sobota, 23 sierpnia 2014

Twenty

Justin

-Straciliśmy ją...
Dwa słowa,które odbijały się echem w mojej głowie. Czułem,że moje serce pęka na milion kawałków. Ona jest zbyt silna,żeby miała teraz odejść.
-Ratujcie ją! Ona nie umarła!-krzyczałem.Lekarze chcieli już przykryć jej małą głowę białym prześcieradłem.Wtedy już nie panowałem nad słowami-CO tu kurwa robisz?! Ratuj ją a nie chuju zakrywasz ją tym białym gównem! Ona nie przyszła tu umrzeć!
-Proszę stąd natychmiast wyjść!-syknął jeden z tych pieprzonych lekarzy-Zaraz zawołam ochronę!
Łzy spływały po moich policzkach lekkim strumieniem. Nie mogłem stracić mojego pięknego skarba.To dzięki niej budziłem się z uśmiechem na twarzy na myśl,że będę mógł się z nią zobaczyć.To ona zmieniła mnie z cholernego dupka na nie ważne jak oklapnie to brzmi kogoś z sercem.
Lekarz spojrzał na mnie spode łba i pokiwał głową.
-Musisz przyjąć to do siebie-mruknął jakby nigdy nic się nie stało-Robiliśmy wszystko co w naszej mocy...
-To teraz zróbcie wszystko co w waszej mocy,żeby ją odzyskać!-krzyknąłem.Szczerze nie obchodziło mnie czy słyszy mnie cały szpital. Najważniejsza była ona.
Podbiegłem do łóżka i złapałem jej wciąż ciepłą bladą dłoń.
-Kochanie,proszę obudź się.Potrzebuje cię na tym cholernym świecie. Dużo razem przeszliśmy i przejdziemy również to-pojedyncza łza spłynęła na jej małą rączkę-Zrób to dla mnie.Proszę nie zostawiaj mnie.
Pi pi pi pi
-Co się dzieje?-spytałem lekarzy,którzy stali i przyglądali się naszej dwójce z wyraźnym zaciekawieniem.
-Uratowałeś ją,chłopie!-krzyknął z uśmiechem doktor-Proszę odsuń się,musimy podać jej tlen.
Zrobiłem jak mi kazał i patrzałem jak goła klatka piersiowa Juli powoli się porusza.
''Uratowałeś ją chłopie''

-Justin co z nią? Jak ona się czuje? Czy się obudziła? Jest teraz na siłach? Wszystko z nią w porządku? Byłeś w ogóle w domu?- wszyscy z osobna zadawali te same pytania.
-Z Julią już wszystko w porządku-uśmiechnąłem się szeroko.
Po tym ''małym'' incydencie wyszedłem z sali pozwalając lekarzom robić swoje.Usiadłem na krześle i położyłem twarz w dłonie i wtedy zjawili się następnująco- mama Julii,Ryan,Kate i Kayl.
-Justin powinieneś iść do domu się przespać-szepnęła Kate.Prawda była taka,że nie zamierzałem opuścić szpitala aż do chwili kiedy nie wypuszczą Julii do domu.Nie mogłem ryzykować.Sytuacja mogła się powtórzyć,a mnie przy niej by nie było.Popieprzone.
-Nie,dzięki zostanę jeszcze-powiedziałem.
Mama Julii weszła do jej sali gdzie aktualnie byli przy niej lekarze.
-Stary coś się stało-mruknął Kayl przeszywając mnie wzrokiem.
-O-ona prawie umarła-zająknąłem.Wciąż patrzałem w dół nie mogąc spojrzeć na twarze przyjaciół.
Kate poderwała się z krzesła prawie się przewracając.
-Ona co?!-krzyknęła-Boże święty mogliśmy z nią zostać,mogliśmy cię wspierać...
-Kate to nic by nie dało-syknąłem również wstając.Włożyłem swoje dłonie do kieszeni spodni pozwalając kciukom wystawać-Nie chciałabyś widzieć,jak Ci lekarze biegają w tą i z powrotem,reanimują ją a na koniec przykrywają głowę prześcieradłem.
Dziewczyna wpadła mi w ramiona i zaczęła szlochać w moją szyję.
-Kate,ona żyje-szepnąłem do jej ucha i objąłem jej ciało-Już wszystko w porządku.
-Mogliśmy ją w-wtedy pilnować.N-nic z tego b-by się nie wydarzyło!
-Kate,nie cofniemy czasu.Ważne,że z nią już wszystko w porządku.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie, wytarła policzki i podeszła do Kayla.
-Wiecie kto mógłby to zrobić?-spytał brunet.
Pierwsza osoba,która przyszła mi do głowy to jej ojciec.Ale...który ojciec zrobiłby coś tak okrutnego swojej córce? Nie,on odpada.A może to ktoś,kto wysyłał jej anonimowe wiadomości?
Z sali wyszła uśmiechnięta pani Jones.Spojrzała na mnie z dumą w oczach i mocno mnie do siebie przytuliła.
-Dziękuje za odratowanie jej-szepnęła do mojego ucha.

