sobota, 29 marca 2014

Seven

Julie
12 dni...Całe 12 dni,w których miał mnie centralnie w dupie.Próbowałam  z nim rozmawiać ale...jego oczy zdradzały cały jego nastrój.Były cholernie czarne,mięśnie ciągle były napięte.Dwoma słowami-bałam się.
Siedząc i odliczając 5 minut do końca lekcji wpadłam na pewien głupi pomysł,którego za pewne będę żałować.
Widziałam dziś w szkole Justina co oznaczało,że na niego wpadnę.Zresztą muszę na niego wpaść.
Ding.
Wkładając książki do torby wybiegłam z klasy kierując się do szafki,z której musiałam wyjąć potrzebne mi książki do robienia referatu.
-Cześć,piękna-szepnął ktoś do ucha.
Wzdrygnęłam się i szybko odwróciłam,kiedy stanęłam twarzą w twarz z Bryan'em.Był on szkolną ''gwiazdą''.Na jego widok połowa dziewczyn ze szkoły mdlała,nie wspominając o tym,że większość zabiłaby za chodzenie z nim.
-W czymś Ci mogę pomóc?-spytałam grzecznie.
Chłopak przysunął się do mnie niebezpiecznie blisko,kładąc ręce po obu stronach mojej głowy.Cholera.
-Wiesz,spieszę się i...
-Skarbie,shhh-położył palec na moich ustach,jednak ja gwałtownie go zdjęłam-Chcę tylko,abyś poszła ze mną na dyskotekę.
Przez jego bliskość mogłam poczuć na twarzy jego gorący,obrzydliwy oddech.
-Skarbie-powtórzyłam jego słowo,po czym odtrąciłam jego ręce-masz mnóstwo dziewczyn,które aż się proszą żebyś do nich zagadał.
-Serio Jul?One nie są ta gorące jak ty-pokazał palcem wskazującym na mnie.
Miałam chęć przygryzienia wargi,ale nagle ktoś pociągnął chłopaka w tył.
-Ej,Romeo spierdalaj gdzie twoje miejsce!-ktoś syknął.
Przechyliłam głowę w prawo i ujrzałam...Justina?
-Co do cholery?-mruknął znudzony Bryan.
O co Justinowi chodziło?
Po chwili usłyszałam cios i chrupnięcie.
Obejrzałam się i zobaczyłam Bryana z ręką na twarzy całego we krwi.
-Jeszcze się huju policzymy!-syknął po czym poszedł w stronę łazienki.
Po chwili spojrzałam na Justina,który stał bez wyrazu twarzy-wpatrywał się w stronę,którą poszedł Bryan.
-Dlaczego to zrobiłeś?-przerwałam niezręczną ciszę.
Chłopak prychnął i spojrzał w moje oczy.
Otworzył usta,aby coś powiedzieć ale go wyprzedziłam.
-Zanim coś powiesz...Możemy gdzieś iść?Musimy pogadać-szepnęłam bawiąc się palcami.
-Ta,możemy-odszepnął i skierowaliśmy się ku wyjściowi.

