęła uciekać.
Zbiegła wielkimi schodami do wielkiego salonu.
Dom był trochę mniejszy od mojego i chłopaków,ale nadal wielki.
W momencie kiedy Jazzy była blisko mnie złapałem ją jedną rękę za talie,podniosłem tak,że jej nogi były chwilę w powietrzu.
Po chwili oboje opadliśmy na miękką kanapę.
-Dawno się z tobą tak nie bawiłam-szepnęła zdyszana.
-Najlepsze zabawy tylko ze mną-posłałem jej szeroki uśmiech.
Dziewczyna spojrzała w moją stronę z nadzieją w oczach.
-Powiesz mi jaka jest ta dziewczyna?
-Po moim trupie,księżniczko.
W chwili gdy otworzyła usta jej telefon zaczął wibrować sygnalizują wiadomość.
-O moja koleżanka z projektu będzie lada chwila-oznajmiła.
Wstając szepnąłem.
-Seksowna?
-Spadaj,łosiu!Lepiej idź napraw to co spieprzyłeś-powtórzyła moje słowo.
Podszedłem do niej i na chwilę ją przytuliłem.
-Dzięki,mała.Do zobaczenia.I pamiętaj-Odwróciłem się-Jeśli będziesz czegokolwiek potrzebowała dzwoń.
-Dziękuje,wpadaj do mnie częściej,albo przynajmniej na chwilę do rodziców oni tęsknią-posłała mi smutny uśmiech-Kocham Cię.
-I jak Ciebie.Pa.
Wyszedłem z domu i ruszyłem na motor,który stał przed wejściem.
Lepiej napraw to co spieprzyłeś...

Julie
Trzymając w ręku potrzebny egzemplarz i plakat ruszyłam szybkim krokiem do domu Jazzy.Jest ona rok młodsza i właśnie z drugimi klasami przydzielili nam projekty.Genialnie.
Była ona chyba siostrą Justina,ale z tego co wiem nie mieszkają już razem.
Całe szczęście pomyślałam.Ostatnim czego chciałam to rozmawianie z nim przy jego siostrze.
Kogo próbujesz oszukać,Jul? Znów odezwał się głos w mojej głowie.
Z jednaj strony chciałam z nim porozmawiać,wyjaśnić...Ale,on robił lub mówił rzeczy,których najmniej się spodziewałam.
Zanim się zorientowałam stałam już pod drzwiami domu dziewczyny.
Zadzwoniłam dzwonkiem i zrobiłam krok w tył.
Nie minęło 10 sekund a w drzwiach stanęła uradowana Jazzy.
-Hej-rozpromieniona zamknęła mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Cześć-odpowiedziałam.
Dziewczyna otworzyła szerzej drzwi i pociągnęła mnie za rękę prowadząc nas wielkimi schodami jak mi się wydaje do jej pokoju.
-Masz wielki dom-odezwałam się stojąc w drzwiach dziewczęcego pokoju.
Jazzy odwróciła się i posłała mi uśmiech.
-Duży,ale zrobił się pusty-w jej oczach krył się smutek.
Chciałam już zapytać co się stało,ale ugryzłam się w język.
-To co?Robimy ten projekt?Chcę mieć już to za sobą.
Jazzy westchnęła.
-Uwierz,że ja również.

Po godzinnej pracy byłam zachwycona z tego jak nam wyszło.
-Perfekcyjnie-szepnęłam.
-Julie-Jazzy spojrzała na mnie dziwnym wzrokiem-Coś się dzieje,prawda? Wiem,nie znamy się od lat ale widzę coś w twoich oczach...
Cicho się zaśmiałam.
-Jazz,to ni...
-Wiesz,mam taki instynkt po moim bracie,że umiem czytać z oczu,więc radziłabym powiedzieć teraz-wskazała na mnie palcem uśmiechają cię.
Więc Justin to jednak jej brat...
Cóż powiem jej,ale pozmieniam niektóre rzeczy.
-Wiesz,poznałam takiego chłopaka.Dużo o nim słyszałam-lekko się uśmiechnęłam,przerzucając wzrok na wielkie okno-Poznałam go przez przypadek w parku,jak wiesz ćwiczę bieganie i zawsze tam biegam.No i dziwnie się złożyło wpadliśmy na siebie.Gadałam z nim zaledwie trzy dni i powiedział coś,co na serio mnie dotknęło i przez tydzień nie gadaliśmy.
-Wiesz,mimo wszytko to drań ale przykro mi-złapała moją dłoń i lekko ją ścisnęła-Wiesz,mój brat też poznał jakąś dziewczynę.Ale muszę przyznać,że on od dłuższego czasu był swego rodzaju męską dziwką...
-Jazzy!-głośno się zaśmiała a dziewczyna mi zawtórowała.
-Mówię prawdę!Kiedyś miał dziewczynę,ale ona go zraniła...Chciałabym,żeby w końcu znalazł jakąś porządną dziewczynę.A właśnie...był u mnie zanim przyszłaś,mówił że kogoś poznał, i że coś spieprzył.
Coś ścisnęło mi się w żołądku.
Przecież mówił,że go pociągam...
-Um,miło było z tobą pogadać,ale teraz muszę już iść-szybko wstałam prostując swoje kończyny.
-Coś powiedziałam nie tak?
-Nie,skąd.Wszystko okej,po prostu umówiłam się z przyjaciółką-kłamstwo.
-Oh,okej.Chodź odprowadzę Cię.

Pożegnałam się z dziewczyną i postanowiłam iść do parku.
Justin zakazał mi tam chodzić...Ale nie obchodzi mnie to.
W kącikach oczu zebrały się łzy...
Nie znam go zbyt długo,ale część mnie myślała,że może coś z tego będzie.
Chciałabym,żeby coś z tego było.Ale..on znalazł sobie już kogoś.
Gdy byłam już w parku zobaczyłam chłopaka ubranego w czarne spodnie z opuszczonym krokiem, w suprach i w czarnej skórzanej kurtce stał tyłem do mnie na małym moście znajdującym się nad rzeką.
W pierwszej chwili pomyślałam,że to Justin ale co on by tutaj robił?
Postanowiłam pójść przez most,tam gdzie jest nieznajomy chłopak.
Chwilę później gdy stałam zaledwie kilka kroków od niego a chłopak odwrócił się.
Zmieszanie automatycznie pojawiło się w jego oczach.
-Julie?-spytał niepewnie podnosząc brwi w górę-Co ty tutaj robisz?Nie wyraziłem się jasno mówiąc,że masz przestać tędy chodzi...
-Justin przestań!-przerwałam mu w połowie zdania-Przyszłam tu bo chciałam i nikt mi tego nie zabroni.
Chłopak nie ruszył się z miejsca ale wbijał we mnie wzrok.
Poczułam się niekomfortowo i zaczęłam się wiercić.
-Przepraszam...-wyszeptał prawie niesłyszalnie.
Lekko pokiwałam głową.
-W porządku.
-Nie!Nic nie jest w porządku.Nie powinienem wtedy mówić tego w szkole i robić takie coś w magazynie.
Spojrzałam mu w oczy i w jednej chwili miałam chęć zbliżenia się do niego i przytulenia go.
-Justin,jest już okej-posłałam mu mały uśmiech-Chcesz się przejść?
-Jasne.