Julia

-Kochanie nawet nie wiesz jak dobrze widzieć cię znów całą i zdrową-zaćwierkała Kate. Kayl stał po drugiej stronie łóżka i lekko pocierał moją małą dłoń.
-Julia wiem,że to za wcześnie ale czy widziałaś twarz napastnika?-szepnął przyjaciel.Odwróciłam od niego głowę nie chcąc ich słuchać. Nie chciałam o tym myśleć. Najwyraźniej ktoś mnie nienawidzi do tego stopnia,że chciał mnie zabić.
-Wiem tylko tyle,że na pewno był to mężczyzna-syknęłam i chciałam lekko się podnieść ale to był ogromny błąd-Kurwa!
-Mała,jesteśmy tu po to,żeby pomagać Ci we wszystkim więc,mów kiedy chcesz się podnieść-warknął Kayl.Nie chodziło o to,że był na mnie zły on...po prostu się troszczył,lecz trochę przesadzał.
Położyłam dłoń na moim brzuchu i na dłoni poczułam dużą ilość bandaży i innych pierdół. Odsłoniłam kołdrę jak i podwinęłam koszulkę.
-C-co to jest?-szepnęłam. Zazwyczaj byłam silna ale pozwoliłam łzom opuścić swoje lokum.
-Kochanie masz 12 szwów-powiedział od tak lekarz wchodzący do sali z jakimiś papierami.
-Będę mieć blizny?-wyszeptałam. Łzy powoli spływały po moich policzkach.
-Prawdopodobnie tak,przykro mi.Twój stan jest bardzo dobry. Mimo,że było z tobą źle,przeszłaś poważny zabieg będziesz mogła wrócić za tydzień do domu.Jeśli nie wydarzy się nic,dzięki czemu moglibyśmy się martwić.
Wyszedł.
-Nie przejmuj się-szepnął Kayl,głaskając mnie po policzku-Te blizny będą świadczyły o tym,jak silna jesteś,Jones.
-Dziękuje,że tu jesteście-powiedziałam i wytarłam resztkę łez-Um, Justina nie ma?
-Poszedł do domu się odświeżyć-odpowiedziała Kate niekomfortowo kręcąc się na krześle-On był tu całą noc kiedy my poszliśmy.Był przy tobie kiedy ty prawie...
Drzwi od sali ponownie się otworzyły i myślałam,że to kolejny nędzny lekarz,który w kółko zadaje te same pytania,czy wszystko w porządku.Jednak w drzwiach stał Justin.Wiedziałam,że nie będzie chciał patrzeć na moje poharatane ciało i to tylko kwestia czasu zanim mnie żuci.
Kate i Kayl pokiwali porozumiewawczo głową,pocałowali mnie w policzki i wyszli mówiąc,że niedługo wpadną.
-Hej,skarbie-musnął moje usta i zajął miejsce, na którym wcześniej siedziała Kate.
-Hej-posłałam mu blady uśmiech.
-Jak się czujesz?
-W porządku.
-Boli?
-Jak się ruszam.Ale daję radę-zaśmiałam się.
Szatyn złapał moją rękę w swoją i lekko ją potarł.
-Kochanie,czegoś mi nie mówisz.Co się dzieje?
Pieprzyć Justina i jego spostrzegawczość.
-To nic.Po prostu dużo się dzie...
-Julia! Nie oszukasz mnie!-syknął-Nie jestem twoim pieprzonym ojcem tylko chłopakiem!
-Chcesz wiedzieć? Okej,więc patrz!-warknęłam i pokazałam mu mój brzuch-Jesteś zadowolony? Wiesz o tym,że zostaną mi blizny? Kolejne blizny na moim pieprzonym ciele!
-Kochanie,te blizny pokazują jak silna byłaś i jesteś-usiadł na szpitalnym łóżku obok mnie-Pamiętaj,że nie ważne ile będziesz miała blizn zawsze będę cię kochał.Jesteś dla mnie bardzo ważna,wiesz? Pokazałaś mi tą lepszą stronę świata.
-Kocham cię,Justin-wyszeptałam i wtuliłam się w jego klatkę piersiową nadal uważając na gwałtowne ruchy.
-Też cię kocham-gruchał. Delikatnie masował moje plecy a ja odpłynęłam.

