piątek, 3 lipca 2015

Twenty Four

Obudziłam się z potwornym bólem głowy.Próbowałam sobie coś przypomnieć z ostatniej nocy ale...kompletna pustka. Jęknęłam kilka razy, rozciągnęłam się i otworzyłam jedno oko. Byłam nie w swoim pokoju,nie w pokoju Kate...O kurwa.
-Dzień dobry-usłyszałam tak bardzo znajomy mi głos,który wyłonił się zza drzwi łazienki-Jak się czujesz?
-C-co ja tu robię?-szepnęłam i rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze leżały moje szpili z wczorajszej nocy a obok nich...moja sukienka. Spojrzałam szybko w dół pod  kołdrę i zdałam sobie sprawę,że spałam  w bieliźnie i w koszulce chłopaka. Super.-Dlaczego jestem w twoim ubraniu?-pomyślałam na głos,za co uderzyłam się w myśli pięścią w twarz-Dobra,nie ważne.Nie wiem co tu robię,ale nie powinno mnie tu być. Z nami już koniec,więc tym bardziej nie powinnam tu stać. Miałam nocować u Kate i...-chłopak przerwał mi podchodząc do mnie szybko i łącząc nasze usta w jedność. Na początku sprzeciwiałam się i nie oddawałam pocałunku,ale kiedy naparł na mnie bardziej i poczułam tą delikatność,tą miłość kierowaną tym jednym pocałunkiem,oddałam go. Całował tak delikatnie,jakby bał się,że zaraz mu ocieknę...Stop!
-M-my nie możemy!-warknęłam i szybko wstałam z łóżka-Muszę iść.
-Nie pójdziesz nigdzie dopóki mnie nie wysłuchasz-uśmiechnął się delikatnie,wygodnie siadając na ogromnym łóżku. Co z nim jest nie tak?
-Nie mamy o czym rozmawiać,Justin! To koniec,zrozum to!-syknęłam.
-Proszę tylko o jedno.Żebyś usiadła obok mnie i po prostu mnie wysłuchała.
-Co mi chcesz powiedzieć? Zdradziłeś mnie!-krzyknęłam-Nie mogłeś już dłużej znieść,że ja Ci nie daje,rozumiem.
-Czy ty się kurwa słyszysz?-podniósł głos podchodząc do mnie-Kocham Cię jak nikogo innego na tym pieprzonym świecie,czekałbym na ciebie do końca świata.Więc pozwól mi to...-przerwał mu dzwonek rozchodzący się po całym domu-Chodź ze mną na dół, tam leżą dresy,proszę załóż je-uśmiechnął się. Spojrzałam w dół,gdzie t-shirt Justina sięgał mi do połowy ud. Lekko się zarumieniłam i spełniłam prośbę chłopaka. Nie wiem czemu nadal tu jestem...Kiedy powiedział,że mnie kocha,jakaś część mnie chciała go wysłuchać...Ale czy tego nie pożałuje?
Ubierając szybko dresy spojrzałam na chłopaka,który smutno się do mnie uśmiechał.
-Dlaczego mam iść z Tobą?-spytałam kiedy wyszliśmy już z pokoju. To nie był pokój ani w domu rodziców Justina ani w jego byłym domu jego i chłopaków. Dziwne.
Justin ignorując moje pytanie,wyprzedził mnie na schodach i poszedł otworzyć drzwi. Schodziłam bardzo powoli,bojąc się kto mógł dobijać się do Justina tak wcześnie.
-Co z nią? Wszystko w porządku? Nic jej nie jest?-usłyszałam znajomy głos  osoby,która zadawała setki pytań.
-Kate!-krzyknęłam i zbiegłam ze schodów prosto w jej ramiona-Nie wiem co u niego robię i dlaczego tu spałam,ale miałam nocować u ciebie, i proszę zabierz mnie stąd-ostatnią część zdania wyszeptałam.
Przyjaciółka lekko się zaśmiała i odsunęła się ode mnie a po chwili przy jej boku stanął Kayl.
-Nie ma mowy,kochanie-uśmiechnęła się.
