wtorek, 29 lipca 2014

Sixteen

Przez 4 kolejne dni było spokojnie. Brak ojca,brak problemów.Szczerze? Mam to głęboko w dupie gdzie on się teraz podziewa.To co zrobił mi i mamie...Jest totalnym gnojem.Wydaje mi się,że żaden ojciec nie wyrządziłby takiej krzywdy fizycznej i psychicznej swojej jedynej córce i żonie,która  była z nim przez 10 lat.
Omińmy temat mojego ojca.
Justin.Chłopak wyprowadził się od chłopaków i ogłosił,że nie zamierza dłużej uczestniczyć w ich 'gangu'.Wywołał przez to sporą kłótnie,ale nie przejmował się tym. Jak on sam powiedział ''Teraz ważna jesteś ty i nadrobienie chwil z rodzicami''.Jest taki kochany.
Mama codziennie o 10 wychodzi do pracy i wraca w różnych godzinach.Może się zwalniać kiedy chcę...W końcu jest współwłaścicielką firmy mody.Próbuje ukryć swój smutek,ale za dobrze ją znam.Czasem przyłapuje ją na tym jak płacze...To ciężki widok.Nienawidzę widzieć jej płaczącej.
-Julia,możesz zejść na dół?-zwołała rodzicielka.
Zamknęłam laptopa,odłożyłam na bok łóżka i pobiegłam na dół.
-Co jest?-spytałam.
-Usiądź proszę-wskazała dłonią na krzesło.
Wykonałam jej prośbę i czekałam aż zacznie mówić.
-Złożyłam pozew o rozwód.
Zamilkłam.Z jednej strony nie sądziłam,że to się wydarzy a z drugiej...nawet się cieszyłam.
-M-mamo...Wydaje mi się,że dobrze zrobiłaś.On nie może dalej Cię ranić.Widzę zmęczenie w twoich oczach.Nie sypiasz bo słyszę jak chodzisz po domu-szepnęłam łapiąc matkę za dłoń-Przecież wiesz,że Justin w każdej chwili by tu przyszedł i go stąd wyrzucił.
-Justin!-stwierdziła mama-Nie podziękowałam mu.Kochanie mogłabyś do niego zadzwonić i go tu zaprosić?Zrobiłabym obiad i podziękowałabym mu-uśmiechnęła się szczerze.
-Jasne-zaśmiałam się-Zaraz do niego zadzwonię.

Po rozmowie z mamą zadzwoniłam do Justina i zaprosiłam go do nas na obiad.Nie wspominałam o tym,że mama chce mu podziękować.Usłyszy to kiedy przekroczy framugę drzwi.Justin mieszka z rodzicami i ciągle jest uśmiechnięty. Uwielbiam takiego Justina. Ponoć Jazzy nie daje mu spokoju i ciągle chcę robić z nim zdjęcia lub chodzić na spacer czy zakupy.
Leżałam teraz w swoim pokoju w krótkich szortach,białym topie i słuchałam muzyki przez moje białe słuchawki.Miałam dziś ochotę na bieganie,ale Justin zakazał mi biegania nawet obok domu...Wiem,że się o mnie martwi i chce zapewnić mi bezpieczeństwo no ale bez przesady...
Już za 5 dni moje 17 urodziny...Zawsze spędzałam je z przyjaciółmi, z Kate...Kate!
Spojrzałam na telefon i szybko wyprałam numer do przyjaciółki.
Po 3 sygnale odebrała.
-Halo?!-spytała sennym głosem. Ops. Obudziłam ją.
-C-cześć Kate-szepnęłam.
-Julia? Co się stało,że do mnie dzwonisz? Coś się pali?-spytała sarkastycznie.
-Przepraszam,że od paru dni cię ignorowałam...Mam teraz dużo na głowie,sprawy w sądzie,Lucas...
-Whoa!-zawołała-Wolniej.Jakie sprawy w sądzie? O co chodzi z Lucasem?
-Kate, to nie rozmowa na telefon-szepnęłam i poczułam łzy w moich oczach.
-Skarbie zaraz u ciebie będę!-pisnęła i się rozłączyła.
Po niecałych 10 minutach Kate była już u mnie pod drzwiami.Przyjaciółka miała zwyczaj dzwonienia dzwonkiem i od razu wchodziła.Nie czekała aż ktoś jej  otworzy.
Usłyszałam jak wita się z moją mamą i już po chwili była w moim pokoju.
-Mów!-szepnęła zdyszana-Nie wiem jak ty możesz tyle biegać.
-Siadaj-zachichotałam i podałam jej szklankę z sokiem pomarańczowym.
-O co chodzi z sądem i twoim trenerem?-spytała. Dziewczyna już uspokoiła oddech i teraz siedziała z podkulonymi nogami na łóżku.
-Moi rodzice się rozwodzą-szepnęłam.
-CO?-krzyknęła po czym szybko zakryła usta dłonią-Dlaczego?Co się stało? Przecież pan Mark był taki zabawny.
-Był. Coś w niego wstąpiło od chwili gdy moja mama poszła mnie szukać i myślała że jestem u cieb...
-Właśnie!-warknęła-twoja mama cię szukała,odchodziła od zmysłów.Gdzie ty do cholery byłaś?
-Może zacznę od początku..I od sprawy z Lucasem.Okej?-spytałam a przyjaciółka pokiwała głową i wskazała ręką abym kontynuowała-Więc zaczęło się od rozmowy z mamą powiedziała,że ojciec dostał propozycję z NY na szefa policji.Nie chciałam zostawić ciebie i...innych ludzi-tłumaczyłam dalej a dziewczyna tylko kiwała głową,że rozumie. Opowiedziałam jej o tym że musiałam iść na trening.Pominęłam kilka szczegółów,że to Justin mnie tam zawiózł,przecież nie musi o tym wiedzieć-Biegałam na wyznaczone czas wszystko było idealnie,kiedy poczułam wielkie łapy,które najpierw były na moich biodrach a później w moich majtkach...-przerwałam kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-To pewnie mama-szepnęłam-Wejdź!
Nie to jednak nie mama.Zapomniałam o Justinie..
-Julia twoja mama powiedziała,że musi jechać szybko do fir...
-Ym...Julia?-szepnęła Kate ciągle patrząc na Justina-Co on tu robi?
Szatyn stał przy drzwiach nie wiedząc co zrobić po prostu podrapał się po karku patrząc w moją stronę.
-Justin chodź,usiądź-zaproponowałam.Dziewczyna patrzała na mnie jakbym miała pięć głów-Spokojnie,Kate.Nie dokończyłam.Daj mi to wszystko wytłumaczyć do końca.
-Słucham-mruknęła patrząc na Justina,który teraz trzymał moją dłoń.
-...Na czym to ja skończyłam?-chwilę pomyślałam po czym kontynuowałam-Ah.Więc Lucas się do mnie dobierał.Oczywiście krzyczałam o pomoc.On tylko mocniej mnie do siebie przyciskał i powiedział,że i tak mnie przeleci-poczułam słoną ciecz na moich policzkach,szatyn mocno ścisnął moją dłoń.
-Jestem tu,spokojnie-szepnął do mojego ucha tak cicho,że ledwie to słyszałam.Kate przyglądała się nam zdziwiona.
-...Wtedy Justin usłyszał moje krzyki i przybiegł,skopał Lucasa i mnie stamtąd zabrał. Nie chciałam wtedy wracać do domu,więc zabrał mnie do siebie. Następnego dnia,kiedy odwiózł mnie do domu spodziewałam się tylko mamy w domu,ale był też mój ojciec. Zaczął krzyczeć,że jestem dziwką,położył dłoń na moją mamę a później wyszedł. Wieczorem kiedy byłam z Justinem u mnie ojciec znów wpadł w szał i wydzierał się na mamę.To było straszne.
-Rozumiem.Strasznie Ci współczuje,zważywszy na to co stało się prawie 3 lata temu-szepnęła przyjaciółka i mocno ścisnęła moją drugą dłoń-Ale nadal mi nie odpowiedziałaś co was łączy?
-Jesteśmy razem-odezwał się Justin.Spojrzałam na niego, ten tylko puścił mi oczko i się uśmiechnął.
-Ty mała suko!-pisnęła Kate-Dlaczego mi nie powiedziałaś! Umówilibyśmy się na podwójną randkę,wy i ja z Kaylem...o kurwa-zakryła usta dłonią a jej policzki oblały się rumieńcem.
-Kate? Kto to Kayl?-zachichotałam.
-Hm, cóż...Nie tylko ty teraz jesteś w związku-zaśmiała się.
Automatycznie zerwałam się z łóżka i podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.
-To wspaniale!Nawet nie wiesz jak się cieszę! Dlaczego nic nie mówiłaś?
-Nie gadałyśmy ze sobą, nie widziałam cię nawet na ulicy,podejrzewałam,że coś się dzieje-uśmiechnęła się i spojrzała na Justina.
Odeszłam od przyjaciółki i podeszłam do Justina i usiadłam w tej samej pozycji co wcześniej.
-Um Justin?-mruknęła Kate i spojrzała w dół na swoje paznokcie,była zdenerwowana-Zawsze wierzyłam w te wszystkie plotki co mówili inni...Chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie.Po prostu...Martwiłam się o Julię,że zrobisz jej coś złego czy coś...
-W porządku-uśmiechnął się szatyn-Pamiętaj,że nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy.
Justin cmoknął moje czoło i objął mnie w talii.
-Jesteście słodcy-zachichotała przyjaciółka i zaraz potem wskazała palcem wskazującym na Justina-Tylko ją chłopie skrzywdzisz,tylko będzie przez ciebie płakać i cierpieć uwierz,że nie chcesz widzieć mojej złej strony.
-Możesz być spokojna-wybuchł niekontrolowanym śmiechem na co my zrobiłyśmy to samo-Nie dopuszczę do tego.
-A kiedy my poznamy Kayla?-spytałam unosząc brwi-Tak ogólnie to skąd on jest?Znam tylko Kayla ze szkoły tego przystojniaka....
-Ehem!-odchrząknął Justin na co tylko się zaśmiałam i dałam mu soczystego buziaka w usta.
-To właśnie ten Kayl-zarumieniła się Kate.
-To niezły ziomek.Widujemy się czasem-odezwał się Justin.
-Zawsze możemy się umówić na jakiś spacer,kino czy coś-zaproponowała przyjaciółka.
Oboje z Justinem się zgodziliśmy.Znałam Kayla.Jak to Justin powiedział? To niezły ziomek.
Kate dogadywała się z Justine lepiej niż sądziłam.Żartowali,śmiali się.Wiedziałam,że już się lubią.
Kiiedy Kate musiała już iść i po 10 minutach do moich drzwi ktoś zapukał myślałam,że to przyjaciółka więc krzyknęłam.
-Kate!Właź!-zawołałam śmiejąc się.
To nie Kate stanęła w drzwiach tylko...Ryan.
-Co ty tu robisz?-warknęłam i wstałam na równe nogi.Justin nadal siedział na moim łóżku przyglądając się mojemu bratu z nienawiścią w oczach.
-Może tak najpierw co on tu robi? Nie wyraziłem się jasno,że masz się z nim nie spotykać?-krzyknął.
Poczułam jak Justin przechodzi obok mnie i zasłania mnie swoim ciałem.Chciałam się wydostać i stanąć naprzeciw Ryana ale szatyn mi na to nie pozwolił.
-Twoja siostra nie jest już małą dziewczyną i wie co robi-mruknął Justin.I,że było mu jeszcze mało kłótni dodał-Poza tym, ja i Julia jesteśmy razem.
-Żartujesz prawda?-warknął Ry.
-Nie,on nie żartuje, a teraz tak uprzejmie odwróć się i wyjdź stąd!-mruknęłam zza wielkich pleców Justina.
-Może tak powiesz jej prawdę?-spytał spokojniej brat.
-Jaką prawdę?-spytałam-Tą co pieprzyłeś się z jego byłą?-wskazałam na Justina ale pewnie tego nie widział.
Ry tylko się zaśmiał.
-Twój chłoptaś zabił człowieka-mruknął.
Zamurowało mnie.Wiedziałam,że Justin był w tym całym biznesie i że pewnie robi takie rzeczy,ale nie byłam do tego przygotowana...
-A ty w tym brałeś udział-odezwał się Justin.
nie wytrzymałam już i stanęłam obok nich. Patrzeli sobie srogo w oczy.Jeden czuł do drugiego nienawiść.
-Justin?-spojrzałam na chłopaka.
-No opowiedz jej-nalegał Ryan.
Teraz Justin odwrócił się w moją stronę i chciał złapać za moją dłoń,ale mu na to nie pozwoliłam.Szatyn przewrócił oczyma.
-Proszę-wskazalam na niego ręką.
-Pamiętasz,jak pierwszy raz się spotkaliśmy?W parku?-spytał a ja kiwnęłam głową,że pamętam-Ten strzał co słyszałaś...Musiałem go zabić,inaczej nie zginąłbym tylko ja,ale również twój brat i reszta.Zabiłem go chroniąc ich i siebie.
Nie potrafiłam przyjąć tego do siebie,ale słuchałam dalej.
-A co ty miałeś w tym wspólnego?-spojrzałam na Ry, który zesztywniał.
-Prawda boli?-zaśmiał się Justin-On wrzucił ciało do rzeki.
Zakryłam usta dłonią i poczułam,że do moich oczu napływają łzy.Bądź silna!
-C-co ty tam robiłeś,Ryan?
-Przyszedł po narkotyki do jednego z chłopaków i natknął się na tamtą scenkę. Stanął na środku wojny. Powiedział,że pomoże nam z ciałem, kiedy damy mu darmowy towar.Zgodziliśmy się.
-Ty ćpasz?-szepnęłam patrząc na brata.Ciągle stał cicho ze spuszczoną głową-Powiedz coś co jasnej cholery!-krzyknęłam i już chciałam do niego podejść,ale Justin złapał mnie  w tali i mocno trzymał-Puść mnie!
-Skarbie,uspokój się!-mruknął,coraz mocniej trzymając moje ciało.
-Ćpałem.Od czasu do czasu sprzedawałem.Przepraszam, Jul.
-Teraz mnie przepraszasz? Kazałeś mi się trzymać od Justina z daleka kiedy ty wrzucałeś ciało do rzeki za darmowe narkotyki? Pogięło Cię?!
-Popełniłem błąd,przepraszam-szepnął i spojrzał na Justina-Słyszałem od pewnych osób,że mieszkasz teraz z rodzicami i się zmieniłeś.Tylko proszę cię nie skrzywdź jej,ona dużo przeszła.
Popatrzałam na brata nie mogąc uwierzyć w to co właśnie powiedział.Czy on właśnie wyciąga dłoń do Justina?Nie wiem co było dla mnie większym szokiem.To,że dowiedziałam się o zabójstwie czy to,że chłopaki się godzą.
-Nie zamierzam jej skrzywdzić-mruknął Justin nadal trzymając moją sylwetkę przy swoim ciele.
-To co?-wyciągnął dłoń do Justina-Sztama?
Justin wyciągnął dłoń przed siebie i lekko nią potrząsnął.
-Sztama-zaśmiał się-Ale nie myśl sobie,że będziemy chodzić razem na mecze czy coś.Nie tędy droga,stary.
-Rozumiem,Nawet na to nie czekałem-również się zaśmiał po czym spojrzał  na mnie-A ty? Wybaczysz mi?
Popatrzałam chwilę na niego i kiwnęłam głową.
-Chodź tu,siostrzyczko-szepnął i wyciągnął ramiona przed siebie.Spojrzałam szybko na Justina i ten kiwnął głową,żebym poszła.Wiec tak też zrobiłam.Wtuliłam się szybko w ramiona Ryana.Znów czułam się jak dawniej.
-Brakowało mi ciebie-szepnęłam.
-Mi ciebie też siostrzyczko.

Po tej naszej wielkiej rozmowie,Ryan oznajmił,że przyjechał za prośbą mamy.Wiedział już o rozwodzie.Chciał po prostu być z nami przez kilka dni.
Teraz leżeliśmy z Justinem na moim łóżku ze złączonymi rękami.Szatyn co chwile składał pocałunki na moim czole,ustach,rękach.Mówił,że jestem piękna,że będzie traktował mnie jak księżniczkę i nagle powiedział to co chciałam usłyszeć to od dawna...
-Kocham cię,skarbie-mruknął z moje włosy.Moje serce automatycznie przyspieszyło.Czułam,że ręce mi się pocą a w brzuchu wylatuje stadu motyli.
Poniosłam się trochę i cmoknęłam go w usta.
-Ja ciebie też,skarbie.
Usłyszałam jak Justin wypuszcza wstrzymywane powietrze.
-Seksownie brzmi to w twoich ustach-zachichotał w moje usta.
-Co brzmi seksownie?-udawałam głupią i powiedziałam jeszcze bardziej seksownie-Skarbie?
-Co ja z tobą zrobię?-spytał i przygryzł moją wargę.
Mimowolnie jęknęłam.
-Mówiłem Ci coś o jęczeniu-westchnął.
-Tak,tak. Ja też cię kocham-zaśmiałam się i przytuliłam do jego torsu.

~~~
To co? mamy już 16 rozdział? :)
Pisałam go  jakoś od 12-13 godzny.
Nie  wiem jak wam,ale mi podoba się tylko końcówka...Mogłam jezcze trochę zaczekać z rozdziałem  i przemyśleć go na spokojnie...no ale cóż.
Jeśli macie jakieś pytania czy wątpliwości zawsze wchodźcie tu http://ask.fm/BieberBigLove
nie będę się dłużej rozpisywać:)
pamiętajcie tylko o komentarzach,które tylko dodają mi motywacji!!!!!
LOVE!

sobota, 26 lipca 2014

Fifteen

Staliśmy pod drzwiami domu rodziców Justina.Widziałam,że lekko się denerwował.
-No-poganiałam go-Dalej.
Szatyn w końcu odważył się i zadzwonił.Dzwonek rozniósł się po całym domu.
Po chwili w drzwiach stanęła kobieta,średniego wzrostu.Była piękna.
-Synku!-szepnęła i położyła dłoń na ustach-W końcu!
Podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła.
-Tęskniłem-przyznał.
-Ja również.
-Um,mamo?-odezwał się szatyn kiedy oderwał się od rodzicielki-To jest Julia.
-Dzień dobry-szepnęłam z uśmiechem.
-Witaj kochanie-przytuliła mnie.Zrobiło mi się strasznie miło-Jestem Pattie.A ty musisz być...dziewczyną mojego syna?-uśmiechnęła się szeroko.
Przytaknęłam.
-Justin?-usłyszałam słodki głos Jazzy-O mój boże!-pisnęła i wleciała w jego ramiona prawie zwalając go z nóg.
-Ja też się cieszę,że cię widzę,siostrzyczko-wyszeptał.
-Wejdźcie dzieci do środka-zaproponowała pani Bieber.
Wszyscy weszliśmy do wielkiego domu i skierowaliśmy się do salonu.
-Gdzie tata?-spytał szatyn.
-Na górze-szepnęła Pattie-Pakuje się.Dziś w nocy wyjeżdża do wojska.
Spojrzałam na Justina,z jego twarzy zszedł uśmiech. Stał się momentalnie cały blady.
-Justin, w porządku?-spytałam niepewnie,kładą mu dłoń na ramieniu.
-M-mogę się z nim przyw...-zaczął ale po chwili do salonu wszedł mężczyzna,Justin jest chyba jego młodszą kopią.
-Justin?-ton głosu jak zakładam ojca Justina był donośny.Jakby nie mógł uwierzyć,że jego syn stoi zaledwie 10 kroków od niego.
-Tato-zachrypł Justin.
Już po chwili obydwaj wpadli sobie w ramiona i powitali się mocnym uściskiem i klepnięciem w plecy.
-Nadal nie wierzę,że tu jesteś. Tak dawno Cię nie widzieliśmy. Razem z twoją matką nie mieliśmy odwagi,żeby do ciebie zadzwonić i przeprosić-szepnął patrząc prosto w oczy szatynowi.
Ja,Pattie i Jazzy przyglądałyśmy się scence przed nami.Zauważyłam również,że mama Justina próbuje ukryć słoną ciecz spływającą jej z oczu.
-W porządku tato-wyszczerzył się Justin-Cóż, między innymi to ja powinienem przeprosić was. Wiem,że chłopaki źle na mnie wpływali.Dlatego przyjąłem waszą propozycję i zamieszkam znów z wami.
-O mój boże! Justin! Nawet nie wiesz jak się ciesz! Aw kocham cię!-rzuciła się na chłopaka Jazzy.Objęła go nogami w pasie a Justin się tylko śmiał.
-Kochanie,daj bratu złapać powietrza-stwierdziła Pattie-Chodźmy.Obiad zaraz będzie gotowy.
Jazzy złapała Justina pod ramię i zaczęła coś opowiadać,Jeremy szedł za nimi.Ja zaś z Pattie podążyłam do kuchni gdzie unosił się już znakomity zapach.
-Mogę w czymś pomóc?-spytałam.
-Oh,Julia-uśmiechnęła się serdecznie kobieta-Skoro już tu jesteś możesz dokroić pomidor do tej sałatki,poproszę.
-Oczywiście-skinęłam głową i zabrałam się za robotę.
-Zgaduję,że to ty namówiłaś Justina do przeprowadzki tutaj-zachichotała nadal się uśmiechając.
-Nie,właśnie o to chodzi,że to on sam doszedł do wniosku,że najwyższy czas się pogodzić-uśmiechnęłam się spoglądając na kobietę-Powiedział mi to dziś.Jakieś 2 godziny temu zanim tu przyjechaliśmy.
-Chciał,żebyś dodała mu odwagi.Justin cały czas zgrywa twardziela i nie mówię,że nim nie jest ale...czasem w środku czuje coś zupełnie innego...Smutek czy złość.Nieraz wyładowuje złość na kimś lub na czymś a czasem po prostu skrywa to w sobie.
-Tak,już to zauważyłam.Niektórzy uważają Justina za złego człowieka...Ja uważam,że jest on bardzo słodkim,opiekuńczym i troskliwym chłopakiem.
-Coś Ci powiem kochanie-przybliżyła się do mnie i złapała za moją dłoń-Zmieniłaś mojego syna,słonko.Dziękuje Ci za to z całego serca.Miał kiedyś dziewczynę,ale była straszną zdzirą-zachichotała na co jej zawtórowałam-Chciała tylko pieniędzy,drogich prezentów...Widzę po tobie,że taka nie jesteś.Dziękuje Ci kochanie.
Po naszych policzkach popłynęły łzy i szybko się do siebie przytuliłyśmy.Uważam,że chyba każda dziewczyna chciałaby usłyszeć od mamy swojego chłopaka takie miłe słowa.
-Witam lejdis-wparował Justin na co od razu od siebie odskoczyłyśmy i wytarłyśmy policzki z łez-Płakałyście?
-Nie!-powiedziałyśmy jednocześnie i zaczęłyśmy się śmiać.
Justin podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Pattie wróciła do swojego poprzedniego zajęcia i nie zwracała na nas uwagi. Ja zaczęłam kończyć walkę z pomidorami.Justin nadal mnie obejmował.
-Skarbie,powiesz mi o czym rozmawiałyście?-szepnął do mojego ucha lekko je przygryzając.
-Justin odejdź,jestem teraz zajęta-zachichotałam.
Szatyn lekko ścisnął mój tyłek na co jęknęłam i lekko podskoczyłam.
-Chcesz,żebym się skaleczyła?-warknęłam. I jak na zawołanie przejechałam nożem po palcu wskazującym.
-O kurwa!-krzyknął Justin,szybko się ode mnie odrywając i chwytając za mój ranny palec.
-Justin! Język...Co się stało?-spytała Pattie podbiegając do nas.
-Kochanie,przepraszam.Na prawdę nie chciałem.Mamo daj mi apteczkę.
Justin złapał mnie za dłoń i poprowadził do krzesła w jadalni,prosząc abym usiadła.
-Justin,nic mi przecież nie jest-zaśmiałam się-To tylko draśnięcie.
-Tylko się nie wykrwaw..-szeptał do siebie myśląc,że tego nie słyszę.
Cholernie bałam się krwi więc nie patrzałam na skaleczony palec.Po chwili przyszła Pattie z czerwonym pudełeczkiem,na którym widniał biały krzyż.
Szatyn polał mi palca czym odkażającym po czym przykleił tam plaster.
-Boli? Skarbie,na prawdę nie chciałem.Myślałem,że aż tak cię nie rozproszę,przepraszam. Skarbie,przep....
Pochyliłam się do chłopaka i przycisnęłam swoje wargi do jego ust i mocno go pocałowałam.
-Nic mi nie jest-zachichotałam.
-Przepraszam-szepnął i jeszcze raz mnie pocałował.
-Yhm!-ktoś odchrząknął z tyłu-Nie chcę wam przerywać tej romantycznej chwili dzieciaczki,ale obiad gotowy-zaśmiał się Jeremy.

Po skończonym obiedzie poszliśmy z Justinem do jego dawnego a zaraz już niedługo nowego pokoju.
Leżeliśmy na jego wielkim łóżku,moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej.Liczyłam bicie jego serca.Nagle przytuliłam go mocno do siebie.Nie patrzałam na to czy go dusze czy nie.Tak bardzo tego potrzebowałam.
-Ej,skarbie.Nigdzie nie idę-zaśmiał się-Nie puszczę cię.
-Nie puszczaj-szepnęłam.
Szatyn zaczął bawić się moimi włosami.Co chwilę całował mnie w głowę.To było strasznie przyjemne.Tak bardzo mi na nim zależy.
Po chwili odpłynęłam w głęboki sen.
-Chodź tu mała jędzo!-usłyszałam głos ojca.Znów był napity.
Zaczęłam uciekać na górę.Wpadłam do mojego pokoju,zamknęłam drzwi i usiadłam po drugiej stronie.Nie mogłam przestać płakać.
-Otwieraj drzwi,dziwko!-krzyczał
Boże dopomóż!
Wiedziałam,że ojciec w tym stanie może zrobić nawet najgorszą rzecz na świecie.Nienawidziłam go.
Nagle poczułam mocny ból w plecach.Leżałam już na brzuchu.Ojciec wyważył drzwi.
-Słoneczko,chcę tylko porozmawiać-wyszeptał.
Wiedziałam,że zaraz mnie zgwałci.
-Idź stąd! Zostaw mnie! Jeśli chcesz kogoś przelecieć idź na dziwki! Nie do mnie! 
-Oh popatrz.Przede mną siedzi jedna dziwka-uśmiechnął się sztucznie-Czas na małą lekcje.Klękaj!
Po chwili jego spodnie były już przy ziemi.
-Klękaj dziwko!
-Julia?-ktoś szepnął-Julia obudź się!
-Nie krzywdź mnie!Proszę!-łkałam.
-Skarbie,to tylko ja.Nie zamierzam Cię skrzywdzić. To tylko sen.Skarbie proszę,obudź się.
Kiedy usłyszałam głos Justina poderwałam się na równe nogi.
-Kochanie,to tylko sen-szatyn stanął obok mnie.
Nie mogłam oddychać. Miałam atak paniki....
-Julia?-szepnął i złapał moją dłoń-Julia oddychaj! Skarbie!
2 wdechy, 3 wydechy! Julia oddychaj!
-Błagam cię! oddychaj!-warknął lekko mną potrząsając.
Mój oddech wrócił do normy.Przetarłam policzki i poczułam,że są mokre.
-W porządku?-spytał z troską i mocno mnie do siebie przytulił-Płakałaś przez sen.Opowiedz mi,co Ci się śniło.
Co miałam powiedzieć? Oh to zwykły sen.Śniło mi się tylko,że mój tatuś chciał mnie zgwałcić. To przecież nic takiego.
-Um.Nie chcę o tym gadać.Nie gniewaj się...
Poczułam wibrację w telefonie.Dzwoniła mama.
-Julia?-szepnęła,nie dając mi dojść do słowa-Julia skarbie,błagam cię przyjdź szybko! Twój ojciec wpadł w szał-płakała.
-J-już idę-szepnęłam zakrywając usta dłonią przygotowując się do tego,co miało stać się jak wrócę do domu.Schowałam telefon do kieszeni i rozpaczliwie ciągnęłam za końcówki włosów.
-J-ja muszę iść-szepnęłam.
-Powiedz mi o co chodzi. Nie puszę Cię w takim stanie.
-Muszę p-pomóc mamie-złapałam się za głowę zmierzając ku wyjścia.
-Kurwa mać! powiedz mi co się stało! 
-Mój ojciec...Wpadł w szał,Justin!
-Jadę z tobą-warknął i wyparował z pokoju a ja zaraz za nim. Nie sprzeciwiałam się. Nie wiedziałam jak źle jest z ojcem.Bałam się.
Rzucił mamie,że zaraz wróci i pojechaliśmy pod mój dom. Nasze domy były bardzo blisko siebie, więc w mgnieniu oka już byliśmy.
-Mark,błagam cię uspokój się!-usłyszałam rozpaczliwy głos mamy.
Pobiegłam w stronę salonu gdzie zastałam ojca kompletnie pijanego...Jeszcze gorzej niż wcześniej.
-Ty!-zwrócił się do Justina stojącego za mną-To ty mały chuju tak zmieniłeś moją córkę! Co przeleciałeś ją,że tak się ciebie trzyma?
-Przestań!-krzyknęłam.Nie potrzebnie. Poczułam ból na lewym policzku.
-Odbiło Ci? To twoja córka!-krzyknął Justin i zasłonił mnie teraz swoim ciałem.
-Oh, tak jej bronisz? Prawdziwy książę na białym koniu!-zaśmiał się ojciec.
Spojrzałam w stronę mamy.Siedziała na kanapie, trzęsąc się i płacząc. Chciałam do niej podbiec ale wiedziałam,że muszę pilnować,żeby ojciec nie zrobił krzywdy Justinowi.
-Przyznaj się,że dobrałeś się mojej córce do majtek!
-Ona nie jest małą dziewczynką! Ma już prawie 17 lat! I to co robi ze swoim ciałem nie jest pana sprawą!
Ojciec wymierzył cios w stronę twarzy szatyna. Justin był szybszy i chwycił nadgarstek ojca wykręcając mu rękę do tyłu.
-Straszny z ciebie policjant,skoro nie umiesz się obronić-prychnął Justin.
Justin złapał ojca za drugą rękę i wyprowadził do drzwi.
-Nie chcę widzieć cię obok nich! Rozumiesz?-usłyszałam cichy głos Justina za mną-Wynoś się stąd!
-T-ty gówniarzu!-krzyknął ojciec dobijając się do drzwi.Justin jedynie przekręcił je na klucz.
-Oh,Julia!-szepnęła mama zalewając się jeszcze głośniejszym płaczem.
Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.Chciałam również się rozpłakać,ale postanowiłam zostać silna.Muszę.
-Shhh,nie płacz.Justin do wygonił.Już tu nie przyjdzie.Spokojnie-masowałam jej plecy w celu ukojenia.
Poczułam,że Justin na nas patrzy ale jak na razie to zignorowałam.
-Jak twój policzek? Ten sukinsyn położył na ciebie rękę. Pokarz się-złapała moją twarz przyglądając się czerwonemu śladu na moim policzku.
-Nic mi nie jest.Wszystko w porządku-szepnęłam i odsunęłam się od niej-Spróbuj się przespać.Niedługo do ciebie wrócę.Będziemy na górze.Śpij.

Kiedy już byliśmy w moim pokoju,Justin siedział na łóżku wpatrując się w jeden punkt.
Ja usiadłam na krześle przy biurku wpatrując się w szatyna.
-Justin?-spytałam.
-Hmm?
-Jeśli chcesz,możesz iść-uśmiechnęłam się i podeszłam do lustra przy toaletce-Damy sobie radę.
Po chwili Justin znalazł się obok mnie przytulając mnie od tyłu.Położył dłoń na moim policzku i lekko go przetarł.
-Boli?-spytał z ogromną troską w głosie.
-N-nie.Już nie.
-Zabiłbym go.Przysięgam.Mimo,że to twój ojciec.Jak mógł położyć rękę na swoją jedyną córkę?
-Justin proszę...
-Nie! Kurwa!-odsunął się ode mnie o przeczesał  frustrująco włosy.
Nagle zesmutniałam jeszcze bardziej i usiadłam na łóżku.
Justin szybko do mnie podszedł i uklęknął przede mną.
-Teraz kiedy będziesz gdziekolwiek wychodzić z domu, masz do mnie zadzwonić,dobrze?Nie wiadomo co twojemu ojcu uderzy do głowy.
Przytaknęłam głową i po prostu wskoczyłam w jego ramiona cicho płacząc.
-Shhh,nie płacz kochanie.Jestem tu-szepnął cmokając mój policzek-Nie płacz.Jesteś zbyt piękna,żeby płakać,skarbie.
Justin zaniósł mnie do łazienki i posadził na szafce obok zlewu.
-Odświeżymy cię teraz,dobrze?-spytał patrząc głęboko w moje oczy.
Przytaknęłam głową.Byłam zbyt zmęczona,żeby wydusić z siebie chodź jedno słowo.
-Chcesz,żebym Ci pomógł?
Spojrzałam na niego osłupiała.Ma widzieć moje nagie ciało?
-Spokojnie-uśmiechnął się.Obiecuje,że nie będę patrzał.
Niepewnie skinęłam głową po raz drugi.
Chłopak cmoknął moje usta i zaczął ściągać moją bluzkę.
Kiedy zostałam w samej bieliźnie postanowiłam,że to za wcześnie.
-Poradzę już sobie-uśmiechnęłam się po czym stanęłam na palach i cmoknęłam usta Justina.
Szatyn lekko szczypnął mój tyłek i wyszedł z łazienki.
Tak bardzo go kocham.Mam u to powiedzieć? Czy poczekać,aż sam mi to powie?
~~
Tak więc mamy już 15 rozdział :)
Dziękuje Nikoli za wspieranie mnie hahah <3
Pisałam rozdział 4 godziny.Mam nadzieje,że jesteście ze mnie dumni haha ^^
Dziękuje za 10 motywującch komentarzy i tyle miłych słów. To serio miłe :) Jesteście kochani :)
Jaak zwykle nie wiem co dalej napisac hahahhahaahha ;)
Jest już 00:20. specjalnie na napisanie tego rozdziału wypiłam energetyka i kawę,żeby mieć siłę na dalsze pisanie,ponieważ zależało mi na tym żeby jeszcze dzisiaj dodać rozdział :) włala, oto on ;)
http://ask.fm/BieberBigLove <- tu zadawajcie wasze pytania :) nie odpowiadam na pytania pod rozdziałami!!!!!!! :)
Miłego czytania i dobranoc miśki <3



środa, 23 lipca 2014

Fourteen

Julia
Obudziłam się przez ciągłe pocałunki na szyi.
Spojrzałam zdezorientowana w lewo i trochę w górę ziewając.
-Cześć,piękna-usłyszałam znajomy głos.
Leżałam prawie całą sobą na ciele Justina.Nawet nie wiem jak to się stało.Na prawdę.
-Hej-musnęłam lekko jego wargi-Hm,która godzina?
Justin spojrzał na szafkę nocną gdzie leżał jego telefon po czym odwrócił się z nim do mnie.
-Przed 11-uśmiechnął się.
-Niedługo będę musiała wracać-zszedł mi jak i Justinowi uśmiech z twarzy.Po chwili o czymś pomyślałam i uradowana prawie spadłam z łóżka.Dosłownie-Mój tata dziś od 6 rano do 15 jest w pracy więc nic mi nie szkodzi.
-A co z mamą?
-Cóż,zapomniałam Ci powiedzieć,że odbyłam wczoraj z mamą rozmowę,przy której nie było ojca.Najpierw powiedziała mi o Nowym Yorku, a kiedy zaczęłam płakać i mówić,że nie mogę jego zostawić zaczęła...
-Jego?-zapytał-jego czyli kogo?-słychać w jego głosie niepewność.
Zachichotałam,po czym zarumieniłam się i przeniosłam wzrok na drugą stronę pokoju tylko po to,aby Justin nie patrzał jak się przed nim czerwienie.
-Chodziło mi o ciebie-uśmiechnąłem się mimowolnie,i za chwilę poczułam ciepłą dłoń Justina na moim odkrytym udzie.Poczułam ciarki na całym ciele,chłopak to wyczuł i po chwili zaczął chichotać.
-Jesteś tak poddana na mój dotyk-szepnął mi do ucha-Kontynuuj.
-W-więc mama zaczęła dopytywać.Spytała czy jesteś seksowny-wybuchałam śmiechem i spojrzałam na rozpromienioną twarz chłopaka.
-Zakładam,że powiedziałaś 'oczywiście'-mruknął do mojego ucha i lekko je przygryzł.
-Tak-szepnęłam i położyłam głowę na jego klatce.Oddychał spokojnie.Słuchałam bicie jego serca.Mój chłopak już oficjalnie.
-Kochanie?Proszę,abyś teraz wolno,jak najwolniej odwróciła się w moją stronę-szepnął w taki sposób jakby od tego miało zależeć jego życie.Zadrżałam.
Powoli tak jak mi rozkazał odwróciłam się w jego stronę.Nie spodziewałam się tego,że w tym momencie zrobi mi zdjęcie.
-Justin! Usuń to!-krzyczałam-Jesteś niemożliwy!
-Słyszałem to kiedyś-ciągle się śmiał a to doprowadzało mnie do szaleństwa.Zaczął klikać jeszcze kilka razy i przystawił mi swój telefon przed oczy,alby pokazać moje zdjęcie na jego tapecie.
-Błagam cię,usuń to-prosiłam ale on był zbyt uparty.

Kiedy się odświeżyliśmy i zjedliśmy śniadanie Justin odwiózł mnie do domu.Była już godzina 13.Mama pewnie traci zmysły.
-Kiedy się zobaczymy?-spytał trzymając moją dłoń i lekko ją muskając.
-Nie wiem,Justin...
-Cóż,chyba nie będziemy parą na odległość prawda?-mruknął.
-Spotkajmy się albo jeszcze dziś albo jutro-uśmiechnęłam się i pochyliłam,aby musnąć jego wargi.
-Do zobaczenia-dodałam.
-Pa-uśmiechnął się i pomachał w moją stronę.
Weszłam do domu, ściągnęłam buty i kiedy już chciałam wejść na górę do swojego pokoju przerwał mi głos ojca.
-Podejdź tu w tej chwili-warknął.
To po mnie.
-Możesz mi powiedzieć gdzie byłaś przez całą noc?-ryknął kiedy stałam już w salonie.
Wzdrygnęłam się.
-Dlaczego nie jesteś w pracy?-wypaliłam.
-Nie zmieniaj tematu!-krzyknął po czym wstał i zaczął iść w moją stronę. Nigdy nie widziałam ojca w takim stanie. Zważywszy na to,że tata szedł chwiejnym krokiem można było uznać,że pił.Wystraszona cofnęłam się o kilka kroków.
-Gdzie.Do.Kurwy.Nędzy byłaś?-ryknął po raz kolejny.
-B-byłam u Kate-skłamałam.
-Kiedy powiesz w końcu swojemu tatusiowi prawdę?-zapytał sarkastycznie-Powiedz prawdę mała suko!
-Mark! Jeszcze raz zwrócisz się do naszej córki w taki sposób przysięgam,że...
-Że co?-zaśmiał się-Jaka matka taka córka.
Ojciec podszedł do mamy i ją spoliczkował.Nie wiedząc co się dzieje,zakryłam dłonią usta,zaczęłam płakać i podbiegłam do mamy mocno ją przytulając.
-T-ty potworze!-warknęła rodzicielka.
-Shhh-uciszałam mamę a sama głośno płakałam.
Ojciec zaczął się do nas zbliżać.
-Odejdź! Rozumiesz? Zostaw nas! Jesteś pijany!-krzyczałam.
Ojciec podszedł do mnie po czym złapał mnie mocno za włosy na co głośno pisnęłam.
-Puść mnie!
-Mógłbym kazać Ci teraz klęczeć i robić to,co robiłaś zapewne dzisiaj w nocy,dziwko-mruknął po czym rzucił mną i ziemie i odszedł.Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych.
-Kochanie-podbiegła do mnie mama-W-wszystko w porządku? Nic Ci nie jest? Zrobił Ci krzywdę?
Otarłam policzki i próbowałam się uśmiechnąć ale wyszedł z tego grymas.
-Wszystko dobrze. A tobie? Wszystko ok?-spytałam przytulając się do niej.
-Tak.Julia...Przepraszam.Mogłam powstrzymać go szybciej.Nie wiem co w niego wstąpiło-wybuchła płaczem.Mocno mnie ściskając.
-Mamo nie płacz,proszę-uciszałam ją-Pokłóciliście się?
-N-Nie.Poszłam do mamy Kate sprawdzić czy Cię tam nie ma,a kiedy Kate powiedziała,że nie widziała Cię cały dzień zaczęłam się martwić i Rose zaprosiła mnie na kawę.Kiedy po 2 godzinach wróciłam do domu,zastałam twojego ojca kompletnie pijanego.Zaczął krzyczeć i wmawiać mi,że byłam u kochanka i mam romans-wydukała-Julia to nie jest pierwszy taki raz.Zaczynam się go bać.A co najważniejsze,najbardziej boje się o ciebie.Co mi przypomina gdzie byłaś w nocy?Martwiłam się.
-Byłam u Justina,mamo.Było już późno a on zaproponował,żebym zanocowała u niego.
-Nie spaliście w jednym łóżku prawda?-spytała.
Lekko się zaśmiałam.
-Oczywiście,że nie-znów skłamałam.
-Coraz częściej się widujcie.Co jest pomiędzy wami?-spytała podnosząc się i siadając na kanapie po czym gestem zaprosiła,aby usiadła obok niej.
-Wczoraj zapytał czy zostanę jego dziewczyną-lekko zachichotałam i poczułam rumieniec na twarzy.
-Skarbie.To wspaniale-pocałowała mój policzek-Kiedy będę mogła go poznać?
-Mamo,nie przyprowadzę Justina do domu.Ojciec najwidoczniej nie chce,żebym miała chłopaka.
Poczułam wibracje w kieszeni spodni.
-H-Halo?-spytałam.
-Skarbie?Co się dzieje?-spytał Justin.
-Nic.
-Powiedz mi,co się dzieje-nalegał.
-Justin to nie jest rozmowa na telefon-wybrnęłam-Dlaczego dzwonisz?Coś się stało?
-Chciałbym z tobą porozmawiać.Teraz-mruknął-Jest taka możliwość?
-Tak.Oczywiście.
-Zaraz po ciebie przyjadę-odpowiedział po czym się rozłączył.

Otworzyłam drzwi sportowego samochodu Justina i weszłam do środka czując zapach jego perfum połączony z zapachem papierosów.
-Hej-pocałowałam chłopaka w policzek.
-Cześć-odpowiedział po czym odpalił silnik i ruszył wzdłuż ulicy.
-Gdzie jedziemy?-spytałam.
-W jakieś ustronne miejsce.Musisz mi doradzić-szepnął.Chwilę później całkowicie skupił się na kierownicy.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce po prostu siedzieliśmy w samochodzie.Denerwowała mnie ta cisza więc postanowiłam ją przerwać.
-Justin co się dzieje?
-Chcę pogodzić się z rodzicami i wprowadzić się do nich.
-A chłopaki? i wasz-zrobiłam cudzysłów-biznes?
-Nie chcę mieć dłużej z tym nic wspólnego-mruknął-Dzisiaj dzwoniła moja mama,wiesz?
-To chyba dobrze,prawda?
-Powiedziała,że razem z ojcem chcą abym ich odwiedził-powiedział smutno.
-To raczej też jest dobra wiadomość-poskoczyłam na siedzeniu i złapałam rękę chłopaka.
-Sam nie wiem,Julia-szepnął i zaczął bawić się moimi palcami-Chcesz pojechać ze mną ich odwiedzić?
Spojrzałam na niego lekko zmieszana i widziałam w jego oczach smutek,żal i tęsknotę.
-Pewnie-posłałam mu skromny uśmiech-Kiedy?
-Nawet dzisiaj.
-Okej.A chłopaki wiedzą?
-Szczerze?Nie obchodzi mnie to jak zareagują. Zamierzam się od nich wyprowadzić-uśmiechnął się-I przyjąć propozycję mamy.
-Mam nadzieje,że wszystko będzie dobrze-uśmiechnęłam się na myśl,że Justin będzie znów z rodzicami.
-Spójrz na mnie-rozkazał łagodnie.
Wykonałam jego polecenie.
-Skarbie co się stało?Kiedy zadzwoniłem miałaś bardzo zmartwiony głos.
-Oh,to nic takiego.Nie przejm...
-Julia!
-Naprawdę nie masz się czym mart...
-Julia!-warknął szatyn.
-Tata nazwał mnie dziwką.
-On co?
-Kiedy mnie odwiozłeś spodziewałam się mamy,chciałam się pochwalić związkiem z tobą kiedy usłyszałam głos ojca,który wołał mnie do siebie.Poszłam do salonu i zastałam go upitego.Zaczął na mnie krzyczeć.Spoliczkował moją mamę,która starała mnie obronić.Później złapał mnie za włosy i wykrzyczał,że mogłabym teraz klęczeć i robić to co robiłam z tobą zapewne w nocy i wtedy nazwał mnie dz...
-Chodź tu-usłyszałam głos chłopaka.Po chwili siedziałam na niego kolanach cicho szlochając.
-Shh.Nie płacz,skarbie-gładził moje plecy.
Kiedy się uspokoiłam,Justin otarł moją twarz z łez i jeszcze chwilę mnie pocieszał.Później ruszyliśmy chyba do jego rodziców.
-Justin boje się...
-Czego?-spojrzał na mnie zdziwiony.
-Że zrobię na nich złe wrażenie.
Justin wybuchł śmiechem a ja skarciłam go wzrokiem.
-Kochanie,wystarczy że będziesz sobą a oni od razu cię pokochają-cmoknął moje usta.
-Więc miejmy to już za sobą-jęknęłam i zagryzłam dolną wargę.
Justin nagle lekko się podniósł,złapał za moje nadgarstki i łapczywie wbił się w moje usta.
-Nie jęcz-zagryzł moją wargę-kiedy jesteś w moim pobliżu!
~~
Wiem że większość z was długo czekała na ten rozdział.
Wiem też,że jest krótki. 
I robie zwrot akcji.Justin zmieni się o 180 stopni.W prawdzie cały blog zmieni się o 180 stopni :)
Miałam jeszcze dziś zacząć nowy rozdział ale zaczne go jutro :)
Miłego czytania miśki :)
+Miałabym do was ogromną prośbę.Udostępniajcie bloga,żeby każdy się o nim dowiedział.
Komentujcie jak podoba wam się moje opowiadanie :)
Komentujesz=motywujesz!
Dziękuje za dobre słowa.Jesteście kochani!
DOBIJECIE DO chociaż 10 KOMENTARZY? LICZĘ NA WAS!
LOVE



sobota, 12 lipca 2014

Thirteen

-Julia?-usłyszałam głos Justina gdzieś w oddali.
-Justin! Justin pomóż mi!-krzyczałam.
-Nie ma tu żadnego Justina złotko.Zamierzam się przelecieć na swoje stare lata.

Justin
Czekając na Julię w samochodzie,aby po jej treningu zabrać ją do siebie, usłyszałem wołanie o pomoc.Postanowiłem to ignorować ale ciągłe 'Ratunku' nie dawało spokoju mojemu sumieniu.
-Ratunku!-usłyszałem głos dziewczyny...Dziewczyny,która miała identyczny głos do Julii...Kurwa!
-Julia?-krzyknąłem idąc w kierunku kortu.
-Justin!-odkrzyknęła moje imię i słyszalny był jej szloch.Przyśpieszyłem-Justin pomóż mi!
Zacząłem biec i kiedy byłem już na tym pieprzonym korcie zobaczyłem widok,który zmroził mi krew w żyłach.
Stary chuj Lucas leżał na trzęsącym się ciele Juli,mając rękę w jej spodniach i całując ją w szyję.To wywołało u mnie instynkt mordercy.
-Ty skurwysynie! Masz 5 sekund na zejście z niej albo kurwa zabije Cię właśnie w tym miejscu gdzie stoisz!
Lucas odwrócił się spoglądając na mnie swoim łapczywym wzrokiem,oblizał usta po czym spojrzał na płaczącą Julię.
-Twój kochaś przyszedł Cię uratować?-spytał po czym musnął jej policzek co dało mi szanse do skopania jego ryja.
Podszedłem do niego i chwyciłem go za jego szmaty.
-Będę patrzał stary chuju jak przede mną umierasz!-warknąłem po czym uderzyłem pięścią w jego nos.Powtórzyłem czynność jeszcze kilka razy i kiedy zobaczyłem,że Lucas nie ma już sił aby się bronić kopnąłem w jego jelito kilka razy i odpuściłem.
-Jeszcze kurwa raz zobaczę,że przez ciebie moja dziewczyna cierpi zginiesz skurwysynie!-mruknąłem i kopnąłem go jeszcze raz w brzuch-Karma jest suką!
Odwróciłem się do Juli i ujrzałem ją już stojącą całą we łzach z poszarpanymi ubraniami.Cała się trzęsła a mnie zalała fala smutku na ten widok.Podszedłem do niej powoli i chciałem ją przytulić na co ona szybko odskoczyła i szepnęła.
-Nie chcę zostać znów skrzywdzona...
Kiedy wtedy zalała mnie fala smutku,wyobraźcie sobie co czułem teraz.
-Skarbie,nie skrzywdzę cię. Chcę Cię stąd zabrać-wyciągnąłem ku niej dłoń a ona na nią spojrzała-No dalej.
Dziewczyna chwyciła moją ręką i szybko się do mnie przytuliła,płacząc jeszcze bardziej.
-Nie płacz,dziecinko. Wszystko jest już dobrze-szepnąłem do jej ucha,masując jej plecy-Pojedziemy teraz do mnie,dobrze?
Julia tylko skinęła głową i gdy miałem już wziąć ją w swoje ramiona ona chicho szepnęła.
-Justin w szatni są moje rzeczy.Muszę po nie wrócić.
-Ja to zrobię-uśmiechnąłem się-Idź do samochodu zaraz wrócę.

Próbowałam się uspokoić na tyle,żeby nie wystraszyć bardziej Julii.Zaciskałem mocno ręce na kierownicy.Sięgnąłem po fajkę do schowka i szybko ją zapaliłem. Zaciągnąłem się i wypuściłem kilka idealnych kółek z dymu.
Czułem,że dziewczyna bacznie mi się przygląda.
-Mogę?-usłyszałem jej cichy głosik.
Spojrzałem na nią zdezorientowany.
-Możesz co?-spytałem unosząc brwi.
-Spróbować-pokazała na papierosa.
-Nie-mruknąłem patrząc nadal na jezdnie.
-W takim razie sama wezmę.
Patrząc na Julię,zobaczyłem,że wyciąga ze schowka paczkę białych Malboro.
-Poczekaj-westchnąłem i zjechałem na pobocze.
Dziewczyna najwyraźniej mnie posłuchała bo odłożyła paczkę i patrzała w dal.
-Chodź-mruknąłem i wyszedłem z samochodu zabierając ze sobą papierosy.
Julia wykonała moje polecenie i wyszła z samochodu zaraz za mną. Poszliśmy w głąb polany aż trafiliśmy do małego lasku. Ujrzałem wielki kamień i postanowiłem,że tam przysiądziemy.
-Justin nie wejdę na niego-szepnęła za mną a ja tylko cicho się zaśmiałem.
-Spokojnie,skarbie. Pomogę Ci.
Podsadziłem dziewczynę a ta na czworaka się wpełzała dalej na kamień.Zacząłem się niekontrolowanie śmiać,ponieważ miała na sobie krótkie spodenki,przy których było widać jej tyłek kiedy się wypięła.To wyglądało komicznie.
-Co cię tak bawi?-warknęła kiedy już usiadła.
Spojrzałem na nią krótko.
-Ty.
Kiedy już wspiąłem się na kamień przysiadłem obok niej.Wyjąłem jednego papierosa z paczki,wsadziłem go do ust i odpaliłem.
-Jesteś pewna,że chcesz?-spytałem patrząc jej w oczy.
-Justin to tylko papieros.
Wzruszyłem ramionami i podałem jej go.Bacznie ją obserwowałem.Kiedy się zaciągała...Kiedy wypuszczała dym...I kiedy na koniec lekko zakasłała próbując to kontrolować...Przyglądałem się jej jeszcze chwilę kiedy coś do mnie dotarło...Zakochałem się w niej...Nie to nie jest sen. Zakochałem się w Julii Jones. Zakochałem się w niej na zabój.To przerażało mnie najbardziej.

Przez całą drogę do mnie nie odezwaliśmy się ani słowem.Julia siedziała z podkulonymi nogami oparta o szybę.Denerwowało mnie to,że nie mogę jej teraz pomóc.To aż zżerało mnie od środka.
Miałem ciągłe myśli ''A co jeśli bym nie przyszedł jej na ratunek i ten skurwiel by ją zgwałcił?''.Muszę przestać.
Kiedy byliśmy już nad podjeździe chciałem już poinformować Julię,że jesteśmy.Wtedy zobaczyłem jak słodko śpi. Miała lekko rozchylone wargi.Nie mogę jej obudzić.
Wyszedłem z samochodu,lekko zatrzaskując drzwi,po czym obszedłem samochód i otworzyłem drzwi gdzie spała dziewczyna.Delikatnie wsunąłem ręce pod jej nogi i z dziewczyną w ramionach wszedłem do domu.
Chłopcy od razu skierowali na mnie wzrok i bezgłośnie spytali 'co się stało?' pokiwałem tylko głową i poszedłem do sypialni.Położyłem ją na łóżku i lekko przykryłem kocem.Pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju lekko zamykając drzwi.
-Yo,stary co się stało?-spytał John.
Zrezygnowany padłem na fotel masując skronie.
-Lucas,stary trener.Znacie go.Julia ma z nim treningi w biegach.Byłem tam z nią,ale ona biegała na korcie a ja siedziałem w samochodzie.Nagle usłyszałem krzywki wołające o pomoc-przerwałem po czym przygotowałem się na to,co powiem dalej-pobiegłem sprawdzić co się dzieje.Zobaczyłem Lucasa,który prawie pieprzył Julię.Dodam do tego,że ona mając 14 lat została zgwałcona.
-Dlaczego nie zadzwoniłeś?Bylibyśmy tam w sekundę i zabili śmiecia-odezwał się Scott.
-Pobiłem go prawie do nieprzytomności-mruknąłem.
-Ale go nie zabiłeś-westchnął Daniel.
-Zależy Ci na niej?-spytał Marco.
Spojrzałem na wszystkich w pokoju i w końcu przyznałem się do tego na głos.
-Tak,a nawet bardzo.
-Więc na co czekasz? Powiedz jej to-uśmiechnął się John.
-Nie musi,już to usłyszałam-odezwał się cichy głos za nami.
Wszyscy odwróciliśmy się w jej stronę.Stała przy schodach przechodząc z jednej nogi na drugą.Denerwowała się.
Wskazałem głową,żeby do mnie podeszła i tak też zrobiła.
-No Bieber.Chyba musisz jej coś powiedzieć-puścił mi oczko Marco.
-Przecież słyszała,że mi na niej zależy.
-Kurwa Bieber! Jesteście razem czy nie?-zaśmiał się Daniel.
Spojrzałem na dziewczynę,która oblała się rumieńcem i spojrzała mi w oczy.
-Cóż...Jesteśmy?-spytałem głaszcząc jej dłoń.
-Raczej tak-uśmiechnęła się promiennie na co ja spojrzałem na chłopaków również uśmiechnięty i powiedziałem.
-Jesteśmy.
-No na reszcie,gołąbeczki-gruchał John.
Kiwnąłem głową Julii,żeby usiadła na moje kolano.Zrobiła to niepewnie ale usiadła i w ten czas się odezwała.
-Ja raczej do końca was nie znam.I nigdy się nie przedstawiłam.Jestem Julia-uśmiechnęła się w ich stronę.
Pierwszy wstał Marco.Podszedł do nas i złapał Julię za rękę na co ona wstała.
-Jestem Marco,ślicznotko-puścił jej oczko i pocałował dłoń.
-Brown łapy przy sobie!-syknąłem.
Wszyscy zaczęli się śmiać.Chłopcy przedstawili się Julii.Wiedziałem,że już się lubią i zaakceptowali Julię bardzo dobrze.Cieszyło mnie to.
Była już 2 w nocy i Julia zrobiła się śpiąca.Przeprowadziliśmy kłótnię przy chłopakach,że zostanie u mnie na nic.Ta się nie zgadzała.Chłopaki mieli niezły obaw.W końcu straciła siły i się zgodziła.
Około godziny 3 nad ranem usnęliśmy wtuleni w siebie.

~~
Spodziewaliście się takiej akcji? Muszę przyznać,że to z tym zwiążkiem było spontaniczne haha
Justin jako dzielny bohater uratował Julię przed Lucasem.
Czy to będzie koniec problemów? dowiecie się wkrótce.
LOVE
@BieberBigLove -ASK




piątek, 4 lipca 2014

Twelve

Następnego dnia po imprezie wstałam jak poranny ptaszek o 6 rano,co było dość dziwne.Zazwyczaj w wolne dni śpię do południa...
Rozejrzałam się po pokoju i zobaczyłam przytrzaśniętą zasłonę,która zazwyczaj była w moim pokoju a nie poza nim. To było dość dziwne...Zważywszy na to,że nie pamiętam jak wróciłam wczoraj do domu.Pamiętam tylko tyle,że gadałam z jakimś chłopakiem,którego imienia nie pamiętam a później poszłam z Justinem do jego sypialni.Po tym film mi się urwał.
Spojrzałam na telefon,gdzie od razu wyświetliła mi się wiadomość od...Justina.
''Strasznie słodko śpisz,księżniczko''
Mimowolnie się uśmiechnęłam.Muszę później porozmawiać z nim o wczorajszej nocy.Co się wydarzyło i co robiłam. Serio,nie jestem typem dziewczyny,która lubi pić.
-Julia! Proszę,abyś zeszła na dół!-zawołała moja mama z dołu.
-Daj mi  minutę!-odkrzyknęłam.
Westchnęłam.
Związałam włosy w niechlujnego koka i zbiegłam na dół.
Zauważyłam mamę,która siedziała przy stole jak zwykle pijąc kawę i będąc uśmiechnięta.
Dobry Boże, miej mnie w swojej opiece.Mama chyba nie zauważyła,że nie było mnie w nocy.
-Siadaj,kochanie-wskazała na krzesło.
Wykonałam jej polecenie i położyłam ręce na stół.
-Słuchaj wiem,że dla ciebie nie będzie to łatwe,dla nas też nie jest. Mam dla ciebie dwie przykre wiadomości...-mama posłała mi sztuczny uśmiech i spuściła głowę.
-Mamo?
-Twój ojciec dostał propozycję na szefa policji.Prawdopodobnie musielibyśmy wyprowadzić się do Nowego Jorku...
-CO?Żartujesz sobie ze mnie prawda? Mamo nie kłam!-krzyknęłam po czym wstałam oszołomiona.Co będzie z Justinem? Co będzie ze...Czy ja właśnie spytałam sama siebie co będzie z Justinem? Czy własnie wychodzi na jaw,że mi na nim zależy? O mój boże.
-Druga zła wiadomość to...McCann uciekł z więzienia i czai się w Stratford-szepnęła moja rodzicielka i podeszła do mnie aby mnie przytulić.
-Nie obchodzi mnie głupi McCann! Mamo,ja nie mogę go zostawić!-krzyknęłam krztusząc się łzami.
Mama odsunęła mnie od siebie i spojrzała w zmieszaniu na moje już spuchnięte oczy.
-Zostawić? Zostawić kogo? O czym ty mówisz?
-Justina mamo! Nie chcę wyjeżdżać,proszę-łkałam-przeprowadzę się do Kate, jej rodzice nie będą mieli nic przeciwko.
-Skarbie o jakim Justinie mówisz?-spytała ocierając moje łzy-To ktoś ważny?
Odsunęłam się od niej i patrzałam na wszystko tylko nie na nią. Czułam jak robię się czerwona.
-Julia,skarbię-zaśmiała się mama-Opowiedz mi o nim...Seksowny?
Nie dowierzając w to co właśnie usłyszałam spojrzałam na mamę i wybuchałam śmiechem.
-Mamo?!
-Wiesz,że chcę wiedzieć o wszystkim. Nawet o chłopaku-puściła mi oczko-Czekaj...Czy to ten Justin,o którym opowiadał mi Ryan?
-Mamo,nie wierz w nic co powie Ci Ryan. Wiem,że jest moim bratem,i że chce dla mnie jak najlepiej ale nie będzie mi wybierał osób,z którymi mam się zadawać-przyznałam,siadając na kuchennym blacie. Wiedziałam,że mamę doprowadza to do szaleństwa,że siadam na miejscu gdzie przygotowuje posiłki ale była zbyt zajęta myśleniem.
-Okej,rozumiem-uśmiechnęła się-Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Opisz mi go.
Zaśmiałam się przez zachowanie mojej matki i zaczęłam opisywać Justina.
-Cóż...Jest bardzo seksowny.Ma niebiańskie czekoladowo-miodowe oczy, włosy,które chciało by się dotykać cały czas.
-Podoba Ci się prawda?-spytała rodzicielka.
Popatrzałam na nią smutno i przytaknęłam.
-Dlaczego jesteś smutna,kochanie?
-Ponieważ,on może mieć każdą.
-Więc na co czekasz? Nie pozwól,żeby jakaś suka sprzątnęła Ci go spod nosa!-klasnęła w dłonie po czym podeszła blisko mnie i położyła swoje dłonie na moje kolana.
-Ale co to da,skoro tata ma nową propozycję pra...
-Już jestem!-usłyszałam donośny głos ojca,który właśnie prawdopodobnie wrócił z zakupów.
Zeskoczyłam szybko z blatu i złapałam mamę za ramiona.
-Błagam Cię, nie mów nic tacie...On mnie zabije-szepnęłam.
-Nie powiem,słoneczko-odszepnęła i pocałowała mnie w policzek.
Powiedziałam prawie bezgłośne dziękuję i wyszłam z kuchni.
-Dzień Dobry,tato.
-Witaj,słonko.Rozmawiałem z twoim trenerem i dziś chcę Cię widzieć na korcie za jakąś godzinę.
-Okej.Pogadałabym z tobą dłużej,ale muszę iść się przygotować.
-Pewnie.Jeśli chcesz mogę Cię zawieść-mruknął.
Mój ojciec zawsze był oschły.
-Poradzę sobie.Dzięki.

Kiedy wzięłam szybki prysznic i ogarnęłam włosy poszłam pakować potrzebne mi rzeczy na trening.
Łzy same cisnęły mi się do oczu ale pozostanę silna.
Ubrałam na siebie luźne spodnie,bokserkę a na to katanę.
Zgarnęłam potrzebne mi rzeczy i zbiegłam na dół.
Nikogo nie było w kuchni więc to był plus dla nie,ponieważ nie chciałam już do końca dnia z nikim gadać.
Zjadłam szybko dwa tosty i wyszłam z domu.
Zaczęłam myśleć o tej całej wyprowadzce.O tym,że już nie zobaczę Justina,Kate...O tym,jakie będzie teraz moje życie.I nie wiem kiedy zaczęłam cicho płakać.To był nie kontrolowany płacz.
Usłyszałam,nadjeżdżający samochód z tyłu moich pleców,który zaczął zwalniać.Przyśpieszyłam tempo i zaczęłam iść szybciej i szybciej.
Po chwili usłyszałam głośny klakson.Odwróciłam się powoli i ujrzałam Range Rover Justina.
-Hej,piękna-puścił mi oczko-Wsiadaj podwiozę Cię.
-Dam sobie radę-sztucznie się uśmiechnęłam,wycierając resztki łez.
-Płaczesz?
-Nie.
-Julia wsiadaj do samochodu.
-Nie.
-Wsiadaj!
-Nie!
-Sama tego chciałaś-warknął i wyszedł z samochodu idąc w moją stronę.Przerzucił mnie sobie przez ramie i za chwilę posadził po stronie pasażera w swoim samochodzie i sam po chwili usiadł za kierownicą jadąc uliczką.
-Co się stało?-spytał spokojnie,kiedy ja bawiłam się swoimi palcami.
-Nic.
-Kurwa!Możesz mnie w końcu przestać okłamywać?-warknął przez co kilka łez uciekło z mojego oka.
-Mój tata ma pracę w Nowym Yorku i prawdopodobnie będziemy musieli się wyprowadzić...
-CO?-krzyknął
-Nie każ mi tego powtarzać!-szlochałam coraz mocniej.
-Skarbie przepraszam.Nie płacz-nagle gwałtownie skręcił i się zatrzymał.Po czym przytulił mnie do swojej piersi-Nie płacz.
-Justin jak mam nie płakać? Wyprowadzam się kilka godzin stąd.Nie będę widzieć ani ciebie ani Kate. Tam nie znajdę takiego miejsca jak to!
-Będziesz za mną tęsknić?-poruszał brwiami-Nie martw się skarbie.Mogę się założyć,że to nie wypali.Mój kolega kiedyś też miał zostać szefem z Nowym Yorku...Dzień przed wyprowadzką powiedzieli mu,że znaleźli kogoś innego.I tak było już kilka razy,więc otrzyj łzy ze swojej pięknej twarzy i głowa do góry.
-Dziękuje Justin-uśmiechnęłam się.
Chłopak kiwnął głową i złączył nasze usta razem.

-Dzień dobry,trenerze.
-Witaj Jones-uśmiechnął się stary dupek.
-Tata mówił,że mam się dziś zjawić na korcie. Czy to ważne? Jest wolne...
-Idź przebierz się w strój i widzę cię za chwilę!-warknął
Kiwnęłam głową i poszłam. Nie wiedziałam co się z nim stało.Zawsze był miły...
Przebrałam się w strój i gdy weszła na kort on już siedział na swoim krześle i bacznie mnie obserwował.
-Na rozgrzewkę 1 kółko-rozkazał.
Wykonując jego polecenie zaczęłam biec wokół kortu.Było strasznie gorąco i nie dawałam już rady  więc zwalniałam.
-Ruszaj się Jones! To nie wybieg mody tylko kort!-krzyknął.
Chciałam krzyknął,żeby się pieprzył ale cóż...
Kiedy byłam już przy mecie zauważyłam,że już nie ma go na krześle...Zdziwiłam się...
Chwilę po tym poczułam parę męskich wielkich rąk,które obejmują mnie łapczywie w pasie.
-Co do cholery?-krzyknęłam.
-To ja maleńka-usłyszałam głos trenera.
-O kurwa...Pomocy!-krzyczałam.
Wyobrażałam sobie tylko najgorsze...
-Nikt Cię nie usłyszy skarbie-mruknął do mojego ucha.Zaraz potem poczułam jego rękę w moich majtkach.
-Puści mnie ty stary chuju! Zostaw mnie! Pomocy!-wyrywałam się-Ratunku!
-Nie wyrywaj się suko!-zaczął muskać moją skórę na szyi a ja zaczęłam płakać i dalej się wyrywać,zaczęłam kopać go ale bez skutku.
-Julia?-usłyszałam głos Justina gdzieś w oddali.
-Justin! Justin pomóż mi!-krzyczałam.
-Nie ma tu żadnego Justina złotko.Zamierzam się przelecieć na moje stare lata.

~~
przepraszam,że rozdzial dopiero teraz, wybaczcie mi...
Zamierzam zrobić nowy szablom i pozmieniać wygląd...
po za tym...miłych i udanych wakacji miśki ♥
LOVE
 PS. udostępniajcie,komentujcie!

Obserwatorzy