*Tydzień później*

Minął cholerny tydzień,kiedy w końcu pozwolili mi opuścić szpital. Miałam już dość leżenia w tym pieprzonym łóżku.Około dwa razy odwiedziła mnie mama Justina wraz z Jazzy.One były bardzo kochane.Pytały czy Justin jest dla mnie dobry,czy się o mnie troszczy...Nie wiedziałam skąd takie pytania. Mimo,iż pozwolili chodzić mi po szpitalu ale cóż...Co mogłam tam zwiedzać? Odwiedziłam jedynie małe dzieci,pobawiłam się z nimi a później dołączył do nas Justin.Ma rękę do dzieci. Kiedy gonił,a później chwycił w swoje ramiona małą Clarę wyobraziłam wtedy sobie go z niemowlakiem.Naszym niemowlakiem.
-Gotowa?-szepnął Justin kiedy staliśmy już pod moim domem w jego samochodzie.
-Myślę,że tak.
Powoli próbowałam wyjść z samochodu,lecz Justin był pierwszy. Nie myślcie,że jestem fajtłapą,po prostu rana nadal boli. Któregoś dnia w szpitalu miałam krwotok.Lekarze ledwo go powstrzymali,ale cóż żyję.
Szatyn owinął delikatnie rękę wokół mojej talii aby dodać mi wsparcia i jednocześnie przytrzymać mnie przed niechcianym upadkiem,drugą zaś ręką trzymał moją torbę z ciuchami.
-Mamo! Już jesteśmy!-krzyknęłam.
-Czekamy,kooocie!-usłyszałam głos przyjaciółki i śmiech Kyla. Oni byli uroczy.
Wyściskałam ich i kiedy już chciałam przytulić rodzicielkę zobaczyłam smutek w jej oczach.
-Mamo?-szepnęłam połykając głośno ślinę.Justin w raz z przyjaciółmi przyglądali nam się ciekawie-Co się stało? Nie cieszysz się,że wróciłam?
Nie zrozumcie mnie w tym momencie źle,moja mama cały czas siedziała ze mną w szpitalu i chwilami mnie to irytowało,ponieważ chciałam spędzić chwilę z szatynem.
-Julia,twój ojciec-zaszlochała i odwróciła się w stronę okna i do niego podeszła-Był tutaj.
Podążyłam za nią.
-Co chciał?Czy on położył na ciebie rękę?-dopytywałam.
-Nie!-zaprzeczyła natychmiastowo-On pytał o ciebie.Chciał się z tobą zobaczyć.
-Co mu powiedziałaś?
-Nie dałam mu żadnej informacji o tobie.Nie powiedziałam,gdzie jesteś.
-Nie wiesz czego mógł chcieć?-spytałam lekko oszołomiona.
-Prawdopodobnie chciał przeprosić-syknęła i wyrzuciła ręce w powietrze.
-Nie chcę go więcej widzieć-warknęłam.
Z powodu długiego stania i braku odpoczynku co zalecił mi lekarz poczułam kłucie w brzuchu.Automatycznie się za niego złapałam.
-Kochanie,wszystko w porządku?-powiedział Justin i szybko do mnie poszedł.
-T-tak.Po prostu boli.Chyba pójdę się położyć.
-My już będziemy lecieć,mała-powiedział z uśmiechem Kayl po czym podszedł i mnie przytulił.To samo zrobiła Kate-Trzymaj się!Odwiedzimy cię niedługo!
