sobota, 15 marca 2014

Six

-Gdzie byłaś młoda damo? Kate dzwoniła i pytała o ciebie!-syknęła mama stojąc w korytarzu.
Przeklinam swoje życie.
-Robiłyśmy plakat,posprzeczałyśmy się i um...-przerwałam chcąc wymyślić dobre kłamstwo- po prostu wyszłam z jej domu.
W myślach modliłam się,aby mi uwierzyła.
-Pokłóciłyście?-spytała unosząc brwi w znaku ''lepiej powiedz prawdę''-Julie,znacie się praktycznie od piaskownicy,więc jak mogłyście się pokłócić?
Westchnęłam.
-Mamo,to są jak zawsze nasze ''małe sprzeczki'',czy mogę teraz wrócić do pokoju,zadzwonić do Kate i ją przeprosić?-spytałam niewinnie się uśmiechając.
Teraz jedyne czego potrzebowałam to moje wygodne łóżko.Jeszcze czułam alkohol w moim ciele.
-No dobra,ale pamiętaj,że twój szlaban nadal trwa.Masz szczęście,że twój ojciec ma dziś służbę,inaczej byłoby po tobie-puściła mi oczko. Tak to właśnie moja mama Clary.
Pochylając się do niej aby cmoknąć jej policzek,lekko mnie odsunęła uważnie przyglądając się moim oczom.
-Julie Megan Jones!Czy ty coś piłaś?
Przeklinam swoje życie po raz drugi...
-Twoje źrenice są powiększone-kontynuowała-Plus to,nie chcę byś chodził sama gdy jest ciemno.Jest już 23...
-Mamusiu przepraszam.Nic mi się nie stanie,obiecuje-podniosłam dwa palce w górę na znak obietnicy- I nic nie piłam.Czy myślisz,że rodzice Kate pozwoliliby jej trzymać alkohol w pokoju?
Powinnam dostać Oscara za tak dobre udawanie.
-Masz rację.Idź już spać-szepnęła-Dobranoc.
Uśmiechnęłam się i odszeptałam-Dobranoc.
Po czym zdejmując buty pobiegłam na górę rzucając torebkę z telefonem na łóżko następnie zdejmując ubrania i przebierając się w coś wygodnego.Nie miałam sił na branie prysznica.
Podbiegłam do mojego łóżka i wśliznęłam się pod koce.
Oczywiście nie mogłam myśleć o niczym innym jak  o Justinie.
Te pocałunki.
On cały.
Coraz bardziej coś mnie do niego ciągnie.
Chciałabym do niego zadzwonić i usłyszeć jego głos...ale...Jest coś czego się boje...''dziwki na jedną noc''. A jeśli ja jestem następną z jego ''dziwek''?
Nie ważne.
Muszę usnąć,jutro  z samego rana mam trening.

