piątek, 28 lutego 2014

Five

Julie
-Kate!-zawołałam,widzą przyjaciółkę wyjmującą książki ze szkolnej szafki-Czekaj!
Dziewczyna spojrzała na mnie i wywróciła oczami.
-Więc po tygodniu nagle sobie o mnie przypomniałaś?-spytała naiwnie.
-Kate-zaczęłam-wiesz,że to nie tak.
-Julie,nie rób ze mnie idiotki!Spotykasz się z przestępcą,czy ty tego nie widzisz,że on jedynie chce Cię wykorzystać?!-uniosła ręce w górę na znak frustracji-Albo czekaj...Może już się z nim przespałaś,huh?
Moje oczy szeroko się rozszerzyły a szczęka dotknęła ziemi.
-Czy ja Ci wyglądam na kogoś,kto wskakuje do łóżka nieznajomego faceta?-szepnęłam smutno.
Prawdopodobnie Kate teraz tego pożałowała,przypominając sobie o zdarzeniu sprzed 2 lat.
-Jul...Przepraszam-szepnęła robiąc krok ku mnie-Nie powinnam.
-Jest okej.Wiem,że nie miałaś tego na myśli.I jeśli chcesz wiedzieć nie przespałam się z nim i nie prześpię.
-Trzymaj się od niego z daleka,dobrze?
-Dobrze,mamo-zachichotałam i wtuliłam się w ramiona przyjaciółki.
Kate lekko się zaśmiała i odsunęła się z powrotem do szafki.
-Um,dziś piątek i Ashley-największa suka w szkole planuje imprezę na plaży.I uważaj teraz-udała zdziwioną-zaprosiła nas.
-I co?Zamierzamy tam iść?-spytałam nie pewnie-Po za tym...Mam szlaban.
Przyjaciółka spakowała rzeczy i ruszyłyśmy prosto korytarzem do wspólnej sali angielskiego.
-Julie Megan Jones!-dziewczyna praktycznie wykrzyczała przez co połowa szkoły odwróciła się w naszą stronę ale dziewczyna to zignorowała-To chyba pierwszy raz w życiu kiedy masz szlaban!Co nawywijałaś?
-Ryan nagadał moim rodzicom Bóg wie co,ale spokojnie-położyłam rękę na jej ramię-Wymknę się lub powiem,że mamy do zrobienia razem projekt i nie mogą mi odmówić.
Kate głośno się zaśmiała.
Po chwili zadzwonił dzwonek ogłaszający pierwszą lekcję.
Z głośnym jęknięciem ruszyłyśmy do sali.

Justin
-Bieber!-ktoś wykrzykiwał z drugiej strony drzwi-Otwórz te pierdolone drzwi!
Jezu Chryste człowiek już w spokoju nie może spać!
Z jękiem wstałem z łóżka.
-Drzwi są otwarte,kurwa!-syknąłem i udałem się do łazienki.
-Nie możesz opuszczać szkoły następne tygodnie!-syknął Scott.
-Kolejne pierdolenie.Scott! Jest wcześnie rano!-jęknąłem.
-Za niecałe 20 minut masz szkołę,więc lepiej się streszczaj-wysyczał i wyszedł zatrzaskując drzwi.
Ktoś jest nie w humorze.

Po wzięciu szybkiego prysznica,osuszyłem całe ciało i perfekcyjnie  ułożyłem grzywkę.
Założyłem parę czystych bokserek,wybrałem białą koszulkę wyciętą w serek,jeansy niskie w kroku a na to wszytko czarną szeroką bluzę i fullcap na głowę.
Popsikałem się perfumami,zgarnąłem telefon,portfel,kluczyki i zbiegłem na dół.
-Justin-usłyszałem znajomy głos za moim plecami.
Odwróciłem się by zobaczyć Daniela.
-Ta?-uniosłem brwi czekając na odpowiedź.
-Nasza wczorajsza rozmowa...Nie powinienem mówić żebyś nie widywał się z tą dziewczyną...po prostu-przerwał oblizując usta-Nie mów Scottowi.Jestem pewien,że wścieknie się na wiadomość,że już następna dziewczyna wie o tym co robimy.
-Jasne-posłałem w jego stronę mały uśmiech,poklepałem go po plecach i ruszyłem do garażu.
Scott coś kombinował,przegrał zakłady i oddał trzy cenne auta.Zajebiście.
Wsiadłem do czarnego Range Rovera i ruszyłem.