-Jak to 'nie ma mowy'?-spytałam lustrując wzrokiem najpierw ją a potem Justina,który opierał się o framugę drzwi-Ja chcę stąd iść,nie rozumiecie? Zresztą...Nie muszę pytać was o zdanie czy mogę wyjść czy nie,bo właśnie to robię-uśmiechnęłam się do nich i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Nie obchodzi mnie to,że byłam bez butów, w dresach i,że wyglądałam jak gówno. Chciałam po prostu o nim zapomnieć.
-Nie rozumiesz,że nie możesz być sama,kiedy nie ma twojej mamy?-oburzyła się-Ten psychol widzi wszystko i nie wiadomo do czego się posunie! I to on dosypał Ci narkotyk na wczorajszej imprezie.
Stanęłam jak wryta. Jaki narkotyk? Jaki psychol?
-O czym ty mówisz,Kate?
-Wczoraj na imprezie przeholowałaś z piciem, a koleś,który nazywa się Andre dał Ci drinka,w którym był narkotyk-wytłumaczyła.
-Niby dlaczego to zrobił?-spytałam.
-Jeszcze tego nie wiem-wtrącił się Justin-Ale postaram się to rozwiązać.
Popatrzałam na wszystkich po kolei i mając tego wszystkiego dość ruszyłam w stronę drzwi. Łzy napłynęły do moich oczu i były blisko wydostania się. Kiedy chciałam złapać za klamkę i wybiec z domu ktoś złapał mnie w tali.
-Puść mnie!-krzyczałam-Chcę stąd wyjść,rozumiesz?!-łkałam.
-Julia, uspokój się-szepnął Justin sadzając mnie na kanapie w salonie-Musimy porozmawiać, nie tylko o tym co się stało...
-Nic nie musimy!-dalej krzyczałam i próbowałam wstać ale na marne-Masz zamiar mnie tu więzić?!
-Julia,wysłuchaj go. Musisz mu uwierzyć w to co mówi.Mówi prawdę-odezwała się Kate a Kayl ją poparł.
-Jaką prawdę? Chce się wytłumaczyć z tego,że ją przeleciał?-prychnęłam i spojrzałam w dal. Moja głowa coraz mocniej bolała.
-To my już was zostawimy samych-odezwał się Kayl-Julia,proszę uwierz mu w to co ma zamiar Ci powiedzieć. Na początku chciałem go zabić,ale to co mówił Justin i kolesie z wyścigu jest zgodne z prawdą-uśmiechnął się delikatnie i podszedł do mnie po czym wziął mnie w ramiona i wyszeptał w moje ucho-Daj mu drugą szansę,mała.Każdy na nią zasługuje.
Oszołomiona patrzałam jak przyjaciele opuszczają dom i zostajemy tylko ja i...Justin.
-Gdzie my w ogóle jesteśmy?-wypaliłam.
-W moim nowym domu-uśmiechnął się po czym usiadł obok mnie. Nie ukrywam,że przez jego bliskość moje serce biło dwa razy mocniej. Nadal bardzo go kocham.
-Może zacznę od początku, od tego jak wyszedłem z twojego domu,dobrze?-zaczął.
Kiwnęłam głową i ciągle patrzałam w dal. Justin westchnął.
-Więc,tak jak miałem w planie pojechałem na opuszczone lotnisko,gdzie zawsze odbywają się wyścigi. Cholernie zależało mi na tym,aby tam być bo...kocham to-spojrzałam na chłopaka,który patrzył w swoje dłonie i delikatnie się uśmiechał-Kiedy już tam byłem, znajomy dał mi jointa na rozluźnienie. Marihuana to tylko trochę śmiechu i nic więcej. Drugi ziomek,którego nie kojarzyłem dał mi piwo,już otwarte-zakaszlał.Spojrzałam na niego i był cały napięty, jego dłonie były zwinięte w pięści-Koleś dosypał mi jakieś zmieszane gówna. Pamiętam,że Sam pojawiła się znikąd i wsiadła do mojego auta. Każdy uczestnik musiał jechać z jakąś dziewczyną...
-Czy gdybym ja tam była,wybrałbyś mnie,jako tą dziewczynę?-przerwałam mu. Byłam po prostu ciekawa.
-Oczywiście,że nie-zerknął na mnie i się uśmiechnął-Twoje bezpieczeństwo stawiam ponad wszystko.