Zaprowadziłam nas na ciche bezludne miejsce-zwane polanką.
Byłam tu zaledwie  3 razy kiedy byłam w rozsypce.Zazwyczaj nikt tutaj nie chodzi,bo można powiedzieć że to opuszczone miejsce...
-O czym chciałaś pogadać?-wypalił Justin.
-Więc-zaczęłam-pewnie pamiętasz ten dzień,w którym chciałeś mnie...''przelecieć''-zrobiłam cudzysłów,a kiedy kiwnął głową zebrałam się na odwagę aby wyrzucić z siebie to wszystko-Chodzi o to że...Ja się bałam.
Justin spojrzał na mnie jakbym miała co najmniej pięć głów i się zaśmiał.
-Bałaś się?Czego?Błagam Cię.
-Kilkalattemuzostałamzgwałcona!-wypowiedziałam to tak szybko,że sama siebie nie rozumiałam.
Chłopak zatrzymał się i potrząsnął głową.
-Poczekaj...Możesz powtórzyć,ale tym razem powoli?
Westchnęłam i spuściłam głowę w dół.
-Dwa lata temu zostałam zgwałcona.
Usta Justina utworzyły się w szerokie O.
-C-co?Możesz powiedzieć jak to się stało?-nalegał.
Wypuściłam wstrzymywane powietrze i zaczęłam mówić.
-Więc,pamiętam,że wtedy wracałam od Kate był już wieczór.Byłam zaledwie dwa bloki od mojego mieszkania.Nie spostrzegłam nic podejrzanego,kiedy obok mnie zatrzymało się czarne auto a z niego wyszedł umięśniony facet-przypomniałam sobie cały obraz tamtej drastycznej sytuacji,kiedy łzy zaczęły formować się w moich oczach-On zakrył mi usta dłonią i chyba wciągnął mnie do samochodu.Obudziłam się w lesie,przywiązana do drzewa.Wtedy obok mnie stało 2 facetów.Zaczęli mnie rozbierać,a dokładnie zrywać ze mnie ubrania.Prosiłam ich,aby mi tego nie robili,płakałam,krzyczałam,wierciłam się ale bez skutku.Powiedzieli że zamierzają mnie pieprzyć i nic na to nie poradzić.I tak zrobili...robili to na zmianę.Wtedy nie chciałam nic innego niż śmier...
Justin podszedł szybko do mnie i przytulił mnie do swojego wielkiego torsu.Nawet nie zorientowałam się że tak mocno płacze.
-Cii-uciszał mnie-Już dobrze,nie płacz,skarbie.Już jest dobrze,nie pozwolę żeby ktoś Cię skrzywdził-chłopak gładził moje plecy w celu uspokojenia mnie,a ja wypłakiwałam się w jego bluzę.
-Dlatego już wiesz czemu się bałam-wypaliłam.
-Przepraszam,nie widziałem...
-Oczywiście,że nie wiedziałeś,skoro prawie nikt o tym nie wie-przyznałam nieśmiało wycierając maskarę z twarzy.
Justin odtrącił moje ręce,jednocześnie kładąc swoje duże dłonie na moich policzkach i delikatnie pocierał,aby oczyścić mnie od słonych łez.
-Skarbie?
Spojrzałam w górę i odszeptałam.
-Hmm?
-Wiesz może kto Ci to zrobił?
-Mój ojciec zajął się tą sprawą i ich zamknął,ale podobno jeden z nich uciekł niedawno z więzienia...Nie chcę,żeby to się powtórzyło-szepnęłam złamanym głosem i przycisnęłam się do klatki Justina.On opiekuńczo owinął mnie ramionami.
-Nie przejmuj się tym,piękna.Nie pozwolę,żeby ktoś zrobił Ci krzywdę,obiecuję.
Justin odsunął moją mokrą twarz i złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
-Będzie mi tego brakowało-szepnął.
-Co masz na myśli mówiąc,że będzie Ci tego brakowało?
Chłopak przybliżył mnie jeszcze bliżej siebie-jeśli to było możliwe.
-Wyjeżdżam do Nowego Jorku,ale to tylko kilka dni-wzruszył ramionami.
Stałam tam w jego ramionach osłupiała.
Zostawia mnie?
-C-co?Żartujesz sobie?
Justin lekko się zaśmiał i wzruszył ramionami.
-Nie mam powodu,żeby żartować,skarbie.Muszę załatwić kilka przesyłek,papierów i wracam.
Nie myśląc racjonalnie wypaliłam;
-Czy mogę jechać z tobą?
-Nie ma mowy,skarbie-uśmiechnął się.
-Dlaczego nie?Kiedy jedziesz?
-Za kilka dn...
-O,widzisz?To dobrze się składa,bo za kilka dni moi rodzice jadą na krótkie wakacje a ja muszę zostać z Ryan'em.
-Julie,to nie jest zwykły wypad do NY,tam w każdej chwili może być wyjęta broń a uwierz,ja nie chcę narażać cię na niebezpieczeństwo-skubnął mój policzek.
-A jeśli obiecuje,że będę grzeczna i będę siedzieć w samochodzie?
Justin przewrócił oczyma i westchnął.
-Przemyślę to.

Kilka dni później moi rodzice pakowali się już na swój zasłużony wypoczynek.
Poszłam do sypialni rodziców,w którym obecnie przebywała moja mama.
-Julie,słonko doradź mi-pokazała na dwie różne sukienki na wieszakach-Którą wziąć?
-Weź obie-uśmiechnęłam się.
-Też tak myślałam-rodzicielka posłała mi buziaka.
-Mamo,podczas waszej nieobecności będę u Kate,dziś idziemy pod namiot-skłamałam.Dziś rodzice wyjeżdżają,aktualnie jest 11 rano,więc jaką jakieś 2 godziny na spakowanie się i dotarcie na lotnisko a ja? Ja wieczorem jadę z Justinem do Nowego Jorku.
-Kochanie,twój brat będzie również w domu i pomyślałam,że spędzisz z nim czas-uśmiechnęła się wkładając sukienki do walizki.
-Tak wiem mamo,ale obiecuje,że nic złego się nie stanie.Będę kilka nocy w domu a uwierz mi,Ryan będzie czuł się beze mnie lepiej.Wiesz...domówki i imprezy.
Mama po kilku minutach kiwnęła głową.
-Ale kochanie bądź ostrożna,nie chcę aby pod moją nieobecność coś Ci się stało-szepnęła i cmoknęła mnie w czoło.
-Obiecuje-odszeptałam i wyszłam do mojej sypialni.
Moja torba podróżna była już spakowana.Czekałam tylko do wieczora.
W mojej głowie roiło się od pytań jak tam będzie i co będziemy robić.
Usłyszałam dźwięk mojego dzwonka,który ogłaszał,że ktoś dzwoni.
-Halo?-spytałam.
-Cześć,mała.Jakie masz plany?-odezwała się Kate.
Muszę wymyślić dobrą wymówkę,albo jestem martwa.
-Kate,słuchaj mnie teraz uważnie-zniżyłam swój głos do szeptu-Wyjeżdżam na kilka dni,a ty masz mnie kryć,załapałaś?
Po drugiej stronie usłyszałam ogromny wybuch śmiechu.
-Jones,mówisz poważnie?
-Kupie Ci tą niezwykłą torbę z Chanel,którą musisz mieć-uśmiechnęłam się w duchu wiedząc,że ją mam.Zgodzi się na bank.
-Kocham cię.Masz do mnie dzwonić!-odezwała się.Wyczuć w jej głosie można było radość i podekscytowanie.
-Ja ciebie też,a teraz przepraszam ale muszę kończyć.Będziemy w kontakcie.Love-szepnęłam nie czekając na odpowiedź kiedy po prostu się rozłączyłam.
-Julie!-usłyszałam krzyki ojca z dołu-Chodź musimy się pożegnać!
Więc już wyjeżdżają?
Schodząc z łóżka pobiegłam na dół,gdzie rodzice stali już ubrani przed drzwiami.
-Kochanie,masz nie wracać do domu po 21...
-Skarbie,omówiłam z nią już ten temat-ojcu przerwała mama,która puściła mi oczko.
-Ależ Clary,to jest normalne,że się o nią martwię.Nie będzie nas 2 tygodnie i wątpię,że Ryan będzie chciał spędzać z nią wolny czas.Co przypomina mi,że nadal są pokłóceni.
-Mark!-krzyknęła sfrustrowana-Ona nie ma 10 lat tylko 16...Już niedługo 17.Po za tym ma przerwę w nauce na całe  tygodnie i ma również Kate...
-Mamo tato,mamy niecałe 30 minut na dostanie się na lotnisko,więc lepiej dla was żebyście się nie spóźnili-mruknął mój znudzony brat,który stał z kluczykami samochodu gotowy do wyjścia.
-Oh,jasne-szepnęła mama i podeszła do mnie gwałtownie biorąc mnie do ciasnego uścisku-Uważaj na siebie.
Kiwnęłam głową następnie czekając na mocny uścisk ojca.
-Żadnych imprez i nie myśl sobie,że nie będziemy Cię sprawdzać.Twój telefon ma być ciągle naładowany i masz trzymać go przy sobie.
-Tak,tato wiem.Nie jestem  na tyle głupia,żeby to zapomnieć kiedy wspominaliście mi to przez całe tygodnie przed wyjazdem-posłałam mu uśmiech-Bawcie się dobrze!
-Kochamy Cię!-krzyknęli razem i wyszli.
Kiedy Ryan miał już opuścić dom odwrócił się do mnie pożerając mnie wzorkiem.
Prychnęłam i pobiegłam na górę gdzie czekała mnie dość miła niespodzianka.
-Cześć,piękna-szepnął Justin stojąc obok mojego łóżka.
-Co ty tu robisz?
-Cóż,miłe przywitanie-zaśmiał się po czym podszedł do mnie i złożył na moich ustach krótki pocałunek-Jesteś gotowa?
-Więc mogę jechać?-spytałam pełna nadziei.Cóż...fakt faktem,byłam już spakowana ale Justin nic nie powiedział o swojej zgodzie.
-Jesteś już spakowana,więc chyba nie warto wypakowywać ubrań,prawda?

Po jakiś 2 godzinach siedzenia i oglądanie bezsensownych powtórek w moim pokoju usłyszałam otwierane drzwi.
-To pewnie Ryan.W razie co,idź do łazienki.Muszę mu powiedzieć,że będę z Kate przez kilka dni-szepnęłam, po czym popchałam Justina w kierunku łazienki.
-Chętnie poszedłbym do niego z tobą-szepnął i zatrzymał się w połowie drogi.
-Błagam Cię Justin,muszę iść z nim pogadać SAMA-wysyczałam.
Chłopak niechętnie skinął głową i poszedł.
Wyszłam z pokoju i udałam się do salonu,w którym obecnie przebywał Ryan.
-Ryan ja właśnie wychodzę do Kate nie będzie mnie kilka dni,gdyby coś się działo znasz mój numer.
Blondyn podniósł się szybko po czym stanął obok mnie przeszywając mnie wzrokiem.
-Kate czy ten Bieber?-spytał.
-Oczywiście,że Kate,za jak głupią mnie uważasz?
-Na prawdę chcesz,żebym odpowiedział na to pytanie?-spytał unosząc brwi.
-Ugh!Nie mam na to czasu,po prostu idę!-fuknęłam i wbiegłam po schodach na górę.
Justin najwidoczniej posłuchał mnie i siedział w łazience.
Otworzyłam drzwi i zobaczyłam chłopaka z moim stanikiem w ręku.
-Ładny-puścił mi oczko a ja po chwili płonęłam ze wstydu-Dobra jeśli jesteś już gotowa,to musimy już wyjeżdżać.
-Gdzie są twoje rzeczy?
-W samochodzie-posłał mi mały uśmiech i wyszedł z łazienki,podnosząc moją torbę z łóżka-Oszalałaś?Nie jedziemy tam na pół roku tylko na góra 4 dni.
Wzruszyłam ramionami jednocześnie wkładając moje conversy na nogi.
-Nigdy nie wiesz jaka będzie pogoda,skarbie.

Kiedy dojechaliśmy do NY było już ciemno-a inaczej była noc.
W trakcie drogi Justin musiał robić kilka przystanków,ponieważ mój pęcherz jest wielkości orzeszka.
Dowiedziałam się również kilka rzeczy na temat jego rodziny...Jest z nią skłócony,ale oprócz swojej siostry-Jazzy,z którą ma bardzo dobre kontakty.
-Dzień Dobry,miałem zarezerwowany pokój z nazwiskiem Bieber-uśmiechnął się miło do młodej dziewczyny recepcjonistki.
-T-tak,już podaje klucz-wyjąkała po czym drżącą ręką sięgnęła po kartę.
Kątem oka zobaczyłam jak Justin puszcza jej oczko a ta robi się czerwona-jak kolor pomidora.
Dziewczyna szybko podała Justinowi kartę,jednocześnie szybko poprawiając swoją kusą spódniczkę.
-Zrób zdjęcie,przetrwa dłużej-mruknął po czym puścił jej oczko.
Miałam chęć wydrapania jej oczu.Jednak podążyłam za Justinem do windy.
Po kilku minutach dotarliśmy do naszego pokoju.Na środku stało wielkie łóżko przyozdobione różnymi materiałami.Po prawej stronie znajdowała się wielka łazienka,a obok stały fotele wraz z wielką plazmą.
-Nie przeszkadza Ci to,że będziemy spać razem?-spytał nie pewnie Justin,odkładając nasze torby na ziemie.
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę,że będę spać z Justinem w jednym łóżku.Na moje policzki wkradł się mały rumieniec,ale  szybko go zamaskowałam.
-Ej,nie masz się czego wstydzić-szepnął po czym przybliżył się do mnie-Idź wziąć prysznic i radzę,żebyśmy poszli spać.Jutro zapowiada się ciekawy dzień.
-Okej-szepnęłam i pobiegłam po dresy,w których mogłam spać i udałam się pod prysznic.

Już po 30 minutach i dwóch szybkich prysznicach byliśmy gotowi aby iść spać.Obydwoje byliśmy cholernie zmęczeni.
-Z której strony chcesz spać?-spytał sennie.
Lekko zaśmiałam się i podreptałam do prawej strony łóżka.
Przytłaczało mnie jedno pytanie,o które muszę zapytać bo inaczej zwariuje...
Justin położył się obok nie w samych bokserkach.Jego abs był...perfekcyjny.Nie mogłam odlepić wzroku ud jego umięśnionego brzucha.
Chłopak zauważając to zaśmiał się do siebie,ale postanowił tego nie komentować.
Nagle poczułam,że jego ręce owijają się wokół mojej talii i przybliżają mnie bliżej do siebie.Moje serce zaczęło bić szybciej.
Położyłam ręce na jego,które spoczywały na moich brzuchu i złączyłam je razem.
Dalej Julie,teraz albo nigdy!Pytaj!
-Justin?
-Hmmm?
-Bo...J-ja...
-Po prostu to powiedz-wymamrotał w moje włosy.
-Ja zastanawiałam się...Czy te p-pocałunki i to wszystko...To czy to było oficjalne czy...
-A chcesz być ze mną?-spytał.
Tak.
-C-chyba.
-Więc teraz jesteśmy oficjalnie razem-szepnął.
Odwróciłam się do Justina przodem i przywarłam swoimi ustami do jego.
Więc teraz jesteśmy oficjalnie razem...
Przytuliłam głowę go jego torsu i chyba usnęłam.

****
jest już. więc......teraz nie wiem co napisać haha. ale tak...Julie i Justin są razem...ale to początek kłopotów.:)
Jestem cholernie zmęczona na więcej pisania haha,więc wszelkie pytania tutaj- 
ask- @BieberBigLove
twitter-@PrincessxJustin
Czytasz= komentujesz.postaw nawet zwykłą kropkę,żebym wiedziała ile osób czyta :)
Good night.:)
#Love
#off





3 komentarze:

Obserwatorzy