Po około 10 minutach byłem już  w szkolnym korytarzu.
Akurat zadzwonił dzwonek i wszyscy frajerzy- kujoni strasznie śpieszyli się do klas,aby nie dostać spóźnienia-idiotyczne.
Moje oczy napotkały brązowowłosą dziewczynę przytulając się z inną laską,którą gdzieś już widziałem.
I tak kurwsko seksowne pomyślałem.
Muszę  z nią pogadać.
Ruszyłem do mojej pobliskiej sali historii i wygodnie się rozsiadłem czekając na ciągłe brednie nauczycieli.
Wyjmując swój telefon ze swojej kieszeni i wybrałem numer Jul.
Postanowiłem wysłać jej sms proszący o spotkanie w trakcie lunchu.
Po chwili telefon zawibrował.

Od Julie:
Um,dobrze.Więc przy wejściu do szkoły.x

Kiedy młoda praktykantka odwróciła się w moją stronę widząc mój telefon na wierzchu podeszła do mnie.
-Panie Bieber,chyba nie chce pan,żeby ten telefon wylądował u dyrektora.
Lekko się zaśmiałem chowając urządzenie do kieszeni.
-Nie-puściłem jej oczko-Nie widziałem Cię tu wcześniej.Wyglądasz na młodą i chce Ci się jeszcze uczyć?
Dziewczyna lekko się zarumieniała.
-Nie sądzę,że przeszliśmy na ty.Dla ciebie Pani Lopez-machnęła blond włosami i wróciła do biurka.
Cała klasa idiotów wpatrywała się we mnie,a szczególnie dziewczyny robiąc maślane oczka.
Westchnąłem.
Dziewczyna siedząca obok mnie,stuknęła mnie obcasem w kolano,jadąc nim wyżej i wyżej.
Pochyliłem się lekko w jej stronę,wpychając jej włosy za ucho.
-Uwierz,skarbie-jęknąłem-Gdyby nie Ci wszyscy ludzie z chęcią bym Cię przeleciał.Ale jest lekcja więc-posłałem jej oczko i widząc jej napaloną reakcję uśmiechnąłem się sam do siebie.
Tak już działam na dziewczyny.

