wtorek, 29 lipca 2014

Sixteen

Przez 4 kolejne dni było spokojnie. Brak ojca,brak problemów.Szczerze? Mam to głęboko w dupie gdzie on się teraz podziewa.To co zrobił mi i mamie...Jest totalnym gnojem.Wydaje mi się,że żaden ojciec nie wyrządziłby takiej krzywdy fizycznej i psychicznej swojej jedynej córce i żonie,która  była z nim przez 10 lat.
Omińmy temat mojego ojca.
Justin.Chłopak wyprowadził się od chłopaków i ogłosił,że nie zamierza dłużej uczestniczyć w ich 'gangu'.Wywołał przez to sporą kłótnie,ale nie przejmował się tym. Jak on sam powiedział ''Teraz ważna jesteś ty i nadrobienie chwil z rodzicami''.Jest taki kochany.
Mama codziennie o 10 wychodzi do pracy i wraca w różnych godzinach.Może się zwalniać kiedy chcę...W końcu jest współwłaścicielką firmy mody.Próbuje ukryć swój smutek,ale za dobrze ją znam.Czasem przyłapuje ją na tym jak płacze...To ciężki widok.Nienawidzę widzieć jej płaczącej.
-Julia,możesz zejść na dół?-zwołała rodzicielka.
Zamknęłam laptopa,odłożyłam na bok łóżka i pobiegłam na dół.
-Co jest?-spytałam.
-Usiądź proszę-wskazała dłonią na krzesło.
Wykonałam jej prośbę i czekałam aż zacznie mówić.
-Złożyłam pozew o rozwód.
Zamilkłam.Z jednej strony nie sądziłam,że to się wydarzy a z drugiej...nawet się cieszyłam.
-M-mamo...Wydaje mi się,że dobrze zrobiłaś.On nie może dalej Cię ranić.Widzę zmęczenie w twoich oczach.Nie sypiasz bo słyszę jak chodzisz po domu-szepnęłam łapiąc matkę za dłoń-Przecież wiesz,że Justin w każdej chwili by tu przyszedł i go stąd wyrzucił.
-Justin!-stwierdziła mama-Nie podziękowałam mu.Kochanie mogłabyś do niego zadzwonić i go tu zaprosić?Zrobiłabym obiad i podziękowałabym mu-uśmiechnęła się szczerze.
-Jasne-zaśmiałam się-Zaraz do niego zadzwonię.

Po rozmowie z mamą zadzwoniłam do Justina i zaprosiłam go do nas na obiad.Nie wspominałam o tym,że mama chce mu podziękować.Usłyszy to kiedy przekroczy framugę drzwi.Justin mieszka z rodzicami i ciągle jest uśmiechnięty. Uwielbiam takiego Justina. Ponoć Jazzy nie daje mu spokoju i ciągle chcę robić z nim zdjęcia lub chodzić na spacer czy zakupy.
Leżałam teraz w swoim pokoju w krótkich szortach,białym topie i słuchałam muzyki przez moje białe słuchawki.Miałam dziś ochotę na bieganie,ale Justin zakazał mi biegania nawet obok domu...Wiem,że się o mnie martwi i chce zapewnić mi bezpieczeństwo no ale bez przesady...
Już za 5 dni moje 17 urodziny...Zawsze spędzałam je z przyjaciółmi, z Kate...Kate!
Spojrzałam na telefon i szybko wyprałam numer do przyjaciółki.
Po 3 sygnale odebrała.
-Halo?!-spytała sennym głosem. Ops. Obudziłam ją.
-C-cześć Kate-szepnęłam.
-Julia? Co się stało,że do mnie dzwonisz? Coś się pali?-spytała sarkastycznie.
-Przepraszam,że od paru dni cię ignorowałam...Mam teraz dużo na głowie,sprawy w sądzie,Lucas...
-Whoa!-zawołała-Wolniej.Jakie sprawy w sądzie? O co chodzi z Lucasem?
-Kate, to nie rozmowa na telefon-szepnęłam i poczułam łzy w moich oczach.
-Skarbie zaraz u ciebie będę!-pisnęła i się rozłączyła.
Po niecałych 10 minutach Kate była już u mnie pod drzwiami.Przyjaciółka miała zwyczaj dzwonienia dzwonkiem i od razu wchodziła.Nie czekała aż ktoś jej  otworzy.
Usłyszałam jak wita się z moją mamą i już po chwili była w moim pokoju.
-Mów!-szepnęła zdyszana-Nie wiem jak ty możesz tyle biegać.
-Siadaj-zachichotałam i podałam jej szklankę z sokiem pomarańczowym.
-O co chodzi z sądem i twoim trenerem?-spytała. Dziewczyna już uspokoiła oddech i teraz siedziała z podkulonymi nogami na łóżku.
-Moi rodzice się rozwodzą-szepnęłam.
-CO?-krzyknęła po czym szybko zakryła usta dłonią-Dlaczego?Co się stało? Przecież pan Mark był taki zabawny.
-Był. Coś w niego wstąpiło od chwili gdy moja mama poszła mnie szukać i myślała że jestem u cieb...
-Właśnie!-warknęła-twoja mama cię szukała,odchodziła od zmysłów.Gdzie ty do cholery byłaś?
-Może zacznę od początku..I od sprawy z Lucasem.Okej?-spytałam a przyjaciółka pokiwała głową i wskazała ręką abym kontynuowała-Więc zaczęło się od rozmowy z mamą powiedziała,że ojciec dostał propozycję z NY na szefa policji.Nie chciałam zostawić ciebie i...innych ludzi-tłumaczyłam dalej a dziewczyna tylko kiwała głową,że rozumie. Opowiedziałam jej o tym że musiałam iść na trening.Pominęłam kilka szczegółów,że to Justin mnie tam zawiózł,przecież nie musi o tym wiedzieć-Biegałam na wyznaczone czas wszystko było idealnie,kiedy poczułam wielkie łapy,które najpierw były na moich biodrach a później w moich majtkach...-przerwałam kiedy usłyszałam pukanie do drzwi.
-To pewnie mama-szepnęłam-Wejdź!
Nie to jednak nie mama.Zapomniałam o Justinie..
-Julia twoja mama powiedziała,że musi jechać szybko do fir...
-Ym...Julia?-szepnęła Kate ciągle patrząc na Justina-Co on tu robi?
Szatyn stał przy drzwiach nie wiedząc co zrobić po prostu podrapał się po karku patrząc w moją stronę.
-Justin chodź,usiądź-zaproponowałam.Dziewczyna patrzała na mnie jakbym miała pięć głów-Spokojnie,Kate.Nie dokończyłam.Daj mi to wszystko wytłumaczyć do końca.
-Słucham-mruknęła patrząc na Justina,który teraz trzymał moją dłoń.
-...Na czym to ja skończyłam?-chwilę pomyślałam po czym kontynuowałam-Ah.Więc Lucas się do mnie dobierał.Oczywiście krzyczałam o pomoc.On tylko mocniej mnie do siebie przyciskał i powiedział,że i tak mnie przeleci-poczułam słoną ciecz na moich policzkach,szatyn mocno ścisnął moją dłoń.
-Jestem tu,spokojnie-szepnął do mojego ucha tak cicho,że ledwie to słyszałam.Kate przyglądała się nam zdziwiona.
-...Wtedy Justin usłyszał moje krzyki i przybiegł,skopał Lucasa i mnie stamtąd zabrał. Nie chciałam wtedy wracać do domu,więc zabrał mnie do siebie. Następnego dnia,kiedy odwiózł mnie do domu spodziewałam się tylko mamy w domu,ale był też mój ojciec. Zaczął krzyczeć,że jestem dziwką,położył dłoń na moją mamę a później wyszedł. Wieczorem kiedy byłam z Justinem u mnie ojciec znów wpadł w szał i wydzierał się na mamę.To było straszne.
-Rozumiem.Strasznie Ci współczuje,zważywszy na to co stało się prawie 3 lata temu-szepnęła przyjaciółka i mocno ścisnęła moją drugą dłoń-Ale nadal mi nie odpowiedziałaś co was łączy?
-Jesteśmy razem-odezwał się Justin.Spojrzałam na niego, ten tylko puścił mi oczko i się uśmiechnął.
-Ty mała suko!-pisnęła Kate-Dlaczego mi nie powiedziałaś! Umówilibyśmy się na podwójną randkę,wy i ja z Kaylem...o kurwa-zakryła usta dłonią a jej policzki oblały się rumieńcem.
-Kate? Kto to Kayl?-zachichotałam.
-Hm, cóż...Nie tylko ty teraz jesteś w związku-zaśmiała się.
Automatycznie zerwałam się z łóżka i podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.
-To wspaniale!Nawet nie wiesz jak się cieszę! Dlaczego nic nie mówiłaś?
-Nie gadałyśmy ze sobą, nie widziałam cię nawet na ulicy,podejrzewałam,że coś się dzieje-uśmiechnęła się i spojrzała na Justina.
Odeszłam od przyjaciółki i podeszłam do Justina i usiadłam w tej samej pozycji co wcześniej.
-Um Justin?-mruknęła Kate i spojrzała w dół na swoje paznokcie,była zdenerwowana-Zawsze wierzyłam w te wszystkie plotki co mówili inni...Chciałam Cię przeprosić za moje zachowanie.Po prostu...Martwiłam się o Julię,że zrobisz jej coś złego czy coś...
-W porządku-uśmiechnął się szatyn-Pamiętaj,że nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy.
Justin cmoknął moje czoło i objął mnie w talii.
-Jesteście słodcy-zachichotała przyjaciółka i zaraz potem wskazała palcem wskazującym na Justina-Tylko ją chłopie skrzywdzisz,tylko będzie przez ciebie płakać i cierpieć uwierz,że nie chcesz widzieć mojej złej strony.
-Możesz być spokojna-wybuchł niekontrolowanym śmiechem na co my zrobiłyśmy to samo-Nie dopuszczę do tego.
-A kiedy my poznamy Kayla?-spytałam unosząc brwi-Tak ogólnie to skąd on jest?Znam tylko Kayla ze szkoły tego przystojniaka....
-Ehem!-odchrząknął Justin na co tylko się zaśmiałam i dałam mu soczystego buziaka w usta.
-To właśnie ten Kayl-zarumieniła się Kate.
-To niezły ziomek.Widujemy się czasem-odezwał się Justin.
-Zawsze możemy się umówić na jakiś spacer,kino czy coś-zaproponowała przyjaciółka.
Oboje z Justinem się zgodziliśmy.Znałam Kayla.Jak to Justin powiedział? To niezły ziomek.
Kate dogadywała się z Justine lepiej niż sądziłam.Żartowali,śmiali się.Wiedziałam,że już się lubią.
Kiiedy Kate musiała już iść i po 10 minutach do moich drzwi ktoś zapukał myślałam,że to przyjaciółka więc krzyknęłam.
-Kate!Właź!-zawołałam śmiejąc się.
To nie Kate stanęła w drzwiach tylko...Ryan.
-Co ty tu robisz?-warknęłam i wstałam na równe nogi.Justin nadal siedział na moim łóżku przyglądając się mojemu bratu z nienawiścią w oczach.
-Może tak najpierw co on tu robi? Nie wyraziłem się jasno,że masz się z nim nie spotykać?-krzyknął.
Poczułam jak Justin przechodzi obok mnie i zasłania mnie swoim ciałem.Chciałam się wydostać i stanąć naprzeciw Ryana ale szatyn mi na to nie pozwolił.
-Twoja siostra nie jest już małą dziewczyną i wie co robi-mruknął Justin.I,że było mu jeszcze mało kłótni dodał-Poza tym, ja i Julia jesteśmy razem.
-Żartujesz prawda?-warknął Ry.
-Nie,on nie żartuje, a teraz tak uprzejmie odwróć się i wyjdź stąd!-mruknęłam zza wielkich pleców Justina.
-Może tak powiesz jej prawdę?-spytał spokojniej brat.
-Jaką prawdę?-spytałam-Tą co pieprzyłeś się z jego byłą?-wskazałam na Justina ale pewnie tego nie widział.
Ry tylko się zaśmiał.
-Twój chłoptaś zabił człowieka-mruknął.
Zamurowało mnie.Wiedziałam,że Justin był w tym całym biznesie i że pewnie robi takie rzeczy,ale nie byłam do tego przygotowana...
-A ty w tym brałeś udział-odezwał się Justin.
nie wytrzymałam już i stanęłam obok nich. Patrzeli sobie srogo w oczy.Jeden czuł do drugiego nienawiść.
-Justin?-spojrzałam na chłopaka.
-No opowiedz jej-nalegał Ryan.
Teraz Justin odwrócił się w moją stronę i chciał złapać za moją dłoń,ale mu na to nie pozwoliłam.Szatyn przewrócił oczyma.
-Proszę-wskazalam na niego ręką.
-Pamiętasz,jak pierwszy raz się spotkaliśmy?W parku?-spytał a ja kiwnęłam głową,że pamętam-Ten strzał co słyszałaś...Musiałem go zabić,inaczej nie zginąłbym tylko ja,ale również twój brat i reszta.Zabiłem go chroniąc ich i siebie.
Nie potrafiłam przyjąć tego do siebie,ale słuchałam dalej.
-A co ty miałeś w tym wspólnego?-spojrzałam na Ry, który zesztywniał.
-Prawda boli?-zaśmiał się Justin-On wrzucił ciało do rzeki.
Zakryłam usta dłonią i poczułam,że do moich oczu napływają łzy.Bądź silna!
-C-co ty tam robiłeś,Ryan?
-Przyszedł po narkotyki do jednego z chłopaków i natknął się na tamtą scenkę. Stanął na środku wojny. Powiedział,że pomoże nam z ciałem, kiedy damy mu darmowy towar.Zgodziliśmy się.
-Ty ćpasz?-szepnęłam patrząc na brata.Ciągle stał cicho ze spuszczoną głową-Powiedz coś co jasnej cholery!-krzyknęłam i już chciałam do niego podejść,ale Justin złapał mnie  w tali i mocno trzymał-Puść mnie!
-Skarbie,uspokój się!-mruknął,coraz mocniej trzymając moje ciało.
-Ćpałem.Od czasu do czasu sprzedawałem.Przepraszam, Jul.
-Teraz mnie przepraszasz? Kazałeś mi się trzymać od Justina z daleka kiedy ty wrzucałeś ciało do rzeki za darmowe narkotyki? Pogięło Cię?!
-Popełniłem błąd,przepraszam-szepnął i spojrzał na Justina-Słyszałem od pewnych osób,że mieszkasz teraz z rodzicami i się zmieniłeś.Tylko proszę cię nie skrzywdź jej,ona dużo przeszła.
Popatrzałam na brata nie mogąc uwierzyć w to co właśnie powiedział.Czy on właśnie wyciąga dłoń do Justina?Nie wiem co było dla mnie większym szokiem.To,że dowiedziałam się o zabójstwie czy to,że chłopaki się godzą.
-Nie zamierzam jej skrzywdzić-mruknął Justin nadal trzymając moją sylwetkę przy swoim ciele.
-To co?-wyciągnął dłoń do Justina-Sztama?
Justin wyciągnął dłoń przed siebie i lekko nią potrząsnął.
-Sztama-zaśmiał się-Ale nie myśl sobie,że będziemy chodzić razem na mecze czy coś.Nie tędy droga,stary.
-Rozumiem,Nawet na to nie czekałem-również się zaśmiał po czym spojrzał  na mnie-A ty? Wybaczysz mi?
Popatrzałam chwilę na niego i kiwnęłam głową.
-Chodź tu,siostrzyczko-szepnął i wyciągnął ramiona przed siebie.Spojrzałam szybko na Justina i ten kiwnął głową,żebym poszła.Wiec tak też zrobiłam.Wtuliłam się szybko w ramiona Ryana.Znów czułam się jak dawniej.
-Brakowało mi ciebie-szepnęłam.
-Mi ciebie też siostrzyczko.

Po tej naszej wielkiej rozmowie,Ryan oznajmił,że przyjechał za prośbą mamy.Wiedział już o rozwodzie.Chciał po prostu być z nami przez kilka dni.
Teraz leżeliśmy z Justinem na moim łóżku ze złączonymi rękami.Szatyn co chwile składał pocałunki na moim czole,ustach,rękach.Mówił,że jestem piękna,że będzie traktował mnie jak księżniczkę i nagle powiedział to co chciałam usłyszeć to od dawna...
-Kocham cię,skarbie-mruknął z moje włosy.Moje serce automatycznie przyspieszyło.Czułam,że ręce mi się pocą a w brzuchu wylatuje stadu motyli.
Poniosłam się trochę i cmoknęłam go w usta.
-Ja ciebie też,skarbie.
Usłyszałam jak Justin wypuszcza wstrzymywane powietrze.
-Seksownie brzmi to w twoich ustach-zachichotał w moje usta.
-Co brzmi seksownie?-udawałam głupią i powiedziałam jeszcze bardziej seksownie-Skarbie?
-Co ja z tobą zrobię?-spytał i przygryzł moją wargę.
Mimowolnie jęknęłam.
-Mówiłem Ci coś o jęczeniu-westchnął.
-Tak,tak. Ja też cię kocham-zaśmiałam się i przytuliłam do jego torsu.

~~~
To co? mamy już 16 rozdział? :)
Pisałam go  jakoś od 12-13 godzny.
Nie  wiem jak wam,ale mi podoba się tylko końcówka...Mogłam jezcze trochę zaczekać z rozdziałem  i przemyśleć go na spokojnie...no ale cóż.
Jeśli macie jakieś pytania czy wątpliwości zawsze wchodźcie tu http://ask.fm/BieberBigLove
nie będę się dłużej rozpisywać:)
pamiętajcie tylko o komentarzach,które tylko dodają mi motywacji!!!!!
LOVE!

5 komentarzy:

  1. vcfifdvfngjsafegbvtr kocham twojego bloga!! pisz dalejjj *ooo* Czekam na kolejny! :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejny, świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy