sobota, 30 sierpnia 2014

Twenty one

-Justin-jęknęłam chcąc schować się za Justinem,jednocześnie przytulając się do jego pleców.Minęły już 2 tygodnie od mojego ''małego'' wypadu i cóż,trzeba wrócić do rzeczywistości -Nie chcę tu być!
-Kochanie,nie miałbym nic przeciwko gdybyśmy zrobili sobie jeszcze kilka dni wolnego,ale nie chcę żebyś ty się opuściła-mruknął.
-Nie wierzę,że to powiedziałeś!-pisnęłam wychodząc zza jego pleców.Nadal szliśmy w kierunku szkoły,cóż szłam tyłem i nawet nie wiem kiedy się potknęłam i na kogoś wpadłam.
-Uważaj jak chodzisz,maleńka-szepnął ktoś do mojego ucha obejmując mnie od tyłu jednocześnie chroniąc przed upadkiem.Spojrzałam w górę chcąc zobaczyć kim jest człowiek,który uratował mnie przed upadkiem.To był Jaden. Jego parszywy uśmiech przywitał moją twarz a jego dłonie wbijały się w moje biodra.
-Masz 3 sekundy aby zabrać łapy z mojej dziewczyny!-warknął Justin.
Jaden podniósł swoje ręce w górę nadal mając fałszywy uśmiech na twarzy.
Podeszłam do Justina,który przyciągnął mnie do siebie za moją talie.
-Whoa,Bieber ma dziewczynę?-zaśmiał się-Twoja seks zabawka? Wiesz,nie dziwie się,że pokazujesz się z nią...Ma niezłą dupę.
-A ty możesz mieć nieźle obity ryj,jeśli dalej będziesz patrzał na to co moje.
-Dalej się mażesz po dawnej przegranej?-zaśmiał się łapiąc się za brzuch-Oj,Bieber. Wydoroślej chłopie.
-Jestem pewien,że nawet i ty nie wygrałeś,bo laska,z którą jechałeś po prostu za mocno darła mordę-uśmiechnął się triumfalnie widząc nagły szok Jaden'a.
-J..ja-zaczął.
-Co ty?-podszedł do niego Justin, na co Jaden zrobił krok w tył.To było komiczne. Jaden zawsze robił z siebie wielkiego niebezpiecznego chłopaka.Prawda była taka,że był słaby. Zawsze wyżywał się na słabszych od siebie wiedząc,że oni nie mogą  mu nic zrobić,a przed silniejszymi po prostu kulił ogon i szedł dalej.
-Bieber,przecież wiesz,że żartowałem-zaczął i położył dłoń na ramieniu szatyna.
-Jeszcze raz choć tkniesz palcem moją dziewczyną obiecuję,że nawet najlepszy chirurg nie będzie w stanie Cię poskładać.
-Potrzebujesz pomocy,Jaden?-usłyszałam męski donośny głos.Po chwili zza Jadena wyszedł jeśli dobrze pamiętam-Lewis. Miał o wiele więcej ciała niż chudy Jaden.
-Twoja dziweczka,przyszła cię obronić?-wybuchł śmiechem Justin.Stałam cicho za Justinem,który zasłonił moje ciało swoim.
-Pieprz się Bieber-wysyczał Jaden.
-Naszła cię odwaga do mówienia czegokolwiek? Bo o ile pamiętam przed chwilą srałeś w gacie-mruknął rozbawiony Justin.
-Justin,chodźmy już-szepnęłam.
-Mam dla ciebie propozycję Justin-powiedział Lewis-Dziś o północy na tym samym miejscu odbędą się wyścigi na czterokołowcach.Nie bądź cipa i zjaw się tam-dodał po czym odeszli.
-I od razu dzień staje się lepszy,przez takich idiotów jak oni-powiedział nadal rozbawiony Justin.
-Mnie to nie śmieszy,Justin-mruknęłam wchodząc przez drzwi szkoły-Znów wyścigi?