Uśmiechnęłam się. Poczułam ogromne motyle w brzuchu
-Wiem tylko tyle,że wygrałem ten wyścig. Później obudziłem się z nią na tyle mojego samochodu-syknął,pewnie zły na samego siebie-Ale wiesz o czym pomyślałem jak tylko otworzyłem oczy?-spojrzał na mnie-Myślałem,że to ty. Myślałem,że to twoje drobne ciało jest we mnie wtulone. Przysięgam Ci,że gdyby nie ten narkotyk nic bym z nią nie zrobił. W ten sam dzień kiedy się o tym dowiedziałaś,Sam powiedziała mi całą prawdę. Specjalnie to uknuła,to ona  dosypała to gówno,żeby to się stało.
-Niby po co to zrobiła?
-Bo jak uważa 'kocha mnie i z nią byłoby mi lepiej',dziwka-prychnął-Tak czy inaczej,pojechałem do ziomka,który dał mi skręta w dzień wyścigu i powiedział to,że to co dosypała było masakryczną mieszanką,przez którą mogłem nawet zginąć. Dodał,że to cud,że przeżyłem ten wyścig.
-Nie pamiętasz niczego?
-Tylko to,że wygrałem. Nic poza tym-westchnął-Bardzo zależy mi na tym,abyś dała mi drugą szansę. Wiesz jak bardzo Cię kocham i nigdy nie chciałbym Ci skrzywdzić a to co się stało...Po prostu przepraszam. Nie robiłem tego umyślnie,przysięgam.
Justin wstał i uklęknął między moimi nogami, chcąc złapać ze mną kontakt wzrokowy,którego unikałam.
-Julia,spójrz na mnie-zachęcił.
Pokręciłam głową. Łzy,które formowały się w moich oczach wypłynęły.
-Skarbie,spójrz na mnie-złapał moją brodę w swoje dwa palce abym na niego spojrzała.Kiedy zobaczył moje łzy spływające po mojej twarzy,usiadł obok mnie,posadził mnie na swoich kolanach i mocno mnie przytulił-Shh,nie płacz-głaskał mnie po plecach a ja szlochałam  w jego koszulkę.
-J-Justin-zaszlochałam-Ja się po prostu boję. Boję się,że znów mnie skrzywdzisz,że znów coś takiego może się wydarzyć.
-Julia, nic takiego się nie powtórzy,obiecuje. Kocham cię bardzo mocno i nie chcę byś przeze mnie znów cierpiała,uwierz mi-odsunął mnie od swojej klatki i otarł moją twarz z łez.
-Ja...też Cię kocham-uśmiechnęłam się smutno i mocno go przytuliłam.
-Dasz mi drugą szansę? Obiecuję,że nie spieprzę tego-musnął moją skórę nad uchem.
-Justin to...ja nie wiem. Te dwa miesiące były najgorszymi w moim życi...
-Uwierz mi,że skorzystam z niej jak tylko będę mógł. Kocham cię,skarbie-uśmiechnął się po czym połączył nasze usta w razem. Muskał moją dolną wargę a ja pod wpływem chwili oddałam pocałunek i przybliżyłam Justina bliżej. Naparł na mnie bardziej, jeżdżąc językiem po mojej wardze prosząc o dostęp,którego mu nie dałam. Chłopak umieścił dłonie na moim tyłku i lekko go ścisnął, przez co głęboko złapałam powietrze i dałam mu dostęp do mojego języka,które zaczęły walczyć o dominacje. Justin wstał razem ze mną i zaczął iść schodami w górę,gdzie po chwili byliśmy z jego pokoju i położył mnie na łóżku. Oderwał się ode mnie i spojrzał w moje oczy. Tak bardzo brakowało mi jego czekoladowych oczu.
-Tak-wypaliłam.
Justin spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Tak co?-spytał.
-Dam Ci drugą szansę-uśmiechnęłam się.
-Kocham Cię!-złożył na moich ustach długi pocałunek.
-Ja ciebie też-uśmiechnęłam się i ziewnęłam.
-Brakowało mi ciebie,maleńka-zachichotał.Położył się obok mnie i zachęcił abym się do niego przytuliła i tak też zrobiłam-Jak się czujesz?
-Raczej dobrze, moja głowa boli coraz bardziej-jęknęłam-Ale nie jest źle.
-Zaraz pójdziemy na dół po tabletki,dobrze?
Kiwnęłam głową. Chłopak bawił się moimi włosami co było bardzo miłe,przez co robiłam się bardziej senna.
-Jak to wczoraj się stało?-spytałam.
-Kate zadzwoniła do mnie,żebym był w klubie w którym właśnie się znajdujecie bo chciała mi coś powiedzieć-zaczął-Kiedy już tam byłem, Kate wraz z Kaylem powiedzieli mi o dziwnych Sms skierowanych do ciebie. Właśnie wtedy zobaczyłaś nas przy ścianie i zamówiłaś kolejkę wódki. Swoją drogą nie wiedziałem,że potrafisz tyle wypić w tak krótkim czasie-zaśmiał się przez co uderzyłam go w jego tors-Później zauważyłem jak siedzisz z jakimś kolesiem i pijesz drinka. Wstałaś i prawie upadłaś ale on cię złapał i powiedział coś,że będzie miał z Tobą dużo zabawy i wtedy odpłynęłaś. Kayl zajął się kolesiem a ja zabrałem cię z klubu do mojego domu. Gdybyś była przytomna wątpię,że chciałabyś gdziekolwiek ze mną iść-zaśmiał się.
-Gdyby nie ty on pewnie by mnie gdzieś zabrał-szepnęłam zdając sobie sprawę z sytuacji jaka miała miejsce-To on wysyłał mi te sms,kiedy się przebierałam w poko...
-Widział Cię nagą?-syknął.
Poczułam jak moja szyja zaczyna palić,tak samo jak moje policzki.
-Em...-zaczęłam zastanawiając się co powiedzieć-Spieszyłam się na imprezę,bo Kate miała być lada chwila i po prostu wyszłam w ręczniku do pokoju. Zapomniałam z łazienki bielizny,więc po prostu ubrałam się w pokoju. Skąd mogłam wiedzieć,że ktoś mnie podgląda-wyjaśniłam w ekspresowym tempie-Justin,nie bądź zły.
Podniosłam głowę do góry,aby spojrzeć na Justina,który przyglądał się mnie.
-Nie jestem na ciebie zły-uśmiechnął się-Po prostu skurwiel patrzał na to co moje.
Kiwnęłam głową i zaczęłam myśleć o dzisiejszych wydarzeniach. Nie sądziłam,że pogodzę się z Justinem. Słowa Kayla dały mi dużego kopa w tyłek. ''Daj mu drugą szansę,mała.Każdy na nią zasługuje''. Wyjaśnienia Justina były wiarygodne,bo...po co miałby kłamać? Sam od zawsze była w moich oczach dziwką a teraz moja niechęć do niej jedynie się zwiększyła.
Usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości,więc wygramoliłam się z objęć Justina i wstałam po telefon.
''Już myślałem,że tamtej nocy zobaczę z bliska te cudne ciałko. No cóż,innym razem. Już niedługo,laleczko. A''
-Co do kurwy?!-krzyknął Justin na co wzdrygnęłam. Nie wiedziałam,że stał za mną i czytał wiadomość-Zabije śmiecia-wrzał ze złości ale kiedy zobaczył mnie,wpatrzoną w telefon ze łzami w oczach,przytulił mnie do swojego torsu i szeptał-Skarbie, nikt Cię już nie skrzywdzi,rozumiesz?
-Czego oni ode mnie chcą?-szepnęłam i mocniej wtuliłam się w klatkę chłopaka.
-Cii,maleńka-uspokajał mnie-Teraz jestem ja,tak? Jesteś przy mnie bezpieczna. Zostaniesz ze mną aż do powrotu twojej mamy,dobrze? Połóż się a ja przyniosę Ci tabletki.
Pomógł mi wejść pod kołdrę,złożył pocałunek na moim czole i wyszedł z pokoju.
Usłyszałam jak jego telefon dzwoni a po chwili głos chłopaka co znaczyło,że odebrał.
Nie chcąc myśleć o tych głupich sms,zdjęłam dresy,ponieważ było mi zbyt ciepło,otuliłam się kołdrą i przytuliłam się do poduszki,która pachniała perfumami Justina. Po chwili moje oczy robiły się coraz cięższe i zasnęłam.
~~
Już jest! Powiem szczerze,że pisałam rozdział kilka dni. Napisałam początek ale nie mogłam napisać końca bo co chwile coś zmieniałam. Ale ważne,że jest! :)
Julia i Justin w końcu razem!!!!! Ale to oczywiście początek ich kłopotów:) 
Komentujcie, udostępniajcie i tak dalej! 
Tu możecie pytać o co chcecie Klik
Do zobaczenia! xo

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Twenty Three

Julia
Minęły 2 miesiące. Mój telefon przez pierwszy miesiąc nie dawał mi spokoju. Dzwonił nawet w nocy, miałam go dosyć. Justin ciągle chciał mi wytłumaczyć jak to wszystko wyglądało, ale co chciał mi konkretnie powiedzieć? Jak dobrze było mu z Sam? Nawet Kate,moja przyjaciółka od piaskownicy chciała,żebym go wysłuchała. Nie zamierzam z nim rozmawiać. Cóż...nawet nie wiem co się z nim dzieje bo od kilku tygodni nie widziałam go w szkole...Nie że go wypatruje czy coś...Kogo ja próbuje oszukać. Wmawiam sobie,leżąc w piątkowy wieczór,owinięta kocem przed telewizorem,że nic już do niego nie czuje. Oczywiście.
Poczułam w kieszeni dresów wibracje więc od razu zobaczyłam kto się za mną stęsknił...Kate.
-Cześć,moja kochana przyjaciółko-wyśpiewała.
-Co znów Kate? Coś się stało? Kayl ma Cię już dość?-zachichotałam.
-Kayl mnie właśnie zostawił i zaproponował,żebyśmy gdzieś razem wyszły bo nie robiłyśmy tego od wieków-powiedziała na wydechu-Więc nie daj się prosić,po prostu idź się odśwież,poszukaj ładne wdzianko i będę u ciebie za 2 godziny.Kocham cię.Pa.
-Ale...-nie mogłam dokończyć, ponieważ Kate się rozłączyła-Nienawidzę Cię!-krzyknęłam w poduszkę.
Spojrzałam na zegarek,który wskazywał godzinę 19.30. Więc mam jeszcze trochę czasu. Pobiegłam leniwie do kuchni napić się soku pomarańczowego. Nie biegałam już od dobrych 3 miesięcy... Chyba muszę zacząć. Mój były trener został zwolniony,ponieważ dyrekcja dowiedziała się o tym,że mnie 'molestował' a co do mojego ojca...Mama wzięła z nim rozwód. Ojciec ma obowiązek płacić na mnie alimenty i tak też robi ale słyszeliśmy od naszej dalszej rodziny,że mieszka w bardzo obskurnym mieszkaniu i ciągle pije. Nie mam pojęcia skąd bierze pieniądze na mnie i szczerze?Nie obchodzi mnie to. Zrobił bardzo dużo złego,począwszy od podniesienia na mamę ręki do nazwania mnie dziwką. Od sprawy w sądzie nie widziałam go ani razu. I niech tak zostanie. A co do moich urodzin i dźgnięcia mnie nożem...Prawdopodobnie był to McCann...Człowiek,który kilka lat temu brutalnie mnie zgwałcił. Kate powiedziała,że Justin zajął się jego sprawą i że drań nie wyjdzie  z tego żywy. Nie obchodzi mnie to.
Poszłam do swojego pokoju wchodząc do garderoby i przeszukując kolejno wieszaki z ubraniami 'na imprezę'. Moim oczom ukazała się czarna obcisła sukienka ze złotymi dodatkami,którą kupił mi Justin kiedy byliśmy z Nowym Jorku. Ciekawie. Szybko zdjęłam materiał z wieszaka,zgarniając moje czarno złote szpilki wyszłam z garderoby kierując się do łazienki aby się odświeżyć.Zdjęłam moje ubranie,wrzucając je do kosza na brudy. Zdejmując bieliznę spojrzałam na siebie w lustrze. Blizna bo dźgnięciu jest lekko widoczna,ale...jest. Przejechałam po niej palcem wskazującym. Może to przez nią Justin mnie zdradził? Może nie byłam dla niego dobra? Może tylko chciał dobrać się do moich majtek? Gdyby chciał dobrać się do twoich majtek,zrobiłby to dużo wcześniej! Nawet głos w mojej głowie go broni. Potrząsając głową weszłam pod prysznic, uprzednio związując włosy w wysokiego koka,aby się nie zamoczyły. Robiąc to co mam robić wyszłam spod prysznica,owinięta w puchowy biały ręcznik wyszłam z łazienki. Usiadłam przed toaletką i zrobiłam niezbyt delikatny makijaż,który będzie pasował do mojego stroju. Dzisiaj postanowiłam się upić. Moja mama będzie dopiero nad ranem,ponieważ pojechała na galę a Ryan jest w szkole. Postanowiłam raz na zawsze zapomnieć...Przejechałam czerwoną szminką po moich ustach, poprawiłam włosy i uznałam,że wyglądam...dobrze. Zdjęłam ręcznik i założyłam moją czarną koronkową bieliznę. Usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości. To pewnie Kate-pomyślałam.
''Takie ciało...Ahh. Chętnie bym cię wziął tam gdzie teraz stoisz. Niedługo się zobaczymy,złotko-A.''
Stałam w miejscu i wpatrywałam się w ekran telefonu. A myślałam,że to koniec...Szybko podbiegłam do okna i zasłoniłam rolety w pokoju, następnie pobiegłam na dół i sprawdziłam czy drzwi są zamknięte. Były. Może to jakiś sąsiad zobaczył mnie z dołu? Jak mogłam być tak głupia,żeby przebierać się w pokoju,kiedy zaledwie 3 kroki ode mnie była łazienka? Przeklinam swoje życie. Podeszłam do sukienki,która leżała na łóżku i szybko się w nią wcisnęłam.
-Justin ta sukienka nie jest ciut...krótka?-spytałam chłopaka, prezentując się w sukience.
-Nie,jeśli w tej sukience będziesz pokazywała się tylko mi-szepnął uwodzicielsko do mojego ucha lekko je całując.
-A co jeśli będę chciała wyjść w niej na przykład na jakąś imprezę?-droczyłam się.
-Nie wyjdziesz w niej nigdzie bez mojej zgody. Żadne kutas nie będzie patrzał na to co moje-warknął seksownie do mojego ucha-Jesteś moja,Julia. Tylko moja.
Smutny uśmiech ukazał się na mojej twarzy na to wspomnienie. Chciałbym być teraz przy nim. Mimo,że staram się go nienawidzić chciałabym,aby teraz tu był,siedział na moim łóżku i oglądał jak się przygotowuje do imprezy. Nieraz zastanawiam się,czy nie powinnam wysłuchać tego co ma mi do powiedzenia, czy nie dać mu drugiej szansy...Przecież każdy na nią zasługuje...Ale kiedy pomyślę,że bzykał ją  na tyłach swojego samochodu to wszystko znika. Chęć wybaczenia mu zamienia się z powrotem w nienawiść.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzdrygnęłam się lekko. Cicho na palcach poszłam na dół z obawą,że to nie Kate a ktoś kto wysyła mi te sms. Spojrzałam przez wizjer i zobaczyłam... Kate.
-Jezu Kate!Kocham Cię! Nawet nie wiesz jak się cieszę,że Cię widzę!-krzyknęłam i rzuciłam się przyjaciółce w ramiona.
-Whoa! Ja ciebie też,ale co się stało,że tak się cieszysz na mój widok? Ostatnio wygoniłaś mnie ze swojego domu,grożąc,że podetniesz mi gardło. Wiem,że przed okres tak mas...
-Dobrze, przepraszam po prostu wejdź-uśmiechnęłam się i wyjrzałam zza drzwi aby upewnić się,że nikt mnie nie obserwuje.
-Czekasz na kogo czy kogo tam wypatrujesz?- usłyszałam głos przyjaciółki,która właśnie zajadała się jakimiś orzeszkami.
-Ja po prostu mam dziwne uczucie...-zaczęłam.
-Julia co się dzieje?- spojrzała na mnie z obawą.
-Dostałam dziś sms kiedy się przebierałam w pokoju...Niee,to głupie. Zapomnij.
-Julia powiedz mi co było w tym Sms-nalegała.
-Kate,zapomnij o tym. Chodź bo zaraz się spóźnimy.
Przyjaciółka jedynie skinęła głową i ruszyłyśmy do mojego pokoju. Udałam się do łazienki,aby się poprawić. Nie potrzebnie mówiłam Kate o tym Sms. Ale mam nadzieję,że o tym szybko zapomni.
Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Kate,która patrzy w mój telefon z szeroko otwartymi oczami.Kurwa.
-Kate! Dlaczego ruszasz mój telefon bez pozwolenia?-krzyknęłam sfrustrowana.
-Dzwoniła twoja mama mówiąc,że będzie dopiero w niedziele wieczorem a potem pojawiła mi się ta wiadomość!- wskazała telefonem we mnie-Kto to kurwa może być? Jaki 'A' ? Znasz kogoś,kto ma ma imię A?-gadała jak najęta-Zadzwonimy do Kayla albo do Justina oni muszą wiedz...
-Ej,spokojnie. Justin to przeszłość,nie dzwoń do niego,Kate-ostrzegłam przyjaciółkę.
-Zrozum,że martwię się o ciebie. Co jeśli ktoś znów chce Cię skrzywdzić? Julia, to poważna sprawa. Nie możesz siedzieć sama w domu kiedy ktoś Cię podgląda! Po imprezie idziemy do mnie i zostajesz u mnie aż do powrotu twojej mamy,rozumiesz?
Wywróciłam oczami i lekko skinęłam głową. Kate może za bardzo się przejęła. Ja również się przestraszyłam ale kto znów chce czegoś ode mnie? Chcą mnie zabić? Gdyby ktoś chciał mnie zabić zrobiłby to w każdej chwili a nie wysyłał głupie sms. Ale czy byłabym gotowa na śmierć? Czy byłabym gotowa umierać w wieku 17 lat? Jak czuliby się się moi bliscy? Mama,Ryan,Kate,Kayl,Justin,dziadkowie...Zaraz.Stop. Justin to przeszłość,niech tak zostanie.
-Julia,idziesz? Spóźnimy się!-Kate pstryknęła na mnie palcem-Kayl jednak idzie na imprezę i właśnie czeka w swoim samochodzie pod twoim domem na nas,więc rusz się,mała-puściła mi oczko-Dzisiaj bawimy się na całego!
-Mam taką nadzieję-zachichotałam.

Przechodząc razem z przyjaciółmi przez zalanych już w trupa ludzi,pachnących potem i papierosami usiedliśmy przy barze. Kate usadowiła się na kolanach Kayla  a ja ignorując ich przywołałam barmana,który szeroko się do mnie uśmiechnął.
-Co podać,seksowna?-zapytał,opierając się o blat.
-Zrób mi jakiegoś dobrego drinka,proszę-uśmiechnęłam się. Barman szybko wziął się do roboty i po chwili wręczył mi niebieskiego drinka-Dziękuję!
Spojrzałam na przyjaciół,którzy coś do siebie szeptali. Kate powiedziała coś Kaylowi a ten tylko się napiął i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Może chodziło o to,że pije? Przecież mam już 17 lat!
-No co?-warknęłam.
Kate położyła rękę na jego ramieniu i szeptała,żeby się uspokoił. Chyba podziałało. Kiedy Kayl chciał coś do mnie  powiedzieć i po chwili zamykał usta miałam tego dość i po prostu poszłam tańczyć.
Pijąc swojego pysznego drinka lekko zatracałam się w muzyce. Nie chciałam widzieć nikogo,chciałam być tylko ja,muzyka i mój drink. Kołysałam lekko biodrami,aż poczułam parę męskich dłoni na mojej talii. Lekko się wzdrygnęłam.
-Cześć,piękna-szepnął-Nie mogłem patrzeć jak tańczysz tak sama-przygryzł płatek mojego ucha a ja po prostu dalej sączyłam drinka aż na dnie nie pozostało nic.
-Sorry koleś-odwróciłam się do niego przodem.Był przystojny.Nawet bardzo. Jego ciemne oczy idealnie pasowały do jego dość długiej grzywki postawionej w górę-ale to mój samotny wieczór a ten słodki barman-pokazałam na barmana,który własnie mi machał-właśnie mnie wzywa.
Zachichotałam  i po prostu poszłam w stronę baru gdzie nie było już moich przyjaciół. Rozejrzałam się aby iść dopatrzeć i spostrzegłam jak stoją razem z Justinem przy ścianie i gadają o czymś a już po chwili cała ich trójka na mnie spojrzała. Jebać ich.
-Daj mi coś mocnego-uśmiechnęłam się słodko do barmana na co on cicho się zaśmiał i zaczął przygotowywać kieliszki.
-Widzę,że chcesz dziś zalać się w trupa? Nie jesteś zbyt młoda na to?-spytał lustrując mnie.
-Czy nie jesteś tu od tego,żeby mnie obsłużyć?
-Już się robi,maleńka- podniósł ręce w geście poddania się i puścił mi oczko.
Po chwili postawił przede mną 10 kieliszków z kolorową substancją.
-Najmocniejsze mini drinki w naszym lokalu. Myślę,że wystarczy 5 kieliszków,aby Cię mega kopnęło-zaśmiał się-pokaż co potrafisz,mała.
Spojrzałam lekko przerażona na szkła z alkoholem a po chwili tylko wzruszyłam ramionami. Jak szaleć to szaleć.

Po wypiciu wszystkich postawionych przed barmana kieliszków wódki siedziałam na krześle przy barze i chichotałam sama do sobie. Tom-bo tak miał na imię barman ciągle patrzał na mnie i się śmiał. Powiedział,że nie podejrzewał,że wypiję to wszystko.Cóż,mylił się.
-T-tom!-zawołałam, a już po chwili niebieskooki był przy mnie-J-jesteś przystojny,wiesz?
-Myślę,że powinnaś być już w domu-zachichotał-jesteś tu sama czy z kimś?
-O-on mnie zostawił,wiesz? W-wolał przelecieć inną-bełkotałam.
-O kim mówisz?
-O Justinie. O-on mnie zdradził. A o-obiecał,że mnie nie s-skrzywdzi-poczułam jak pojedyncza łza leci po moim policzku.
Tom otworzył usta aby coś powiedzieć,ale ktoś go wyprzedził.
-Cześć,piękna-szepnął dość znany mi głos-Nawet nie zdążyłem się przedstawić. Jestem Andre.
Odwróciłam głowę w jego stronę i moim oczom ukazał się koleś,który przyczepił się do mnie na parkiecie.
-Julia-uśmiechnęłam się i wytarłam twarz,aby nie widać było,że płakałam. Spojrzałam przed siebie ale Toma już nie było...
-Kupiłem Ci drinka,proszę-uśmiechnął się.
Nie bierze się drinków od nieznajomych...Ale...Nie myśląc trzeźwo zachichotałam i zabrałam chłopakowi kubek z substancją.
Pijąc go,uśmiech chłopaka robił się coraz szerszy.
-Smakował Ci?-spytał z złowieszczym uśmiechem.
-Był dość...dziwny-przyznałam i oblizałam usta. Poczułam,że moja głowa niemiłosiernie zaczęła boleć-Sorry koleś,ale ja chyba z-za dużo wypiłam. Żegnaj!
Kiedy wstałam prawie runęłam na ziemię,ale chłopak mnie podtrzymał.
-Teraz będę miał z Tobą dużo zabawy,złotko-zaśmiał się do mojego ucha i po prostu chwycił mnie mocno w talii abym nie upadła i szedł ze mną...gdzieś. Czułam,że odlatuje. Zasypiam.
Jeszcze zanim zapadłam w całkowity sen usłyszałam dość znany  mi głos...
-Co ty jej do kurwy nędzy zrobiłeś?! Zabije Cię śmieciu za położenie rąk na mojej dziewczynie!-krzyczał.
Odpłynęłam.

~~
Hej,cześć...Na samym początku chcę przeprosić. Nie było mnie...coś blisko ok.roku? Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.Po prostu przestałam. Brak weny też tu wchodzi w grę. Ostatnio weszłam 'na stare śmieci' i znalazłam opowiadanie-moje opowiadanie. Przeczytałam je od początku do końca. W niektórych momentach śmiałam się z tego,jak dobierałam słowa i inne brednie. Ale kiedy coś się zaczyna trzeba to skończyć,prawda? Więc ja zamierzam skończyć i to. 
Chcę,aby więcej osób zaczęło to czytać. Więc byłabym wdzięczna,gdybyście udostępniali bloga na różnych stronach i tak dalej. Byłabym ogromnie wdzięczna.
Nie wiem co ile rozdziały będą się pojawiały. Są wakacje,więc mam nadzieję,że często. Po wakacjach idę do 3 gimnazjum więc wątpię,że  będę coś w ogóle pisać ale to okaże się w praniu :)
Tutaj mnie znajdziecie Klik
Zostawiajcie po sobie komentarz.Nawet zwykłą kropkę :)
Miłych wakacji! xo






Obserwatorzy