Justin
Śmiesznie było patrzeć na  Jul,która chwiejnym krokiem ruszyła do domu. Mam nadzieje,że nie wpakuje swojego małego tyłka w kłopoty.
Ruszając przed siebie,błądziłem po okolicach aż w końcu nawet nie wiem kiedy zatrzymałem się pod klubem.Słychać było głośną muzykę.
To jest to-pomyślałem.
Wyciągając kluczyki ze stacyjki ruszyłem w stronę wejścia.
-Siema Boby!-przywitałem się z wielkim czarnym ochroniarzem.
-Cześć,Justin-kiwnął-miło Cię znów tu widzieć.Nie widziałem Cię jakoś 3 tygodnie,gdzie się podziewałeś?
-Praca.
-No jasne,miłej zabawy,synu.
Posłałem mu lekki uśmiech i ruszyłem w głąb klubu.
Nie zabrakło oczywiście prawie półnagich lasek,które chciały oczywiście tylko jednego.
Ciekawe.
Podszedłem do baru i zamówiłem piwo.
Oparłem się o bar i wpatrywałem się we wszystkich.
Laski ocierające się o siebie...Szczerze,to kiedyś w jakiś sposób mnie to kręciło,ale po poznaniu Jul,wydaje mi się to dość dziwne.Powinny mieć do siebie szacunek.Jak każda inna porządna dziewczyna.
-Piwo,Bieber-odezwał się barman za mną.
Odwracając się sięgnąłem po kufel z piwem i lekko do niego skinąłem.
Kiedy odwróciłem się ponowie, obok mnie siedziała jakaś blondyna-nie ukrywając seksowna.
-Cześć Justin-szepnęła,nerwowo poprawiając swoją kusą różową sukienkę.
-Znamy się?-spytałem,biorąc łyka piwa,nadal się w nią wpatrując.
Zachichotała.
-Nie,ale zawsze możemy się poznać-wstając,zaczęła do mnie podchodzić,a po chwili położyła rękę na moim torsie-co ty na to?
Zanim mogłem coś powiedzieć podeszła jeszcze bliżej,przyciskając swoje usta do moich.
Chciałem oddać pocałunek,ale przypomniałem sobie,że jej usta nie dorównają ustom Julie.
Oderwałem się od niej i zmieniłem nastawienie co do niej.
Chciała jedynie się ze mną pieprzyć,ale już z tym skończyłem.
-W co ty próbujesz grać,mała?
-Wiesz-zrobiła krok ku mnie na co ja zrobiłem krok do tyłu-słyszałam,że zabierasz dziewczyny do domu i...
-...I pomyślałaś,że ty będziesz jedną z nich?-zaśmiałem się bez krzty humoru.
Na ustach dziewczyny pojawił się grymas.
-Skarbie,miej do siebie szacunek.Zmień postępowanie wobec siebie,bo uwierz to co chciałaś ze mną robić nie jest w życiu najważniejsze-nawet nie zorientowałem się,że jestem przy niej tak blisko i szepcze jej do ucha.Dziewczyna stała tam jak słup.
Lekko się śmiejąc odłożyłem piwo na bar i opuściłem klub.
-Tej nocy bez laski?-spytał głos za mną.
Odwracając się spostrzegłem Bobiego.
-Skończyłem z tym-posłałem mu skromny uśmiech.
-To wyjdzie Ci na dobre.W końcu poznasz jakąś dobrą dziewczynę,której oddasz całe swoje zaufanie.
-Pewnie tak.Do zobaczenia,Boby-przybiłem z nim piątkę i ruszyłem do auta.

Przez całą drogę do domu myślałem o Julie.Jest w niej coś tak kurewsko pociągającego...
Leżąc już odświeżony w łóżku spojrzałem na ekran telefonu,który wskazywał 12 w nocy.
W książce kontaktów wyszukałem numer dziewczyny i nawet nie wiem kiedy ale przycisnąłem  napis ''dzwoń''.
Robiłem to bezmyślnie,nie pomyślałem,że dziewczyna może już spać.
Po kilku sygnałach odebrała.
Na początku słychać było szelesty,ale w końcu odezwała się sennym głosem.
-Halo?
-Cześć,skarbie-szepnąłem.
-Coś się stało?-spytała tak cholernie słodkim głosem,że miałem ochotę jechać tam do niej i ją pocałować.
-N-nie.Po prostu chciałem usłyszeć twój głos-przyznałem nieśmiało.
Usłyszałem cichy śmiech i szelest.
-Jesteś niemożliwy.
-Słyszałem to już kiedyś...Księżniczko.
-Nigdy mnie tak nie nazywałeś.
-Nie pamiętasz?
-Czego?-spytała.
-Na imprezie,powiedziałaś że uwielbiasz jak mówię do ciebie księżniczko, skarbie...
-O mój boże...Ja to mówiłam?Nie pamiętam...
-Pewnie nie pamiętasz też tego,że jakiś facet wkładał rękę tam gdzie nie powinien-szepnąłem.
Zapadła długa cisza i nie wiedziałem co się dzieje.
-Jesteś tam?
Po kilku próbach pytania czy jeszcze tam jest,rozłączyłem się.
Pewnie zasnęła.I to samo powinienem zrobić.