Julie
-Przyszłaś-odezwał się znajomy głos zza moich pleców.
Odwracając się szybko stanęłam twarzą w twarz z Justinem.
-Pisałam,że będę-odezwałam się,upewniając się,że Kate nie ma nigdzie w pobliżu.
-Uciekasz przed kimś?-chłopak spojrzał na mnie jakbym miała co najmniej pięć głów.
Westchnęłam.
-Słuchaj,po prostu możemy iść gdzieś indziej?-spytałam.
-Zabiorę Cię gdzieś,gdzie nikt nigdy nie chodzi-mruknął mi do ucha,wywołując tym gęsią skórkę na moim ciele.
Już po chwili siedzieliśmy w jakimś czarnym samochodzie.
-Ile masz jeszcze tych samochodów?-pytania same z siebie leciały z moich ust.
-Cóż,Scott przegrał jakieś zakłady,o których nic nie wiedziałem-wzruszył ramionami.
Moje brwi złączyły się na nowe usłyszane imię.
-Scott?-spytałam z zmieszaniem.
-Jeden z chłopaków-szepnął.
Wyciągnął ze schowka paczkę Malboro,wyjął jednego papierosa i go odpalił.
-Nie przeszkadza Ci to?-spytał nagle.
-Co masz na myśli?
-Że spotykasz się z gangsterem-mruknął,zaciągając się po raz kolejny.
Nie zdążyłam odpowiedzieć,kiedy samochód stanął.
Chłopak wyszedł z auta kończąc papierosa.
-Idziesz czy mam otworzyć Ci drzwi?-zadrwił.
Wywracając oczyma złapałam za klamkę i otwierając drzwi wyszłam.
Staliśmy przed częścią opuszczonego miejsca Stratford,w której nigdy nie byłam.
Był to rozwalony mały, opuszczony domek.Myślałam,że to właśnie tutaj przywiózł mnie Justin...
-To nie tutaj-albo on czyta w myślach albo ja świruje-Chodź za mną.
Zrobiłam co rozkazał i szłam za nim krok w krok.
Szliśmy jakąś stromą ścieżką,na której łatwo można się potknąć.
Po chwili moim oczom okazało się malutkie czyste jeziorko,z małą wysepką.
-O mój boże-pisnęłam-Tu jest pięknie,Justin.
Chłopak schował ręce w kieszenie spodni,pozwalając kciukom wystawać.
-Wiem-szepnął-Mówiłem,że zabiorę Cię gdzieś,gdzie nikogo nie ma.
-Ale wiesz,że to nie potrwa długo?-spytałam.
Chłopak złączył brwi nie wiedząc o co chodzi.
-...Jak wiesz,mam szlaban-kontynuowałam.Justin pokazał miejsce,w którym możemy usiąść i tak też zrobiliśmy.Usiedliśmy blisko wody.
Chłopak cicho się zaśmiał,rzucając kamyki do wody.
-Niegrzeczna dziewczynka dostała szlaban-poruszał sugestywnie brwiami a ja wybuchałam śmiechem.
-W gruncie rzeczy przez ciebie i mojego brata-wzruszyłam.
-Co nagadał twoim rodzicom?
-Cóż,jak opuściliśmy park,wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam do domu a Ryan zaraz ze mną,zaczął gadać,że-zrobiłam w powietrzu cudzysłów-''ich mała córeczka'' spotyka się z gangsterem.
-Ja jestem gangsterem,skarbie.
Jęknęłam.Ten człowiek doprowadza mnie do szału!
-Ale nie uważasz,że oni nie powinni o tym wiedzieć?-spytałam.
Chłopak lekko kiwnął głową.
-A teraz powiesz mi o co chodzi z Ryanem,bez żadnych wybryków-ostrzegłam.
-Nie odpuścisz,prawda?
-Nie.
-Jak wiesz,miałem dziewczynę Kelly.Nie będę opowiadał od początku bo wszystko już znasz-wytłumaczył-Więc,pewnej nocy postanowiłem ją śledzić.Wsiadła do samochodu jakiegoś typa,oczywiście pojechałem za nimi.Pamiętasz ten magazyn w dzień wyścigu?-gdy kiwnęłam głową kontynuował-Tam zawsze ją zabierałem,bo podobał jej się widok.To było moje miejsce.
Chłopak urwał zamykając oczy.
Nieświadomie złapałam jego dłoń i lekko ją ścisnęłam,na co Justin szybko otworzył oczy wpatrując się w nasze ręce.
Dałam mu znak żeby kontynuował.
-...Wyszli z samochodu,ja zaparkowałem w bezpiecznej odległości i chwile po tym podążyłem za nimi.Ona już zdążyła być naga-warknął-A teraz przejdę do najlepszej części-spojrzał w moje oczy-Zgadnij kto był tym chłopakiem,który głupio śmiał się z mojej reakcji.
Moje oczy szeroko się otworzyły.
To mógłby być mój brat?Nie...
-To twój braciszek...
-Co?To nie może być prawda-potrząsnęłam głową puszczając jego dłoń.
-Jeśli nie wierzysz,nie musisz.
-Justin,przepraszam za niego.On...On ostrzegał mnie przed tobą,że ty tylko chcesz dobrać się do moich majtek...
Chłopak głośno się zaśmiał.
-Pierdolony niech uważa na słowa.

Nadal nie mogąc się otrząsnąć po tym co usłyszałam,powtarzałam sobie w kółko że muszę z nim ostro pogadać.
Nawet nie zauważyłam jak blisko Justina siedzę,ale nie przeszkadzało mi to.
-Która godzina?-wypaliłam nagle.
-za piętnaście druga,czemu pytasz?
Szybko wstając strzepałam piasek ze spodni.
-Cholera,moi rodzice pewnie są już w domu-syknęłam.
-Sweetie,spokojnie-Justin cicho się zaśmiał również wstając i idąc w moją stronę.
Cholera.
Moje plecy zderzyły się z czymś twardym-prawdopodobnie z drzewem.
-Za chwilę będziesz w domu-wyszeptał do mojego ucha.
Położył ręce po obu stronach mojej głowy.
Moje serce zaczęło bić szybciej niż zwykle.
Justin jedną ręką złapał delikatnie zagubione pasmo moich włosów i wsunął je za ucho.
-P-powinniśmy już iść-szepnęłam.
Przybliżając się do mnie,jego usta milimetry od moich.
-Pokaż z czego jesteś zrobiona,kotku-wyszeptał a już po chwili,pewnie naprał wargami na moje,zanim zdążyłam to rozszyfrować czy go powstrzymać.
W moim brzuchu pojawiło się stadu motyli.Pierwszy raz czułam coś tak wspaniałego.Minęła chwila gdy moja głowa zaczęła powili rozumieć co właśnie się dzieje.
Chłopak przysunął się jeszcze bliżej,aż jego biodra przyciskały mnie bardziej do drzewa.
Oplatając ręce na jego szyi przyciągnęłam go jeszcze bliżej sobie.
Justin złapał moje biodra w dłonie,jego palce wbijały się w moją skórę.
Głośno jęknęłam kiedy lekko przygryzł zębami moją wargę.
Nie przerywając pocałunki mierzwiłam palcami jego idealnie ułożone włosy.Ugh,wspaniałe uczucie.
Zjechał dłońmi z moich pleców,a później na tyłek raptownie zaciskając na nim dłonie.Mocno zaczerpnęłam powietrza jednocześnie dając mu dostęp do mojego języka.
Wślizgując się językiem do moich ust,oboje jęknęliśmy kiedy nasze języki walczyły o dominacje.
Oderwał się ode mnie wciąż trzymając dłonie na moim tyłu.Oparł czoło o moje głośno oddychają czułam na sobie jego świeży oddech.
Chłopak łobuzersko się uśmiechnął a ja przygryzłam wargę
-Teraz możemy iść-szepnął,przygryzając płatek mojego ucha.

Cała droga minęła w komfortowej ciszy.Żadne z nas się nie odezwało od chwili tej namiętnej chwili.
To było...Gorące.
Nawet się nie obejrzałam kiedy byliśmy już pod moim domem.
-Chyba śpieszyłaś się do domu,ale jeśli chcesz możemy pojechać do mnie-chłopak puścił mi oczko.
-Po moim trupie,Bieber.
Justin głośno się zaśmiał.
-A dostanę chociaż buziaka?-zrobił minę szczeniaczka na co teraz ja się zaśmiałam.
Niepewnie pochyliłam się w stronę chłopaka i musnęłam jego usta.
Justin głośno jęknął.
-Będziesz dziś na imprezie?-spytał.
-Jeśli nie będę nadal więziona we własnym domu to tak.
-Dobra dziewczynka.A teraz idź już.
Przygryzając wargę otworzyłam drzwi i lekko kiwnęłam na niego głową.
-Do później-zawołał.
-Taa.Pa.
Z szerokim uśmiechem weszłam na szczęście do pustego domu.

Justin
4 godziny po tym jak odwiozłem Jul.do domu postanowiłem wziąć prysznic i przebrać się na tą całą ''imprezę''.
Przypominając sobie to co zdarzyło się w lesie uśmiechnąłem się do siebie.Nie oszukując siebie...Całowała zajebiście.Nie zdziwiłbym się gdyby chciała pójść nieco dalej.Ale dziwne  w tym było to,że była spięta...
Z zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Wejść-krzyknąłem.
-Siema,stary-odezwał się Marco.
Chłopak przybił ze mną piątkę i usiadł obok mnie na łóżku.
-Wybierasz się gdzieś?-spytał.
-A co?Któryś z chłopaków wysłał Cię tutaj,aby spytać co zamierzam robić,czy co?
-Bieber,po prostu jestem ciekaw-wzruszył-Jutro o północy będzie twój dzień, pamiętaj.Scott dzwonił do McCann i umówił się na spotkanie.Jeśli nie odda kasy zabijasz gnoja.
Uśmiechnąłem się na tą wiadomość.
-Nareszcie robota dla mnie-mruknąłem-A teraz sory ale wybieram się na imprezę.
Wstając zarzuciłem swoją skórzaną skórę na ramię.
Marco również wstając lekko westchnął.
-Chłopie,wyluzuj z tym.Prawie codziennie przyprowadzasz jakieś panienki na jedną noc-syknął-Co mi przypomina,gdzie dzisiaj byłeś?
-W szkole?
-Mnie stary nie oszukasz,więc radzę się teraz przyznać-ostrzegł.
-Ugh...Wtedy w parku,kiedy zabijałem Lego jakaś dziewczyna to słyszała,wtedy zniknąłem,żeby wytłumaczyć jej wszystko...cóż nie wszystko-poprawiłem się.
-Zabiłeś Lego kilka tygodni temu,a teraz umawiasz się z tą dziewczyną?-uniósł brwi-Kurwa,Bieber nie wiesz w co się pakujesz.Ona może zadzwonić na gliny...
-Nie mam na to czasu,idę-warknąłem.
Zabrałem potrzebne mi rzeczy i zbiegłem do garażu,gdzie wsiadłem do samochodu i z piskiem opon wyjechałem na drogę w stronę plaży.
Nie umawiam się z Julie.Wiem,że jej ojciec jest gliniarzem.Zresztą...to moje sprawy.

Po 10 minutach byłem na miejscu.Wszędzie pijani ludzie,dziewczyny ubrane jak dziwki...
Ale moje oczy od razu znalazły jedną brązowowłosą dziewczynę,ubraną w jeansy i bluzkę w kwiaty ze skórzaną kurtką.Wyglądała kurewsko seksownie.
Miała w ręku piwo i widząc jak szybko to wypiła widać było,że robiła to pierwszy raz.Widząc to wybuchłem śmiechem.
-Cześć,skarbie-wyszeptałem jej do ucha.
Dziewczyna podskoczyła kładąc rękę na klatce.
-Idioto!Wystraszyłeś mnie!-syknęła.
-Julie?-zawołała jakaś dziewczyna,tak jakby jej szukając.
-Zaraz wrócę!Udawaj że z kimś rozmawiasz!-rozkazała i podbiegła do przyjaciółki,prowadząc ją w nieznajomy mi kierunek.Zaśmiałem się na jej niewinność.Po chwili straciłem ją z oczu.
-Podać coś?-usłyszałem głos barmana za plecami.
-Piwo.
-Się robi-uśmiechnął się facet,który wyglądał na co najmniej 30 lat.
Po chwili facet postawił przede mną puszę  piwem.
-To twoja dziewczyna?-spytał po chwili.
Rozglądając się zmrużyłem oczy.
-Kogo ma pan na myśli?
-Oh,nie udawaj-zaśmiał się-Ta dziewczyna,która piła tak szybko piwo,jakby chciała się wpasować w imprezę.Znam ją.
-Czyżby?-posłałem mu mały uśmiech.
-Tak.Uważaj z nią.Ona jesteś świetną laską,ale bądź delikatny.
-Delikatny?
Odwracając wzrok z barmana zauważyłem Julie z jakimś obcym mi chłopakiem...Nie wyglądali jakby się znali.
-Dzięki za radę,muszę iść-warknąłem-Obić komuś ryja-tej części barman nie dosłyszał.
-Puść mnie!-usłyszałem słaby głos Julie,która za wszelką cenę chciała wydostać rękę tego śmiecia ze swoich spodni.
-Ej,kolego?!-syknąłem/
W chwili kiedy chłopak się odwrócił dostał pięścią w twarz.
Splunął krwią nadal mając przy tym uśmiech na twarzy.
-To za wsadzanie łap tam gdzie nie potrzeba!-oberwał następny raz,ale teraz w nos.Usłyszałem chrupnięcie,co oznaczało złamanie.
Spojrzałem na zszokowaną Jul.Była kompletnie nawalona.
Kiedy chłopak się wyprostował,wycelowałem w jego jelito aż syknął z bólu.
-A to za bycie idiotą-splunąłem.
Podszedłem do dziewczyny przerzucając ją sobie przez ramię.
-Nie było cię zaledwie 10 minut i już zdążyłaś się tak schlać?-spytałem nie dowierzając.
Dziewczyna cicho zachichotała.
-Jesteś taki silny,Justin-wyszeptała,zwisając głową w dół.
Będąc już przy samochodzie,otworzyłem drzwi i wrzuciłem dziewczynę na przednie siedzenie,sam po chwili siadając za kierownicą.
Chciałem już przekręcić kluczyk w stacyjce ale powstrzymał mnie jej głos.
-Pocałuj mnie-jęknęła.
W myśli się zaśmiałem.
Kładąc rękę na jej udo pochyliłem się do jej ucha.
-Z chęcią ,skarbie.
Pochylając się jeszcze bardziej złączyłem nasze usta w słodkim pocałunku.
Julie zarzuciła ręce za moją szyję,bawiąc się krótkimi włosami.
Przejechałem językiem po jej  dolnej wardze prosząc o dostęp,który z chęcią mi dała.Po chwili nasze języki toczyły walkę.
Odsuwając się ode mnie z głośnym mlaskiem,Julie jęknęła.
-Całujesz tak dobrze.
-Jestem pewien,że połowy z tych rzeczy,co mówisz teraz jutro nie będziesz pamiętać-zaśmiałem się.
Julie lekko się nadymała,krzyżując ręce na piersi.
-Będę pamiętać wszystko,skarbie.

-Gdzie jedziemmmmy?-spytała ziewając.
W tej samej chwili wjechałem na parking mojego domu.
-Idziemy na chwilę do mnie,muszę zgarnąć jedną rzecz-wytłumaczyłem-Idziesz ze mną,czy czekasz?
-Idę-uśmiechnęła się.
Wyszła z samochodu o własnych siłach,więc nie było z nią tak źle,od rzeczy też nie gadała,też plus.
Przytrzymałem jej drzwi,po czym wszedłem za nią.
Spojrzałem w stronę salonu,który był na szczęście pusty.
-Chodź za mną-kiwnąłem na górę.
-Wielki masz dom-szepnęła za mną.
Zaśmiałem się z jej niewinności.
Po chwili otworzyłem drzwi sypialni.

Julie
Kurwa...Jego pokój jest chyba 2 razy taki jak mój...
-Co?-odezwał się nagle.
Znów myślę na głos...
-Nic...Po prostu mówiłam sobie,że twój pokój jest 2 razy taki jak mój-zachichotałam.
-Bieber,w końcuu!-ktoś gwałtownie otworzył drzwi,przez co podskoczyłam.
Odwróciłam się by zobaczyć,wysokiego ciemnowłosego o niebieskich oczach chłopaka.
-Kolejna?-spytał.
Uniosłam brwi ku górze nie wiedząc o co chodzi.
Justin odszedł o jakiejś szafki i podszedł do mnie otwierając drzwi.
-John,żadna kolejna!-wysyczał i praktycznie wypchał mnie ze swojego pokoju.
-O co chodziło temu facetowi?-spytałam.Justin wciąż pchał mnie po schodach,aby po chwili wsiąść do auta.
-Pewnie pomyślał,że jesteś kolejną laską do pieprzenia-mruknął wyjeżdżając z podjazdu.
Moje oczy się rozszerzyły.
-Więc-urwałam,uświadamiając sobie co właśnie powiedział-Jestem dla ciebie kimś do pieprzenia?
-Nah,Julie.To nie tak.
Poczułam jak słona ciesz spływa po moim policzku.Postanowiłam się przed nim nie rozklejać.
-Więc teraz będziesz mnie ignorować?-syknął.
Zignorowałam to.
Po chwili samochód stanął.Nawet nie zorientowałam się,że tak szybko jechaliśmy,bo staliśmy już kilka metrów od mojego domu.
-Kurde,no przepraszam-odezwał się sięgając po moją dłoń.Nie zabrałam jej.
-On serio uważał mnie za dziwkę?
Chłopak westchnął.
-Co? Skrabie...To nie tak...Chodzi o to-przerwał oblizując usta-Chodzi o to,że cytuje prawie codziennie przyprowadzasz sobie panienki na jedną noc.
Moje oczy się rozszerzyły
-Więc ja będę jedną z nich?-spytałam.
-Nie-uśmiechnął się,i musnął mój policzek.
-P-pójdę już.
-Buziaka na dobranoc dostanę?-jęknął.
Zachichotałam pochylając się by musnąć jego wargi.
-Umm-oblizując usta westchnął-teraz już idź.Dobranoc,księżniczko.
Księżniczko.
Pochylając się po raz kolejny dałam mu kolejnego całusa.
-Uwielbiam jak mówisz do mnie księżniczko lub skarbie-mruknęłam z uśmiechem.
-Gwarantuje,że tego też nie będziesz pamiętać-zaśmiał się.
-Dobranoc,Justin-szepnęłam i wyskoczyłam z jego samochodu.
-Dobranoc,skarbie.
Wysłałam mu buziaka i pobiegłam do domu.
Otworzyłam drzwi kluczem i weszłam do domu,spodziewając się,że wszyscy śpią.
-Gdzie byłaś młoda damo? Kate dzwoniła i pytała o ciebie!-syknęła mama stojąc w korytarzu.
Przeklinam swoje życie.
~~
To mamy 5 rozdział :)
Julie+Justin moment jest?
rozdział przed weekendem jest?
aww
wydaje mi się że wyszedł dość długi :) pisałam bez niczyjej pomocy :)
więc...nie będę się rozpisywać... +nie jestem genuszem z matmy ale jak mi się wydaje to za 1h i 30 min,Justin skończy 20 lat...20 lat...ta strasznie szybko...:((
Miłego czytania,miśki :)
http://ask.fm/BieberBigLove - ask :)

CZYTASZ=KOMENTUJESZ



2 komentarze:

  1. Zajebiste!
    Czekam nn <3
    Wiek to tylko liczba ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu u nas nie ma takich Bad boyów świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy