sobota, 30 sierpnia 2014

Twenty one

-Justin-jęknęłam chcąc schować się za Justinem,jednocześnie przytulając się do jego pleców.Minęły już 2 tygodnie od mojego ''małego'' wypadu i cóż,trzeba wrócić do rzeczywistości -Nie chcę tu być!
-Kochanie,nie miałbym nic przeciwko gdybyśmy zrobili sobie jeszcze kilka dni wolnego,ale nie chcę żebyś ty się opuściła-mruknął.
-Nie wierzę,że to powiedziałeś!-pisnęłam wychodząc zza jego pleców.Nadal szliśmy w kierunku szkoły,cóż szłam tyłem i nawet nie wiem kiedy się potknęłam i na kogoś wpadłam.
-Uważaj jak chodzisz,maleńka-szepnął ktoś do mojego ucha obejmując mnie od tyłu jednocześnie chroniąc przed upadkiem.Spojrzałam w górę chcąc zobaczyć kim jest człowiek,który uratował mnie przed upadkiem.To był Jaden. Jego parszywy uśmiech przywitał moją twarz a jego dłonie wbijały się w moje biodra.
-Masz 3 sekundy aby zabrać łapy z mojej dziewczyny!-warknął Justin.
Jaden podniósł swoje ręce w górę nadal mając fałszywy uśmiech na twarzy.
Podeszłam do Justina,który przyciągnął mnie do siebie za moją talie.
-Whoa,Bieber ma dziewczynę?-zaśmiał się-Twoja seks zabawka? Wiesz,nie dziwie się,że pokazujesz się z nią...Ma niezłą dupę.
-A ty możesz mieć nieźle obity ryj,jeśli dalej będziesz patrzał na to co moje.
-Dalej się mażesz po dawnej przegranej?-zaśmiał się łapiąc się za brzuch-Oj,Bieber. Wydoroślej chłopie.
-Jestem pewien,że nawet i ty nie wygrałeś,bo laska,z którą jechałeś po prostu za mocno darła mordę-uśmiechnął się triumfalnie widząc nagły szok Jaden'a.
-J..ja-zaczął.
-Co ty?-podszedł do niego Justin, na co Jaden zrobił krok w tył.To było komiczne. Jaden zawsze robił z siebie wielkiego niebezpiecznego chłopaka.Prawda była taka,że był słaby. Zawsze wyżywał się na słabszych od siebie wiedząc,że oni nie mogą  mu nic zrobić,a przed silniejszymi po prostu kulił ogon i szedł dalej.
-Bieber,przecież wiesz,że żartowałem-zaczął i położył dłoń na ramieniu szatyna.
-Jeszcze raz choć tkniesz palcem moją dziewczyną obiecuję,że nawet najlepszy chirurg nie będzie w stanie Cię poskładać.
-Potrzebujesz pomocy,Jaden?-usłyszałam męski donośny głos.Po chwili zza Jadena wyszedł jeśli dobrze pamiętam-Lewis. Miał o wiele więcej ciała niż chudy Jaden.
-Twoja dziweczka,przyszła cię obronić?-wybuchł śmiechem Justin.Stałam cicho za Justinem,który zasłonił moje ciało swoim.
-Pieprz się Bieber-wysyczał Jaden.
-Naszła cię odwaga do mówienia czegokolwiek? Bo o ile pamiętam przed chwilą srałeś w gacie-mruknął rozbawiony Justin.
-Justin,chodźmy już-szepnęłam.
-Mam dla ciebie propozycję Justin-powiedział Lewis-Dziś o północy na tym samym miejscu odbędą się wyścigi na czterokołowcach.Nie bądź cipa i zjaw się tam-dodał po czym odeszli.
-I od razu dzień staje się lepszy,przez takich idiotów jak oni-powiedział nadal rozbawiony Justin.
-Mnie to nie śmieszy,Justin-mruknęłam wchodząc przez drzwi szkoły-Znów wyścigi?
-Kochanie,wiesz,że nie robiłem tego długi czas...
-Zresztą, nie mogę Ci tego zabronić bo ja też tam będę-uśmiechnęłam się triumfalnie. Nie wińcie mnie. Nie będzie brał udziału sam.
-Żartujesz?-spojrzał na mnie złowrogim spojrzeniem ale uśmiech go zdradził.Podszedł bliżej mnie i wziął mnie w swoje ramiona całując mnie czubek głowy-Możesz tam być,ale nie weźmiesz ze mną udziału.Namówimy Kate i Kayla,żeby też tam szli i będą cię pilnować,żeby żaden chuj się do ciebie nie przystawiał.
-Żartujesz sobie?-uniosłam brwi patrząc na niego jakby miał co najmniej pięć głów-Chcesz,żeby cała zabawa mnie ominęła?
-Czasami jesteś zbyt odważna i pewna siebie,wiesz?-mruknął do mojego ucha.
-Wiem-szepnęłam tuż przy jego ustach i kiedy już mieliśmy je złączyć odsunęłam się,triumfalnie się uśmiechając widząc zdziwioną twarz Justina i podeszłam do szafki.
-Suka-mruknął pod nosem prawdopodobnie idąc za mną.
-Jak tam pierwszy dzień w szkole,suko?!-pisnęła Kate przytulając mnie do siebie.
-Cześć,mała-powiedział z uśmiechem Kayl.
Na prawdę wszyscy oprócz mnie są szczęśliwi w pierwszy dzień szkoły?
Odwróciłam się chcąc spytać Justina,jaką lekcje teraz mamy-oczywiście mogłam zapytać równie dobrze Kate jak i Kayla,ponieważ cała nasza czwórka ma razem lekcje.Kilku nauczycieli opuściło naszą szkołę więc połączyli nasze klasy.Chociaż tyle dobrego,że będę cały czas z Justinem.
Spostrzegłam jak Justin puszcza oczko dziewczyną z niższych klas na co one zaczęły piszczeć. Usłyszałam jeszcze ''Jaki on jest seksowny...'' ''Ciekawe czy ma dziewczynę..Może zagadamy?''
Ja wam kurwa pozwolę podrywać mojego chłopaka.Mruknęłam coś pod nosem,po czym złapałam szatyna za bluzę i mocno go do siebie przycisnęłam praktycznie wsuwając swój język do jego buzi. Chłopak położył dłonie na moich pośladkach lekko je ściskając.Jęknęłam mu w usta,robiąc to specjalnie bo wiedziałam jak to na niego działa.Otworzyłam jedno oko patrząc na dotychczas napalone dziewczyny,które stały z szeroko otworzonymi oczami. Uśmiechnęłam się triumfalnie i odsunęłam od chłopaka.
-Jones,jesteś na niego tak napalona czy po prostu chciałaś zbadać wnętrze jego języka?-spytała Kate również z szeroko otwartymi oczami.Uświadomiłam sobie,że teraz połowa szkoły patrzała na nas,chłopaki oblizywali wargi i puszczali mi oczka.Teraz chciałam zapaść się pod ziemię.Zapewne byłam w kolorze pomidora.
Justin chyba wyczuwając sytuację cicho się zaśmiał i otworzył ramiona.
-No chodź tu-szepnął.
Kiedy już chciałam wtulić się w chłopaka zadzwonił dzwonek ogłaszając początek lekcji.
-No to 10 miesięcy tortur uważam za otwarte!-mruknęłam pod nosem idąc na naszą pierwszą lekcje-historia.
-Nie przesadzaj,mała-pogłaskał mnie po głowie Kayl jednocześnie rozczochrując moje włosy w każdą stronę świata.
-Kayl!-pisnęłam poprawiając włosy.

Lekcje ciągnęły się niemiłosiernie długo.Prawie udało mi się zasnąć na lekcji,lecz nauczyciel zagroził,że będę siedzieć po lekcjach. A jedyne czego teraz bym chciała to położyć się w moim wygodnym łóżku.
Poczułam silne kłucie w brzuchu więc jedyne co zrobiłam wchodząc do domu nawrzeszczałam na mamę,mówiąc że nie jestem głodna kiedy ta na chama wpychała we mnie jedzenie. Jedyny słowy mówiąc-okres.