-Kochanie,wiesz,że nie robiłem tego długi czas...
-Zresztą, nie mogę Ci tego zabronić bo ja też tam będę-uśmiechnęłam się triumfalnie. Nie wińcie mnie. Nie będzie brał udziału sam.
-Żartujesz?-spojrzał na mnie złowrogim spojrzeniem ale uśmiech go zdradził.Podszedł bliżej mnie i wziął mnie w swoje ramiona całując mnie czubek głowy-Możesz tam być,ale nie weźmiesz ze mną udziału.Namówimy Kate i Kayla,żeby też tam szli i będą cię pilnować,żeby żaden chuj się do ciebie nie przystawiał.
-Żartujesz sobie?-uniosłam brwi patrząc na niego jakby miał co najmniej pięć głów-Chcesz,żeby cała zabawa mnie ominęła?
-Czasami jesteś zbyt odważna i pewna siebie,wiesz?-mruknął do mojego ucha.
-Wiem-szepnęłam tuż przy jego ustach i kiedy już mieliśmy je złączyć odsunęłam się,triumfalnie się uśmiechając widząc zdziwioną twarz Justina i podeszłam do szafki.
-Suka-mruknął pod nosem prawdopodobnie idąc za mną.
-Jak tam pierwszy dzień w szkole,suko?!-pisnęła Kate przytulając mnie do siebie.
-Cześć,mała-powiedział z uśmiechem Kayl.
Na prawdę wszyscy oprócz mnie są szczęśliwi w pierwszy dzień szkoły?
Odwróciłam się chcąc spytać Justina,jaką lekcje teraz mamy-oczywiście mogłam zapytać równie dobrze Kate jak i Kayla,ponieważ cała nasza czwórka ma razem lekcje.Kilku nauczycieli opuściło naszą szkołę więc połączyli nasze klasy.Chociaż tyle dobrego,że będę cały czas z Justinem.
Spostrzegłam jak Justin puszcza oczko dziewczyną z niższych klas na co one zaczęły piszczeć. Usłyszałam jeszcze ''Jaki on jest seksowny...'' ''Ciekawe czy ma dziewczynę..Może zagadamy?''
Ja wam kurwa pozwolę podrywać mojego chłopaka.Mruknęłam coś pod nosem,po czym złapałam szatyna za bluzę i mocno go do siebie przycisnęłam praktycznie wsuwając swój język do jego buzi. Chłopak położył dłonie na moich pośladkach lekko je ściskając.Jęknęłam mu w usta,robiąc to specjalnie bo wiedziałam jak to na niego działa.Otworzyłam jedno oko patrząc na dotychczas napalone dziewczyny,które stały z szeroko otworzonymi oczami. Uśmiechnęłam się triumfalnie i odsunęłam od chłopaka.
-Jones,jesteś na niego tak napalona czy po prostu chciałaś zbadać wnętrze jego języka?-spytała Kate również z szeroko otwartymi oczami.Uświadomiłam sobie,że teraz połowa szkoły patrzała na nas,chłopaki oblizywali wargi i puszczali mi oczka.Teraz chciałam zapaść się pod ziemię.Zapewne byłam w kolorze pomidora.
Justin chyba wyczuwając sytuację cicho się zaśmiał i otworzył ramiona.
-No chodź tu-szepnął.
Kiedy już chciałam wtulić się w chłopaka zadzwonił dzwonek ogłaszając początek lekcji.
-No to 10 miesięcy tortur uważam za otwarte!-mruknęłam pod nosem idąc na naszą pierwszą lekcje-historia.
-Nie przesadzaj,mała-pogłaskał mnie po głowie Kayl jednocześnie rozczochrując moje włosy w każdą stronę świata.
-Kayl!-pisnęłam poprawiając włosy.

Lekcje ciągnęły się niemiłosiernie długo.Prawie udało mi się zasnąć na lekcji,lecz nauczyciel zagroził,że będę siedzieć po lekcjach. A jedyne czego teraz bym chciała to położyć się w moim wygodnym łóżku.
Poczułam silne kłucie w brzuchu więc jedyne co zrobiłam wchodząc do domu nawrzeszczałam na mamę,mówiąc że nie jestem głodna kiedy ta na chama wpychała we mnie jedzenie. Jedyny słowy mówiąc-okres.

Justin

Więc,dziś trzeba pokazać kutasom,kto tu rządzi. Czas pokazać,że dawny Justin wciąż tu jest.
Z jednej strony nie chciałem,żeby Julia ze mną jechała lecz z drugiej...Dzięki niej mógłbym z pewnością wygrać.
Była już 20 więc poszedłem pod prysznic i przebrałem się w mój klasyczny sposób.Psiknąłem się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i wyszedłem z domu.Podążyłem do naszego dużego garażu,w którym stoją tylko moje samochody. Wsiadłem do mojego sportowego Porshe i pojechałem wgłąb ulicy,kierując się pod dom Julii.
Poczułem brzęczenie telefonu w spodniach i myśląc,że to Julia po prostu przyłożyłem telefon do ucha.
-Skarbie już jadę-powiedziałem cicho się śmiejąc.
-Oh,Justin kochanie nie spiesz się-powiedział udawanym głosem dziewczyny  Kayl po czym wybuchł śmiechem.
-Pieprz się,frajerze!-mruknąłem również rozbawiony do telefon.
-Do rzeczy-odchrząknął-Chcesz zarobić sporo kasy?
-Zależy, co masz na myśli.
-Pamiętasz Rosergarden'a?-spytał. Wiedziałem do czego zmierzał.
-Pamiętam.
-Wpadłem dziś na niego powiedzmy przez przypadek i zaproponował mi pracę i wspomniał też o tobie,żebym z tobą pogadał-powiedział.
-Więc,po prostu zaproponował Ci sprzedawanie narkotyków,dzieciakom w szkole,tak?-skręciłem w następną ulicę.
-No z ust mi to wyjąłeś-zaśmiał się przez co my zawtórowałem-Więc w piątek zaczynamy,skarbie.
-Czasami masz zbyt wielkie poczucie humoru wiesz?
-Za to mnie lubisz,koleś-usłyszałem szelest-Tylko pamiętaj ani słowa dziewczyną.
-Za jak głupiego mnie masz?
-Chcesz,żebym odpowiedział na to pytanie?-odpowiedział pytaniem na pytanie przez co jedynie pokręciłem roześmiany głową.
-Dobra stary muszę kończyć.Widzimy się jutro-mruknąłem od razu się rozłączając nie czekając na odpowiedź przyjaciela. Więc sprzedawanie narkotyków tak? Będzie zabawa.
Wyszedłem z samochodu kierując się do drzwi domu Julii.
Zapukałem 2 razy i usłyszałem otwieranie drzwi.
-Dzień dobry-uśmiechnąłem się miło-Przyszedłem po Julię.
-Hej,Justin-otworzyła szerzej drzwi zapraszając mnie-Oczywiście proszę,wejdź. Ale nie sądzę,że to dobry pomysł żebyś do niej szedł. Ma humorki.
-Nie takie rzeczy z nią przeszedłem-zaśmiałem się-Dam radę.
Usłyszałem cichy chichot ze strony pani Jones.
Po chwili znalazłem się pod zamkniętymi drzwiami pokoju Juli.Zapukałem cicho.
-Nie wchodzić!-krzyknęła.
No to nieźle.Takich humorków jeszcze nie widziałem.
Już bez żadnego pukania po prostu wszedłem do jej pokoju i spostrzegłem leżącą plecami do mnie sylwetkę mojej dziewczyny.
-Kochanie?-spytałem niepewnie po czym podszedłem do jej łóżka.
-Czego chcesz?-warknęła.Lecz nadal się nie odwracała.
-Chcesz,żeby poszedł?-odezwałem się.
-Chcesz iść?-odwróciła się teraz przodem do mnie i ujrzałem jej zapłakaną twarz-Proszę bardzo, wiesz gdzie są drzwi.
Zlustrowałem ją wzrokiem,zatrzymując się na jej odkrytym brzuchu, na którym trzymała termofor z wodą.
-Kochanie,co się stało?
-Brzuch mnie boli-powiedziała obniżając głowę i z powrotem wygodnie się kładąc.
-Okres?-zaśmiałem się cicho i położyłem się obok dziewczyny kładą rękę na jej brzuchu-Pomasować?
Kiwnęła głową. Więc zabrałem termofor i położyłem go na bok. Julia już leżała na plecach przez co było mi jeszcze wygodniej. Zacząłem masować powoli jej brzuch.
-Lepiej?
-T-tak-szepnęła-Um, Justin?
-Tak?
-Dzisiaj są te wyścigi...
-Wiem, i odpuszczę je sobie-mruknąłem nadal masując jej napięty brzuch.
-Co?-warknęła patząc na mnie jak na idiotę-Chyba sobie żartujesz?! Nie odpuścisz ich sobie z mojego powodu. Bardzo cię przepraszam,nie dam rady być tam z tobą.
-Skarbie-szepnąłem tuż przy jej uchu.Kurewsko chciałem wziąć udział w tych zawodach,ale cóż.
-Pojedziesz tam i masz wygrać-mruknęła wtulając się w mój tors-Dla mnie.
Złożyłem pocałunek na czubku jej głowy mocniej ją do siebie przyciągając.
Po chwili usłyszałem jak jej oddech staje się słabszy,przez co mogłem wywnioskować,że śpi.
Zaśmiałem się cicho po czym zacząłem ją rozbierać. Dziewczyna musiała mieć twardy sen,ponieważ ani drgnęła.Zostawiłem ją w samej bieliźnie i pocałowałem ją w czoło po czym wyszedłem z jej pokoju.

-Proszę,proszę-zaśmiał się Jaden widząc ów moją osobę-Jednak nie jesteś cipą.
Popatrzałem na niego z rozbawieniem w oczach i prychnąłem śmiechem.
-Yo,Bieber chcesz?-zapytał czarnoskóry pokazując mi zioło. Uśmiechnąłem się łobuzersko i wyciągnąłem rękę po czym zapaliłem skręta i mocno się wciągnąłem.Drugi jego kolega podał mi piwo. Idealna mieszanka i rozluźnienie.
-Gdzie masz swoje suczki obronne? Bo ostatnim razem nasze spotkanie byłoby dość ciekawe,gdyby nie jeden z nich.
Usłyszałem chichoty za sobą.
-Uczestnicy wyścigów!-odezwał się głos dziewczyny stojącej na czterech oponach przy starcie-Razem z wybranymi laskami przygotujcie się do startu!
-Jus,kotku-usłyszałem głos za sobą,więc odwróciłem się stając centralnie kilka centymetrów od szkolnej dziwki.Cóż ona nie tylko w szkole była dziwką. Dawała nawet na masce samochodu. I nie ukrywam,że już raz ją pieprzyłem.
Zaciągnąłem się jeszcze raz jednocześnie dopijając piwo. Czułem się kurewsko luźno.
-Czego,Sam?-syknąłem.
-Jadę z tobą-pisnęła i podeszła bliżej.
-Jak tam chcesz, właź do samochodu-rozkazałem po czym odwróciłem się do kolegów z tyłu.
-Dzięki za skręta,koleś-mruknąłem przybijając z nim piątkę.
-Daj im popalić,Bieber. Powodzenia.
Wsiadłem do samochodu patrząc na dziwkę obok mnie,która kręci pasmo włosów na palcu. Była tak cholernie sztuczna. Ile bym dał,aby Julia tu siedziała...
-Wygraj to Justy-szepnęła niby uwodzicielsko i w pewnej chwili przywarła swoimi wargami do moich.
Odrywając się od niej,warknąłem.
-Nie zapędzaj się tak,dziwko.
-Odpalcie auta!-powiedziała,dziewczyna.
Po chwili już usłyszeliśmy głośny huk, który wydobył się z pistoletu dziewczyny, oznaczając,że mamy ruszyć.
Przycisnąłem pedał gazu.Wskazówka na liczniku podniosła się do 150 km/h. Adrenalina buzowała w moich żyłach.
-Justy, Jaden nas dogania!-pisnęła.
-Zamknij ryj!-krzyknąłem skupiając się na drodze.
Docisnąłem pedał do 200 km/h. Przekroczyłem już 2 zakręty a reszta była w tyle. Zaśmiałem się pod nosem.
Moim oczom ukazała się meta, i cóż wygrałem.
-Aw,wiedziałam skarbie,że Ci się uda!-powiedziała słodko kiedy się zatrzymałem i złapała moją twarz w dłonie i mnie pocałowała. Pod wpływem impulsu odwzajemniłem pocałunek i wsunąłem język do jej ust.
Położyła dłoń na moim kroczu i lekko je potarła. Teraz zapomniałem o bożym świecie.
Oderwałem się od niej,odpaliłem ponownie silnik i ruszyłem szybko przed siebie.
-Gdzie jedziemy?
-Zamknij się i siedź!-rozkazałem.
Po 10 minutach szybkiej jazdy zatrzymałem się we wjeździe do lasu.
Wtedy po prostu rzuciłem się na dziewczynę całując ją wszędzie. Narkotyk nadal działał w moim dziele,więc nie wińcie mnie.
Po chwili leżeliśmy na tyle mojego samochodu a nasze ubrania znalazły się już na podłodze.
Podniosłem się nad dziewczyną i w nią wszedłem.

_______________________________________
Przepraszam,że nie dodałam wczoraj ale nie wiedziałam,czy zrobić to co zrobiłam na samym końcu. Tak, to nie z Julią Justin się pieprzy w samochodzie tylko z Sam-dziwką.
Możecie mnie nienawidzić :D
Nie rozpisuje się, muszę korzystać z tych 2 dni wakacji ;/
KOMENTUJCIE! <3

4 komentarze:

Obserwatorzy