Rano obudziło mnie przedzierające się przez zasłonę słońce. Z głośnym jękiem wstałem z łóżka.
Wykonując poranną toaletę ubrałem się w szare dresy i zbiegłem na dół.
W kuchni siedział jedynie John.
-Cześć-powiedziałem,nalewając do szklanki soku pomarańczowego i siadając obok przyjaciela.
-Siema,stary-klepnął mnie po plecach i kontynuował-Jak tam?Wczoraj byłeś z tą dziewczyną,prawda?
Nie chcąc odpowiadać na to pytanie zanurzyłem usta w szklance soku.
-Nie ignoruj mnie..
-Kurwa,John!Tak! Tak,byłem z nią.Co to ma do rzeczy?
-Widzę,że to dziewczyna na dłuższą metę?-spytał,wypalając dziurę w boku mojej głowy.
Zacząłem się wiercić,nie wiedząc co powiedzieć.Nigdy nie rozmawialiśmy o TYCH tematach...
-Gdzie są chłopaki?-spytałem zjeżdżając z toru tej rozmowy.
-Załatwiają interesy-wzruszył ramionami i kontynuował-I nie zmieniaj tematu...Lubisz ją.
-Kogo?
-Japierdole,Bieber!Chyba nie mówię o jebanej Madonnie tylko o tej dziewczynie,jeśli się nie mylę to Julie.
-Może i lubię,co z tego?
-Możesz przestać zachowywać się jak dzieciak?
-Pierdolenie...Możesz przejść do rzeczy?-spytałem dość zirytowany.
-Podobno poznałeś ją jakoś około miesiąc temu.Od tamtego czasu nie przyprowadzasz do siebie dziwek na jedną noc.Musi coś między wami być.Jesteś dla mnie jak brat i uwierz,cieszę się,że kogoś sobie znalaz...
-Ło!Ło!-zawołałem podnosząc ręce w górę-Nic nas nie łączy.
-Kogo próbujesz oszukać?Odkąd skończyłeś z Kelly,nie myślałeś o niczym innym jak o seksie z pierwszą lepszą...
-Jezu John! Kelly to skończony temat! Nie wymawiaj imienia tej suki,gdy ja jestem w pobliżu.
-Zależy Ci na niej?
Wiedziałem że nie odpuści.
Kropelki potu zaczęły spływać po moim karku.
-Nie wiem...Lubię ją,tyle.
Spojrzałem na zegarek,który wskazywał 10 rano.Kurwa!
-Muszę lecieć-mruknąłem pośpiesznie wstając.
-Okej,ale pamiętaj o dzisiejszej nocy!-krzyknął kiedy byłem już na schodach prowadzących do mojej sypialni.

Julie
-No,Julie coraz większe postępy!-krzyknął mój trener Lucas,kiedy ja biegałam na torze.
Przebiegłam dziesięć okrążeń i miałam dość,ale skoro mam być najlepsza...
Kiedy biegłam po torze kontem  oka spostrzegłam chłopaka podobnego do Justina...Dopiero po kilku minutach zorientowałam się,że to właśnie on.
Zwolniłam i podbiegłam do niego.
-Cześ...
-Nie powinno Cię tu być!-powiedziałam na przywitanie.
Chłopak lekko się uśmiechnął i podszedł do mnie bliżej.
-Miłe przywitanie,ciebie też dobrze widzieć-powiedział z sarkazmem.
Wywracając oczyma,złapałam go za umięśnione przedramię i pociągnęłam w stronę pobliskiego mniej widocznego dla trenera drzewa.
-Przed kim się chowasz?-spytał unosząc brwi.
-Mam wystarczająco dużo kłopotów-mruknęłam rozglądając się w poszukiwaniu  Lucasa.
Justin podążając za mną wzrokiem zauważył trenera.
-Czekaj...To jest twój trener?
Patrząc na niego spod rzęs wzruszyłam.
-Tak,czemu pytasz?
-Uważaj na niego-szepnął przybliżając się do mnie,taż że moje plecy zderzyły się z drzewem za mną.
-Co masz na myśli,mówiąc żebym uważała?To jest starszy facet,który po prostu mnie trenuje,żebym dobrze wypadła na zawodach,tyle.
-Po prostu...bądź ostrożna-było coś w tym cholernie słodkiego..Martwił się o mnie?
Nawet nie wiem kiedy przybliżyłam się do niego i złączyłam nasze usta w krótkim pocałunku.
-Mmmm-odezwał się kiedy już się oderwałam-Długo jeszcze będziesz biegała?
-Zrobię jeszcze kilka kółek,a potem idę do domu.Już wysiadam.
-Zabieram Cię gdzieś-szepnął do mojego ucha,co wywołało na moim ciele gęsią skórkę.
Już otworzyłam usta,żeby coś powiedzieć ale mi przerwano.
-Julie?!-usłyszałam krzyki Lucasa-Gdzie jesteś? Musisz dokończyć trening!
-Justin,spotkamy się innym razem...
-Nie chcę kurwa innego razu!-syknął.
Albo on ma bipolarną psychikę albo ja wariuje.
-O co Ci teraz chodzi?-spytałam,odsuwając się od niego-Jakbyś nie wiedział,muszę wrócić...
-Nic nie musisz!Biegać możesz zawsze kiedy indziej.
-Mam robić coś pod twoje dyktando?Chyba pomyliłeś adresy!-warknęłam i zaczęłam odchodzić.
-Jesteś suką,wiesz?
Na te słowa odwróciłam się do niego i stanęłam z nim twarzą w twarz.
-A ty popierdolonym dupkiem!
Odwracając się ruszyłam w stronę toru,aby dokończyć okrążenia i mieć to z głowy,jednocześnie wyrzucając Justina z myśli.

-Jesteś moją jedną z najlepszych biegaczek-przyznał Lucas-Niedługo odbędzie się turniej i mam nadzieję,że weźmiesz w nim udział.
-Raczej tak.
-Coś się stało?Jesteś taka...smutna?
-Wszystko w porządku-posłałam mu skromny uśmiech,zbierając do torby dresy i ręczniki.
Mężczyzna przybliżył się do mnie bardzo blisko i szepnął do ucha.
-Może chcesz,żebym Cię odwiózł?
Czując jego wzrok na całym swoim ciele,gwałtownie odskoczyłam.
-N-nie,nie ma takiej potrzeby! Muszę już iść.Do widzenia.
Facet lekko zaśmiał się bez krzty humoru i odpowiedział ciche-Do widzenia.
Może Justin miał rację co do tego,żebym na niego uważała?
Nie ważne.
Zakładając swoje białe słuchawki na uszy włączyłam playliste.
Chciałam znaleźć się jak najszybciej w domu.
Szłam nerwowo przekręcając pasek wielkiej treningowej torby,gdy usłyszałam głośne gwizdnięcie.
Spojrzałam w prawą stronę i zobaczyłam nikogo innego jak Justina Biebera,w swoim pięknym czarnym samochodzie.
Wyjęłam słuchawki z uszu,stanęłam i mruknęłam-Czego znowu chcesz?
-Wsiadaj,podwiozę Cię.
-Jesteś śmieszny myśląc,że usiądę obok ciebie w twoim samochodzie.
-Jones,nie rób scen na środku ulicy.Po prostu wsiądź!-warknął,zatrzymując samochód.
-Już powiedziałam,nigdzie z tobą nie jadę!-odpyskowałam.
Chłopak wyszedł  samochodu głośno trzaskając drzwiami.
Podszedł do mnie i nawet nie wiem kiedy przerzucił mnie sobie przez ramię prowadząc do samochodu.
-Jesteś stuknięty!-uderzyłam go pięścią w plecy,ale zgaduje,że bardziej to zabolało mnie niż jego.
Otwierając drzwi od strony pasażera,praktycznie mnie tam wrzucił.Zabrał ode mnie torbę i włożył ją na tylne siedzenia.
Skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam na to co ma mi powiedzieć.
Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył prostą drogą nie wiadomo dokąd.
-Jesteś zła?
-Skąd-prychnęłam patrząc przez okno w dal.
-Kurcze...Przepraszam,okej?Czasem mówię niepotrzebne słowa...
-Musisz sam siebie zacząć kontrolować!-zmusiłam się,aby spojrzeć w jego profil.Miał mocno zaciśniętą szczękę.
-Po prostu...Nie bądź zła-sięgnął po moją rękę,a ja nie zawahałam się przed złączeniem naszych palców.
-Nie jestem-mruknęłam i posłałam mu skromny uśmiech.
Po chwili komfortowej cichy odezwałam się po raz kolejny.
-Nie wiem gdzie mnie zabierasz,ale muszę udać się do domu żeby wziąć prysznic.
-Oh,okej.Za chwilę będziesz w domu...Za jakieś 20 minut.Więc rozsiądź się wygodnie i czekaj-ścisnął moją dłoń,przez co wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł przyjemny prąd.
Zachciało mi się ziewać,więc wolną rękę przyłożyłam do ust.
-Jesteś śpiąca?-spytał z troską w głosie.
-Trochę-przyznałam.
Chłopak skinął głową,zwolnił auto i puścił moją dłoń jednocześnie szukając czegoś na tylnych siedzeniach.
Po chwili położył na moich kolanach dużą białą poduszkę,która nawet z daleka pachniała idealnie..Perfumami Justina.
-Po co Ci poduszka w samochodzie?-spytałam śmiejąc się.
-Mam nieraz zlecenia na kilka dni,więc poduszka przydaje mi się do małych drzemek-wzruszył ramionami, gazując-Po prostu rozsiądź się i spróbuj się trochę przespać.
Zrobiłam tak jak kazał,poprawiłam poduszkę pod głową i w mgnieniu oka zasnęłam.

Poczułam jak ktoś trzęsie mnie za ramie.
-Ej,śpiąca królewno wstawaj!
Pocierając pięścią oczy zmusiłam się do wyprostowania pleców.
-Jesteśmy-szepnął szatyn.
Szybko poderwałam się i wyprostowałam bluzkę.
-Mówiłeś,że chcesz mnie gdzieś zabrać,to nadal aktualne?-spytałam.
Chłopak lekko wzruszył ramionami i posłał mi skromny uśmiech.
-Może-mruknął,przeciągając ''o''.
-I pomyśleć,że masz 18 lat.
Po tych słowach otworzyłam drzwi i wyszłam.
-Słuchaj,nie wiem czy ktoś jest w domu więc,idź od tyłu i tam zobaczysz moje okno-mruknęłam-dasz sobie radę.
Spojrzałam na telefon ,który wskazywał 15.
Podbiegłam do drzwi i przekręciłam kluczyk.
Wchodząc do środka krzyknęłam
-Jest ktoś?!
Żadnej odpowiedzi.Więc,jestem-a raczej jesteśmy sami.
Pobiegłam na górę do pokoju i pierwsze co zrobiłam to poszukałam zwykłej białej luźnej bluzki i pary czarnych rurek.Zabierając ubrania ze sobą poszłam do łazienki wziąć prysznic.
Pośpiesznie zdjęłam ubrania i bieliznę wrzucając rzeczy do kasza na brudy.
Odkręciłam kurek z ciepłą wodą i weszłam pod bieżącą wodę.
Woda spływająca po moim ciele niesamowicie mnie zrelaksowała.

Justin
Zrobiłem tak jak powiedziała i podążyłem do wielkiego okna,którym wszedłem do jej pokoju.
Na środku stało łóżko ładnie wyścielone z dużą ilością poduszek.Ogólnie cały jej pokój był biało-fioletowy z różnymi babskimi ozdobami.
Mój wzrok powędrował na komodę ze zdjęciami.Nie marnując czasu podszedłem bliżej.
Na jednej fotografii była ona sama a na drugiej chyba z rodzicami i z Ryan'em.
Byli tacy szczęśliwi,uśmiechy na ich twarzach...

-Nie tak cię z matką wychowaliśmy!-krzyczał ojciec przy boku mojej matki-Narkotyki
i bójki!Tylko to się dla ciebie liczy!Jaki przykład dajesz swojej siostrze?Jaki
przykład dasz swoim dzieciom?Pewnie nie będziesz miał dziewczyny na dłuższą
metę,bo się ciebie wystraszy!
-Jeremy!Przestań już-warknęła rodzicielka.Cóż...Ja nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie...
-Pattie,Czy ty siebie słyszysz?W naszej rodzinie nigdy nie było problemów i wybacz,ale nie chcę mieć 
pod dachem dilera narkotyków!
-Więc nie będę dla ciebie dłużej ciężarem,nie jesteś potrzebny mi do tego jebanego życia-syknąłem,
stojąc z nim twarzą w twarz.
Spojrzałem na mamę,która stała ze łzami w oczach.
-Przepraszam mamo-podszedłem do niej i krótko przytuliłem.
-Justin synku proszę nie rób mi tego!Nie odchodź!-krzyczała za mną.
-Zostaw go!To bestia!Tylko ciężar na naszych barkach!-mrukną Jeremy.
-Justin!Proszę...Kocham cię...