Justin

Więc,dziś trzeba pokazać kutasom,kto tu rządzi. Czas pokazać,że dawny Justin wciąż tu jest.
Z jednej strony nie chciałem,żeby Julia ze mną jechała lecz z drugiej...Dzięki niej mógłbym z pewnością wygrać.
Była już 20 więc poszedłem pod prysznic i przebrałem się w mój klasyczny sposób.Psiknąłem się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i wyszedłem z domu.Podążyłem do naszego dużego garażu,w którym stoją tylko moje samochody. Wsiadłem do mojego sportowego Porshe i pojechałem wgłąb ulicy,kierując się pod dom Julii.
Poczułem brzęczenie telefonu w spodniach i myśląc,że to Julia po prostu przyłożyłem telefon do ucha.
-Skarbie już jadę-powiedziałem cicho się śmiejąc.
-Oh,Justin kochanie nie spiesz się-powiedział udawanym głosem dziewczyny  Kayl po czym wybuchł śmiechem.
-Pieprz się,frajerze!-mruknąłem również rozbawiony do telefon.
-Do rzeczy-odchrząknął-Chcesz zarobić sporo kasy?
-Zależy, co masz na myśli.
-Pamiętasz Rosergarden'a?-spytał. Wiedziałem do czego zmierzał.
-Pamiętam.
-Wpadłem dziś na niego powiedzmy przez przypadek i zaproponował mi pracę i wspomniał też o tobie,żebym z tobą pogadał-powiedział.
-Więc,po prostu zaproponował Ci sprzedawanie narkotyków,dzieciakom w szkole,tak?-skręciłem w następną ulicę.
-No z ust mi to wyjąłeś-zaśmiał się przez co my zawtórowałem-Więc w piątek zaczynamy,skarbie.
-Czasami masz zbyt wielkie poczucie humoru wiesz?
-Za to mnie lubisz,koleś-usłyszałem szelest-Tylko pamiętaj ani słowa dziewczyną.
-Za jak głupiego mnie masz?
-Chcesz,żebym odpowiedział na to pytanie?-odpowiedział pytaniem na pytanie przez co jedynie pokręciłem roześmiany głową.
-Dobra stary muszę kończyć.Widzimy się jutro-mruknąłem od razu się rozłączając nie czekając na odpowiedź przyjaciela. Więc sprzedawanie narkotyków tak? Będzie zabawa.
Wyszedłem z samochodu kierując się do drzwi domu Julii.
Zapukałem 2 razy i usłyszałem otwieranie drzwi.
-Dzień dobry-uśmiechnąłem się miło-Przyszedłem po Julię.
-Hej,Justin-otworzyła szerzej drzwi zapraszając mnie-Oczywiście proszę,wejdź. Ale nie sądzę,że to dobry pomysł żebyś do niej szedł. Ma humorki.
-Nie takie rzeczy z nią przeszedłem-zaśmiałem się-Dam radę.
Usłyszałem cichy chichot ze strony pani Jones.
Po chwili znalazłem się pod zamkniętymi drzwiami pokoju Juli.Zapukałem cicho.
-Nie wchodzić!-krzyknęła.
No to nieźle.Takich humorków jeszcze nie widziałem.
Już bez żadnego pukania po prostu wszedłem do jej pokoju i spostrzegłem leżącą plecami do mnie sylwetkę mojej dziewczyny.
-Kochanie?-spytałem niepewnie po czym podszedłem do jej łóżka.
-Czego chcesz?-warknęła.Lecz nadal się nie odwracała.
-Chcesz,żeby poszedł?-odezwałem się.
-Chcesz iść?-odwróciła się teraz przodem do mnie i ujrzałem jej zapłakaną twarz-Proszę bardzo, wiesz gdzie są drzwi.
Zlustrowałem ją wzrokiem,zatrzymując się na jej odkrytym brzuchu, na którym trzymała termofor z wodą.
-Kochanie,co się stało?
-Brzuch mnie boli-powiedziała obniżając głowę i z powrotem wygodnie się kładąc.
-Okres?-zaśmiałem się cicho i położyłem się obok dziewczyny kładą rękę na jej brzuchu-Pomasować?
Kiwnęła głową. Więc zabrałem termofor i położyłem go na bok. Julia już leżała na plecach przez co było mi jeszcze wygodniej. Zacząłem masować powoli jej brzuch.
-Lepiej?
-T-tak-szepnęła-Um, Justin?
-Tak?
-Dzisiaj są te wyścigi...
-Wiem, i odpuszczę je sobie-mruknąłem nadal masując jej napięty brzuch.
-Co?-warknęła patząc na mnie jak na idiotę-Chyba sobie żartujesz?! Nie odpuścisz ich sobie z mojego powodu. Bardzo cię przepraszam,nie dam rady być tam z tobą.
-Skarbie-szepnąłem tuż przy jej uchu.Kurewsko chciałem wziąć udział w tych zawodach,ale cóż.
-Pojedziesz tam i masz wygrać-mruknęła wtulając się w mój tors-Dla mnie.
Złożyłem pocałunek na czubku jej głowy mocniej ją do siebie przyciągając.
Po chwili usłyszałem jak jej oddech staje się słabszy,przez co mogłem wywnioskować,że śpi.
Zaśmiałem się cicho po czym zacząłem ją rozbierać. Dziewczyna musiała mieć twardy sen,ponieważ ani drgnęła.Zostawiłem ją w samej bieliźnie i pocałowałem ją w czoło po czym wyszedłem z jej pokoju.

-Proszę,proszę-zaśmiał się Jaden widząc ów moją osobę-Jednak nie jesteś cipą.
Popatrzałem na niego z rozbawieniem w oczach i prychnąłem śmiechem.
-Yo,Bieber chcesz?-zapytał czarnoskóry pokazując mi zioło. Uśmiechnąłem się łobuzersko i wyciągnąłem rękę po czym zapaliłem skręta i mocno się wciągnąłem.Drugi jego kolega podał mi piwo. Idealna mieszanka i rozluźnienie.
-Gdzie masz swoje suczki obronne? Bo ostatnim razem nasze spotkanie byłoby dość ciekawe,gdyby nie jeden z nich.
Usłyszałem chichoty za sobą.
-Uczestnicy wyścigów!-odezwał się głos dziewczyny stojącej na czterech oponach przy starcie-Razem z wybranymi laskami przygotujcie się do startu!
-Jus,kotku-usłyszałem głos za sobą,więc odwróciłem się stając centralnie kilka centymetrów od szkolnej dziwki.Cóż ona nie tylko w szkole była dziwką. Dawała nawet na masce samochodu. I nie ukrywam,że już raz ją pieprzyłem.
Zaciągnąłem się jeszcze raz jednocześnie dopijając piwo. Czułem się kurewsko luźno.
-Czego,Sam?-syknąłem.
-Jadę z tobą-pisnęła i podeszła bliżej.
-Jak tam chcesz, właź do samochodu-rozkazałem po czym odwróciłem się do kolegów z tyłu.
-Dzięki za skręta,koleś-mruknąłem przybijając z nim piątkę.
-Daj im popalić,Bieber. Powodzenia.
Wsiadłem do samochodu patrząc na dziwkę obok mnie,która kręci pasmo włosów na palcu. Była tak cholernie sztuczna. Ile bym dał,aby Julia tu siedziała...
-Wygraj to Justy-szepnęła niby uwodzicielsko i w pewnej chwili przywarła swoimi wargami do moich.
Odrywając się od niej,warknąłem.
-Nie zapędzaj się tak,dziwko.
-Odpalcie auta!-powiedziała,dziewczyna.
Po chwili już usłyszeliśmy głośny huk, który wydobył się z pistoletu dziewczyny, oznaczając,że mamy ruszyć.
Przycisnąłem pedał gazu.Wskazówka na liczniku podniosła się do 150 km/h. Adrenalina buzowała w moich żyłach.
-Justy, Jaden nas dogania!-pisnęła.
-Zamknij ryj!-krzyknąłem skupiając się na drodze.
Docisnąłem pedał do 200 km/h. Przekroczyłem już 2 zakręty a reszta była w tyle. Zaśmiałem się pod nosem.
Moim oczom ukazała się meta, i cóż wygrałem.
-Aw,wiedziałam skarbie,że Ci się uda!-powiedziała słodko kiedy się zatrzymałem i złapała moją twarz w dłonie i mnie pocałowała. Pod wpływem impulsu odwzajemniłem pocałunek i wsunąłem język do jej ust.
Położyła dłoń na moim kroczu i lekko je potarła. Teraz zapomniałem o bożym świecie.
Oderwałem się od niej,odpaliłem ponownie silnik i ruszyłem szybko przed siebie.
-Gdzie jedziemy?
-Zamknij się i siedź!-rozkazałem.
Po 10 minutach szybkiej jazdy zatrzymałem się we wjeździe do lasu.
Wtedy po prostu rzuciłem się na dziewczynę całując ją wszędzie. Narkotyk nadal działał w moim dziele,więc nie wińcie mnie.
Po chwili leżeliśmy na tyle mojego samochodu a nasze ubrania znalazły się już na podłodze.
Podniosłem się nad dziewczyną i w nią wszedłem.

_______________________________________
Przepraszam,że nie dodałam wczoraj ale nie wiedziałam,czy zrobić to co zrobiłam na samym końcu. Tak, to nie z Julią Justin się pieprzy w samochodzie tylko z Sam-dziwką.
Możecie mnie nienawidzić :D
Nie rozpisuje się, muszę korzystać z tych 2 dni wakacji ;/
KOMENTUJCIE! <3

sobota, 23 sierpnia 2014

Twenty

Justin

-Straciliśmy ją...
Dwa słowa,które odbijały się echem w mojej głowie. Czułem,że moje serce pęka na milion kawałków. Ona jest zbyt silna,żeby miała teraz odejść.
-Ratujcie ją! Ona nie umarła!-krzyczałem.Lekarze chcieli już przykryć jej małą głowę białym prześcieradłem.Wtedy już nie panowałem nad słowami-CO tu kurwa robisz?! Ratuj ją a nie chuju zakrywasz ją tym białym gównem! Ona nie przyszła tu umrzeć!
-Proszę stąd natychmiast wyjść!-syknął jeden z tych pieprzonych lekarzy-Zaraz zawołam ochronę!
Łzy spływały po moich policzkach lekkim strumieniem. Nie mogłem stracić mojego pięknego skarba.To dzięki niej budziłem się z uśmiechem na twarzy na myśl,że będę mógł się z nią zobaczyć.To ona zmieniła mnie z cholernego dupka na nie ważne jak oklapnie to brzmi kogoś z sercem.
Lekarz spojrzał na mnie spode łba i pokiwał głową.
-Musisz przyjąć to do siebie-mruknął jakby nigdy nic się nie stało-Robiliśmy wszystko co w naszej mocy...
-To teraz zróbcie wszystko co w waszej mocy,żeby ją odzyskać!-krzyknąłem.Szczerze nie obchodziło mnie czy słyszy mnie cały szpital. Najważniejsza była ona.
Podbiegłem do łóżka i złapałem jej wciąż ciepłą bladą dłoń.
-Kochanie,proszę obudź się.Potrzebuje cię na tym cholernym świecie. Dużo razem przeszliśmy i przejdziemy również to-pojedyncza łza spłynęła na jej małą rączkę-Zrób to dla mnie.Proszę nie zostawiaj mnie.
Pi pi pi pi
-Co się dzieje?-spytałem lekarzy,którzy stali i przyglądali się naszej dwójce z wyraźnym zaciekawieniem.
-Uratowałeś ją,chłopie!-krzyknął z uśmiechem doktor-Proszę odsuń się,musimy podać jej tlen.
Zrobiłem jak mi kazał i patrzałem jak goła klatka piersiowa Juli powoli się porusza.
''Uratowałeś ją chłopie''

-Justin co z nią? Jak ona się czuje? Czy się obudziła? Jest teraz na siłach? Wszystko z nią w porządku? Byłeś w ogóle w domu?- wszyscy z osobna zadawali te same pytania.
-Z Julią już wszystko w porządku-uśmiechnąłem się szeroko.
Po tym ''małym'' incydencie wyszedłem z sali pozwalając lekarzom robić swoje.Usiadłem na krześle i położyłem twarz w dłonie i wtedy zjawili się następnująco- mama Julii,Ryan,Kate i Kayl.
-Justin powinieneś iść do domu się przespać-szepnęła Kate.Prawda była taka,że nie zamierzałem opuścić szpitala aż do chwili kiedy nie wypuszczą Julii do domu.Nie mogłem ryzykować.Sytuacja mogła się powtórzyć,a mnie przy niej by nie było.Popieprzone.
-Nie,dzięki zostanę jeszcze-powiedziałem.
Mama Julii weszła do jej sali gdzie aktualnie byli przy niej lekarze.
-Stary coś się stało-mruknął Kayl przeszywając mnie wzrokiem.
-O-ona prawie umarła-zająknąłem.Wciąż patrzałem w dół nie mogąc spojrzeć na twarze przyjaciół.
Kate poderwała się z krzesła prawie się przewracając.
-Ona co?!-krzyknęła-Boże święty mogliśmy z nią zostać,mogliśmy cię wspierać...
-Kate to nic by nie dało-syknąłem również wstając.Włożyłem swoje dłonie do kieszeni spodni pozwalając kciukom wystawać-Nie chciałabyś widzieć,jak Ci lekarze biegają w tą i z powrotem,reanimują ją a na koniec przykrywają głowę prześcieradłem.
Dziewczyna wpadła mi w ramiona i zaczęła szlochać w moją szyję.
-Kate,ona żyje-szepnąłem do jej ucha i objąłem jej ciało-Już wszystko w porządku.
-Mogliśmy ją w-wtedy pilnować.N-nic z tego b-by się nie wydarzyło!
-Kate,nie cofniemy czasu.Ważne,że z nią już wszystko w porządku.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie, wytarła policzki i podeszła do Kayla.
-Wiecie kto mógłby to zrobić?-spytał brunet.
Pierwsza osoba,która przyszła mi do głowy to jej ojciec.Ale...który ojciec zrobiłby coś tak okrutnego swojej córce? Nie,on odpada.A może to ktoś,kto wysyłał jej anonimowe wiadomości?
Z sali wyszła uśmiechnięta pani Jones.Spojrzała na mnie z dumą w oczach i mocno mnie do siebie przytuliła.
-Dziękuje za odratowanie jej-szepnęła do mojego ucha.

Julia

-Kochanie nawet nie wiesz jak dobrze widzieć cię znów całą i zdrową-zaćwierkała Kate. Kayl stał po drugiej stronie łóżka i lekko pocierał moją małą dłoń.
-Julia wiem,że to za wcześnie ale czy widziałaś twarz napastnika?-szepnął przyjaciel.Odwróciłam od niego głowę nie chcąc ich słuchać. Nie chciałam o tym myśleć. Najwyraźniej ktoś mnie nienawidzi do tego stopnia,że chciał mnie zabić.
-Wiem tylko tyle,że na pewno był to mężczyzna-syknęłam i chciałam lekko się podnieść ale to był ogromny błąd-Kurwa!
-Mała,jesteśmy tu po to,żeby pomagać Ci we wszystkim więc,mów kiedy chcesz się podnieść-warknął Kayl.Nie chodziło o to,że był na mnie zły on...po prostu się troszczył,lecz trochę przesadzał.
Położyłam dłoń na moim brzuchu i na dłoni poczułam dużą ilość bandaży i innych pierdół. Odsłoniłam kołdrę jak i podwinęłam koszulkę.
-C-co to jest?-szepnęłam. Zazwyczaj byłam silna ale pozwoliłam łzom opuścić swoje lokum.
-Kochanie masz 12 szwów-powiedział od tak lekarz wchodzący do sali z jakimiś papierami.
-Będę mieć blizny?-wyszeptałam. Łzy powoli spływały po moich policzkach.
-Prawdopodobnie tak,przykro mi.Twój stan jest bardzo dobry. Mimo,że było z tobą źle,przeszłaś poważny zabieg będziesz mogła wrócić za tydzień do domu.Jeśli nie wydarzy się nic,dzięki czemu moglibyśmy się martwić.
Wyszedł.
-Nie przejmuj się-szepnął Kayl,głaskając mnie po policzku-Te blizny będą świadczyły o tym,jak silna jesteś,Jones.
-Dziękuje,że tu jesteście-powiedziałam i wytarłam resztkę łez-Um, Justina nie ma?
-Poszedł do domu się odświeżyć-odpowiedziała Kate niekomfortowo kręcąc się na krześle-On był tu całą noc kiedy my poszliśmy.Był przy tobie kiedy ty prawie...
Drzwi od sali ponownie się otworzyły i myślałam,że to kolejny nędzny lekarz,który w kółko zadaje te same pytania,czy wszystko w porządku.Jednak w drzwiach stał Justin.Wiedziałam,że nie będzie chciał patrzeć na moje poharatane ciało i to tylko kwestia czasu zanim mnie żuci.
Kate i Kayl pokiwali porozumiewawczo głową,pocałowali mnie w policzki i wyszli mówiąc,że niedługo wpadną.
-Hej,skarbie-musnął moje usta i zajął miejsce, na którym wcześniej siedziała Kate.
-Hej-posłałam mu blady uśmiech.
-Jak się czujesz?
-W porządku.
-Boli?
-Jak się ruszam.Ale daję radę-zaśmiałam się.
Szatyn złapał moją rękę w swoją i lekko ją potarł.
-Kochanie,czegoś mi nie mówisz.Co się dzieje?
Pieprzyć Justina i jego spostrzegawczość.
-To nic.Po prostu dużo się dzie...
-Julia! Nie oszukasz mnie!-syknął-Nie jestem twoim pieprzonym ojcem tylko chłopakiem!
-Chcesz wiedzieć? Okej,więc patrz!-warknęłam i pokazałam mu mój brzuch-Jesteś zadowolony? Wiesz o tym,że zostaną mi blizny? Kolejne blizny na moim pieprzonym ciele!
-Kochanie,te blizny pokazują jak silna byłaś i jesteś-usiadł na szpitalnym łóżku obok mnie-Pamiętaj,że nie ważne ile będziesz miała blizn zawsze będę cię kochał.Jesteś dla mnie bardzo ważna,wiesz? Pokazałaś mi tą lepszą stronę świata.
-Kocham cię,Justin-wyszeptałam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową nadal uważając na gwałtowne ruchy.
-Też cię kocham-gruchał. Delikatnie masował moje plecy a ja odpłynęłam.

*Tydzień później*

Minął cholerny tydzień,kiedy w końcu pozwolili mi opuścić szpital. Miałam już dość leżenia w tym pieprzonym łóżku.Około dwa razy odwiedziła mnie mama Justina wraz z Jazzy.One były bardzo kochane.Pytały czy Justin jest dla mnie dobry,czy się o mnie troszczy...Nie wiedziałam skąd takie pytania. Mimo,iż pozwolili chodzić mi po szpitalu ale cóż...Co mogłam tam zwiedzać? Odwiedziłam jedynie małe dzieci,pobawiłam się z nimi a później dołączył do nas Justin.Ma rękę do dzieci. Kiedy gonił,a później chwycił w swoje ramiona małą Clarę wyobraziłam wtedy sobie go z niemowlakiem.Naszym niemowlakiem.
-Gotowa?-szepnął Justin kiedy staliśmy już pod moim domem w jego samochodzie.
-Myślę,że tak.
Powoli próbowałam wyjść z samochodu,lecz Justin był pierwszy. Nie myślcie,że jestem fajtłapą,po prostu rana nadal boli. Któregoś dnia w szpitalu miałam krwotok.Lekarze ledwo go powstrzymali,ale cóż żyję.
Szatyn owinął delikatnie rękę wokół mojej talii aby dodać mi wsparcia i jednocześnie przytrzymać mnie przed niechcianym upadkiem,drugą zaś ręką trzymał moją torbę z ciuchami.
-Mamo! Już jesteśmy!-krzyknęłam.
-Czekamy,kooocie!-usłyszałam głos przyjaciółki i śmiech Kyla. Oni byli uroczy.
Wyściskałam ich i kiedy już chciałam przytulić rodzicielkę zobaczyłam smutek w jej oczach.
-Mamo?-szepnęłam połykając głośno ślinę.Justin w raz z przyjaciółmi przyglądali nam się ciekawie-Co się stało? Nie cieszysz się,że wróciłam?
Nie zrozumcie mnie w tym momencie źle,moja mama cały czas siedziała ze mną w szpitalu i chwilami mnie to irytowało,ponieważ chciałam spędzić chwilę z szatynem.
-Julia,twój ojciec-zaszlochała i odwróciła się w stronę okna i do niego podeszła-Był tutaj.
Podążyłam za nią.
-Co chciał?Czy on położył na ciebie rękę?-dopytywałam.
-Nie!-zaprzeczyła natychmiastowo-On pytał o ciebie.Chciał się z tobą zobaczyć.
-Co mu powiedziałaś?
-Nie dałam mu żadnej informacji o tobie.Nie powiedziałam,gdzie jesteś.
-Nie wiesz czego mógł chcieć?-spytałam lekko oszołomiona.
-Prawdopodobnie chciał przeprosić-syknęła i wyrzuciła ręce w powietrze.
-Nie chcę go więcej widzieć-warknęłam.
Z powodu długiego stania i braku odpoczynku co zalecił mi lekarz poczułam kłucie w brzuchu.Automatycznie się za niego złapałam.
-Kochanie,wszystko w porządku?-powiedział Justin i szybko do mnie poszedł.
-T-tak.Po prostu boli.Chyba pójdę się położyć.
-My już będziemy lecieć,mała-powiedział z uśmiechem Kayl po czym podszedł i mnie przytulił.To samo zrobiła Kate-Trzymaj się!Odwiedzimy cię niedługo!
-Dziękuje,że przyszliście-zawołałam i wysłałam im buziaki na co wybuchli śmiechem-Mamo,czy może Justin dzisiaj nocować?
-Ale śpi na kanapie-ostrzegła.Chciała zrobić wrogą minę ale cóż,mama znana jest z poczucia humoru i uśmiech ją zdradził-Tylko bez żadnych numerków!
-Oczywiście,pani Jones-mruknął szatyn śmiejąc się.
Poszliśmy na górę do mojej sypialni.Justin rzucił się na łóżko i bacznie mnie obserwował,kiedy podreptałam do szafy,z której wyjęłam czystą bieliznę.
-Idę zmyć z siebie ten szpitalny bród-szepnęłam wskazując na ubrania.
-Pójdę z tobą i nie chce słyszeć,żadnych ale-ostrzegł.
-Justin...
-Kochanie,jesteś moją dziewczyną,kiedy w końcu muszę zobaczyć twoje ciało,tak? Poza tym,mogłabyś się potknąć a pamiętasz co lekarz mówił tak?
-Nienawidzę cię!
Weszłam do łazienki i zaczęłam ściągać powoli koszulkę.Jeśli Justin ma mnie oglądać nagą kiedy się kąpie,ja chcę zobaczyć jego.
-Justin,chcesz do mnie dołączyć?-szepnęłam uwodzicielsko.
-Whoa,jeszcze przed chwilą byłaś przeciwna,żebym wszedł z tobą do łazienki.
-Chcesz czy nie?-warknęłam.
Szatyn podszedł bliżej mnie,złapał mnie za biodra i krótko złączył nasze usta.
-Chcę-szepnął. Położył ręce na zapięciu stanika i spojrzał w moje oczy szukając jakichkolwiek zmartwień w moich oczach.Pewnie kiwnęłam głową na co go odpiął.Nie patrzał na moje już odkryte piersi-patrzał na moją twarz.Jeszcze raz musnął moje usta po czym szybko zdjął moje spodnie,a po nich dolną część mjej garderoby.Wtedy przemierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.Momentalnie skrzyżowałam swoje nogi i poczułam się zażenowana.
-Ej,skarbie.Nie ma się czego wstydzić.Jesteś piękna,tak?-złapał moją twarz w swoje wielkie ręce i musnął moje usta.
Chwyciłam róg jego koszulki i szybkim ruchem ją ściągnęłam.Tak też zrobiłam z jego spodniami i bokserkami.Robiłam wszystko,dosłownie wszystko aby mój wzrok nie powędrował na dół.
-O kurwa-mruknęłam kiedy moim oczom ukazał się jego mały przyjaciel.
-Podoba Ci się to co widzisz?-Justin wybuchł śmiechem.Uderzyłam go w abs i weszłam do wanny pełnej wody i piany. Szatyn wszedł zaraz po nie.Usadowiliśmy się tyłem do niego,czyli plecami przylegałam do jego klatki piersiowej.Położył dłonie na moich nogach i lekko zataczał tam kółka.
-Daj gąbkę-zaproponował.
Podałam mu mu różową miękką gąbkę w kształcie serduszka.Usłyszałam jeszcze jak wylewa raczej mój truskawkowy płyn do kąpieli i już po chwili masował moje plecy,piersi i delikatnie brzuch,na którym już nie było bandaży.Zjechał na dół ale zatrzymał się czując jak się napinam.Lecz z krótkim wahaniem kiwnęłam głową.Zjechał ręką razem z gąbką na moją strefę i zaczął ją lekko masować.
-Justin-jęknęłam.
-Wiem,skarbie-szepnął przygryzając moje ucho.
Sekundę później poczułam jak kciukiem drażni moją łechtaczkę.
-Mogę?-spytał.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa więc jedynie pokiwałam głową.
Jego duży palec był we mnie i delikatnie się poruszał.
Jęknęłam.
Dołączył drugi palec i lekko zataczał we mnie kółka.Pchnął kilka razy,kiedy ja nadal jęczałam w jego objęciach.Wypchałam biodra w górę chcąc więc,i więcej mi dał.Zaczął ruszać szybciej i szybciej aż w końcu osiągnęłam punkt kulminacyjny.Doszłam.
-To było...wow-przyznałam a on jedynie cicho się zaśmiał.
Kiedy ja umyłam Justina i jeszcze kilka minut leżeliśmy w wannie ciągle myślałam o tym,co właśnie zrobił swoimi długimi palcami.To było niesamowite.
Wyszliśmy z mojej dużej wanny i wzajemnie zaczęliśmy się wycierać.Ubrałam na siebie majtki i cóż, zabrałam Justinowi koszulkę i po prostu wyszłam z łazienki.Chwilę później Justin stał już przede mną w samych bokserkach z uśmiechem na twarzy.
-Chodź,powinnaś odpoczywać-szepnął.
Kiwnęłam głową i oboje poszliśmy do wielkiego łóżka.Justin zakrył nas pościelą i przyciągnął mnie do siebie delikatnie.Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
-Dzwoniłeś do mamy,mówiąc,ze zostajesz u mnie?-spytałam rysując serduszka na jego torsie.
-Napisałem jej sms-mruknął bawiąc się pasmem moich włosów.
-Za kilka dni szkoła-jęknęłam.
-Kochanie,jęczenia zostaw na potem-pocałował mnie w głowę.
-Pieprz się,Bieber.
-Już niedługo,skarbie.
-Wmawiaj sobie,skarbie.
-Kocham cię-szepnął.
-I ja ciebie.
Odpłynęłam.
________________________
Hej,cześć. Ogólnie rozdziału miało dzisiaj nie być,ale jak zabrałam się za niego o 22 to skończyłam teraz więc,czemu nie dodać? Cóż,nie wiem co pisać,ponieważ moje oczy są już tak ciężkie,że chyba usnę na siedząco hahaha :)
Nie będe się rozpisywać.Śpijcie dobrze.
Btw. postaram się napisać coś jeszcze w ten tydzień,gdyż iż ponieważ za tydzień szkoła i rozdziały będa pojawiać się raz w miesiącu albo 2. zalezy :)
rozdziału nie sprawdzałam jeszcze raz,nie mam już sił,więc jeśli będa jakieś błędy bardzo przepraszam i jutro poprawię.
+ macie część trochę erotyczną. hahah :)
Dobranoc <3
Ps. bym zapomniała hahah. moja przyjaciółka zaczyna nowe opowiadanie,które ma fabułę nie powtarzalną. Są dopiero 2 rozdziały,ale serio warto przeczytać,pisze świetnie :) tu macie link Kilk :)
a tu macie aska,wszelkie pytania tutaj :) Kilk
Dobranoc <3

czwartek, 14 sierpnia 2014

Nineteen

Justin

Kiedy wyszedłem z toalety i udałem się do miejsca, w którym zostawiłem dziewczynę już jej tam nie było.Jest pijana i mogłaby pójść wszędzie.Poszedłem na parkiet-tam jej nie było.Przeszukałem również górę-tam też jej nie ma.Japierdole.
W tłumie wyczaiłem Kate i Kayla,którzy się obściskiwali na środku parkietu,nie żebyśmy nie robili z Julią tego samego.
-Kate!-zawołałem na co dziewczyna od razu na mnie spojrzała-Widziałaś gdzieś Julię?
-Myślałam,że była z tobą-syknęła-Nie wiesz,że jej po pijaku nie można zostawiać samej?
-Skąd ja kurwa mogłem wiedzieć?-warknąłem i już chciałem odchodzić kiedy ktoś mnie zawołał.
-Bieber! Japierdole Julia...
-Widziałeś ją?-spytałem. Kate i Kayl od razu podeszli do mnie i do chłopaka,który wie gdzie jest moja dziewczyna.
-Albo zemdlała albo...
-Gdzie ona jest?-krzyknąłem nie mogąc już dłużej czekać.
-Na ulicy-szepnął.
Przepchałem się przez tłumy ludzi i wybiegłem na zewnątrz. Obejrzałem się we wszystkie strony zastanawiając się gdzie ona jest.
Nagle moje oczy przystały na drobnej sylwetce,leżącej na ziemi.Jedynie lampa obok niej pozwalała mi ujrzeć ją lepiej.
Podbiegłem do dziewczyny i zacząłem nią trząchać,aby się obudziła.Nic.
-Julia,kochanie!Obudź się!-złapałem ją za przed ramie i odwróciłem tak aby jej twarz była wprost na moją.Wtedy zobaczyłem coś dziwnego.Jej sukienka rozcięta na brzuchu,dziwna czerwona plama.Japierdole.
-Wezwijcie karetkę-krzyknąłem.Obejrzałem się i obok nas stała duża grupka ludzi,którzy szeptają między sobą ale do chuja nic nie robią.
-Jesteście kurwa ślepi i głusi?-krzyknąłem.
-Justin uspokój się-dotknął mojego ramienia przyjaciel-Zadzwoniłem.Już jadą.
Poczułem mokro na moich policzkach.
-Błagam,nie zostawiaj mnie,kochanie-szlochałem w jej ramie.Koło chuja mi latało czy Ci ludzie nadal tam stoją czy nie. Liczyła się tylko ona.Nie mogła umrzeć.

No Pov*
Minęło kilka minut kiedy wszyscy usłyszeli głos nadjeżdżającej karetki.Justin nadal klęczał przy ciele swojej ukochanej,która obficie krwawiła z otwartej rany.
-Trzeba zadzwonić do jej mamy-szepnął Justin ocierając łzy z policzków.Był taki bezradny.Jeszcze 15 minut temu szatynka podniecała go na środku parkietu,piła wódkę kolejka za kolejką a teraz leży na środku ulicy w ramionach Justina w kałuży swojej krwi.
-J-już to zrobiłam-szepnęła również zalana łzami Kate,która stała opodal stóp Justina w ramionach Kyla.
Wszystko jakby dla wszystkich stanęło w miejscu. Julia była swego rodzaju duszą towarzystwa.Gdzie nie poszła zawsze potrafiła poprawić komuś humor.Teraz nie wiadomo czy piękna brązowooka dziewczyna przeżyje.
-Proszę odejść! Musimy zabrać ranną!-powiedział sanitariusz karetki. Dla Justina wszystko słyszane było jak za mgłą.Nie chciał stracić dziewczyny,która odmieniła jego życie o 180 stopni. Kochał jej uśmiech,kochał jej oczy,jej usta,które całowały tak dobrze.Kochał wszystko co związane z nią.
-Straciła dużo krwi!-krzyknął jeden do drugiego-Młody człowieku proszę odsuń się.Musimy natychmiast ją zabrać! Podaj jej tlen Rob!
Sanitariusze przypięli ciało bladej jak ściana dziewczyny do noszy,wsadzili ją do karetki i odjechali.
Justin siedział na ziemi wpatrując się w odjeżdżającą karetkę. Kłębek myśli i obwinień kłębił się w jego głowie. Dlaczego musiał ją zostawić? Kto jej to zrobił? Dlaczego ktoś miałby ją skrzywdzić?Gdyby nie poszedł do tego zasranego kibla nadal bawiliby się na JEJ urodzinach.
-Yo stary.Chodź-podniósł go Kayl-Jedziemy do szpitala.Chyba nie chcesz zostawiać jej samej?
-N-nie-powiedział-Chodźmy.
Reszta ludzi stała w przerażającej ciszy.Szepty i pomruki 'co się stało?' 'co z Julią?' 'Kto to zrobił?'

Kiedy czekali cierpliwie na poczekalni w szpitalu,do którego została przewieziona Jones.Justin chodził niecierpliwie po korytarzu i co chwilę przeczesywał swoje i tak już zmierzwione włosy.Tak cholernie się o nią bał.Chciał,żeby wszystko było w porządku,żeby była przy nim i żeby mógł poczuć jej brzoskwiniowe usta na swoich malinowych.Tak bardzo chciał ją przytulić.
-Justin usiądź-syknęła po raz 10 w ciągu 5 minut zdenerwowana i zapłakana Kate.
-Nie każ mi się uspokajać kiedy moja dziewczyna leży tam-wskazał palcem na drzwi,gdzie prawdopodobnie jest Julia-i nawet nie wiem czy żyje,do cholery Kate!
Cała trójka odwróciła głowę w stronę oświetlonego korytarza skąd biegła pani Jones i Ryan.Matka Julii była cała zapłakana a Ry? Wkurwiony lekko mówiąc.
-Justin! Miałeś ją pilnować!-krzyczała już z daleka-Zaufałam Ci,chłopcze! Zaufałam Ci!-zaszlochała i wpadła  ramiona Biebera. Chłopak nie wiedząc co zrobić po prostu położył dłonie na plecach rodzicielki jego dziewczyny i lekko potarł.
-Przepraszam-szepnął do jej ucha.Tylko na tyle było go stać.
Anne nadal myślała,że to Justin przyczynił się do tego,że jej córka leży tam gdzie leży i Bóg tylko wie,czy żyje.
-Proszę pani?-odezwał sie słaby głos Kate. Pani Jones odsunęła się od Justina,lecz nadal trzymając się za jego ramię w obawie,że upadnie spojrzała na dziewczynę-To nie jest Justina wina. Mogę pani wszystko wyjaśnić. Niech pani usiądzie.
Kobieta posłuchała Kate i usiadła między nią a Kaylem.
Ryan stał przy ścianie patrząc tępo na Justina.
-Jeśli ona umrze,zabije cię Bieber-syknął tak,aby tylko te słowa dotarły do Justina.
-Nie martw się,sam to zrobię-uśmiechnął się ironicznie Justin.
Drzwi od sali z napisem ''operacyjna' się otworzyły i stanął w nich lekarz ubrany w te swoje doktorskie podczas operacyjne ubranie,które było we krwi. Prawdopodobnie krwi Julii. Justin przełknął głośno gulę,która na nowo formowała się w jego gardle.
-Znajomi Julii Jones?-zapytał facet.
Wszyscy kiwnęli potwierdzająco w doktora, a ten tylko zmierzył wszystkich wzrokiem.
-Dziewczyna ledwo przeżyła.Została dźgnięta kilka razy w brzuch-powiedział to od tak,jakby to były zwykłe codzienne słowa-Gdyby nożownik przeciągnąłby ostrze kilka milimetrów dalej,byłoby po niej. Na szczęście udało nam się zatamować krwotok.Julia ma 12 szwów na brzuchu,przez co oczywiście nie może odnosić żadnego wysiłku.Żadnego powtarzam-nie wiadomo dlaczego spojrzał w stronę Justina.
-C-czy możemy ją zobaczyć?-spytała cicho Anne.
-Cóż,myślę że dopiero jutro zważywszy na to,że dziewczyna jest pod wpływem alkoholu-zaśmiał się cicho.
-Miała urodziny-syknęła pani Jones.
-To zrozumiałe.Tak więc radzę wam iść do domu i przyjść z samego rana,gwarantuje,że nic złego jej się nie stanie.Jest pod stałą opieką.
-Dziękuje panu za uratowanie mojej córki-szepnęła nadal łkając Anne. Ten tylko kiwnął głową i poszedł w głąb korytarza.
-Dzieci,chodźcie pójdziemy do domu.Wrócimy rano-zaproponowała.
Wszyscy skierowali się do wyjścia jedynie Justin stał nadal opierając się o ścianę. Anne musiała zauważyć,że kogoś brakuje więc odwróciła się do chłopka.Szepnęła coś nastolatką po czym poszli razem z Ryan'em.
-Justin? Dlaczego nie idziesz?
-Zostanę.
-Chodź,pójdziesz do domu odpocząć-szepnęła lekko się uśmiechając-Albo nawet jeśli chcesz pójdziemy razem do domu Julii i prześpisz się w jej łóżku.
Chłopak jedynie patrzał pusto w jej oczy i kręcił głową.
-Nie przekona mnie pani-szepnął i posłał jej ciepły uśmiech-Zostanę tu aż do chwili,kiedy raczą mnie do niej wpuścić. Niech nie zrozumie mnie pani źle,ale to pani powinna iść i odpocząć.
-Mam mętlik w głowie,Justin-potarła swoje skronie siadając na krzesłach.Justin zrobił to samo siadając obok niej i czekając na to co za chwilę miała powiedzieć-Dlaczego ktoś chciał zabić moją córkę?
Justin popatrzał w ścianę jakby to ona miała mu dać tą odpowiedź.
-Sam zadaje sobie to pytanie-mruknął.
-Wkradnij się do niej i siedź obok mnie do chwili aż się tu nie pojawię,jasne?-szepnęła wskazując na Justina palcem.Chłopak jedynie się zaśmiał.Mama Julii była zdecydowanie wyluzowana.
-Tak jest,szefie-poruszał zabawnie brwiami przez co oboje zaczęli chichotać.

Kiedy Anne pożegnała się z Justinem lekkim uściskiem,chłopak bez żadnych skrupułów zakradł się do sali gdzie leżała Julia.Nawet leżąc w tych szpitalnych ścianach wyglądała ślicznie.Ktoś musiał ją rozebrać pomyślał kiedy po chwili skarcił się za to w myślach.Oczywiście,że ktoś musiał ją rozebrać idioto. Dziewczyna podłączona była do wielu kabelków,które prawdopodobnie utrzymywały ją przy życiu.
Justin podszedł do jej łóżka najciszej jak się dało.Dziewczyna spała i nie chciał jej obudzić. Sięgnął ręką po krzesło,które spoczywało przy ścianie i zajął miejsce przy jej boku.
-Tak bardzo się o ciebie bałem wiesz?-szepnął.W jakiś kryminalistycznych filmach widział,że jeśli osoba,która przebywa w śnie jest w stanie słyszeć co druga osoba mówi-Nie wiedziałem co robić. Tak się bałem,że cię stracę.Nie chciałbym ponownie przez to przechodzić. Jesteś dla mnie całym światem. Jesteś jak książka do odkrywania nowych przygód.Po każdej stronie jest ich coraz więcej do odkrycia.Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem wiedziałem,że znaczysz nic innego tylko kłopoty-ciągnął dalej trzymając jej małą dłoń w swojej dużej-Ale kiedy zaczęliśmy się spotykać, oczywiście twoje humorki mnie irytowały ale chciałem więcej. Obiecałem Ci,że nikt więcej Cię nie skrzywdzi. Spierdoliłem-szepnął wycierając pojedynczą łzę,która uwolniła się z jego oka-Nie zasługuje na ciebie...
W tym momencie sprzęt,który znajdował się blisko dziewczyny,zaczął intensywnie piszczeć. Czerwone linie,które wskazywały picie jej serca zamieniały i dotychczas unosiły się ku górze teraz były na samym dole.
-Doktorze?-krzyknął Justin wychodząc z sali-Gdzie jest kurwa jakiś lekarz?! Coś sie z nią dzieje! Pomóżcie jej!
Mężczyzna ubrany w swój biały strój wleciał wraz z 3 innymi doktorami do sali. Jeden coś spisywał, drugi majstrował coś w kabelkach przyczepionych do ciała dziewczyny a trzeci wyciągał  z walizki  defibrylator
-Działamy! Naładowałem do 2!-krzyknął jeden z nich.
Justin stał przy drzwiach i nasłuchiwał się temu jebanemu sprzętowi,który nie przestawał piszczeć. Łzy zaczęły spływać po jego już wilgotnych polikach. Wiedział co to znaczyło. Może ją stracić.
Patrzał na ciało dziewczyny,które pod wpływem siły tego jebanego czegoś mocno podskakuje. Lekarze powtórzyli czynność jeszcze kilka razy.
-Nadal nic!-krzyknął-Naładuj do 3!
Pi pi pi pi piiiiiii
-Mark tracimy ją!-krzyknął.
Bieber nie mógł usłyszeć własnym uszom. Miał stracić swoją dziewczynę? Tak wcześnie? Planowali razem jechać na krótkie wakacje. Plakowali razem siedzieć na różnych przedmiotach,nie zwracając uwagi na to,że są w innych klasach.Justin miał ją nauczyć grać w koszykówkę, miał razem z nią biegać po to by nie straciła kondycji. Planowali razem się zestarzeć.
Piiiiiiiiiiiiiiiii
-Straciliśmy ją....
______________________________________
Cześć hej i czołem :) więc 19 rozdział za nami nie?
Tak wiem,że znienawidzicie mnie za końcówkę i za to,że przerwałam w takim momencie.
Dziękuje wam za 17 komentarzy :) jesteście mega kochani <3
dziękuje również dziewczynie z twittera która pomogła mi,jak nazywa się sprzęt do robienia masażu serca bo za cholerę nie wiedziałam hahahah :)
Nie będę się rozpisywać. Więc tak jak zawszę,chciałabym żebyście polecili znajomym tego bloga może zajrzą chciałabym mieć więcej czytelników,byłoby na serio miło :)
Chcecie dowiedzieć się czy Julia przeżyje? Co zrobi Justin?
dowiecie się w przyszłym rozdziale :)
ask <- zadawajcie pytania,odpowiem na wszystko :)

Twój komentarz nawet zwykła kropka dodaje mi motywacji do dalszej pracy! :)
___________
*No pov - nie wiedziałam jak to nazwać. to tak jakby mówił narrator.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Eighteen

Julia

-Mała ubieraj się i wychodzimy!-krzyknęła Kate,która ubrana w czarną seksowną sukienkę siedziała na moim wielkim łóżku.
Był już dzień moich urodzin.Justin przyszedł do mnie z samego rana i podarował mi złoty naszyjnik z literką J i powiedział,że resztę da mi później.Mama z Ry podarowali mi białą sukienkę,która z tyłu miała wycięte serce a z przodu mały dekolt,kosmetyki i mój wymarzony aparat.Kate podarowała mi piękną złotą bransoletkę z napisem FOREVER,od razu przypięłam ją na nadgarstek..Nie chciałam,żadnych prezentów.Chciałam po prostu spędzić miło czas i zapamiętać każdą chwilę z moich urodzin.
-Kate ja nie wiem czy mogę zostawić mamę...
Przyjaciółka wstała z łóżka i szybkim krokiem weszła do mojej garderoby, z której po chwili wyszła z moją granatową obcisłą sukienką przed kolano.W drugiej ręce trzymała wysokie czarne szpilki i czarną torebkę.
-Cóż,nakrycia nie musisz mieć,prawda?-spytała unosząc brwi i idą z ciuchami w moją stronę.
-Nienawidzę cię!-wypaliłam i wiedząc,że nie mam innego wyjścia zgarnęłam rzeczy i weszłam do łazienki gdzie ubrałam się,odstawiłam delikatny makijaż i podkręciłam włosy.Ostatecznie pomalowałam usta błyszczykiem zapięłam naszyjnik od Justina na szyi  i wyszłam już w butach z łazienki.
-Wow!-pisnęła Kate i szybko do mnie podeszła-Wyglądasz nieziemsko!
-Czy teraz powiesz mi gdzie idziemy?
-Nie.Teraz chodź bo się spóźnimy-warknęła i pociągnęła mnie w stronę drzwi.
-Ej,Kate. Moja mama nic nie wie-szepnęłam kiedy schodziłyśmy ze schodów.Jeśli nie zabije się dziś na tych olbrzymich obcasach to będzie cud.
-Już z nią rozmawia...
-Idziecie już,słoneczka?-wyłoniła się z pokoju moja mama z szerokim i szczerym uśmiechem na twarzy. Jeśli chcecie wiedzieć,ojciec nie odzywał się już od bardzo długiego czasu.Ryan siedział jeszcze u nas w razie jakichkolwiek zbędnych odwiedzin ojca.Z Ry dogadywaliśmy się jak za dawnych czasów.Pewnej soboty nawet zaproponowali,żebyśmy wybrali się zaraz do kina i tak też zrobiliśmy.Ja,Justin,Ryan i Jazzy.Było bardzo śmiesznie.
-Tak pani Jones.Zaraz się spóźnimy-puściła oczko mojej rodzicielce Kate.
-Uważajcie na siebie, nie napijcie się, macie wrócić do domu całe i zdrowe i nie pijc...
-Mamo wyluzuj-zachichotał Ryan,który staną w drzwiach obok mamy-Już są prawie dorosłe. I to są urodziny naszego małego kurczaka-posłał mi szeroki uśmiech a ja go tylko skarciłam wzrokiem.
-Kurczaka?-wybuchała śmiechem Kate
-Tak-odpowiedział z jeszcze większym bananem na twarzy Justin-Nazywaliśmy ją tak jak była mała.I zanim zapytasz dlaczego,udawała kurczaka i ganiała kota i również biegała jak kurczak.
-M-my chyba musimy iść!-warknęłam i złapałam przyjaciółkę za rękę,która śmiała się jeszcze głośniej.
-Uważajcie na siebie!-krzyknęli obydwoje.

-Załóż to na oczy!-szepnęła Kate.Jechałyśmy gdzieś taksówką i mogłam usłyszeć głośną muzykę.
-Najpierw powiedz,gdzie jesteśmy-nalegałam.
Kate pokręciła się na siedzeniu najwyraźniej wkurzona.
-Albo to kurwa założysz albo sama ci to przywiąże i zepsuje twoje śliczne włosy!
Wyrwałam jej z ręki czerwoną opaskę i zawiązałam sobie na oczy.
Kate wyszła pierwsza i podała mi rękę,którą od razu mocno złapałam.
-Błagam cie,nie chcę się wywalić i ośmieszyć przed...kimkolwiek-szepnęłam
-Cii,mała-zaśmiała się przyjaciółka i lekko pchnęła mnie-Teraz możesz zdjąć opaskę.
Pomału sięgnęłam do supełka chustki z tyłu głowy i ją zdjęłam.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!-krzyknęli wszyscy razem co wywołało u mnie bardzo duży szok.
-Jeju! Dziękuje! Jesteście kochani! Dziękuje!- plątałam z wielkim uśmiechem na twarzy i wzruszeniem w oczach.
-To własnie Julia dzisiaj świętuje swoje 17 urodziny w naszym klubie!-powiedział DJ przez mikrofon-Julia!Wszyscy zebrani tutaj życzą Ci dużo szczęścia,seksu,zdrowia a przede wszystkim dużo seksu! Baw się dobrze! Zapamiętaj tą noc do końca życia!
Wszyscy zaczęli piszczeć i skakać.Odwróciłam się w stronę przyjaciółki a ta tylko puściła mi oczko.Podszedł do niej Kayl i lekko pocałował ją w usta. Od pewnego czasu ja z Justinem spotykaliśmy się razem z Kate i Kaylem.Było na prawdę fajnie. Mogłabym powiedzieć,że stworzyliśmy swoją małą paczkę.
-Wszystkiego Najlepszego,kurczaku!-zaśmiał się
-Już zdążyłaś mu powiedzieć?-spiorunowałam wzrokiem Kate i uśmiechnęłam się do jej chłopaka-Dzięki.
Nagle z tłumu wyłonił się Justin i z wielkim uśmiechem na twarzy do mnie podszedł.
-Wszystkiego Najlepszego jeszcze raz,kochanie-szepnął i przybliżył mnie do siebie za biodra.
Uśmiechnęłam się lekko i już chciałam go pocałować kiedy wokół nas zrobiło się wielkie kółko i zaczęli krzyczeć i gwizdać.
-GORZKO!GORZKO!-piszczeli-CAŁUJ JĄ BIEBER!
Justin szeroko się uśmiechnął i przeszył mnie wzrokiem.
-Pięknie dziś wyglądasz-musnął moje usta a po chwili już pewnie na mnie naparł.Przygryzł moją dolną wargę ale postanowiłam się z nim droczyć.Po chwili poczułam wielką rękę na swoim pośladku,Bieber uszczypnął mnie na co otworzyłam szeroko usta jak i oczy a on tylko się uśmiechał i wśliznął się do moich wnętrza mojej buzi.Językami zaczęliśmy walczyć o dominacje.Jego ręce błądziły po moich plecach, tali i tyłku.
-CORAZ GORĘCEJ LUDZIE!-krzyknął DJ a wszyscy zaczęli gwizdać.
-DOŚĆ JUŻ TEGO PORNO! EJ PRZESTAŃCIE!-krzyknął ktoś a po chwili wybuch śmiechem jak każdy.
Oderwałam się od Justina z wielkim uśmiechem na twarzy i właśnie wtedy zaczęła znów lecieć głośna muzyka. Ludzie,którzy tworzyli wielkie kółko zaczęli się rozchodzić i prawie każdy z nich składał mi życzenia.
-Dziękuje wam-szepnęłam do Justina w miarę słyszalnie.
-Wszystko dla mojego słoneczka-musnął moje ucho-Pijesz dziś?
-Jasne,że tak-zaśmiałam się i złapałam za kieliszek,który właśnie podał mi barman.
-Ale jesteś pewna?-zapytał-Nie boisz się?
Spojrzałam na niego jak na głupka i szybko przechyliłam naczynie i piekąca substancja spłynęła do mojego gardła.Spojrzałam na Justina pytającym wzrokiem.
-Mówiłeś coś?
-Może sobie dzisiaj odpuszczę i będę cię pilnował-zaśmiał się.
-Jak tam chcesz.Pijesz to?-wskazałam na kieliszek z wódką w jego dłoni i nie czekając na odpowiedź przechyliłam i czułam jak substancja płynie do mojego gardła.
-Chodź tańczyć,skarbie-szepnęłam i złapałam go za dłoń i pociągnęłam w stronę parkietu.
-To nie możliwe,że po 2 kolejkach już się schlała-szepnął sam do siebie ale to usłyszałam.Nie byłam pijana.Po prostu miałam dobry humor i głośno się śmiałam.
Zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Robiło się coraz bardziej gorąco.Odwróciłam się do Justina tyłem i przyparłam tyłek do jego krocza.Wiem,że wkurzę ale cóż.Położył ręce na moje biodra i zaczął nami powoli kołysać.Przyparłam jeszcze bardziej. On mocniej wbił swoje palce w moją skórę. Przyparłam teraz tak mocno,że prawie przez sukienkę nadziałam się na jego przyjaciela.
-Jeśli nie chcesz,żebym Cię teraz pieprzył tu przy wszystkich to uspokój się i przestań tak robić!-zagroził do mojego ucha.Przeszły mnie przyjemne ciarki.
-C-chodź idziemy wypić!-wypaliłam i złapałam go znów za rękę i pociągnęłam w stronę baru.
-Co podać,solenizantko?-zapytał przystojny barman,który puścił mi oczko.
-Oczy przy sobie!-warknął Justin i usiadł obok mnie.
-Kochanie,uspokój się-wybuchałam śmiechem i złapałam za kieliszek i upiłam całą zawartość....I tak jeszcze kilka kolejnych.Aż zaczęło szumieć mi w głowie.Miałam zapamiętać tą noc do końca życia? Tak też będzie.
-Justin,ile ona wypiła?-zapytał znajomy głos.
-O kilka za dużo-szepnął.
-Ej,mała! Dobrze się czujesz?-zapytała Kate i lekko mną potrząsnęła.Słyszałam jeszcze jak Kayl się śmieje.
-K-Kayl! Nie śmiej się! N-nie jestem pijana! Idziemy tańczyć!-kiedy już chciałam wstać poczułam silne dłonie,które ciągną mnie w dół.
-Nigdzie już nie...
-Um? Justin?-odezwała się Kate i pokazała na wypukłe kroczę Justina-Co Ci się stało?
Justin spojrzał na mnie i tylko się uśmiechnął.
-O mój boże! Julia! Co się z tobą ostatnio dzieje?-wybuchała śmiechem przyjaciółka.
-Bieber ją zmienia,kochanie-szepnął Kayl i posadził swoją dziewczynę na swoje kolana.
Wstałam z krzesła i podeszłam do Justina mocno się do niego przytulając.
-Co się stało,skarbie?-spytał.
-J-Justin chodźmy się kochać-szepnęłam ale oczywiście Kate i Kayl to słyszeli.
-Kochanie nie dzisiaj-mówił Justin.
Przyjaciele oczywiście się śmiali i patrzyli na naszą dwójkę.
-Ale ja chcę teraz!-warknęłam i całowałam jego szyję.
-Julia,przestań-syknął Justin ledwo słyszalnie do mojego ucha