-Wiesz,kiedyś miałem dziewczynę-odezwał się Justin gdy już siedzieliśmy na pobliskiej ławce.
-I co w związku z tym?-spytałam niepewnie.Może nie chce mi o tym mówić?
-To było chyba jakoś pół roku temu.Niby wszytko było w porządku,miała wszystko czego tylko zapragnęła.Od biżuterii po drogie ciuchy czy też podróże. Owinęła mnie sobie wokół palca-prychnął-Zacząłem coś podejrzewać bo już nie widywaliśmy się codziennie jak zawsze.Pewnej nocy postanowiłem sprawdzić co jest tak ważne,ważniejsze ode mnie.Na moich oczach pieprzyła się z jakimś jebanym idiotą.
Kelly powiedziała, że to nie tak jak wygląda.Od tamtej pory nie ufam żadnej dziewczynie,jedynie zaliczam niektóre w klubach.
Moje źrenice się poszerzyły.Co jeśli mnie też chce zaliczyć?
Chłopak musiał to zobaczyć bo lekko się zaśmiał.
-Co się tak bawi?-spytałam oburzona.
-Przecież wiesz,że nic Ci nie zrobię.Jesteś inna niż te wszystkie dziwki z klubów.
Czując się nieco wyróżnioną uśmiechnęłam się,przygryzając wargę.
-Ej,powiesz mi co Cię tak zmartwiło wtedy w nocy w magazynie?-spytał niepewnie.
-Um...T-to ni...
-Nie pierdol,wiem że coś się musiało stać!-syknął.
-Julie?-spytał obcy głos za nami.
Odwróciłam się i zobaczyłam mojego brata Ryana.
-Oo Jones-odezwał się Justin-Cóż za miłe spotkanie,nieprawdaż?
-Hej-wstałam-To wy się znacie?
Justin również wstał i stanął obok mnie.
-Jul,idziemy do domu!-warknął Ryan.
-Teraz się kurwa boisz a pół roku temu mnie wyśmiałeś ty huju!-cicho warknął.
-Powie mi ktoś co się tutaj dzieje?!-syknęłam czując narastającą ciekawość.
Klatka Ryana podnosiła się w zaskakującym tempie.Był zdecydowanie wkurzony.
-Pochwal się swojej siostrze co zrobiłeś-zaśmiał się bez krzty humoru.
-Kurwa,Julie idziemy do domu!Już-syknął.Złapał mnie za przedramię i zaczął ciągnąć.
Zdecydowanie to bolało.
-Nie widzisz,że ją ranisz? Ona jest dziewczyną a nie jakąś rzeczą!Zostaw ją-Justin delikatnie złapał mnie za nadgarstek.
-Bieber,załatwimy to między sobą kiedy nie będzie przy tym mojej siostry-warknął,a po chwili spojrzał na mnie-A teraz idziemy!
-Nie!-krzyknęłam-Justin powiedz mi o co chodzi!
-Skarbie,twój braciszek wszystko Ci wyjaśni-mruknął.
Poczułam jak Ryan mocno wzmocnił uścisk na moim ramieniu a Justin puścił mój nadgarstek.
Nie odzywałam się.Pozwoliłam Ryanowi zabrać mnie do domu.
Gdy byliśmy już kilka metrów od Justina,chłopak krzyknął.
-I tak twoja siostra prędzej czy później dowie się jakim to jesteś skurwielem!
Ryan cicho się zaśmiał.
-Idiota-syknął prawie niesłyszalnie.
-Teraz mi mów o co poszło-warknęłam jednocześnie wyrywając się z jego uścisku.
-Ty mi lepiej powiedz co z nim robiłaś!
Gdy byliśmy już poza parkiem nie miałam daleko do domu więc zaczęłam biec zostawiając Ryana samego.
-Nie ujdzie Ci to na sucho-krzyknął.
Zignorowałam to i biegłam dalej.

-Kochanie gdzie byłaś?-odezwała się moja mama gdy tylko przekroczyłam próg domu.
W tym samym momencie wleciał zdyszany Ryan.
-Twoja córeczka spotyka się z kryminalistą!-krzyknął.
-Nie spotykam się z nim!-odwróciłam się w stronę brata-Lepiej ty mi powiedz co między wami zaszło!
-Czy może mi ktoś do jasnej cholery wyjaśnić o co wam obojgu chodzi?-odezwał się tata schodzący ze schodów.
-Proszę wytłumacz im,siostrzyczko!
-Nie mam nic do powiedzenia!-syknęłam i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
Krew gotowała mi się w żyłach.
-Więc ja powiem,wasza mała słodka córeczka spotyka się z największym gangsterem w mieście-powiedział to zupełnie normalnie.
-Julie,możesz mi to wytłumaczyć?-spytał poważnie tata.
-Tato,wcale się z nim nie spotykam!Nic nas nie łączy!-fuknęłam.
-A co robiliście w parku? I nie pierdol,że podziwialiście naturę...
-Ryan język!-warknęła mama.
Lekko wzruszył ramionami  i znów się odezwał.
-Ja tylko Cię przed nim ostrzegam!
-Julie,wytłumacz mi to,raz!-spojrzała groźnie mama.
-Jak wiesz,miałam robić projekt z osobą z drugiej klasy i przydzielili mi Jazzy, zrobiliśmy go,wyszedł nam na prawdę super-lekko się uśmiechnęłam
-Julie Megan Jones!Przejdź do rzeczy!-mama musiała być na prawdę ciekawa jak i zła bo nie codziennie używa mojego drugiego imienia.
-...i jak już skończyłyśmy postanowiłam iść przez park.Zobaczyłam tam Justina,był jakiś dziwny więc podeszłam i spytałam o co chodzi-powinnam dostać za udawanie-i...okazało się,że rzuciła go dziewczyna więc porozmawiałam z nim i mu pomogłam.To wszystko.
-Oh,rozumiem.Ale nadal nie zmienia to faktu,że jestem na ciebie strasznie zła.To co powiedział twój brat...
-On nie jest kryminalistą!-warknęłam.
-Twój brat nie kłamałby bez powodu-odezwał się tata-Masz szlaban!
-Tato!
-Nie młoda damo! Nie będziesz spotykała się z kryminalistą! Po szkole jesteś od razu w domu i bez żadnego ale!-odezwał się po raz ostatni i opuścił pomieszczenie,w którym stałam zmieszana.
Mama również odeszła.
-Dziękuje braciszku!-syknęłam i udałam się do swojego pokoju.
Opadłam na swoje miękkie łóżko.
Było już ciemno więc postanowiłam wziąć szybki prysznic.
Zgarnęłam potrzebne mi rzeczy i weszłam do łazienki.

W swojej wygodnej piżamie ruszyłam do łóżka.
Zobaczyłam,że mój telefon świeci co oznaczało albo sms albo ktoś do mnie dzwonił.
Wzięłam swojego iPhona do ręki,wpisałam hasło i zobaczyłam wiadomość.

Od:Justin
Ryan powiedział o co chodziło?

Zaśmiałam się do ekranu i wystukałam szybką odpowiedź.

Do:Justin
Oczywiście,że nie. Przez niego dostałam szlaban...

Po kilku minutach dostałam odpowiedź.

Od:Justin
Ups..Nie martw się,skarbie.Niedługo frajer powie Ci co było grane.A teraz idź spać,późno już. Dobranoc ;) x

Znów nazwał mnie ''skarbem''. Z uśmiechem wysłałam mu odpowiedź.

Do:Justin
Ty też :))

A potem już chyba usnęłam.

Justin

Od : Julie
Ty też.
Lekko uśmiechnąłem się do telefonu.
Znam tę dziewczynę zaledwie kilka dni...Nie ważne.
Chyba to naprawiłem.
-Siema stary!-odezwał się Daniel.
-Hej-przybiłem z nim piątkę,po czym przyjaciel usiadł obok mnie.
-Wiem, że zaraz mnie za to zabijesz, ale wydajesz się taki inny od jakiegoś półtora tygodnia.
-Daniel,daj spokój!
-Dziewczyna?
-Daniel...
-No raczej nie chłopak-kontynuował.
-Kurwa Daniel! Zamknij się wreszcie!-syknąłem.
Podniósł ręce w geście poddania się.
-Pamiętasz jak wtedy w parku zniknąłem?
Lekko kiwnął głową.
-Tam była jakaś dziewczyna i słyszała strzały,oczywiście pobiegłem za nią i jej wszystko wytłumaczyłem...
-Japierdole...
-Właśnie, dzisiaj tak jakby się z nią spotkałem, a co najlepsze się okazało że Jones to jej brat...Miałem chęć zabicia skurwiela.Ona dopytywała się skąd się znamy...
-Czekaj-potrząsnął głową-chcesz mi powiedzieć,że dziewczyna,która słyszała strzały w parku jest siostrą Ryan'a Jones'a,chłopaka który przespał się z twoją byłą?
-Dokładnie tak...
-Popierdolone!-warknął.
-Nie ująłbym tego lepiej.
Daniel przetarł dłońmi twarz.
-Nie możesz się z nią spotykać.
Westchnąłem.
Żeby to było takie łatwe-pomyślałem.
-Chodzimy razem do szkoły...
-Ignoruj ją.
Skinąłem głową i spojrzałem na zegarek znajdujący się na moim nadgarstku.
-Cóż,pogadamy jutro idę na górę.
Wstałem i poklepałem go po plecach.
-Ta,do jutra.

Nie możesz się z nią spotykać.


~~
Prawie cały rozdział napisałam sama, ale oczywiście z pomocą dziewczyn.:)
Masakra...mam tyle pomysłów...:D
Jestem już zmęczona,siedze od rana i kończę ten jeden 4 rozdział...
Wydaje mi się,że końcówka mi nie wyszła...;/
http://ask.fm/BieberBigLove - tutaj odpowiadam na wszytskie pytania.
+ Nie robie z tego opowiadania Dangera :) xx



niedziela, 9 lutego 2014

Three.

Justin
Poprawiając kołnierzyk mojej kurtki wpatrywałem się we wszystko i we wszystkich.
Dzisiaj będzie ciekawie.
To moja noc-pomyślałem.
-Czy ty sobie zdajesz sprawę z tego co robisz?-oczywiście nie zabrakło tam Johna.Wiem,że nie chce żebym to robił,ale to moje jebane życie i moje sprawy.
-Kurwa,John! Idź zobacz czy nie ma Cię na drugiej stronie toru!-syknąłem.
-Tak?okej.Próbuje ratować twoją dupę,ale musisz być takim pierdolonym i upartym dupkiem.Koniec!-podniósł ręce w celu poddania się.
-Joh...
-Skończyłem z tym,Justin! Pakujesz się w niezłe bagno,masz wystarczająco kasy na każde zachcianki a wyścigi zawsze możesz urządzić sobie na autostradzie.
Przyjaciel zaczął odchodzić,a po chwili już go nie widziałem.

Julie
Jestem w miejscu gdzie jest cholernie głośno jak i ciemno.
Wszędzie jest pełno samochodów i od razu można wyczuć nieprzyjemną atmosferę.
Musiałam przeciskać się przez tłum nachlanych ludzi,żeby tylko znaleźć Kate.
Wysłała mi sms'a,że wyrywa się na imprezę i gdy jej mama będzie dzwonić mam powiedzieć,że Kate jest u mnie i już słodko śpi.Banalne.
Szukałam jej ponad 10 minut,kiedy wreszcie zobaczyłam jej jasne włosy.Stała w pierwszym rzędzie trzymając w dłoni puszę-jak dobrze się przyjrzałam było to piwo-musiała być już nieźle upita, bo skakała jak głupia tańcząc przy głośniej muzyce.
Stałam kilka kroków za nią i głośno chrząknęłam.
-Russo...Co ty tu do cholery robisz?!-prawie krzyknęłam.To nie było dla nas odpowiednie miejsce,więc chciałam jak najszybciej nas stąd wydostać.
-H-hej,spokojnie mała-mruknęła odwracając się przodem do mnie-Przyszłam tu tylko popatrzeć na wyścigi,to wszystko-powiedziała z miną szczeniaczka do tego chwiejąc się.
-Tylko popatrzeć?Kate czy ty oszalałaś?! Nie powinno być Cię tu w ogóle! To jest nielegalne-wyrzuciłam ręce w powietrze na znak frustracji-Będą z tego problemy,zobaczysz.
Mówiąc ostatnie słowo,rozejrzałam się dookoła.Wszędzie byli ludzie,większość z nich to mężczyźni.Wokół nich kręciły się dziewczyny skąpo i wyzywająco ubrane...Prawie półnago,dosłownie.
W kilku rzędach stały drogie samochody,na słupach rozwieszone były czerwono-żółte lampi,które dodawały temu miejsca tajemniczego i zakazanego klimatu.
Zanim wróciłam wzrokiem do przyjaciółki,zobaczyłam osobę,której oczywiście nie mogło tu zabraknąć.
Justin stał przy samochodzie,ale innym niż miał ostatnio.Wyglądał na pewnego siebie,niegrzecznego chłopca.
W momencie kiedy nasze spojrzenia się spotkały przeklnęłam swoje życie..
Odwróciłam się do Kate i zaczęłam ciągnąć ją za ramie.
-Kate,chodźmy stąd.Porozmawiajmy w jakimś...normalnym miejscu.Chodź,proszę!-mówiłam prawie błagalnym głosem.
Przyjaciółka nie sprzeciwiała się i już miałyśmy odchodzić kiedy poczułam,jak ktoś łapie mnie za nadgarstki i gwałtownie odwraca.
Stałam na przeciwko Justina.
Spojrzałam w jego karmelowe oczy  i...był cholernie zły.
Nie zdążyłam się nawet przywitać,kiedy usłyszałam krzyk skierowany w moją stronę.
-Czy możesz mi do kurwy nędzy powiedzieć,co tutaj robisz?! Jesteś aż tak głupia,żeby tutaj przychodzić?!-każde wypowiedziane słowo przeszło przez jego usta z jadem w głosie-Lepiej,żebyś stąd szła.
-Ciebie też miło widzieć,Justin-powiedziałam z ironią-Cóż,ciebie mogę zapytać o to samo,chyba też nie powinieneś tu być.A poza tym przyszłam tylko po przyjaciółkę,nie unoś się tak-uśmiechnęłam się,chcąc rozluźnić atmosferę ale to nie pomogło.
-Ja to ja! Jul,to niebezpieczne,nie chcę żebyś tu była!-próbował wytłumaczyć bardzo łagodnie myśląc że go posłucham.
Dosłownie sekundę później do akcji wtrąciła się Kate.
-Zostaw ją!Nie możesz jej rozkazywać!-wtedy zwróciła się do mnie-A ty?Nie powinnaś się z nim zadawać!Nie wiesz kim jest?
Wtedy jej emocje sięgnęły zenitu i zaczęła kopać Justina.Prawdopodobnie spowodował to alkohol.
Wściekł się.
Odepchnął ją na bok.
-Ty mała pizdo!-krzyknął-Nie będziesz mi rozkazywać,a tym bardziej dotykać!
-Kate-zaczęłam widząc przerażenie w oczach przyjaciółki.
-Obydwoje jesteście siebie warci!-syknęła i zanim mogłam zorientować co się dzieje Kate ruszyła przed siebie chwiejnym krokiem.
Próbowałam ją zatrzymać ale bez skutku.
Zostaliśmy sami...W otoczeniu tłumu ludzi i zapachu spalin samochodowych.
W duchu jęknęłam.
-Dlaczego tu jesteś?Dlaczego bierzesz udział w tym całym przedstawieniu?
-Robię to od zawsze...Odkąd dołączyłem do chłopaków,jest to nieodłączna część lata.Ale ciebie-wskazał palcem na mnie-zdecydowanie nie powinno tu być.
Nie zostawię go tu.Albo on zrezygnuje,albo ja biorę w tym udział,proste.
Sama nie wiem dlaczego to robię.Chyba nie chciałam,żeby złapała go policja,skoro ja go przed nią kryje.
-Więc skoro ty jedziesz...Ja też jadę-powiedziałam stanowczo,rozglądając się.
-C-co?-zająknął-Nie ma mowy,że Ci na to pozwolę,twój ojciec jest gliniarzem,ktoś może dać znać gliną i wtedy każdy będzie udupiony...w szczególności ty!Idziesz do domu i koniec!-dalej próbował mi to wytłumaczyć ale szczerze to olałam.
-Słuchaj...przecież ja i tak zrobię co będę chcieć-posłałam mu niewinny uśmiech-Który to twój samochód?
-Żółte lamborghini...czekaj!Co?Julie stój!-ostatnią część słabo słyszałam,ponieważ biegłam w stronę jego samochodu,który był niedaleko.
Obejrzałam się i zobaczyłam,że biegnie za mną.
Szybko otworzyłam drzwi,chociaż miały jakiś guzik to i tak w mgnieniu oka je rozszyfrowałam.
Zanim chłopak znalazł się obok,wsiadłam do samochodu zatrzasnęłam drzwi i czekałam.
Jones!Nie myślisz trzeźwo! Będą z tego problemy!-odzywał się głos w mojej głowie,ale to zignorowałam.
Zapięłam pasy,a wtedy Justin wszedł do samochodu.
Kiedy zobaczyłam jego mocno zaciśniętą szczękę,szeroko się uśmiechnęłam.
Wiedziałam co czuje,ale nie poddam się i nie zmienię decyzji.
-Posłuchaj..wiem,że siłą Cię stąd nie wyciągnę,więc...
Wzruszył ramionami.
Nie kryłam zdziwienia.Zgodził się?Może nie jest,aż tak zły?
Zapiął pas i patrzył cały czas przed siebie.
Kiedy jakaś dziewczyna dała znak startu,ruszył.
Ruszył,ale w przeciwnym kierunki.
Jest przebiegły,wie jak szybko działaś.
-Gdzie jedziesz?-krzyczałam.
-Na pewno nie tam gdzie reszta.Myślisz,że jestem na tyle głupi,żeby ścigać się gdy jesteś w moim samochodzie?-prychnął-Jedziemy gdzieś,gdzie jest bardziej spokojnie,chociaż jeszcze niebezpiecznie.
Wystraszyłam się.
Niebezpiecznym miejsce był dla mnie las...Boje się od momentu kiedy zostałam zg...
Proszę,tylko nie to!
-Gdzie mnie zabierasz?-spytałam.
-Myślałem,że już się nauczyłaś tego,że nigdy nie odpowiadam na takie pytania.
-Cóż..zawsze jestem tak samo ciekawa.W końcu jadę w samochodzie w gangsterem-wzruszyłam ramionami,momentalnie przeklinając się za ostatnie słowa...
-Zamierzasz wypominać mi to za każdym razem?-syknął.
Nic nie mówiąc spuściłam głowę w dół.
Między nami zapadła niekomfortowa cisza.
Od czasu od czasu na niego spoglądałam.Raz palił papierosa zaciągając się i wypuszczając idealne kółka z dymu, a innym razem był zupełnie skoncentrowany na drodze.
Po 10 minutach drogi,samochód stanął.
Staliśmy przed jakimś magazynem,było strasznie ciemno a jedyne co mogłam ujrzeć to wielkie graffiti  na ścianie budynku.
-Idziesz?-spytał szorstko.
Bez słowa odpięłam pasy i wyszłam z samochodu podążając za nim.
Drzwi były otwarte,Justin jedynie je pchnął i przytrzymał dla mnie.
-Ciemno tu-szepnęłam.
Justin wyjął latarkę z kieszeni jeansów i podał mi ją.
Zapaliłam ją,  świecąc we wszystko,chcąc dowiedzieć się co tu jest.
Wszędzie ciemność...Boje się ciemności...
Szłam blisko boku chłopaka,szliśmy...przed siebie?
-Po co mnie tu przywiozłeś?-spytałam.
Stanęliśmy przy wyjściowych drzwiach,a Justin odwrócił się w moją stronę.
-Żeby Cię kurwa zgwałcić!-sarkazm wyczuwalny był w każdym wypowiedzianym przez niego słowie.
Spojrzałam na niego tępo.
-Wiedziałam...wszyscy jesteście tacy sami!Myślicie tylko o jednym!
Chłopak zaczął iść w moją stronę,a ja oczywiście zaczęłam się oddalać.
Chwile po tym moje łydki dotknęły czegoś miękkiego.
Odwróciłam głowę i spostrzegłam kanapę.
-Cholera-wypowiedziałam głosem słyszalnym tylko dla mnie.
Spojrzałam na Justina,a na jego ustach widniał łobuzerski uśmiech.
Dosłownie sekundę później zostałam pchnięta na kanapę.
To wszystko...wszystko wraca.
Kate miała rację,czasem jestem zbyt odważna...
Momentalnie łzy zebrały się w moich oczach,ale nie chciałam,żeby Justin je widział.
Niestety.
Pochylił się w moją stronę,biorąc moją twarz w dłonie utrzymując bezpieczną odległość.
-Stało się coś?-spytał troskliwie.
Bipolarny człowiek!
-N-nie-zająknęłam odwracając wzrok.
-Nie rób ze mnie durnia,przecież widzę łzy w twoich oczach...Ej,ty myślałaś...że ja?Że coś Ci zrobię-bezczelnie się zaśmiał.
Spuściłam wzrok na dół i zabrałam jego ręce z mojej twarzy.
Jak on może?
Pchnęłam go i zaczęłam odchodzić przyświetlając sobie drogę.
-Poczekaj!-zdążył złapać mnie za przed ramie-powiesz,czego się tak przestraszyłaś?
Odwróciłam się do niego i westchnęłam.
-To nic...-spojrzałam mu w oczy,i widziałam w nich coś w stylu ''kogo próbujesz oszukać?''-Więc-kontynuowałam-Moja przyjaciółka kiedyś została zgwałcona.Ona była w bardzo ciężkim stanie i to przerzuciło się na mnie.
-Jul...Przepraszam,nie wiedziałem.
Lekko się uśmiechnęłam czując się źle z kłamstwem,którym przed chwilą go nakarmiłam.
-Ta-mruknęłam-Możesz już odwieść mnie do domu?Rodzice oszaleją widząc,że mnie nie ma.
-Chodźmy-szepnął.

W chwili kiedy Justin zatrzymał się pod moim domem mój telefon zaczął wibrować.
Wyciągnęłam go z kieszeni jeansów,spojrzałam na ekran i zobaczyłam duży biały napis ''MAMA''
Odebrałam.
-Halo?-spytałam.
-Cześć,skarbie.Pukałam do ciebie do drzwi ale nie otwierałaś,więc uznałam że śpisz-wypowiedziała rodzicielka-Tak czy inaczej,jesteśmy z ojcem u ciotki Ricki i powinniśmy niedługo wrócić.
-Tak mamo,w porządku.Właśnie brałam prysznic i idę dalej spać-skłamałam.
-Okej,więc uważaj na siebie,zamknij wszystkie drzwi i miłej nocy-mogłam wyczuć jej matczyny uśmiech,który zawsze posyła mi przed powiedzeniem ''Dobranoc''
-Ta,Dobranoc-szepnęłam po czym się rozłączyłam.
Jęknęłam.
-Właśnie brałam prysznic?-spojrzał na mnie Justin,jakbym miała z pięć głów.
-Gdybym powiedziała,że jestem z chłopakiem w aucie,mój tata wyrwałby Ci nogi-wzruszyłam ramionami.
-Córeczka tatusia-fuknął.
Spojrzałam na niego czując w jakiś sposób obrazę-Masz z tym jakiś problem,Bieber?-spytałam-Tak czy inaczej,muszę iść.
Odpięłam pas i otworzyłam drzwi.
-Dobranoc-szepnął.
Kiwnęłam mu głową i wyszłam.
Lekko mu pomachałam po czym ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych.
Jedyne o czym teraz marze to o szybkiej kąpieli i o ciepłym łóżku.
Dosłownie padam.
Mam nadzieje,że jutro będzie nowy lepszy dzień...Może z Justinem,a może bez...

~~


Tak więc jak obiecałam rozdział jest...koniec weekendu,ale jest :)
Szczerze to namęczyłam się z końcówką...jest już 23 a ja padam...
Za tydzień mam ferie więc rozdziały powinny pojawiać się częściej :)

http://ask.fm/BieberBigLove - pytania :)

więc miłych snów miśki ;*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ,ZOSTAW PO SOBIE JAKIKOLWIEK ZNAK,ŻEBYM WIEDZIALA ILE OSÓB CZYTA,DZIĘKUJE <3



niedziela, 2 lutego 2014

Two.

Po otrzymaniu tej wiadomości długo nie mogłam zasnąć...
Jest nieprzewidywalny, nie mogę mu zaufać-plus nawet go nie znam.
Po nieprzespanej nocy,musiałam wstać do szkoły. Jest początek czerwca,więc jeszcze trochę i pożegnam poranne wstawanie.
Niechętnie wstałam z łóżka,po czym lekko się rozciągnęłam.
Weszłam do łazienki i widząc własne odbicie,podskoczyłam.Podpuchnięte oczy,włosy w całkowitym nieładzie...Bardzo źle.
Wykonałam poranną toaletę, po czym szybko wciągnęłam dżinsowe szorty,białą bokserkę i bejsbolówkę.
Rzęsy pomalowałam maskarą, a włosy spięłam w luźny kucyk.
Z pokoju wzięłam torbę i zbiegłam na dół. Czekali już tam moi rodzice.
Będzie ciekawie.
-Hej-powiedziałam podchodzą do czekających już na mnie naleśników.Mój żołądek skręcił się przyjemnie.
-Dzień dobry-odpowiedzieli jednocześnie.
Sięgnęłam po czysty talerzyk i kubek po czym usiadałam przy stole razem z rodzicami.
Miałam coś powiedzieć,gdy nagle do kuchni wparował Ryan w samych bokserkach.
Lekko uśmiechnął się na przywitanie i odwrócił się po płatki ze Spidermanem...Tak,mój brat ma 19 lat i wciąż je dziecinne płatki.
Lekko się zaśmiałam.
-Julie,o której wczoraj wróciłaś?-spytała mama.
Zaalarmowana podniosłam głowę.
-Um...około 20.Czemu pytasz?
-Nic,nie ważne-uśmiechnęła się i wróciła do swoich papierów.
Gdy skończyłam jeść swojego naleśnika wstałam,zgarnęłam z ziemi torbę i byłam już gotowa do wyjścia kiedy odezwał się tata.
-Skarbie,czekaj.Odwiozę Cię.
Skinęłam głową i poszłam do auta.
Droga do szkoły była dość krótka,ale dużo rozmawiałam z tatą.Opowiadał mi o pracy,ja jemu o szkole.Nawet rozmawialiśmy o wakacjach.Tata dużo obieca a później nic z tego nie wychodzi,ciągłe służby w policji.
Na parkingu przed szkołą czekała już na mnie Kate.Pożegnałam się z tatą i pobiegłam w stronę przyjaciółki.
Przytuliła mnie ciepło i razem poszłyśmy na pierwszą lekcję.Niestety byłyśmy w oddzielnych klasach , więc szybko musiałyśmy się rozstać.
Umówiłyśmy się na lunch,na ławce przy dębie rosnącym na szkolnym placu.
Po dzwonku,idąc w stronę sali , w której odbywały się teraz moje zajęcia zobaczyłam Justina...Serce zaczęło bić szybciej niż powinno.Ale nie z radości...Wręcz przeciwnie...Przestraszyłam się.
Nie chcą się z nim spotkać przyśpieszyłam tępo i pobiegłam do mojej sali.
Pan Logo był już w sali,akurat sprawdzając listę obecności.
Grzecznie przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam na swoje stałe miejsce.
Nie mogłam skupić się na zadaniach.Wzięłam czarny długopis do ręki i zaczęłam rysować różne wzory na moim zeszycie.
Byłam pogrążona w zamyśleniach.Nie chciałam więcej go spotkać.Ale to było nie możliwe,jeśli chodzimy do tej samej szkoły!Poza tym nawet nie mógłby mnie tknąć,byłoby tu sporo świadków...Jeśli nikt tutaj się go nie boi.Z tego co zauważyłam,nie jest lubiany w tej szkole...
Lekcja minęła zanim skończyłam wszystko poukładać w głowie.Teraz zapewne znów go spotkam.Tym razem nie ucieknę.Muszę pokazać,że zwisa mi to co mówi.
Wyszłam na korytarz i spokojnie szłam na umówione spotkanie z przyjaciółką.
Chciałam już wyjść,kiedy zostałam pociągnięta w pobliski korytarz.
-Co do cholery?-pisnęłam,kiedy poczułam że ktoś przyciska mnie do ściany.
Podniosłam głowę i zobaczyłam Biebera.
-Proszę,proszę.Mała uparta suka.Cóż za spotkanie-wypowiadając ostatnie słowo,uśmiechnął się pokazując rząd białych zębów.Czułam jak krew gotuje mi się w żyłach.
Jak on może mnie tak nazywać?Nikomu nie pisnęłam ani słowa!Nie pozwolę na takie traktowanie.
Stałam z nim teraz twarzą w twarz.
Nie myśląc trzeźwo podniosłam rękę i go spoliczkowałam.
Nie mogłam uwierzyć,że to zrobiłam...Ale strach przed nim zniknął.Poczułam ulgę.
Widziałam złość w jego oczach.Był wściekły...I to cholernie.
W mgnieniu oka złapał mnie za ramiona i mocno przycisnął do ściany.
Moja głowa zderzyła się z zimną powierzchnią.
Nie czułam bólu,ani strachu.Czekałam na to,co miało nastąpić.
-Czy ty wiesz,z kim zadzierasz?-syknął do mojego ucha.
-Oczywiście że wiem,ale to nie ja nazwałam Cię suką!-warknęłam-Mam to gdzieś!Nie będziesz mnie tak traktował!-Wrzasnęłam dosłownie wyszarpując się z jego uścisku.On jedynie złapał mnie mocniej.
-Jesteś za bardzo pyskata.Zdecydowanie za często otwierasz usta.Może powinnaś użyć ich do czegoś innego?-w jego oczach widziałam radość a zarazem wściekłość.
Moja szczęka opadła aż do samej ziemi.
-Na kogo ja Ci wyglądam? Na jakąś dziwkę?
-Skarbie,skąd mogę wiedzieć jak spędzasz swój wolny czas-mruknął.
Jego humor zmieniał się z minuty na minutę.
Chciałam rzucić jakąś ripostę,ale postanowiłam być mądrzejsza.
-Słuchaj,Bieber!-odsunęłam się od niego i palcem wskazującym błądziłam przed jego torsem-Jesteś tak popierdolony jak nikt inny w tym mieście.Nie obchodzi mnie co chcesz,a czego nie.Obiecałam że nikomu nie powiem co słyszałam,więc zostaw mnie w końcu w spokoju! Zabierz swoją obrzydliwą psychikę jak najdalej ode mnie!
Pchnęłam,go zostawiając na jego twarzy zdziwienie.
Byłam z siebie cholernie dumna, i zła na niego za te głupie słowa...
Tak się dzieje kiedy zaczynasz z Julie Megan Jones!
Poprawiłam bluzkę i ruszyłam na zewnątrz.

Justin
Jestem popierdolony.
Dlaczego to robię? Przecież ona jest niczemu winna.
Najpierw chciałem pozbyć się kłopotu,grożąc jej śmiercią jeśli piśnie gliną słówko...A teraz sam ciągnę się do kłopotów.
Idiota! Może i jestem gangsterem ale też mam swoje zasady.
Muszę jej wynagrodzić te słowa.Inaczej sumienie mnie zeżre.
Ona jest inna.Każda inna by się bała.A ona? Postawiła się mnie,uderzyła-jest odważna.
Tamtego wieczoru,kiedy jechała ze mną w samochodzie mogłem dostrzec,że niekontrolowanie na mnie spoglądała.Później to ja zobaczyłem strach w jej oczach...Strach przede mną.
Bieber,jebany kretynie!Uhh..Ale poza jej ślicznymi oczami,od razu wyczytałem jej silny charakter.Powinna płakać i trząść się ze strachu.Ona jednak siedziała w miarę spokonie na fotelu obok mnie,bawiąc się swoimi palcami.
Powinienem wtedy zachować się inaczej,ale cóż uchroniłem ją przed chłopakami,dzięki mnie ona jeszcze oddycha...
Z zamyśleń wyrwało mnie wołanie z dołu.Od razu rozpoznałem głos Johna.Jednego z chłopaków.Nie ważne ile się kłócimy,jesteśmy jak bracia.
Przejechałem dłońmi po włosach i zbiegłem na dół.Przy stole siedział przyjaciel,a w salonie Scott, Marco i Daniel.Będzie ciekawie.
Oparłem się o futrynę drzwi kuchni,skrzyżowałem ręce na piersi i skinąłem głową.
-Wołałeś mnie?-spytałem.
Kiwną głową.Czułem na sobie wszystkich wzrok.
-Jutro odbywają się wyścigi i mam nadzieje,że nie muszę mówić jak do małego dziecka,że udziału w nich nie bierzesz?-spytał
Wyścigi odgrywały się raz na jakiś czas.Były nielegalne.Brały w nich udział gangi,różne lamusy.Prawie zawsze były tam imprezy,więc nigdy nie zabrakło tam też dziewczyn.
Ten,kto pierwszy przekroczy metę otrzymuje 5 tysięcy.
Dość dobra suma jak na zrobienie kilka kółek,wokół miasta.
-Oczywiście,że biorę.Przecież wiesz,że biorę w tym udział odkąd pamiętam-wzruszyłem ramionami.
-Serio chcesz dalej się w to pakować dla kasy?Przecież wiesz, że to jest nielegalne! Masz dużo hajsu więc po co Ci to?-warknął.
-Nie potrzebne Ci większe kłopoty z policją.Lepiej dobrze to przemyśl,bo jeśli gliny tam przyjadą to nie my pójdziemy do pudła tylko ty!-po tych słowach wstał i skierował się do salonu gdzie siedzieli chłopcy.
Scott-''dowódca'' gangu jedynie pokręcił głową i wrócił do swojego piwa.
-Stary,pamiętaj,że ciągle nie będziemy ratować twojej dupy-w końcu się odezwał.
Wiem,że martwią się,ale kurwa!Ile można?!
-Ta-tylko na to było mnie w tej chwili stać.
Odwróciłem się i poszedłem na górę po kluczyki, po skórzaną kurtkę i ruszyłem do garażu.
Wyjechałem z niego moim czarnym Porsche i popędziłem prosto przed siebie.

Jechałem około 15 minut.Wyciągnąłem z kurtki paczę papierosów,włożyłem jednego do ust i biorąc w prawą rękę zapalniczkę podpaliłem go. Otworzyłem szybę i wypuściłem przez nią dym.
Jeździłem po okolicy,a gdy w końcu mi się to znudziło,zatrzymałem się.Postanowiłem jechać w przeciwnym kierunku.
Minęło 20 minut i zanim mogłem chwilę pomyśleć zatrzymałem się przed domem Julie.
Wyciągnąłem mojego iPhona z kieszeni kurtki i wystukałem szybkiego sms'a.

Julie
Leżałam spokojnie na łóżku,myśląc o dzisiejszym dniu.
Coś we mnie mówiło,że to dopiero początek problemów.
Najbardziej przeraża mnie to,że nie mogę z nim normalnie porozmawiać.
Teraz uświadamiam sobie,że chronię nie tylko siebie-ale też jego.Nie dlatego,że muszę.Przecież mogłabym powiedzieć całą sytuację tacie-który jest policjantem,zamknął by go i miałabym święty spokój.Ale nie chcę tego.Nie chcę,żeby był za kratkami.
Coś go do mnie ciągnie.Tylko dlaczego? Cholera! Julie,znasz go zaledwie dwa dni,a on zdążył zaciągnąć Cię do samochodu,zastraszyć i obrazić.
Moje myśli przerwały wibracje telefonu.Leniwie podniosłam się z łóżka o odczytałam wiadomość.
Od:Nieznany
''Cześć,skarbie.Byłbym cholernie wdzięczny,jeśli spojrzałabyś przez okno''
Wzdrygnęłam się,na nieznany numer.
Wyprostowałam kończyny i podeszłam do okna,widząc opartego o czarny samochód Justina.
Gdy tylko mnie zobaczył szeroko się uśmiechnął.
Wywróciłam oczami.
Do:Justin
''Możesz,powiedzieć czego chcesz?''
Chłopak patrząc w swój telefon zrobił minę,urażonego chłopca.Prychnęłam.
Od:Justin
''Zejdź na dół i nie chce słyszeć,żadnych ale ;) ''
Niekontrolowanie się uśmiechnęłam.
Odeszłam z okna,nie chcą dłużej się opierać. Nachyliłam się,żeby założyć swoje białe conversy i zgarnąć torebkę.
Zbiegłam na dół. Rodziców oczywiście nie było,a Ryan...pewnie szwenda się z tym swoim głupim kumplem,który za każdym razem chce mnie poderwać.
Chwile później siedziałam obok Justina w samochodzie.
-Cóż...na prawdę nie sądziłem,że przyjdziesz-powiedział monotonnie.
-A miałam inny wybór?
-Nie-lekko się uśmiechnął.
Spojrzałam przez okno,niepewna gdzie mnie zabiera.
-Gdzie jedziemy?-spytałam,odwracając wzrok na chłopaka.
Jedynie się zaśmiał.
-Co Cię tak bawi?-syknęłam.
-Zapomniałaś?-spojrzał w moją stronę-Spytałaś mnie o to samo wtedy wieczorem,gdy Cię zabrałem.
-I  co z tego? Nadal chcę wiedzieć gdzie jadę-przygryzłam wargę.
-A ja jestem tak samo uparty jak wtedy i nic Ci nie powiem-mruknął puszczając mi oczko.
Przygryzłam wargę.
-Musisz przestać to robić!-poruszył się na siedzeniu.
Spojrzałam na niego zakłopotana.
-Co masz na myśli?
W jego oczach malowało się uczucie,którego nie rozpoznałam.
-Widzę,że nie masz doświadczenia w mężczyznach-złączyłam brwi nadal nie wiedząc co ma na myśli,a gdy to zauważył kontynuował-Otóż,dość często przygryzasz wargę...Na nas to działa.Więc jeśli nie chcesz,żeby coś Ci zrobił...przestań.
Najprawdopodobniej się zarumieniłam odwracając wzrok.
Zapadła niekomfortowa cisza.
Około 10 minut później,samochód się zatrzymał.Justin wyjął kluczyki ze stacyjki i spojrzał na mnie.
-Po prostu chciałem wynagrodzić Ci jakoś tamte słowa-później udał że kaszle,wychodząc z samochodu.
Zrobiłam to samo,patrząc co robi chłopak.Oparł się o maskę i wpatrywał w obraz przed nami.Podążyłam wzrokiem tam gdzie on...Piękna plaża,całkiem pusta i zachodzące słońce.Piękny widok.
-Tu..tu jest pięknie-wyszeptałam.
Chłopak włożył ręce do kieszeni spodni,pozwalając swoim kciukom wystawać.
-Wiem-odwrócił się teraz twarzą do mnie-Julie...wtedy w szkole...nie miałem na myśli tego co powiedziałem.Szczerze to nie mogłem uwierzyć,że mnie spoliczkowałaś-zaśmiał się.
-Cóż...ciesz się,że nie zrobiłam czegoś gorszego-głośno się zaśmiałam,wyobrażając sobie Justina,który właśnie oberwał w czułe miejsce.
-Uroczy masz śmiech-szepnął.
Przygryzłam wargę.
-Miło-uśmiechnęłam się-ty też.

Justin zaproponował przejście się po plaży,oczywiście się zgodziłam.
Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.
Powiedział,że ma młodszą siostrę.
Musi być zajebistym bratem-odezwał się głos w mojej głowie.
Opowiedziałam mu także o moim bracie.
Na mój dobór słów o nim Justin zaczął śmiać się jak małe dziecko.
-Masz poczucie humoru,lubię to-odezwał się po tym jak się uspokoi.
Usiedliśmy na piasku niedaleko wody rozbijającej się o brzegi.
Chciałabym teraz popływać
Jakby czytając mi w myślach Justin się odezwał.
-Chcesz popływać?-poruszał sugestywnie brwiami.
-Chętnie-uśmiechnęłam się.
Chłopak wstał,po czym podał mi rękę pomagając mi wstać.
Zdążyłam ściągnąć buty,kiedy chłopak wziął mnie w swoje ramiona i pobiegł ku wodzie.
Chciałam już krzyczeć,żeby mnie puścił ale nie zdążyłam.
Obydwoje znajdywaliśmy się krótko pod wodą.
Chwilę później się wynurzyłam,spostrzegając Justina z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Dupek-szepnęłam na tyle głośno,żeby mnie usłyszał.
Zaczęłam odpływać z szerokim uśmiechem.
Chwilę po tym poczułam,że pode mną płynie i sekundę później staje naprzeciw mnie blokują mi dalszą drogę.
-Powtórz co powiedziałaś-nalegał uśmiechając się przy tym.
Obok zauważyłam niewielki kamień,na który stanęłam.
-To ni...-po chwili zaczęłam się chwiać i tracąc kontrolę.
Chłopak to zauważył i chwycił mnie w ramiona.
Moje serce zaczęło bić szybciej.
Oplotłam ręce wokół niego i przytuliłam głowę do jego torsu.
Justin mocno mnie do siebie przytulił.
Coś we mnie mówiło,że w jego ramionach czułam się bezpieczna.
Chciałam być bezpieczna.Bezpieczna z nim...
-Jesteś jedyną dziewczyną,która tak kurewsko mnie pociąga-szepnął do mojego ucha,co wywołało ciarki na moich plecach.
-Też mnie pociągasz-przygryzłam wargę, po czym zaczęłam malować różne kształty na jego gołym torsie.
Był zdecydowanie za bardzo seksowny.
Nie był zwykłym chłopakiem,romantykiem czy inne bzdety.
Miał w sobie coś,przez co chciało mi się krzyczeć.
Nie ważne co powie czy też zrobi...to właśnie ten Bad Boy.

~~
To co? 2 rozdział za nami :')
jest 22;45 padam z nóg,jutro mam szkołę ale musiałam go dokończyć <3
więc,mam maaaaaaałą prośbę ... udostępniajcie bloga gdzie tylko się da,komentujcie i wgl. byłabym wdzięczna <3
tuuuu możecie pytać o cokolwiek - http://ask.fm/BieberBigLove
_________________________________


.

sobota, 1 lutego 2014

One

Jak co wieczór, biegłam przez park Stratford.Wiał lekki,ciepły wiatr,który tylko sprzyjał moim ćwiczeniom.Wyjątkowo dziś, było tu bardzo mało osób.
Westchnęłam.
Podziwiając widoki,biegłam spokojnie przed siebie w moim szarym dresie.
Na ławce siedziała para...
Kurde-pomyślałam.Mają pewnie wielkie szczęście...Szczęście,którego pewnie nigdy nie zyskam.
Jednak z zamyślenia wyrwały mnie głosy dobiegające z tyłu.Odwróciłam się,by zobaczyć przy wielkim dębie grupkę młodych mężczyzn ubranych na czarno.Mimo,iż byli odwróceni tyłem,rozpoznałam ich.
Był to miejscowy gang. Osobiście nie znałam żadnego z nich,ale krążą plotki że zabijają z zimną krwią.
Serce biło mi jak szalone...bałam się.Jednak nie chciałam dać im tej satysfakcji i  pozwolić im wejść do mojej głowy.
Kiedy odwróciłam się do tyłu,jeden z chłopaków odwrócił się i nasze spojrzenia się spotkały.Był on brunetem,wysokim i młodym. Jak na moje oko był kurewsko przystojny.
W jego spojrzeniu było coś,co wywołało ciarki na moich plecach.
Odwróciłam wzrok i biegłam szybciej.
Chwilę potem usłyszałam czyjś krzyk i strzał z pistoletu.Wzdrygnęłam się.
Zaczęłam biec co sił w nogach.Nie chciałam być,następną z ich ofiar.Nie,dziękuje, mam dopiero 16 lat i nie chcę umierać.

Nie wiem jak długo biegłam, ale zabrakło mi sił... Usiadłam na ławce w odległości części parku.
Zamknęłam oczy żeby trochę się uspokoić.Jedynym czego teraz chciałam, to położenie się do mojego wygodnego łóżka.Ale muszę wrócić przez miejsce gdzie są oni...Strasznie się tego boję.
Ponownie zamknęłam oczy,powoli policzyłam do dziesięciu i ruszyłam w drogę powrotną.
Kiedy powoli biegłam,pewnie rozglądałam się po bokach,wydawało się być spokojnie.
W tym samym momencie poczułam jak ktoś brutalnie łapie mnie w talii,drugą ręką zakrywa usta.
Zaczęłam się wyrywać,kopać,co tylko się dało ale bez skutku.
Ktoś ( a był to raczej mężczyzna) zaczął ciągnąć mnie w krzaki...Wszystkie drastyczne wspomnienia sprzed dwóch lat wracają...
Zaczęłam mocniej kopać,ale spowodowało to tylko tym, że ręka trzymana na mojej talii zacisnęła się mocniej.
-Uspokój się!-warknął czyjś głos do mojego ucha-Nie ruszaj się,a obiecuje,że dzisiaj nie zginiesz!
Na te słowa przestałam się wierzgać.
Chłopak obrócił mnie tak,że stałam teraz z nim twarzą w twarz.
Zamarłam.
-O nie! Nie,nie,wszystko tylko nie to!-błagałam widząc przed sobą tego samego chłopaka,ubranego na czarno.Tego,który intensywnie patrzał na mnie wtedy przy dębie.
-Słuchaj,te strzały...Nic nie słyszałaś,rozumiesz?-spytał wyraźnie i powoli,obawiając się,że czegoś nie zrozumiem.
Jedynie lekko kiwnęłam głową.
-Dobra dziewczynka.Od teraz będziesz musiała zmienić miejsce biegania,jeśli nie chcesz zginąć...
-Biegam tu od kilku miesięcy i jak widać jeszcze żyje.
Chłopak złapał mnie za przedramię i zaczął ciągnąć w jakąś uliczkę,gdzie chwilę później zobaczyłam jakieś czarne auto.
Zaparłam się o ławkę, żeby mnie nie ciągnął.
-Kurwa!Ty mała suko!-chłopak podszedł i zanim mogłam rozszyfrować co się dzieje,przerzucił mnie sobie przez ramię.
-Puszczaj mnie!Nigdzie z tobą nie idę! Zostaw mnie!-waliłam pięściami o jego plecy,ale on tylko szedł dalej.

Nie miałam pojęcia,że przez bieganie przez jeden głupi park tak wszystko się potoczy.
Wierciłam się w skórzanym siedzeniu,jak przypuszczam-jego samochodu.
-Powiesz mi gdzie mnie zabierasz ? - spytałam cicho.
-Nie-powiedział monotonnie.
Westchnęłam.
Nawet nie znam twojego imienia!
-Co?-odwrócił wzrok z ulicy na mnie.
Idiotko!-odezwał się głos w mojej głowie.Miałaś przestać to robić!
-Ja...Nawet nie znam twojego imienia,a ty bez powodu gdzieś mnie zabierasz!
-Justin-przytrzymał lewą ręką kierownicę,po czym prawą sięgnął do schowka obok moich łydek wyciągając z niego paczkę papierosów-I,kochanie nie zabieram Cię bez powodu. A ty ?
-Julie.
Chłopak jedynie lekko skinął głową zaciągając się i wypuszczając dym przez uchyloną szybę.
Chwilę po ty samochód zatrzymał się na jakimś parkingu.
Nikogo nie było.
Było ciemno.
Prawdopodobnie jestem w samochodzie z mordercą.
Wciągnęłam powietrze- O mój boże!-pisnęłam.
-Uspokój się!-syknął-Powiedziałem Ci już,że nie umrzesz!
Kiwnęłam głową.
-Julie...-zaczął-Wiem,że nic nie widziałaś,ale dużo słyszałaś i to wystarczy gliną żeby po nas przyjść i nas zgarnąć-odwrócił twarz w moją stronę-Pewnie słyszałaś już o  nas dużo plotek...
-Nie chcę w nie wierzyć-odezwałam się-plotki jak plotki...
-Czyli chcesz mi powiedzieć,że nie pójdziesz na policję?-spytał.
Teraz był bardziej spokojny niż przedtem.
-Tak,ale...
Chłopak chyba wiedział co mam na myśli,bo w sekundzie przekręcił kluczyk w stacyjce i wyjechał na drogę.
-Już Cię odwożę-szepnął.
Łapałam wszystko wzrokiem,gdy nagle natrafiłam na jego profil.
Miał mocno zaciśniętą żuchwę. Chwilę później zaczęłam liczyć pieprzyki na jego twarzy.
-Mam coś na twarzy?-spojrzał na mnie,a ja gwałtownie podskoczyłam.
-N-nie,ja...tylko...nie ważne.
Justin lekko się zaśmiał i wrócił do jazdy.

-Możesz tutaj stanąć,moi rodzice nie mogą zobaczyć,że wysiadam od kogoś z samochodu.
-Rozumiem.
Zatrzymał się.Odpięłam pas i odwróciłam się do niego.
-Cóż,dzięki...Pa-szepnęłam.
-Taa,pa-mruknął.
Poczekałam aż odjedzie, i dopiero później weszłam do domu.
Drzwi były zamknięte co oznaczało że rodzice są w pracy.
Całe szczęście-pomyślałam.
Wbiegłam na górę zgarnęłam potrzebne mi rzeczy i poszłam pod prysznic.
W łazience spędziłam dobre 30 minut...Myślałam nad wydarzeniami z dzisiejszego dnia.Bardzo się cieszyłam,że już się skończył.
Kiedy wróciłam do pokoju,w poszukiwaniu jakieś piżamy,przypomniało mi się o sprawdzeniu skrzynki
e-mailowej.Kate-moja przyjaciółka miała przesłać jakieś informacje o imprezie.
Gotowa do snu,usiadłam przed laptopem.
Zamiast wiadomości od przyjaciółki,czekał na mnie mail...nie znałam nadawcy.
No nie!-pomyślałam-co jeszcze może mnie tego dnia spotkać?!
Z bojącym serce otworzyłam go...
''Mam nadzieję,że to co Ci powiedziałem w samochodzie,zostaję między nami...nie chcę pakować nas w większe kłopoty...cieszę się że się rozumiemy.
J''
~~
Hej,cześć i czołem! :) więc...na początek chciałabym podziękować mojej BFF, bo bez niej ten rozdział by nie powstał- pamiętaj kocham cię, mała <3
więc 2,  Głównymi bohaterami są ' Julie Megan Jones i nasz Justin Drew Bieber ( nie jest w opowiadaniu sławny)'. Przyjaciółka Julie to Kate Russo. :) Niedługo dowiecie się więcej <3
Wszelkie wątpliwości,pytania, itp tuutaj -> http://ask.fm/BieberBigLove


Wprowadzenie

Czeeeeeeeeeeeeeeeeść <3
Nie będę jak na razie się przedstawiać.Powiem tylko,że jestem Belieberką i to że postanowiłam pisać opowiadanie na tym oto blogu.Pisze z pomocą dwóch wspaniałych przyjaciółek.
Mam nadzieję , że opowiadanie spodoba się innym blogerkom, belieberkom i nie tylko.
Staram się aby było ono jak najbardziej oryginalne o przyciągające uwagę.
Więc zaczynamy!!! <3


ask poświęcony opowiadaniu ; http://ask.fm/BieberBigLove
:)






Obserwatorzy