-Dziękuje,że przyszliście-zawołałam i wysłałam im buziaki na co wybuchli śmiechem-Mamo,czy może Justin dzisiaj nocować?
-Ale śpi na kanapie-ostrzegła.Chciała zrobić wrogą minę ale cóż,mama znana jest z poczucia humoru i uśmiech ją zdradził-Tylko bez żadnych numerków!
-Oczywiście,pani Jones-mruknął szatyn śmiejąc się.
Poszliśmy na górę do mojej sypialni.Justin rzucił się na łóżko i bacznie mnie obserwował,kiedy podreptałam do szafy,z której wyjęłam czystą bieliznę.
-Idę zmyć z siebie ten szpitalny bród-szepnęłam wskazując na ubrania.
-Pójdę z tobą i nie chce słyszeć,żadnych ale-ostrzegł.
-Justin...
-Kochanie,jesteś moją dziewczyną,kiedy w końcu muszę zobaczyć twoje ciało,tak? Poza tym,mogłabyś się potknąć a pamiętasz co lekarz mówił tak?
-Nienawidzę cię!
Weszłam do łazienki i zaczęłam ściągać powoli koszulkę.Jeśli Justin ma mnie oglądać nagą kiedy się kąpie,ja chcę zobaczyć jego.
-Justin,chcesz do mnie dołączyć?-szepnęłam uwodzicielsko.
-Whoa,jeszcze przed chwilą byłaś przeciwna,żebym wszedł z tobą do łazienki.
-Chcesz czy nie?-warknęłam.
Szatyn podszedł bliżej mnie,złapał mnie za biodra i krótko złączył nasze usta.
-Chcę-szepnął. Położył ręce na zapięciu stanika i spojrzał w moje oczy szukając jakichkolwiek zmartwień w moich oczach.Pewnie kiwnęłam głową na co go odpiął.Nie patrzał na moje już odkryte piersi-patrzał na moją twarz.Jeszcze raz musnął moje usta po czym szybko zdjął moje spodnie,a po nich dolną część mjej garderoby.Wtedy przemierzył mnie wzrokiem od góry do dołu.Momentalnie skrzyżowałam swoje nogi i poczułam się zażenowana.
-Ej,skarbie.Nie ma się czego wstydzić.Jesteś piękna,tak?-złapał moją twarz w swoje wielkie ręce i musnął moje usta.
Chwyciłam róg jego koszulki i szybkim ruchem ją ściągnęłam.Tak też zrobiłam z jego spodniami i bokserkami.Robiłam wszystko,dosłownie wszystko aby mój wzrok nie powędrował na dół.
-O kurwa-mruknęłam kiedy moim oczom ukazał się jego mały przyjaciel.
-Podoba Ci się to co widzisz?-Justin wybuchł śmiechem.Uderzyłam go w abs i weszłam do wanny pełnej wody i piany. Szatyn wszedł zaraz po nie.Usadowiliśmy się tyłem do niego,czyli plecami przylegałam do jego klatki piersiowej.Położył dłonie na moich nogach i lekko zataczał tam kółka.
-Daj gąbkę-zaproponował.
Podałam mu mu różową miękką gąbkę w kształcie serduszka.Usłyszałam jeszcze jak wylewa raczej mój truskawkowy płyn do kąpieli i już po chwili masował moje plecy,piersi i delikatnie brzuch,na którym już nie było bandaży.Zjechał na dół ale zatrzymał się czując jak się napinam.Lecz z krótkim wahaniem kiwnęłam głową.Zjechał ręką razem z gąbką na moją strefę i zaczął ją lekko masować.
-Justin-jęknęłam.
-Wiem,skarbie-szepnął przygryzając moje ucho.
Sekundę później poczułam jak kciukiem drażni moją łechtaczkę.
-Mogę?-spytał.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa więc jedynie pokiwałam głową.
Jego duży palec był we mnie i delikatnie się poruszał.
Jęknęłam.
Dołączył drugi palec i lekko zataczał we mnie kółka.Pchnął kilka razy,kiedy ja nadal jęczałam w jego objęciach.Wypchałam biodra w górę chcąc więc,i więcej mi dał.Zaczął ruszać szybciej i szybciej aż w końcu osiągnęłam punkt kulminacyjny.Doszłam.
-To było...wow-przyznałam a on jedynie cicho się zaśmiał.
Kiedy ja umyłam Justina i jeszcze kilka minut leżeliśmy w wannie ciągle myślałam o tym,co właśnie zrobił swoimi długimi palcami.To było niesamowite.
Wyszliśmy z mojej dużej wanny i wzajemnie zaczęliśmy się wycierać.Ubrałam na siebie majtki i cóż, zabrałam Justinowi koszulkę i po prostu wyszłam z łazienki.Chwilę później Justin stał już przede mną w samych bokserkach z uśmiechem na twarzy.
-Chodź,powinnaś odpoczywać-szepnął.
Kiwnęłam głową i oboje poszliśmy do wielkiego łóżka.Justin zakrył nas pościelą i przyciągnął mnie do siebie delikatnie.Położyłam głowę na jego klatce piersiowej i wsłuchiwałam się w bicie jego serca.
-Dzwoniłeś do mamy,mówiąc,ze zostajesz u mnie?-spytałam rysując serduszka na jego torsie.
-Napisałem jej sms-mruknął bawiąc się pasmem moich włosów.
-Za kilka dni szkoła-jęknęłam.
-Kochanie,jęczenia zostaw na potem-pocałował mnie w głowę.
-Pieprz się,Bieber.
-Już niedługo,skarbie.
-Wmawiaj sobie,skarbie.
-Kocham cię-szepnął.
-I ja ciebie.
Odpłynęłam.
________________________
Hej,cześć. Ogólnie rozdziału miało dzisiaj nie być,ale jak zabrałam się za niego o 22 to skończyłam teraz więc,czemu nie dodać? Cóż,nie wiem co pisać,ponieważ moje oczy są już tak ciężkie,że chyba usnę na siedząco hahaha :)
Nie będe się rozpisywać.Śpijcie dobrze.
Btw. postaram się napisać coś jeszcze w ten tydzień,gdyż iż ponieważ za tydzień szkoła i rozdziały będa pojawiać się raz w miesiącu albo 2. zalezy :)
rozdziału nie sprawdzałam jeszcze raz,nie mam już sił,więc jeśli będa jakieś błędy bardzo przepraszam i jutro poprawię.
+ macie część trochę erotyczną. hahah :)
Dobranoc <3
Ps. bym zapomniała hahah. moja przyjaciółka zaczyna nowe opowiadanie,które ma fabułę nie powtarzalną. Są dopiero 2 rozdziały,ale serio warto przeczytać,pisze świetnie :) tu macie link Kilk :)
a tu macie aska,wszelkie pytania tutaj :) Kilk
Dobranoc <3

8 komentarzy:

Obserwatorzy