Jakoś około godziny 2 Justin powiedział,że musi skorzystać z toalety i że mam na niego poczekać.Za chwilę mój telefon zawibrował.Wiadomość anonimowa.
''Wyjdź na zewnątrz :) ''
To pewnie Justin.Nie interesowało mnie,dlaczego z anonima. Przepchałam się przez tłum ludzi i wyszłam na zewnątrz gdzie było już zimno.Rozejrzałam się na pustą ulicę i nikogo nie było.Postanowiłam,że przejdę kawałek na pobliską ławkę,która była zaledwie 3 metry ode mnie. Chwiejnym krokiem ruszyłam i miałam nadzieje,że przemyślał moją propozycję co do kochania się dzisiaj i zabierze nas gdzieś.
Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam postać ubraną na czarno w bluzie z wielką czaszką,w kapturze,która zmierzała w moją stronę.Przyspieszyłam.
Po chwili poczułam wielkie zimne dłonie na moich ustach i już chciałam krzyczeć kiedy poczułam coś zimnego w swoim brzuchu.Coś ostrego i metalowego.Ktoś kto zakrywał moje usta puścił swoją dłoń i jeszcze raz wepchnął coś we mnie.Mogłam krzyczeć.Ale nie mogłam.Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.Teraz postać mnie puściła i padłam bezwładnie na ziemie.Musiałam zebrać resztki sił i krzyczeć.
-P-Pomocy!-krzyknęłam.Nikt nie słyszał.Mimo,że nie leżałam daleko od klubu grała głośna muzyka.
Położyłam dłoń na brzuch i popatrzałam na nią.Krew.Kurwa. krwawiłam. Obejrzałam się na ile siły mi pomogły i zaczęłam krzyczeć. Leżałam w kałuży swojej krwi.
-Pomocy!-krzyknęłam.
Zobaczyłam czarne plamki przed oczami.Moje powieki stały się coraz cięższe.Odpłynęłam.
~~
Cześć miśki!
Rozdział już jest! 
Ogólnie to miałam dzisiaj się za to nie zabierać,szczerze to mi się nie chciało haha ale tak wyszło,że mi sie nudziło i oto jestem :)
Rozdział znów mi nie wyszedł hahahahahah. 
Nie będę się rozpisywać. Muszę zaraz iść spać.Jak na razie oglądam galę,na której Justin jest nominowany i może się pojawić AWWW ♥
Wiecie co macie robić :) komentować,udostępniać :)
15 komentarzy=NOWY ROZDZIAŁ HAHA :)
Dobranoc <3
+Chciałabym żebyście to przeczytali! KLIK
I TU OCZYWIŚCIE MOŻECIE PYTAĆ O COKOLWIEK KLIK

wtorek, 5 sierpnia 2014

Seventeen

Justin

Zostały 2 dni do jej urodzin a ja za chuja nie mogę zdecydować,co mogę jej kupić.Kwiaty i czekoladki?-przereklamowane. Może biżuteria? Co mogę do cholery wiedzieć co dziewczyna może chcieć na 17 urodziny.W prawdzie Julia nie jest taka jak była Kelly...Moje ex na swoje urodziny robiła mi listę...Prawie taką samą listę jak listę z zakupami. Dosłownie. Gdybym jeszcze z nią był na swoje 18-naste urodziny zapragnęłaby sobie nowy samochód.Suka.
Julia...Julia powiedziała,że nie chce żadnych prezentów,chce tylko,żebyśmy spędzili razem miło czas.Oczywiście wiecie jaki jestem. Chcę wywołać na jej twarzy ogromny uśmiech.Skoro mam jeszcze 2 dni muszę coś wymyślić.Inaczej zwariuje.
Przebrałem się w czyste ciuchy;białą koszulkę,dżinsowe spodnie z lekkim krokiem a do tego moje vansy i fullcap na głowę.Była już godzina 16. Julia musi już na mnie czekać.
Kiedy po 20 minutach podjechałem pod dom mojej dziewczyny swoim Ranger Roverem i czekałem aż ta przyjdzie i będziemy mogli pojechać do mnie.
-Cześć kochanie,przepraszam,że musiałeś czekać ale musiałam się przebrać bo byłam biegać i...
Przerwałem jej szybkim pocałunkiem.
-Mówiłem,że masz za każdym razem dzwonić do mnie kiedy masz zamiar iść biegać,Jul!-syknąłem po czym złapałem mocno za kierownice aż pobielały mi knykcie-Zdajesz sobie sprawę z tego,że Lucas i McCann nadal gdzieś się na ciebie mogą czaić i w dodatku twój ojciec,który nie dał wam do końca spokoju!
-Przepraszam-szepnęła cicho i spuściła głowę w dół.
-Nie wiesz jak bardzo się o ciebie martwię? I jak bardzo mi na tobie zależy?-warknąłem wciąż się w nią wpatrując-Nie zniósłbym tego,jeśli coś by Ci się stało!
-Ale jestem cała,tak?-teraz to ona krzyczała.Buzowała w niej złość-Uważasz mnie za osobę,która nie umie sobie radzić?Która dałaby się ponownie wykorzystać?Ponowie skrzywdzić?
Łzy w jej oczach chciały wydostać się na wierzch ale nie pozwoliła im na to. Jest silna.
-Przepraszam,skarbie-szepnąłem i dotknąłem jej policzka-Nie powinienem na ciebie naskakiwać.To było niewłaściwe.Poza tym mieszkamy blisko siebie.Przepraszam.
Przybliżyłem się do jej twarzy i mocno ją pocałowałem.
-W porządku-odezwała się i posłała mi swój zniewalający uśmiech jednocześnie przygryzając przy tym wargę.

-Nikogo nie ma?-spytała Julia kiedy staliśmy już w wielkim salonie mojego domu.
-Rodzice zabrali Jazzy na zakupy i do kina.
-Dlaczego nie pojechałeś z nimi?
-Serio? Myślisz,że chcę chodzić po 15 sklepach z Jazzy?-zaśmiałem się prowadząc nas na górę do mojej nowo urządzonej sypialni,gdzie teraz wielkie łóżko stało na środku pokoju,okno znajdywało się nad łóżkiem skąd miałem świetny widok na plaże gdzie kąpaliśmy się z Jul na początku znajomości,po bokach stały ciemne meble a ściany miały kolor bordowy.
-Tak masz rację. Ten tydzień musiał być dla ciebie męczący-zamiotała brwiami w górę i w dół-To gdzie masz te słodkie zdjęcia,przystojniaku?
Podszedłem do niej i położyłem dłonie na jej biodrach i pchnąłem ją na łóżko.
-Nie pokaże Ci zdjęć,piękna.Masz mnie przystojnego przed oczami-puściłem oczko.
Dziewczyna wbiła się w moje usta i lekko bawiła się moimi włosami. Mierzwiła je i mogę przysiąc,że stały we wszystkie strony.Podwinąłem jej bluzkę i zacząłem pieścić jej skórę na brzuchu...i coraz wyżej.W tym jednak momencie musiał zadzwonić mój telefon.
-Kurwa!-warknąłem nie przerywając jej całować.
-Odbierz-całowała-Może-nadal całowała-To coś ważnego-i teraz się oderwała i usiadła obok naprzeciwko mnie.
Jęknąłem po czym wstałem wyciągając telefon z kieszeni kurtki,która leżała na krześle.
John
-Um,kochanie muszę odebrać-szepnąłem patrząc raz na ekran a raz na dziewczynę.
Julia skinęła głową w czasie kiedy ja już wychodziłem z pokoju i przyłożyłem telefon do ucha.
-Tak?
-Siema,Bieber-odezwał się tak znany mi głos przyjaciela-Co słychać,stary? Odkąd wyprowadziłeś się do starych nie dzwonisz,nie piszesz ani nie przyjeżdżasz.Co tam u was?
-W porządku .Sory John,ale miałem dużo na głowie.
-Jak układa Ci się z Julią?Nie schrzaniłeś jeszcze?-zachichotał.Brakowało mi rozmów z chłopakami,wygłupami,wspólnymi chwilami...
-Nie schrzaniłem i nie schrzanię-szepnąłem-A co u was? Jak z interesem?
-Stary daj spokój. Scoot oszalał.Zaczął się wydzierać,że przyszedłeś bo nie miałeś gdzie mieszkać,że jesteś jedynie dzieciakiem,który nie wie nic o życiu...
-Skoro ja mam 18 lat a on dopiero 24 to on w sumie też nie wie nic kurwa o życiu-warknąłem.
-Spokojnie Bieber.Wytłumaczylem mu,pozmyślałem i niedługo urządzamy grilla i jesteście mile widziani.Może za 2 dni?
-Odpada.Julia ma urodziny.
-Woooow!-zawołał i mógłbym ,że zacisnął dłoń w pięść i przyłożył sobie ją do ust-cały John-Postaraj się stary!
Usłyszałem jak coś się stłukło...Julia
-Słuchaj stary, odezwe się niedługo.Strzałka.
Nie dałem mu dokończyć. Od razu pobiegłem do pokoju w którym znajdowała się Jul.
Wpadłem zdyszany oczekując najgorszego widoku...Moja dziewczyna stała właśnie przy uchylonym oknie i paliła fajkę. Ona doprowadzi mnie kiedyś do szału.
-O Ju-Justin-powiedziała chcąc schować fajkę za plecy jednocześnie prawie przypalając swoje ubranie.
-Japierdole Julia! Oddaj to.Nie chcę,żebyś paliła-syknąłem i wyrwałem jej papierosa z ręki i sam się zaciągnąłem.
-Ja nie mogę a ty możesz?-spojrzała na mnie tym swoim zadziornym wzrokiem.
-Skarbie...
-Nie Bieber!-wskazała na mnie palcem-Wyrzuć go!
-Kochanie...
-Jeśli nie wyrzucisz go teraz, nie pocałuje cię przez 3 dni-zagroziła.
Powstrzymałem się przed wybuchem śmiechu i jeszcze raz się zaciągnąłem.
-Widzisz do czego doprowadziłeś? Lepiej do mnie nie podchodź!-warknęła i odeszła siadając na łóżku.
Pokręciłem głową cicho śmiejąc się do siebie i kończąc papierosa po czym go wyrzuciłem i podszedłem do dziewczyny.
-Kochanie,nie gniewaj się-mruknąłem do jej ucha lekko je przygryzając.
-Odejdź ode mnie!
-Skarbie,proszę-zacząłem muskać jej szyje.
-Powiedziałam! Nie chciałeś wyrzucić, więc męcz się 3 dni,skarbie-powiedziała ironicznie.
-Dość tego-syknąłem i praktyczne położyłem się na jej ciele i zacząłem ją całować.Na początku chciała się wydostać z mojego uścisku ale w końcu uległa i oddała pocałunek. Przygryzłem jej wargę prosząc o pozwolenie do jej ust,ale ta wredna mała suka postanowiła się ze mną droczyć. Spróbowałem jeszcze raz ale miała mocno zaciśnięte usta. W końcu uszczypnąłem jej zgrabny tyłek na co utworzyła szeroko usta dając mi dostęp do środka. Pieściłem jej podniebienie i w pewnej chwili zdjąłem jej bluzkę nie odrywając się od jej namiętnych ust. W końcu kiedy chciałem rozpiąć guzik w jej spodenkach powstrzymał mnie jej delikatny i przestraszony głos.
-Justin...Nie chcę...Nie teraz-szepnęła
-Okej,w porządku-uśmiechnąłem się i musnąłem jej wargi po czym zszedłem z niej i położyłem się obok,obejmując ją ramieniem.Nawet się nie zorientowałem,że również ja nie mam na sobie koszulki.
Julia położyła dłoń na moim torsie i rysowała na nim serduszka.
-Justin?
-Hm?
-Nie jesteś zły?-spytała smutno i zdjęła swoją rękę z mojej klatki piersiowej.
Złapałem jej dłoń w swoją i lekko ją pocałowałem
-Skarbie kiedy będziesz gotowa sama mi to powiesz.Nie robimy nic na siłę-uśmiechnąłem się i musnąłem jej czoło.
Lekko kiwnęła głową i widać było,że o czymś myśli.
-Um,Justin?-spytała ponownie.
-Te wszystkie tatuaże-wskazała na moje ręce,na moje biodro,na tors-To bolało?
-Na początku,później sprawiało mi to jedynie przyjemność-musnąłem jej policzek-Dlaczego pytasz?
-Też chcę mieć tatuaż.
Powiedziała to taka przekonana i pewna siebie,że aż usiadłem wpatrując się w nią.
-Co?-wybuchłem śmiechem.
-To co słyszałeś-uśmiechnęła się i zaczęła bawić się palcami-Chcę mieć tatuaż.
-O nie.
-Czemu?
-Bo nie.
-Bo nie? Daj mi chociaż jeden argument,dlaczego nie mogę mieć tatuażu-wypaliła.
-Hm, cóż...Bo będzie cię bolało? A ja nie chcę żebyś wiła się później z bólu?
-Nie obchodzi mnie to-zaśmiała się szyderczo-Skoro ty ze mną nie pójdziesz to sama pójdę go zrobić.
-Zapomnij.Nigdzie sama nie pójdziesz-syknąłem i usiadłem z powrotem obok mniej i wziąłem telefon do ręki. Już 20.
-Czyli się zgadzasz?-podskoczyła i wyplątała się z koców i podreptała do mnie siadając na mnie okrakiem-Dziękuje!Dziękuje! Kocham cię!
-Tak,tak.Ja ciebie też-mruknąłem i cmoknąłem jej czoło-Dobra,mała. Idę wziąć prysznic.
-Um okej-uśmiechnęła się i ze mnie zeszła.
-idziesz ze mną?-poryszłem sugestywnie brwiami.
-W twoich snach,Bieber!
-Suka-szepnąłem kiedy wszedłem do łazienki.
-Słyszałam!-krzyknęła.
-Bo miałaś!-odkrzyknąłem śmiejąc się.
Zrzuciłem z siebie ubrania i wszedłem pod prysznic.

Po około 30 minutach wyszedłem z parującej łazienki w samych bokserkach i z ręcznikiem w ręku i zacząłem wycierać mokre włosy.Zamierzałam już dokuczyć Julii ale ta słodko spała w staniku przytulając do siebie moją koszulkę.Kurwa,jaka ona jest słodka gdy śpi, nie gada tylko po prostu śpi.
Podszedłem do niej i przykryłem ją lekko kocem i delikatnie pocałowałem.Usiadłem obok niej i wpatrywałem się w jej piękno.Jej wolny oddech powodował,że moje serce przyśpieszało.
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi i po chwili wyłonił się z nich tata.
-Hej,Justin już jeste...-przerwał  w pół zdaniu kiedy zobaczył śpiącą Julię.Podszedł do łóżka i usiadł obok mnie,tyłem do Julii. Całe szczęście-pomyślałem-nie może patrzeć na to co moje.
-Kochasz ją?-spytał.
Popatrzałem na niego zdezorientowany.
-Cóż,gdybym jej nie kochał nie spałabym tu teraz.
-Cóż,kiedy ja z twoją matką byliśmy tacy jak ty,ciągle się kłóciliśmy-zignorował moją mądrą wypowiedź-Ale zawsze znajdowaliśmy jakieś wyjście i się godziliśmy.Nie mogliśmy wytrzymać bez siebie choćby dnia.Pattie była taka uparta,zawsze chciała mieć rację.
-Teraz też tak jest,tato-zaśmiałem się a ojciec mi zawtórował.
-To dobra dziewczyna,synu.Trzymaj ją blisko przy sobie-spojrzał na spokojnie śpiącą Jul-Nie skrzywdź jej i nie pozwól jej nigdy odejść.
-Nie skrzywdzę jej-uśmiechnąłem się i położyłem dłoń na jej zakrytym pościelą udzie.
Ojciec wstał z łóżka i skierował się ku drzwiom.
-Śpi dzisiaj u nas?-zapytał zanim otworzył drzwi.
-Tak,chyba nie masz nic przeciwko?-spytałem drapiąc się po karku.
-Oczywiście,że nie-zaśmiał się i pokazał na Julię ręką-Niech powiadomi rodziców,aby się nie martwili i nie róbcie nic nieodpowiedniego-puścił mi oczko.
-Dzięki tato-położyłem dłoń na sercu-Napisz mi regulamin czego nie mogę robić w swoim pokoju.
Skinął głową z uśmiechem i cicho wyszedł.
Spojrzałem na dziewczynę i lekko musnąłem ją we włosy.
-Widzisz?Wszyscy cię tu kochają-szepnąłem.
Sięgnąłem po telefon Julii i wyszukałem numer jej mamy.
-Julia? Kochanie dlaczego nie odpisujesz?Nie odbierasz?-spytała spanikowana pani Anne.
-Um,Dobry wieczór pani Jones-zaśmiałem się.
-Justin?Słonko czy mógłbyś dać mi Julię do telefonu?
-Właśnie dzwonie dlatego,żeby powiedzieć pani,że Julia dziś nocuje u mnie-przygryzłem wargę.
-Ale chyba może ze mną porozmawiać?-spytała z nadzieją w głosie.
-Cóż,oglądaliśmy właśnie film i ona usnęła a ja nie mam sumienia jej budzić-szepnąłem.
-Hm,no dobrze.Uważaj na nią,ma wrócić do domu w kawałku i ma być bezpieczna...
-Przy mnie zawsze jest bezpieczna,proszę pani-zachichotałem.
-Ufam Ci i nie zrujnuj tego,chłopcze-zachichotała.
-Może pani być spokojna.
-Nie róbcie nic nieodpowiedniego,pamiętaj-szepnęła. Serio? Już druga osoba?
-Już to gdzieś słyszałem-wymsknęło mi się-Cóż miłej nocy,pani Jones.
-Dobranoc,dzieci-pisnęła i się rozłączyła.
To było dziwne.
Podszedłem do dziewczyny odkryłem ją i powoli zacząłem ściągać jej szorty.Musiała poczuć,że ktoś ją rusza bo natychmiastowo otworzyła oczy.
-C-co ty...
-Spokojnie-uśmiechnąłem się-Będzie Ci się lepiej spało.
Zarumieniła się i kiwnęła głową.
Zakryłem ją pościelą i sam położyłem się obok niej tuląc ją do swojego torsu.
-Kocham cię-szepnąłem.
Nie odpowiedziała.Już spała. Jej wolny oddech sprawiał,że chciałem ją całować,aż do utraty tchu.
''Ufam Ci i nie zrujnuj tego,chłopcze''

~~
Już jest!!!!!
17 :)
Miałam dodać dzisiaj w nocy ale już nie miałam siły kończyć,wyrazy mi się plątały i tak jak to zostawiłam tak poszłam spać.
Rozdział kiczowaty...;/ Ale w miarę mi sie podoba.
Mogę wam zdradzić że w następnym rozdziale-urodziny Julii będzie zamieszanie.
SO.PAMIĘTAJCIE O KOMENTOWANI,POSTAWCIE NAWET MAŁĄ KROPKĘ ABYM WIEDZIAŁA,ILE OSOB CZYTA. + TO ZAWSZE JEST JAKAŚ MOTYWACJA DLA MNIE.
KOMENTUJCIE I UDOSTĘPNIAJCIE.
A NA PYTANIA KIEDY BĘDZIE ROZDZIAŁ PYTAJCIE TU -> KLIK
DO NASTĘPNEGO! LOVE

Obserwatorzy