-Justin?-spytał znajomy głos za mną-Wszystko w porządku?
Pośpiesznie odstawiając zdjęcie na miejsce odwróciłem się do dziewczyny przyciągając ją do siebie za biodra.
-W porządku-szepnąłem jej do ucha-Wiesz co?
-Co?-spytała,zarzucając ręce za moją szyję.
-Chłopaki mieli racje.
Julie uniosła brwi,co robi dość często gdy jest zdezorientowana.
-Co do czego?
-Że Cię lubię-przyznałem.
-Cóż...Ja też cię lubię-szepnęła z śmiechem i przybliżyła się do pocałunku,który oczywiście oddałem z taką samą pasją.
Chciałem uciec myślami od zioła i od przeszłości...Ale nie mogłem.
Popychając dziewczynę lekko w  tył tak,że jej łydki zderzyły się z łóżkiem.Nadal ją całowałem.Lekko wsadziłem dłoń pod jej bluzkę odnajdując jej zasłonięte części ciała.
Julie oderwała się,aby zaczerpnąć powietrza,żeby za chwilę znów przybliżyć się do gorącego pocałunku.
Bez kontrolowania wśliznąłem swój język do jej i tak toczyliśmy nimi zawziętą walkę.
Chciałem się z nią pieprzyć i nie miałem zahamowań.
Odwinąłem rąbek jej bluzki do góry,kiedy jej ręce mnie powstrzymały.
-J-Justin-powiedziała na wydechu-Nie mogę.
Zdezorientowany uniosłem brwi w górę.
-Dlaczego nie?
Dziewczyna pośpiesznie odsunęła się ode mnie,praktycznie stając na drugiej części pokoju.
-Powinieneś już iść.
-Mogłem się tego spodziewać-mruknąłem podchodząc do okna-Sztywna suka,która nie umie się zabawić.
-Nie będziesz mnie obrażał w moim domu!Do widzenia,Justin!
Prychnąłem i wyszedłem kierując się do samochodu.
Przekręciłem kluczyk w stacyjce i z piskiem opon wyjechałem na drogę.
Wyciągnąłem iPhona z kieszeni i wybrałem numer Depa.
Po kilku sygnałach odebrał.
-Halo?
-Siema,Dep.Mam dla ciebie interes.
-Więc zamieniam się w słuch...

Po 10 minutach byłem na terytorium starego przyjaciela.
-Czołem Bieber-gwizdnął za mną-Miło Cię znów widzieć!
-Masz towar?-spytałem chcąc szybkiej odpowiedzi.
Dep wyciągnął z kurtki małą paczuszkę zioła. Na sam widok uśmiechnąłem się sam do siebie.
-To dla ciebie?-spytał,podając mi torebeczkę.
-Czy to ważne?
-Myślałem,że już nie bierzesz-mruknął-To nie jest rozwiązanie problemów pamiętaj,Bieber. Już straciłeś ważną część swojego życia.
-Kurwa Dep,nie rób mi tutaj kazania.
Facet uniósł ręce w geście poddania.
-Dzięki za towar i do zobaczenia-pożegnałem się z przyjacielem i nie oczekując odpowiedzi wsiadłem do samochodu kierując się w stronę domu.
Droga nie była długa,więc gdy stanąłem przy podjeździe chwyciłem narkotyki i...po prostu się naćpałem.
Tak cholernie zajebiste uczucie.
Nie czujesz,bólu smutku...Nic.Po prostu jesteś w innym świecie.Swoim świecie.
Otwierając drzwi udałem się do domu.
Jak to moje szczęście bywa,wszyscy byli w salonie pijąc piwo.
Głupi myślałem,że udam się bezszelestnie i niezauważalnie do pokoju.
-Gdzie byłeś?-spytał Scott.
Odwróciłem się na pięcie i lekko zachichotałem
-Aa t-tu i tam.
Jeden z chłopaków wstał i szybko do mnie podszedł.
Wszystko słyszałem jak we mgle.
-Pamiętasz,że o północy masz zadanie?
-Oczywiście,że pamiętam-przyznałem kołysząc się w nieznanych mi ruchach.
-Kurwa mać!-złapał moją twarz w dłonie i rozszerzył oczy-Ćpałeś!
-Może tak,może nie.Wyluzuj chłopie!-zaśmiałem się,chcą rozładować atmosferę.
-Japierdole!
Teraz wszystko widziałem za mgłą.Głosy,twarze-wszystko rozmazane.
-P-przecież i tak jestem potworem-po tych słowach urwał mi się film.
~~
Przepraszam z całego serca,że nie dodałam rozdziały tydzień temu.Przepraszam.! :(

Ale bez dram i wgl.rozdział jest,pomogła mi w nim Gabi,mówiąc prościej to o narkotykach...Szczerze,to tego miało nie być,:) 
Nie mam siły już się rozpisywać więc,miłej nocy i niedzieli. :) 
Przypominam - KOMENTUJEMY,OBSERWUJEMY I UDOSTĘPNIAMY BLOGA :)
Miłego czytania :) ♥

ask - http://ask.fm/BieberBigLove


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy