sobota, 26 lipca 2014

Fifteen

Staliśmy pod drzwiami domu rodziców Justina.Widziałam,że lekko się denerwował.
-No-poganiałam go-Dalej.
Szatyn w końcu odważył się i zadzwonił.Dzwonek rozniósł się po całym domu.
Po chwili w drzwiach stanęła kobieta,średniego wzrostu.Była piękna.
-Synku!-szepnęła i położyła dłoń na ustach-W końcu!
Podbiegła do chłopaka i mocno go przytuliła.
-Tęskniłem-przyznał.
-Ja również.
-Um,mamo?-odezwał się szatyn kiedy oderwał się od rodzicielki-To jest Julia.
-Dzień dobry-szepnęłam z uśmiechem.
-Witaj kochanie-przytuliła mnie.Zrobiło mi się strasznie miło-Jestem Pattie.A ty musisz być...dziewczyną mojego syna?-uśmiechnęła się szeroko.
Przytaknęłam.
-Justin?-usłyszałam słodki głos Jazzy-O mój boże!-pisnęła i wleciała w jego ramiona prawie zwalając go z nóg.
-Ja też się cieszę,że cię widzę,siostrzyczko-wyszeptał.
-Wejdźcie dzieci do środka-zaproponowała pani Bieber.
Wszyscy weszliśmy do wielkiego domu i skierowaliśmy się do salonu.
-Gdzie tata?-spytał szatyn.
-Na górze-szepnęła Pattie-Pakuje się.Dziś w nocy wyjeżdża do wojska.
Spojrzałam na Justina,z jego twarzy zszedł uśmiech. Stał się momentalnie cały blady.
-Justin, w porządku?-spytałam niepewnie,kładą mu dłoń na ramieniu.
-M-mogę się z nim przyw...-zaczął ale po chwili do salonu wszedł mężczyzna,Justin jest chyba jego młodszą kopią.
-Justin?-ton głosu jak zakładam ojca Justina był donośny.Jakby nie mógł uwierzyć,że jego syn stoi zaledwie 10 kroków od niego.
-Tato-zachrypł Justin.
Już po chwili obydwaj wpadli sobie w ramiona i powitali się mocnym uściskiem i klepnięciem w plecy.
-Nadal nie wierzę,że tu jesteś. Tak dawno Cię nie widzieliśmy. Razem z twoją matką nie mieliśmy odwagi,żeby do ciebie zadzwonić i przeprosić-szepnął patrząc prosto w oczy szatynowi.
Ja,Pattie i Jazzy przyglądałyśmy się scence przed nami.Zauważyłam również,że mama Justina próbuje ukryć słoną ciecz spływającą jej z oczu.
-W porządku tato-wyszczerzył się Justin-Cóż, między innymi to ja powinienem przeprosić was. Wiem,że chłopaki źle na mnie wpływali.Dlatego przyjąłem waszą propozycję i zamieszkam znów z wami.
-O mój boże! Justin! Nawet nie wiesz jak się ciesz! Aw kocham cię!-rzuciła się na chłopaka Jazzy.Objęła go nogami w pasie a Justin się tylko śmiał.
-Kochanie,daj bratu złapać powietrza-stwierdziła Pattie-Chodźmy.Obiad zaraz będzie gotowy.
Jazzy złapała Justina pod ramię i zaczęła coś opowiadać,Jeremy szedł za nimi.Ja zaś z Pattie podążyłam do kuchni gdzie unosił się już znakomity zapach.
-Mogę w czymś pomóc?-spytałam.
-Oh,Julia-uśmiechnęła się serdecznie kobieta-Skoro już tu jesteś możesz dokroić pomidor do tej sałatki,poproszę.
-Oczywiście-skinęłam głową i zabrałam się za robotę.
-Zgaduję,że to ty namówiłaś Justina do przeprowadzki tutaj-zachichotała nadal się uśmiechając.
-Nie,właśnie o to chodzi,że to on sam doszedł do wniosku,że najwyższy czas się pogodzić-uśmiechnęłam się spoglądając na kobietę-Powiedział mi to dziś.Jakieś 2 godziny temu zanim tu przyjechaliśmy.
-Chciał,żebyś dodała mu odwagi.Justin cały czas zgrywa twardziela i nie mówię,że nim nie jest ale...czasem w środku czuje coś zupełnie innego...Smutek czy złość.Nieraz wyładowuje złość na kimś lub na czymś a czasem po prostu skrywa to w sobie.
-Tak,już to zauważyłam.Niektórzy uważają Justina za złego człowieka...Ja uważam,że jest on bardzo słodkim,opiekuńczym i troskliwym chłopakiem.
-Coś Ci powiem kochanie-przybliżyła się do mnie i złapała za moją dłoń-Zmieniłaś mojego syna,słonko.Dziękuje Ci za to z całego serca.Miał kiedyś dziewczynę,ale była straszną zdzirą-zachichotała na co jej zawtórowałam-Chciała tylko pieniędzy,drogich prezentów...Widzę po tobie,że taka nie jesteś.Dziękuje Ci kochanie.
Po naszych policzkach popłynęły łzy i szybko się do siebie przytuliłyśmy.Uważam,że chyba każda dziewczyna chciałaby usłyszeć od mamy swojego chłopaka takie miłe słowa.
-Witam lejdis-wparował Justin na co od razu od siebie odskoczyłyśmy i wytarłyśmy policzki z łez-Płakałyście?
-Nie!-powiedziałyśmy jednocześnie i zaczęłyśmy się śmiać.
Justin podszedł do mnie i objął mnie od tyłu. Pattie wróciła do swojego poprzedniego zajęcia i nie zwracała na nas uwagi. Ja zaczęłam kończyć walkę z pomidorami.Justin nadal mnie obejmował.
-Skarbie,powiesz mi o czym rozmawiałyście?-szepnął do mojego ucha lekko je przygryzając.
-Justin odejdź,jestem teraz zajęta-zachichotałam.
Szatyn lekko ścisnął mój tyłek na co jęknęłam i lekko podskoczyłam.
-Chcesz,żebym się skaleczyła?-warknęłam. I jak na zawołanie przejechałam nożem po palcu wskazującym.
-O kurwa!-krzyknął Justin,szybko się ode mnie odrywając i chwytając za mój ranny palec.
-Justin! Język...Co się stało?-spytała Pattie podbiegając do nas.
-Kochanie,przepraszam.Na prawdę nie chciałem.Mamo daj mi apteczkę.
Justin złapał mnie za dłoń i poprowadził do krzesła w jadalni,prosząc abym usiadła.
-Justin,nic mi przecież nie jest-zaśmiałam się-To tylko draśnięcie.
-Tylko się nie wykrwaw..-szeptał do siebie myśląc,że tego nie słyszę.
Cholernie bałam się krwi więc nie patrzałam na skaleczony palec.Po chwili przyszła Pattie z czerwonym pudełeczkiem,na którym widniał biały krzyż.
Szatyn polał mi palca czym odkażającym po czym przykleił tam plaster.
-Boli? Skarbie,na prawdę nie chciałem.Myślałem,że aż tak cię nie rozproszę,przepraszam. Skarbie,przep....
Pochyliłam się do chłopaka i przycisnęłam swoje wargi do jego ust i mocno go pocałowałam.
-Nic mi nie jest-zachichotałam.
-Przepraszam-szepnął i jeszcze raz mnie pocałował.
-Yhm!-ktoś odchrząknął z tyłu-Nie chcę wam przerywać tej romantycznej chwili dzieciaczki,ale obiad gotowy-zaśmiał się Jeremy.

Po skończonym obiedzie poszliśmy z Justinem do jego dawnego a zaraz już niedługo nowego pokoju.
Leżeliśmy na jego wielkim łóżku,moja głowa spoczywała na jego klatce piersiowej.Liczyłam bicie jego serca.Nagle przytuliłam go mocno do siebie.Nie patrzałam na to czy go dusze czy nie.Tak bardzo tego potrzebowałam.
-Ej,skarbie.Nigdzie nie idę-zaśmiał się-Nie puszczę cię.
-Nie puszczaj-szepnęłam.
Szatyn zaczął bawić się moimi włosami.Co chwilę całował mnie w głowę.To było strasznie przyjemne.Tak bardzo mi na nim zależy.
Po chwili odpłynęłam w głęboki sen.
-Chodź tu mała jędzo!-usłyszałam głos ojca.Znów był napity.
Zaczęłam uciekać na górę.Wpadłam do mojego pokoju,zamknęłam drzwi i usiadłam po drugiej stronie.Nie mogłam przestać płakać.
-Otwieraj drzwi,dziwko!-krzyczał
Boże dopomóż!
Wiedziałam,że ojciec w tym stanie może zrobić nawet najgorszą rzecz na świecie.Nienawidziłam go.
Nagle poczułam mocny ból w plecach.Leżałam już na brzuchu.Ojciec wyważył drzwi.
-Słoneczko,chcę tylko porozmawiać-wyszeptał.
Wiedziałam,że zaraz mnie zgwałci.
-Idź stąd! Zostaw mnie! Jeśli chcesz kogoś przelecieć idź na dziwki! Nie do mnie! 
-Oh popatrz.Przede mną siedzi jedna dziwka-uśmiechnął się sztucznie-Czas na małą lekcje.Klękaj!
Po chwili jego spodnie były już przy ziemi.
-Klękaj dziwko!
-Julia?-ktoś szepnął-Julia obudź się!
-Nie krzywdź mnie!Proszę!-łkałam.
-Skarbie,to tylko ja.Nie zamierzam Cię skrzywdzić. To tylko sen.Skarbie proszę,obudź się.
Kiedy usłyszałam głos Justina poderwałam się na równe nogi.
-Kochanie,to tylko sen-szatyn stanął obok mnie.
Nie mogłam oddychać. Miałam atak paniki....
-Julia?-szepnął i złapał moją dłoń-Julia oddychaj! Skarbie!
2 wdechy, 3 wydechy! Julia oddychaj!
-Błagam cię! oddychaj!-warknął lekko mną potrząsając.
Mój oddech wrócił do normy.Przetarłam policzki i poczułam,że są mokre.
-W porządku?-spytał z troską i mocno mnie do siebie przytulił-Płakałaś przez sen.Opowiedz mi,co Ci się śniło.
Co miałam powiedzieć? Oh to zwykły sen.Śniło mi się tylko,że mój tatuś chciał mnie zgwałcić. To przecież nic takiego.
-Um.Nie chcę o tym gadać.Nie gniewaj się...
Poczułam wibrację w telefonie.Dzwoniła mama.
-Julia?-szepnęła,nie dając mi dojść do słowa-Julia skarbie,błagam cię przyjdź szybko! Twój ojciec wpadł w szał-płakała.
-J-już idę-szepnęłam zakrywając usta dłonią przygotowując się do tego,co miało stać się jak wrócę do domu.Schowałam telefon do kieszeni i rozpaczliwie ciągnęłam za końcówki włosów.
-J-ja muszę iść-szepnęłam.
-Powiedz mi o co chodzi. Nie puszę Cię w takim stanie.
-Muszę p-pomóc mamie-złapałam się za głowę zmierzając ku wyjścia.
-Kurwa mać! powiedz mi co się stało! 
-Mój ojciec...Wpadł w szał,Justin!
-Jadę z tobą-warknął i wyparował z pokoju a ja zaraz za nim. Nie sprzeciwiałam się. Nie wiedziałam jak źle jest z ojcem.Bałam się.
Rzucił mamie,że zaraz wróci i pojechaliśmy pod mój dom. Nasze domy były bardzo blisko siebie, więc w mgnieniu oka już byliśmy.
-Mark,błagam cię uspokój się!-usłyszałam rozpaczliwy głos mamy.
Pobiegłam w stronę salonu gdzie zastałam ojca kompletnie pijanego...Jeszcze gorzej niż wcześniej.
-Ty!-zwrócił się do Justina stojącego za mną-To ty mały chuju tak zmieniłeś moją córkę! Co przeleciałeś ją,że tak się ciebie trzyma?
-Przestań!-krzyknęłam.Nie potrzebnie. Poczułam ból na lewym policzku.
-Odbiło Ci? To twoja córka!-krzyknął Justin i zasłonił mnie teraz swoim ciałem.
-Oh, tak jej bronisz? Prawdziwy książę na białym koniu!-zaśmiał się ojciec.
Spojrzałam w stronę mamy.Siedziała na kanapie, trzęsąc się i płacząc. Chciałam do niej podbiec ale wiedziałam,że muszę pilnować,żeby ojciec nie zrobił krzywdy Justinowi.
-Przyznaj się,że dobrałeś się mojej córce do majtek!
-Ona nie jest małą dziewczynką! Ma już prawie 17 lat! I to co robi ze swoim ciałem nie jest pana sprawą!
Ojciec wymierzył cios w stronę twarzy szatyna. Justin był szybszy i chwycił nadgarstek ojca wykręcając mu rękę do tyłu.
-Straszny z ciebie policjant,skoro nie umiesz się obronić-prychnął Justin.
Justin złapał ojca za drugą rękę i wyprowadził do drzwi.
-Nie chcę widzieć cię obok nich! Rozumiesz?-usłyszałam cichy głos Justina za mną-Wynoś się stąd!
-T-ty gówniarzu!-krzyknął ojciec dobijając się do drzwi.Justin jedynie przekręcił je na klucz.
-Oh,Julia!-szepnęła mama zalewając się jeszcze głośniejszym płaczem.
Podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.Chciałam również się rozpłakać,ale postanowiłam zostać silna.Muszę.
-Shhh,nie płacz.Justin do wygonił.Już tu nie przyjdzie.Spokojnie-masowałam jej plecy w celu ukojenia.
Poczułam,że Justin na nas patrzy ale jak na razie to zignorowałam.
-Jak twój policzek? Ten sukinsyn położył na ciebie rękę. Pokarz się-złapała moją twarz przyglądając się czerwonemu śladu na moim policzku.
-Nic mi nie jest.Wszystko w porządku-szepnęłam i odsunęłam się od niej-Spróbuj się przespać.Niedługo do ciebie wrócę.Będziemy na górze.Śpij.

Kiedy już byliśmy w moim pokoju,Justin siedział na łóżku wpatrując się w jeden punkt.
Ja usiadłam na krześle przy biurku wpatrując się w szatyna.
-Justin?-spytałam.
-Hmm?
-Jeśli chcesz,możesz iść-uśmiechnęłam się i podeszłam do lustra przy toaletce-Damy sobie radę.
Po chwili Justin znalazł się obok mnie przytulając mnie od tyłu.Położył dłoń na moim policzku i lekko go przetarł.
-Boli?-spytał z ogromną troską w głosie.
-N-nie.Już nie.
-Zabiłbym go.Przysięgam.Mimo,że to twój ojciec.Jak mógł położyć rękę na swoją jedyną córkę?
-Justin proszę...
-Nie! Kurwa!-odsunął się ode mnie o przeczesał  frustrująco włosy.
Nagle zesmutniałam jeszcze bardziej i usiadłam na łóżku.
Justin szybko do mnie podszedł i uklęknął przede mną.
-Teraz kiedy będziesz gdziekolwiek wychodzić z domu, masz do mnie zadzwonić,dobrze?Nie wiadomo co twojemu ojcu uderzy do głowy.
Przytaknęłam głową i po prostu wskoczyłam w jego ramiona cicho płacząc.
-Shhh,nie płacz kochanie.Jestem tu-szepnął cmokając mój policzek-Nie płacz.Jesteś zbyt piękna,żeby płakać,skarbie.
Justin zaniósł mnie do łazienki i posadził na szafce obok zlewu.
-Odświeżymy cię teraz,dobrze?-spytał patrząc głęboko w moje oczy.
Przytaknęłam głową.Byłam zbyt zmęczona,żeby wydusić z siebie chodź jedno słowo.
-Chcesz,żebym Ci pomógł?
Spojrzałam na niego osłupiała.Ma widzieć moje nagie ciało?
-Spokojnie-uśmiechnął się.Obiecuje,że nie będę patrzał.
Niepewnie skinęłam głową po raz drugi.
Chłopak cmoknął moje usta i zaczął ściągać moją bluzkę.
Kiedy zostałam w samej bieliźnie postanowiłam,że to za wcześnie.
-Poradzę już sobie-uśmiechnęłam się po czym stanęłam na palach i cmoknęłam usta Justina.
Szatyn lekko szczypnął mój tyłek i wyszedł z łazienki.
Tak bardzo go kocham.Mam u to powiedzieć? Czy poczekać,aż sam mi to powie?
~~
Tak więc mamy już 15 rozdział :)
Dziękuje Nikoli za wspieranie mnie hahah <3
Pisałam rozdział 4 godziny.Mam nadzieje,że jesteście ze mnie dumni haha ^^
Dziękuje za 10 motywującch komentarzy i tyle miłych słów. To serio miłe :) Jesteście kochani :)
Jaak zwykle nie wiem co dalej napisac hahahhahaahha ;)
Jest już 00:20. specjalnie na napisanie tego rozdziału wypiłam energetyka i kawę,żeby mieć siłę na dalsze pisanie,ponieważ zależało mi na tym żeby jeszcze dzisiaj dodać rozdział :) włala, oto on ;)
http://ask.fm/BieberBigLove <- tu zadawajcie wasze pytania :) nie odpowiadam na pytania pod rozdziałami!!!!!!! :)
Miłego czytania i dobranoc miśki <3



8 komentarzy:

Obserwatorzy